wtorek, 29 stycznia 2013

Platforma dryfuje

a my nie bądźmy naiwni

Rzs. Marek Racykowski
Anna Grodzka i Robert Biedroń, że przytoczę słowa Anny Grodzkiej, trafili do Sejmu na fali społecznej akceptacji dla różnorodności. Przy jednoczesnym jednak silnym społecznym poglądzie, że należy przeciwstawić się PiS. Paradoksalnie ta sama fala wyniosła do polskiego parlamentu czarnoskórego Johna Godsona (nie byłbym sobą, gdybym odpuścił temu hipokrycie; najpierw sumienie, czy też światopogląd, bo na pewno nie rozum, kazało mu głosować za zaostrzeniem ustawy o aborcji, potem zmienił zdanie, bo niby poszedł po rozum do głowy; ostatnio był za odrzuceniem projektów o związkach partnerskich...).

Jakkolwiek trudno mi oceniać powody dla których Janusz Palikot odszedł z Platformy Obywatelskiej, to jednak, jako były jej członek, idzie dziś z kagankiem nowoczesności, nawet jeśli chodzi li tylko o zbijanie kapitału politycznego. Tymczasem w Platformie pozostawił względnie liberalnych kolegów i koleżanki oraz, jak się okazało, całkiem liczną frakcję klerykalno-konserwatywną. Z istnienia tej frakcji na pewno zdawał sobie sprawę. To tylko wyborcy naiwnie sądzili, że Platforma en mass jest liberalna.

Złożenie projektu o związkach partnerskich przez Ruch Palikota to czysta gra polityczna obliczona na osłabienie Platformy i wykrojenie kawałka politycznego tortu. Palikot wiedział o słabości PO wynikającej z obecności klerykalno-konserwatywnego skrzydła PO. Nie pozostawił Platformie wyboru, stąd projekt członka PO Artura Dunina.

Donald Tusk miał prawo nie być pewnym wyniku głosowania. Powtarzała się przecież sytuacja z głosowań aborcyjnych. Zapewne stąd wzięła się obecność premiera w czasie głosowania (wypisany ze szpitala na dwie godziny), stąd gwałtowna reakcja na wystąpienie Gowina, i wreszcie stąd jego ostentacja w głosowaniu za projektem Dunina (zwracano uwagę, że dotąd rzadko podnosił rękę głosując, tym razem dawał znać, jak mają głosować jego partyjni podwładni).

W artykule "Bez wsparcia „gejmingów” nie damy rady" autor dowodzi, że "Platforma wiedziała bowiem doskonale, że najlepszym źródłem ratowania wizerunku PO jest PiS i Solidarna Polska." [chodziło zapewne o "sposób ratowania", a nie jego "źródło"]. No nie! Nie w sytuacji ryzyka, że członkowie własnego klubu parlamentarnego przyczynią się do uwalenia projektu. Tusk dobrze przewidywał. Dwa dni po głosowaniu poparcie dla RP i SLD wzrosło, a o 3 punkty procentowe spadło dla PiS... i PO. Społeczeństwo dobrze wiedziało czego się spodziewać po PiS. Bardziej przykra okazała się dla niego postawa PO. PO jako całości. Nie tego oczekiwano.

Dalej autor pisze "Krystyna Pawłowicz stała się najlepszym możliwym narzędziem PR-owym Platformy Obywatelskiej. (...) kolejny leming czy „gejming” utwierdza się w przekonanizu, że znowu trzeba ratować Polskę popierając PO." Znowu, no nie! Mleko się rozlało. Palikot chce kuć żelazo póki gorące i chce ponowić złożenie projektu o związkach partnerskich do laski marszałkowskiej. Platforma (Tusk) nie ma wyjścia i musi zrobić dokładnie to samo. Wyborcy, zresztą odpowiednio wspierani, nie nabiorą znienacka wiary w PO. To już nie ten moment.

Sadząc po reakcjach czołowych przedstawicieli PO "oporni" będą gwałceni, by zmienili zdanie. Niezależnie od wyniku wygra Palikot. Jeśli Godsony, Mężydła, Żalki i Radziszewskie dadzą się ustawić, to Tusk przegra z Palikotem, to Palikot wyjdzie na rozgrywającego i społeczne poparcie ma duże szanse z nim pozostać. Jeśli Godsony itd. uciekną z dupami, to Palikot wygra jeszcze bardziej. Tu się mogę z autorem zgodzić, że Palikot z pewnością ponowi manewr ze związkami pod koniec kadencji Sejmu, choć akurat zmienianie zakresu projkektu uznałbym za błąd.

