Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dyrygent. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dyrygent. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 13 grudnia 2009

Parapetówka u Xella

Skoro byłem na tej parapetówce to trzeba zdać jakąś zjadliwą, ciotowską relację.

Na imprezę spóźniłem się straszliwie, co zapowiadałem. Zauroczony w ramach urodzinowego prezentu zaprosił mnie do Teatru Nowego na Flamenco. Spodziewałem się ognistych Hiszpanów i nie mniej ognistych Hiszpanek. Hiszpanów było trzech, wszyscy wyglądali na ciemnych blondynów i urodą nie porażali. Pozostałe 6 osób biorących udział w przedstawieniu, to Polacy. Tańce i śpiewy były ok, ale ognia nie wykrzesali. Nie zachęcam do wybierania się.

Xell mieszka praktycznie poza mapą Łodzi. Pojechałem z Gejowskim, który posiadał GayPS'a. Jazda z Gejowskim, to osobny rozdział. Ale odpuszczę mu.

Mieszkanie przytulne. Urocze jest to, że bez trudu można się dzielić swoim życiem erotycznym z sąsiadami. Przez okna salonu można podziwiać zalesienia i chyba zaorane pola, a do sypialni dochodzi kojący szum setek aut z pobliskiego skrzyżowania. Wystrój mieszkania bardzo funkcjonalny, nieco odarty z indywidualności, ale umówmy się Xell jest indywidualnością sam w sobie. Living room jeszcze nie skończony. Xell zadbał o najważniejsze dla siebie sprawy, czyli sypialnię i kuchnię. W łazience zwraca uwagę szerokie lustro, baaardzo szerokie. Myślisz Xell, że ta szerokość kiedyś będzie potrzebna? ;)

Goście znani i nieznani. Był Prawiebrunet ze swym przemiłym kompanem. Metka i Gwiazda orbitujący wokół siebie ... zupełnie niepotrzebnie. Był dawno niewidziany Cenny z pierwszy raz widzianym Pikusiem. Na zdjęciach Pikuś wyglądał na wyższego. Był Lucy, który potrafi być przeuroczy. Sporo pogadałem z Dyrygentem i Grubym - Gruby sam tak o sobie mówił, więc pretensji o pseudonim nie przyjmuję. No i był Drwal - ubrany jak drwal, z ciałem jak u drwala i wcale interesującą osobowością. Była też jakaś kobieta.

Do jedzenia rzeczywiście tak, jak Xell zapowiadał, był smalec i ogórki. Były też trochę innych rzeczy, żeby dodać elegancji. Ja oczywiście rzuciłem się na smalec. Czym zachęciłem innych krygujących się fanów tego tłuszczu. Charakterystyczne, że smalec jedli tylko ci szczupli. Były też jakieś alkohole i boski bimber. Nie wiem skąd Xell wytrzasnął ten bimber, jak spróbowałem nie piłem już niczego innego. I wiecie co, zero kaca dzisiaj! Pierwsza klasa, poproszę o dostawy.

Xell wymyślił sobie, że palacze będą palili na balkonie. Na szczęście zdał sobie sprawę z okrucieństwa tego rozporządzenia (było poniżej zera) i nieco wymuszenie przystał na palenie na klatce schodowej. Ale w końcu się oswoił i można było palić w kuchni. Ja wiem, że dym papierosowy śmierdzi, ale jak ktoś pierdnie, to też śmierdzi, a nie ogranicza się pierdzących w ich przywilejach! Goście muszą mieć swoje prawa i koniec.

Impreza toczyła się jak zawsze głównie w kuchni, a z powodu palaczy także na klatce schodowej. Dużo różnego bla, bla o co trudno mieć pretensje. Poznałem się ze wszystkimi i mam nadzieję pozostawiłem dobre wrażenie po sobie. Z mojego punktu widzenia najważniejszymi momentami były moje ściąganie odzieży oraz taniec erotyczny z Ego i Cennym. Zsunął się też abażur, ale to detal.

Impra była jak zjazd blogerów, z czego nie zdawałem sobie sprawy. Gospodarz Xell, Gejowski, Prawiebrunet, Pikuś i Drwal, o mnie świeżynce nie wspominając.

Ogólnie fajnie, ale szkoda, że nie było żadnych ekscesów. No i w przyszłości Xell będzie musiał urządzać imprezy w bardziej cywilizowanych rejonach świata.