Wieko trumny
We Francji pierwszy gejowski ślub, w Polsce czarni nadal okradają obywateli z pieniędzy i godności. Kwestia związków partnerskich zmieniła się w chłopca do bicia, w czym prym wiedzie pogrążona w menopauzie Krystyna, a wtóruje jej platformerskie trio: "GOne with the WINd", kaznodzieja z Czarnego Lądu od siedmiu boleści oraz dumny właściciel domeny żal.pl.
Nam pozostaje żyć własnym życiem.
Pocieszeniem może być rozpusta. Jesteśmy w takim dole, że nikt się już nie zainteresuje ile stóp można w nim zobaczyć. Czemu więc nie korzystać.
Większość z nas przez osiem i więcej godzin dziennie nabija PKB, to trzeba to jakoś odreagować. A przecież na rynek wchodzi rocznik 1995, pomijając nadal kwaśne młodsze roczniki.
Pod wiekiem trumny życie wre.
środa, 29 maja 2013
środa, 22 maja 2013
Zostań ze mną
Keep the Lights On
Obsada: Thure Lindhardt, Zachary Booth, Paprika Steen, Julianne Nicholson, Sebastian La Cause, Sarah Hess, Marilyn Neimark
Dramat obyczajowy, USA, rok produkcji: 2012
Dziś na ale kino+ o 00:15, niestety nie doczekam. A film zapowiada się interesująco.
Zdjęcia: Thimios Bakatakis
Muzyka: Arthur Russell
Czas trwania: 105 minut
Montaż: Affonso Gonçalves
Może powtórzą.
Obsada: Thure Lindhardt, Zachary Booth, Paprika Steen, Julianne Nicholson, Sebastian La Cause, Sarah Hess, Marilyn Neimark
Dramat obyczajowy, USA, rok produkcji: 2012
Dziś na ale kino+ o 00:15, niestety nie doczekam. A film zapowiada się interesująco.
Reżyser filmów dokumentalnych Erik Rothman poznaje młodego prawnika, Paula Lucy. Między dwojgiem mężczyzn z wielką mocą wybucha namiętność, a znajomość szybko przeradza się w coś poważniejszego. Paul nie przyznaje się otwarcie do swojej orientacji, a to dopiero początek dramatów, które para przejdzie w trakcie trwającego dekadę związku. Kochankowie znajdą się w miłosnym impasie - uzależnienie Paula od narkotyków pogłębia się, podobnie jak uzależnienie Erika od Paula. Erik poszukuje wsparcia u przyjaciół, między innymi u Karen.Scenariusz: Ira Sachs, Mauricio Zacharias
Zdjęcia: Thimios Bakatakis
Muzyka: Arthur Russell
Czas trwania: 105 minut
Montaż: Affonso Gonçalves
Może powtórzą.
środa, 1 maja 2013
HIV contra nie-HIV
Co nas nie zabije...
Wśród wiadomości ze świata znalazłem notkę o potencjalnym sukcesie duńskich naukowców. Wynaleźli lek całkowicie usuwający wirus HIV z organizmu osoby zarażonej, a do tego tani. Prowadzone są własnie testy na 15 ochotnikach. Sposobu działania leku nie opiszę, bo nie zrozumiałem. Tekst sugerował, że zakończenie walki z pandemią HIV to kwestia miesięcy.
Obecnie stosowane metody leczenia HIV są skuteczne - w każdym razie jeśli nie jest to etap AIDS. Osoba zarażona żyje, przyjmując codziennie jedną, dwie tabletki. Sama choroba nie różni się wiele od innych chorób przewlekłych, jak choćby nadciśnienie, czy cukrzyca. Oczywiście o ile nadciśnienie i cukrzyca są bardzo powszechne i mogą nawet być tematem towarzyskiej rozmowy na korytarzu w pracy, o tyle zakażenie HIV jest stygmatyzujące. Możliwe, że nowy lek to zmieni i HIV stanie się zwykłą przypadłością weneryczną. Nadal oczywiście wstydliwą.
HIV zebrał w świecie współczesnym straszliwe żniwo, jednak chyba nadal nie umywa się do kiły (czyli syfilisu), która dziesiątkowała ludzkość przez wieki. Nie wspominając o takich chorobach, jak grużlica, czarna ospa, czy zwykła grypa.