Nie czarujmy się, odesłanie projektów do komisji nie daje nam ustawy o związkach. Debaty mogą się toczyć, aż do końca kadencji Sejmu. Na to liczył Tusk. Naiwnością jest sądzić, że my, jako podmiot tej ustawy, jesteśmy w czyimkolwiek poważaniu, w tym Palikota. Gra się nami, bo akurat teraz jest to wygodne.

Platforma zmaga się z dużo poważniejszymi problemami - choć te nasze oczywiście uważamy za najważniejsze. Rośnie bezrobocie, Polska już nie jest zieloną wyspą. Dochodzą wzgledy ambicjonalne: "Mężczyznę poznaje się nie po tym jak zaczyna, lecz jak kończy" - powiedział Leszek Miller, który kosztem ustępstw, w tym w stosunku do kościoła rzymsko-katolickiego, wprowadził Polskę do Unii Europejskiej. Ta myśl mocno się chyba kołacze w samczym mózgu Donalda Tuska... który wie, że idzie mu dziś kiepsko, a koniec zbliża się szybkimi krokami.

Przywołany John Godson jest dziś na przegranej pozycji niezaleznie od swojego dalszego postępowania. Ugnie się - straci szacunek wyborców i samego siebie, nie ugnie się - straci miejsce na listach wyborczych do przyszłego parlamentu, a jeśli nawet nie, to jego wyborcy nie powtórzą już swojego błędu.

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Poslowie z listy hańby PO

Hasła piętnujące

W notce Uczmy się od Amerykanów kontynuuję hasłową kampanię przeciwko posłowi Johnowi Godsonowi. Wiele haseł nadaje się też do użycia wobec pozostałych posłów i posłanek z listy hańby PO. Stale dopisuję nowe hasła, w miarę przebłysków inwencji.

Niestety jest to moja samotna twórczość. Nikt się nie włącza. Nikt nawet nie skrytykuje - co by mi się przydało, bo może w niektórych hasłach idę za daleko i powinienem powstrzymać zapędy.

Ewa Tomaszewicz z Trzyczęściowego garnituru uważa, że możnaby z tego zrobić ogólnopolską akcję. Jestem za, a nawet przeciw. Przeciw, bo brak mi takiego rozmachu. A druga rzecz, to jestem za malutki, żeby przyciągnąć i zaangażować kogokolwiek,... co widać, nawet znajomi mnie olali, pewno zajęci są chlaniem i podrywami.

Pośród aktywistów usłyszałem, że problem bierze się z wygodnictwa. "Inni załatwią to za mnie". Otóż nie! Czasem największym aktywistom, do których się nie zaliczam, zaczyna brakować pary, gdy nie czują wsparcia.

Fajnie, że odwiedzacie ten blog, pośród wielu, ale może zostawcie po sobie jakiś pozytywny ślad, czy to w postaci ciekawego hasła piętnującego, czy chociaż wyszukanego aktualnego adresu któregoś z posłów z listy hańby PO (głosujący za odrzuceniem i wstrzymujący się 46+8).

A może każdemu zaangażowanemu powinienem obiecać jakąś atrakcję dla zachęty? Zrobienie loda, karnet do sauny? Zaczynam coraz lepiej rozumieć rozgoryczenie tzw. aktywistów.

niedziela, 27 stycznia 2013

Uczmy się od Amerykanów

Rzucam pomysłem

Rys. Marek Raczkowski
Na trzyczęściowym dziewczyny słusznie ganią brak zaangażowania wszystkich "oburzonych". Zgadzam się z nimi, ba, sam jestem raczej bierny, bo tylko piszę na blogu siedząc wygodnie w fotelu.

Jednak brakuje też pomysłów na działania, Przede wszystkim nie wszyscy są w stanie jechać do Warszawy. Polska nie składa się tylko z tego miasta. Presja musi być wszędzie, bo posłowie są z każdego zakamarka Polski. I na tę presję brakuje pomysłu.

Brakuje działań niestandardowych. Duże wrażenie zrobił na mnie felieton z Krytyki politycznej o kampanii w stanie Waszyngton. Wcale to tam nie polegało na haśle "zjedźmy wszyscy do Seattle i protestujmy". Dziwi mnie brak zaangażowania specjalistów od reklamy i marketingu w dziłaniach środowiskowych. Nie ma wśród nich gejów i lesbijek? Nie ma zwolenników związków dla partnerów hetero? A może po prostu nikt nie skorzystał z ich wsparcia?

Mam pomysł, pewno zły, nieprzemyślany i nie trafiający do niczyjego przekonania. Ale gotów jestem poddać go Waszej krytyce.

Zamiast maili do posłów (co zresztą zrobiłem), itp. wytknijmy ich palcem/palcami, tam gdzie działają i mają swoich wyborców.

Projekt:
- zebranie haseł,
- każdy uczestnik drukuje hasła na kartkach A4, albo raczej A5, żeby to nie były wielkie, nieporęczne  płachty,
- sam, lub z udziałem znajomych, rozlepia kartki w okolicach biura poselskiego posła/posłanki (dla Łodzi namiary są tu) podając hasło, imię i nazwisko posła/posłanki oraz namiary na biuro,
- im więcej kartek, tym lepiej, bo zrobi to większe wrażenie,
- uczestnicy zachowują anonimowość, jest przy tym zabawa.

Efekt:
- ludzie poznają miejsca urzędowania posłów,
- odpowiednio dobrane hasła stanowią swoistą reklamę lub antyreklamę,
- każdy przechodzień widzi efekt akcji,
- można liczyć na efekt medialny,
- pojawia sie presja.

Co o tym sądzicie? Inne pomysły?


Wysiliłem mózgownicę i oto moja lista haseł, każde powinno się zmieści na kartce A5. "Poseł" / "posłanka" małą literą - nie dlatego, że ich nie lubimy; tak jest prawidłowo. 


Pośle Godson, Józef i Maryja żyli na kocią łapę, a Bóg im pobłogosławił.

Pośle Godson, Martin Luther King walczył z segregacją, a Pan?

Nie zagłosuję na listę z nazwiskiem John Godson.

Poseł Godson, aborcja: TAK, związki partnerskie: NIE.

Poseł Godson kieruje się sumieniem, my użyjemy kartki wyborczej.

Pośle Godson, czy emigrant z Nigerii ma nas uczyć demokracji?

Poseł Godson jest dobrym chrześcijaninem, nienawidzi ludzi.

Pośle Godson, rosyjska Duma jest z Pana dumna.

Dziękujemy posłowi Godsonowi za cofanie nas w mroki średniowiecza. 

Poseł Godson ma polskie obywatelstwo już od 2001 roku.

Łodzianie głosowali na Godsona, bo liczyli na jego tolerancję. Mylili się. 

Poseł Godson czyta polską konstytucję. Ale czy ją rozumie?

Poseł Godson wie lepiej - tak go uczono w Nigerii.

Poseł Godson nie zorientował się, że Polska jest w Europie.

Poseł Godson mówi: "Mam przyjaciół gejów" - chyba w Nigerii.

To nie jest nagonka na Johna Godsona, działam w zgodzie z moim sumieniem.

Poseł Godson ma takie samo sumienie, jak Krystyna Pawłowicz.

Na liście wyborczej widzisz Godson - sprawdź, czy to nie lista PiS.

Głosowałem na listę z Johnem Godsonem - nie popełnię już tego błędu.

Jeśli będą związki partnerskie, poseł Godson będzie za poligamią - bo ta jest zgodna z Biblią. 

Dla posła Godsona jesteś dobrym wyborcą, jeśli się rozmnażasz - jak bydło. 

Pośle Godson, małżeństwa mieszane były kiedyś zakazane, czy to nie daje Panu do myślenia?

Poseł Godson nie walczył w Polsce o prawa człowieka, ... a z Nigerii uciekł. 

Kiedyś krzyczano "Wiwat polski Obama" - dziś wiemy, że to anty-Obama.

Większość Nigeryjczyków wierzy, że geje są grzesznikami, dlatego homoseksualizm jest tam nielegalny. 

Demokracja polega na zajmowaniu sie nawet najtrudniejszymi tematami - poseł Godson tego nie rozumie.

Pośle Godson, homoseksualizm jest grzechem, tak mówi Biblia, a o demokracji to dzieło się zająknęło?


Hasła uniwersalne, pasujące do różnych posłów z "listy hańby PO" - nie zapomnijcie o tych, którzy wstrzymali się od głosu - miejsce na nazwisko wykropkowałem, gdy trzeba należy też zmienić "posła" na "posłankę": 

Pośle ....., Józef i Maryja żyli na kocią łapę, a Bóg im pobłogosławił.

Nie zagłosuję na listę z nazwiskiem  ..... .