I wszystko fajnie. Jest szansa na wyeliminowanie jednego z zagrożeń ludzkości. Jednak dokładnie w tym samym tygodniu, gdy znalazłem informacje o testach nowego leku na HIV, znalazły się wiadomości o nowych zagrożeniach: do tego całkowicie egalitarnych. Praktycznie każdy jest obecnie zagrożony śmiercią niezależnie od płci, orientacji seksualnej, o wyznaniu nie wspominając.
Szał stosowania antybiotyków spowodował, że wiele drobnoustrojów uodporniło się na stosowane leki.
Banalna Escherichia coli, czyli E. coli, a po polsku pałeczka okrężnicy - zapewne z racji występowania akurat w tej części ludzkiego organizmu - jest wszędzie. Gdzieś czytałem, że pomijając ludzką dupę, nie jest jej najwięcej w naszym otoczeniu w miejscu powiązanym, czyli na desce klozetowej. Więcej jest jej na desce do krojenia, o zwykłej myjce w zlewie nie wspominając. Szczęśliwie jeśli są to nasze pałeczki okrężnicy, to nie są dla nas groźne. Gorzej jeśli np. w drodze pieszczot analnych przyjmiemy pałeczki cudze, a do tego lekooporne.
Jak jednak doczytałem, najgorszym z możliwych miejsc na zakażenie się jakimś banalnym, ale lekoopornym drobnoustrojem, są szpitale. Artykuł sugerował, że służba zdrowia w ogóle sobie z tym nie radzi i każdy pacjent i odwiedzający może się stać potencjalną ofiarą.
Co za czasy!
Wśród wiadomości ze świata znalazłem notkę o potencjalnym sukcesie duńskich naukowców. Wynaleźli lek całkowicie usuwający wirus HIV z organizmu osoby zarażonej, a do tego tani. Prowadzone są własnie testy na 15 ochotnikach. Sposobu działania leku nie opiszę, bo nie zrozumiałem. Tekst sugerował, że zakończenie walki z pandemią HIV to kwestia miesięcy.
Obecnie stosowane metody leczenia HIV są skuteczne - w każdym razie jeśli nie jest to etap AIDS. Osoba zarażona żyje, przyjmując codziennie jedną, dwie tabletki. Sama choroba nie różni się wiele od innych chorób przewlekłych, jak choćby nadciśnienie, czy cukrzyca. Oczywiście o ile nadciśnienie i cukrzyca są bardzo powszechne i mogą nawet być tematem towarzyskiej rozmowy na korytarzu w pracy, o tyle zakażenie HIV jest stygmatyzujące. Możliwe, że nowy lek to zmieni i HIV stanie się zwykłą przypadłością weneryczną. Nadal oczywiście wstydliwą.
HIV zebrał w świecie współczesnym straszliwe żniwo, jednak chyba nadal nie umywa się do kiły (czyli syfilisu), która dziesiątkowała ludzkość przez wieki. Nie wspominając o takich chorobach, jak grużlica, czarna ospa, czy zwykła grypa.
I wszystko fajnie. Jest szansa na wyeliminowanie jednego z zagrożeń ludzkości. Jednak dokładnie w tym samym tygodniu, gdy znalazłem informacje o testach nowego leku na HIV, znalazły się wiadomości o nowych zagrożeniach: do tego całkowicie egalitarnych. Praktycznie każdy jest obecnie zagrożony śmiercią niezależnie od płci, orientacji seksualnej, o wyznaniu nie wspominając.
Szał stosowania antybiotyków spowodował, że wiele drobnoustrojów uodporniło się na stosowane leki.
Banalna Escherichia coli, czyli E. coli, a po polsku pałeczka okrężnicy - zapewne z racji występowania akurat w tej części ludzkiego organizmu - jest wszędzie. Gdzieś czytałem, że pomijając ludzką dupę, nie jest jej najwięcej w naszym otoczeniu w miejscu powiązanym, czyli na desce klozetowej. Więcej jest jej na desce do krojenia, o zwykłej myjce w zlewie nie wspominając. Szczęśliwie jeśli są to nasze pałeczki okrężnicy, to nie są dla nas groźne. Gorzej jeśli np. w drodze pieszczot analnych przyjmiemy pałeczki cudze, a do tego lekooporne.
Jak jednak doczytałem, najgorszym z możliwych miejsc na zakażenie się jakimś banalnym, ale lekoopornym drobnoustrojem, są szpitale. Artykuł sugerował, że służba zdrowia w ogóle sobie z tym nie radzi i każdy pacjent i odwiedzający może się stać potencjalną ofiarą.
Co za czasy!
Subskrybuj:
Posty (Atom)