Poseł  ..... kieruje się sumieniem, my użyjemy kartki wyborczej.

Poseł  ..... jest dobrym chrześcijaninem, nienawidzi ludzi.

Pośle ..... , rosyjska Duma jest z Pana dumna.

Dziękujemy posłowi .....  za cofanie nas w mroki średniowiecza.

Poseł .....  czyta polską konstytucję. Ale czy ją rozumie?

Poseł .....  nie zorientował się, że Polska jest w Europie.

To nie jest nagonka na ..... , działam w zgodzie z moim sumieniem.

Poseł ..... ma takie samo sumienie, jak Krystyna Pawłowicz.

Na liście wyborczej widzisz ..... - sprawdź, czy to nie lista PiS.

Głosowałem na listę z .....  - nie popełnię już tego błędu.

Dla posła ..... jesteś dobrym wyborcą, jeśli się rozmnażasz - jak bydło.


Demokracja polega na zajmowaniu sie nawet najtrudniejszymi tematami - poseł ..... tego nie rozumie.

sobota, 26 stycznia 2013

Nie dacie gejom związków?

Będą się żenić z Waszymi córkami

Całość jest po angielsku, ale tytuł mówi chyba wszystko.

Któż lepiej zrozumie Wasze córki niż gej. Kto pójdzie z nimi na tańce? Kto będzie pomagał w kuchni? Kto wypierze, wyprasuje i posprząta? Komu Wasza córka zwierzy się ze swoich seksualnych fantazji?

Nie bądźmy jałowi, nieużyteczni i nieestetyczni. Żeńmy się z heteroseksualnymi dziewczynami! ;)

piątek, 25 stycznia 2013

Jak to się robi w Ameryce

Potomkowie konstytucji 3 maja muszą się demokracji uczyć od Amerykanów

Na "Krytyce politycznej" akurat w temacie związków partnerskich pojawił się felieton ze Seattle w stanie Washington, USA.

Taki pomysł na najbliższe wybory, oplakatuj swoje miasto ulotkami o treści:

Nie głosuję na Gowina vel Kaczyńskiego, nie głosuję na listy zawierające te nazwiska: ... (lista nazwisk tu, dotyczy zarówno tych którzy byli za odrzuceniem projektów [46], jak i wstrzymujących się [8])

Abraham "Chorągiewka" Godson

Walcz o sprawy wielkie



"Już po wszystkiem" - jak mówiła moja ulubiona pani doktór Ewa Szumańska. Nie ma raczej co liczyć na ponowne wprowadzenie pod obrady Sejmu ustawy o związkach partnerskich w tej kadencji.

Myślę, że nasze środowisko, pomimo ewidentnego sukcesu związanego z wprowadzeniem do Sejmu aż trzech projektów, popełniło też wiele błędów.

Jako naczelny z nich widzę to, że nie było odpowiedniej kampanii uświadamiającej. Mam wrażenie, że społeczeństwo jest bardziej uświadomione niż jego sejmowi reprezentanci. Poziom głupoty, arogancji, demagogii, zakłamania jaki dziś popłynął z sejmowej trybuny rzuca na kolana.

Niestety polityk to szczególny egzemplarz obywatela, który jest odporny na wszelką argumentację i wiedzę. Możliwe, że po prostu mamy taki zestaw wybrańców narodu, który nie daje szans nawet na dyskusję o związkach partnerskich.

Jedyny z tego wniosek, to zmienić ten zestaw. Ale poczekać na to musimy do kolejnych wyborów.

Afera z premią dla wicemarszałek Wandy Nowickiej pokazała, że żadna partia, jej członkowie, nie jest wolna od małości, zachłanności i zwykłej bezczelności. Pod tym względem jest całkowicie obojętne na którą partię oddamy swój głos - a system mamy partyjny. Czy to PO, czy PiSda, czy PSL, czy SLD, czy Ruch Palikota zawsze wygenerują rzesze niekompetentnych gnid, które będa nami rządzić i kraść w rękawiczkach. Nie ma co mieć złudzeń co do tego. Piszę "niekompetentnych", bo trzeba być bardzo naiwnym sądząc, że ta czy inna partia zatrudni fachowców, do tego uczciwych, rzetelnych i potrafiących prowadzić kraj, w tym nas, w kierunku rozwoju dobrobytu kraju, i naszego.

Jaki z tego wniosek? Nie ma sensu kierować się poglądami na sprawy przyziemne. Walczyć, oddając głos, warto tylko o sprawy wielkie. Tak jak Abraham Lincoln (zniesienie niewolnictwa, USA), Martin Luther King (zniesienie segregacji rasowej, USA), Olimpia de Gouges (prawa wyborcze kobiet, Francja) - którzy za swoją działalność zapłacili życiem.

Nie bez kozery przywołałem postać Abrahama "Chorągiewki" Godsona, (anty)bohatera już dwóch moich notek: John Godson - utrzymanek Polaków, Gdy rozum śpi budzą się demony. Ten pracowity, w pewnym sensie uczciwy poseł - przynajmniej na tle innych - poraża swoją niewiedzą, brakiem empatii, fundamentalizmem, brakiem tolerancji... wymieniać można długo. W PO jest już na tyle mocno umocowany, że zajmie wysokie miejsce na liście wyborczej tej partii. Tym samym niezależnie na kogo na liście PO się zagłosuje da się tym samym  Abrahamowi "Chorągiewce" Godsonowi bilet wstępu do Sejmu. A tam będzie prezentował dokładnie te same poglady, co dziś.
Artur Dunin nawołuje "nie odchodźcie od nas" - "to taka głupia to ja już nie jestem, może głupia, ale taka, to już nie"

Apeluję więc byście w najbliższych wyborach, jeśli drogie Wam są rzeczy wielkie, a nie małe, głosowali na tę partię, która wystąpi w Waszym imieniu w sprawach ważnych, a nie małych. Zdaję sobie sprawę, że wybór nie jest duży, raptem SLD i RP. Ale to więcej niż nic.

Kilka ciekawostek, dodajcie swoje:

Instytucja małzeństwa została sformalizowana raptem niecałe 600 lat temu nrzez Sobór Trydencki w 1563 roku.

Adam i Ewa żyli w niesformalizowanym konkubinacie. Bóg nie dał im ślubu.

Kościół katolicki nie przewiduje możliwości rozwodu (a jedynie nieważność małżeństwa). Szczęśliwie w związek małżeński można wejść, i wyjść, korzystając z prawa świeckiego.

Lista hańby PO

Ci posłowie PO głosowali przeciw projektom ustaw o związkach partnerskich

Źródło: Gazeta.pl
tu (witryna sejmowa) dokładna lista uwzględniająca także tych, którzy wstrzymali się od głosu.

Szanowni wyborcy PiSdy i posła Górskiego

U was też wykonano ekstrakcję mózgu



Krótki wycinek:
"Miłość małżeńska prowadzi do prokreacji, do urodzenia dzieci, a pary osób tej samej płci po prostu nie mogą się rozmnażać, nawet teoretycznie. Oznacza to, że nie ma możliwości prawnego zrównania związków partnerskich z małżeństwem."
PiS jawnie, z trybuny sejmowej, ustami swego wyznawcy nawołuje do rozwodów par bezpłodnych. Chyba można się liczyć z tym, że PiS wniesie do laski marszałkowskiej projekt odpowiedniej ustawy uwalniającej płodne kobiety lub mężczyzn od ich bezpłodnych małżonków. Najlepiej w drodze przymusu. Powiedzmy, że od zawarcia małżeństwa do poczecia może upłynąć trzy, może cztery lata. Brak poczęcia w tym czasie będzie podstawą do automatycznego wygaszenia stosunku małżeńskiego. Tym samym płodni małżonkowie będą mogli wejść do puli czynnych rozpłodowców i zawierać kolejne, już płodne, związki pełne małżeńskiej miłości opartej o prokreację - jednak z utrzymaniem zakazu beczkowania, całopalenia, topienia, itp. ewentualnych płodów.

Pary tej samej płci uznane zostaną za bezpłodne z urzędu. Ewentualne zakusy w zakrsie prokreacji, czy to przed, czy w trakcie, czy po ustaniu nierządnego konkubinatu zakończone poczęciem, prawnie zostaną uznane za niebyłe, a ich materialne, nawet jeśli kwilące potomstwo, zostanie komisyjnie z udziałem dominującej religii utylizowane. Zarówno praktyczne, jak i teoretyczne istnienie dowodów takiej prokreacji zostanie objęte wykluczeniem, cenzurą oraz ekskomuniką na bazie konkordatu.

Ponadto poziom głupoty poszczególnych posłów PiS oraz formacji jako takiej zostanie uznany za wzorzec i będzie przekazany do Sevres.

środa, 23 stycznia 2013

Gdzie nie spojrzę

Czego nie powiemy, to jest dobrze

Jako tło muzyczne do tej notki włącz sobie poniższy teledysk Anny Jantar. 



Obejrzałem relację z pogrzebu Jadwigi Kaczyńskiej. Prowadzący duchowny wymieniał obecnych, i wymieniał, a końca nie było widać... kogo tam nie było! I jak to zwykle jest, poszedłem za skojarzeniem. "Kogo tam nie było"? Tak, prawidłowo użyłem tego sformułowania. Lista obecnych była tak długa, że zastanawiać się można tylko, kto nie dotarł. 

W 1976 roku Anna Jantar śpiewała "Gdzie nie spojrzę, wszędzie Ty". Tłumacząc na język polski chodziło o to, że gdziekolwiek spojrzała, był on. Jednak nawyk jest silny. Większość ludzi i tak: "gdzie nie spojrzy", "gdzie nie pójdzie" (zamiast gdziekolwiek), "czego nie zrobi" (zamiast cokolwiek zrobi), "kiedy nie zrobi" (zamiast kiedykolwiek zrobi). Wśród znajomych próbowałem to wyplenić, ale bez efektu. Niektórzy nawet twierdzą, że to poprawna forma, choć ja nie znalazłem potwierdzenia w słownikach.

Jestem człowiekiem logicznym i biorę to na logikę. "Gdzie nie spojrzę" wyznacza wszystkie te miejsca, w które nie patrzę. Skoro  tam nie patrzę, to trudno, żebym coś tam zobaczył.

Mam wrażenie, że "gdzie nie spojrzę" jest uproszczonym przełożeniem z "kogo tam nie było". Ale tylko to drugie ma sens i jest logiczne.

Każde zdanie w języku polskim powinno dać możliwość zaprzeczenia.
"Jestem logiczny" - "Nie jestem logiczny"
Idąc tym tropem zaprzeczeniem "gdzie nie spojrzę jest brudno" byłoby "gdzie spojrzę jest brudno". Pominąłem "nie" a znaczeniowo wyszło mi to, co wszyscy rozumieją przez to sformułowanie. Więc inaczej, dodajmy jeszcze jedno "nie":
"Gdzie nie spojrzę nie jest brudno", czyli "gdzie spojrzę jest brudno".

I wychodzi, że "gdzie nie spojrzę jest brudno" znaczy dokładnie to samo, co zaprzeczenie, czyli "gdzie spojrzę jest brudno". To tak jakby "logiczny" znaczyło dokładnie to samo, co "nielogiczny", a "prawidłowy"  równało się "nieprawidłowy", nawt jeśli moja logika jest pokrętna. Stąd prosta droga do stwierdzenia "czego nie powiem, to jest dobrze". Ale czy aby?

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Uderzenie zimy

W lodowej pierzynce

Zima walnęła w okna i zasypała drogi i ulice. Do tego temperatura w dzień soczyście oscyluje wokół 8, 9 stopni poniżej zera. O tym ile jest w nocy wolę nie mysleć chroniąc się bezpiecznie pod kołderką z Jakisiem w roli termoforu.

Śmiesznie, że bez policyjnego nękania i strażomiejskich fotoradarów wszyscy jeżdżą max 50 km/h o ile nie wolniej, czy wręcz stoją w korkach wywołanych wleczeniem się innych użytkowników dróg. Kierowcy nawet pieszych zaczęli przepuszczać na przejściach dla pieszych.

Korzystając z jazdy jak na zwolnionym filmie policzyłem znaki na drodze do sklepu. Na odcinku 1,3km jest ich 34, czyli blisko 3 na każde 100 metrów. Ale to pewno nie jest najbardziej zabójczy wynik.

A weekend był taki miły. A może inaczej, był miły dzięki spotkaniu z Metką i Gwiazdą. Jednak zdjęcia jakie pokazali były szokujące. Odbyli podróż do raju, który jest nim dziś już tylko w mniemania tych, którzy tam nie byli. Nawet mimo tego, że wrócili równo przypieczeni.

Dla odmiany my z Jakisiem krążylismy, dosłownie i w przenośni, między Edenem, a Paradisem. Żadne z tych miejsc na swe nazwy nie zasługiwało wprawdzie. Ale to, co było pomiedzy... daje nam siłę do przeżycia tej zimy.

I nic to, że dziś mija siódmy dzień kataru, a on ledwo osłabł. Oczekiwałem więcej.

niedziela, 20 stycznia 2013

To nie ja wybralem

Ty tak chciałeś

B leniwie trwał rozpostarty na wszystkich wymiarach istnienia. Lubił ten stan. Takie uwolnienie się od obowiązków twórcy. Czuł miłe łechtanie rozbłysków supernowych, twarde czrne dziury zalegające tu i ówdzie. Cały ten zgiełk materii nieożywionej i ożywionej, dzięki któremu odczuwał własne istnienie.

Ten błogi stan przerwało nagłe przyzwanie przez J. Czego on znowu chce? B zebrał się w sobie, skupił, ściągnął całe swoje jestestwo do czterech wymiarów. Musiał, bo J z uporem godnym lepszej sprawy, podobnie jak surogatka z której się wylągł, zawsze wybierał żałosną ludzką powłokę. B trochę nie mógł się zdecydować w co ma się przeistoczyć. Tyle już tego było. W przypływie fantazji objawił się J w postaci gorejącego sopla. J skrzywił się na ten widok, ale B od zawsze wiedział, że nie może liczyć na poczucie humoru swego potomka. Tylko DŚ miewał podobne do swego pryncypała pomysły, choć trudno mówić o czymś wyszukanym.

- Ojcze, - zaczął J z tą swoją nieznośną manierą wywołującą u B wrażenie, że może jednak nie ma nic wspólnego z poczęciem J. - na Z zaczęło się jakoś źle dziać. Osobników przybywa w astronomicznym tempie i większość nie przestrzega regulaminów jakie ustanowiliśmy. Do tej pory radziłem sobie napuszczając jednych na drugich i ich liczba trzymała się w pewnych widełkach. Ale teraz oni już nie chcą się nawzajem wyżynać i przybywa ich na potęgę. Co robić?
- A ilu osobników potrzeba im do rozmnażania?
- Dwóch, a konkretnie dwoje. Tak jak ze mną było, choć rozumiem, że to był szczególny przypadek.
- No, tak, tak, pamiętam. - Gdyby B nie był w tym momencie soplem z pewnością by ziewnął, ale widok ziewającego sopla pewno nie przypadłby J do gustu. - Prosta sprawa, zdarzało mi się to już nim, no, nim się pojawiłeś. Wprowadź konkurencyjne osobniki, niezainteresowane rozmnażaniem. Pomogę ci, mam w tym pewne doświadczenie.

B uznał audiencję za zakończoną. Gorejący sopel zniknął, zaś B powrócił do błogostanu poza czasem i przestrzenią, wypełniając wszystko i czując się wypełnionym.

- Ojcze, ojcze!!! - Gwałtowne nawoływania J przyprawiły B niemal o kolizję kilku galaktyk. Nieco rozkojarzony i bez pomysłu na siebie pojawił się przed J w postaci nocnika dzicięcego z naprędce wymyślonym dodatkiem... pozytywką. J standardowo się skrzywił, ale B miał to głęboko w... w każdym razie w głębi nocnika.
- Co się dzieje?!
- Minęło trochę czasu i faktycznie tych niezainteresowanych rozmnażaniem zrobiło się sporo, ale reszta   zaparła się, żeby się namnażać w poczuciu jakiejś chorej misji, do tego powołując się na moje nauczanie. Ja im niczego takiego nie mówiłem?!
- Ale jest ich trochę mniej?
- Nie. Obie grupy żyją obok siebie i coraz lepiej się dogadują. Jest trochę ortodoksów, ale reszta uważa, że to ty tak chciałeś i akceptuje tych nierozmnażających się.
- Inteligentne bestyjki - rozbawiony nocnik wyglądał jak z taniego horroru.

środa, 16 stycznia 2013

Gdy aktor gra geja

Wyidealizowany gej

Zainteresowanym polecam artykuł jak w temacie na Plejada.pl.

"Dynastii" nie oglądałem, bo szkoda mi było czasu. Zresztą tasiemcowe seriale nigdy mnie nie pociągały, zraziłem się już na "Izaurze". Są one jednak elementem kultury masowej. W artykule widać jak wielkie opory mają polscy aktorzy przed graniem nieheteronormatywnych postaci, a jednocześnie wspomniane jest z jakimi problemami potem się stykają. A przecież oni tylko grają postać! Ale co się dziwić, skoro ludzie niemal biorą te seriale za rzeczywistość. Co ma w takiej sytuacji powiedzieć osoba prawdziwie homoseksualna?

Nie widziałem wszystkich kreacji aktorskich, w których heteroseksualni aktorzy wcielali się w postaci gejów, czy lesbijek. W artykule jest wzmianka, że postać Wieńczysława "Pshemko" Wyciora z "BrzydUli" grana przez Jacka Braciaka była wzorowana na Tomaszu Jacykowie. Odmówiłem oglądania szmatławej, polskiej wersji tego serialu po obejrzeniu rewelacyjnej wersji amerykańskiej (sam serial pochodzi bodajże z Wenezueli). Nie znam też Jacykowa, więc nie wiem na ile Braciak wzorował się na nim.

Bardzo pozytywną postacią był Maciej Janicki z koszmarnej "Julii" grany przez Michała Lewandowskiego. Ta postać chyba pasowała do osobowości samego Lewandowskiego. Nie stylizował się na jakieś zniewieścienie. To, że jest gejem wynikało praktycznie tylko z tego, że ma chłopaka. Obaj raczej męscy, wielbiciele wspinaczek, rozrywkowi. Ich sielankowe życie zakłóca jedynie rezerwa ojca Maćka.

Artykuł niestety nie wyjaśnia skąd wzorce do różnych ról czerpali scenarzyści i aktorzy. Byłaby to ciekawa analiza, choć mam wrażenie, że wszyscy mocno wyidealizowali te postaci.


wtorek, 8 stycznia 2013

Dno, drugie dno, Terlikowski

Cham

Tomasz Terlikowski powiedział:

Kim jest Anna Grodzka? Jeśli powiem, że jestem żółwiem to nie stanę się żółwiem. Będę nadal człowiekiem. I również posłanka Grodzka, twierdząc, że jest kobietą, nie oznacza, że jest kobietą. 

Innymi słowy:

Kim jest Anna Grodzka? Jeśli powiem, że jestem cywilizowanym człowiekiem to nie stanę się cywilizowanym człowiekiem. Będę nadal Terlikowskim. I również posłanka Grodzka, twierdząc, że jest kobietą, nie oznacza, że jest kobietą. 

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Lódź w perspektywie "The Sun"

Hanna Zdanowska - żałośniejsza niż Kropiwnicki

Nie wszyscy czytali reportaż o Łodzi zamieszczony w "The Sun" - brytyjskim tabloidzie. Oryginału też nie czytałem i nawet nie chcę, bo Łódź jest moim rodzinnym miastem i znam jego problemy.

Akurat ostatnio miałem okazję rozmawiać z łodzianinem z dziada pradziada. Poprzez przekazy rodzinne zna Łódź z najlepszych stron, co może wynika z uprzywilejowanej pozycji z racji urodzenia, wykształcenia i pracy zawodowej przodków. Mnie nie było dane poznać przodków na tyle dobrze. Różni nas też pewna refleksyjna strona osobowości.

A jednak....

Znienacka padło jakim beznadziejnym prezydentem miasta był niejaki Jerzy Kropiwnicki. Kontekst: Parada Wolności w Łodzi. Ten antyreżimowy aparatczyk ubzdurał sobie, że uzdrowi miasto włókniarzy gnębiąc wszelką wolność, a zamiast tego epatując czarnych swoją baranią czołobitnością. Zamiast Parady wolności wprowadza procesje eucharystyczne. Oby zgnił.

Tymczasem, pośród wielu nieudanych aparatczyków trafia się Hanna Zdanowska. Człowiek-nikt. Bez jakichkolwiek osiągnięć na jakimkolwiek polu. Nieudolna, zagubiona, zesłana przez władze własnego ugrupowania, intelektualnie płaska jak deska do prasowania.

W miejscu Dworca Fabrycznego wydłubała dziurę bez pomysłu, co z tym zrobić. Dobiera ludzi na miarę Janiaka, który uzdrowienie tkanki miasta widzi w nierealistycznych wizjach sprowadzających się do przesuwania pomników. Tak zwane "Dzieci z Bullerbyn", doradzające jej w sprawach miasta, to niedoświadczone beztalencia usiłujące się ogrzać w blasku władzy. Współpracownicy szukają na powierzonych przez nią stanowiskach spełnienia własnych aspiracji zawodowych niemożliwych do realizacji poza uprzywilejowaną pozycją, jaką im powierzyła. Niemożliwych, bo daleko wykraczających poza ich możliwości, czy to intelektualne, czy zawodowe, czy chociaż osobowościowe.

Tak, "The Sun" napisał prawdę. Hanna Zdanowska nawet wycofała swój wpis na FB obwieszczający podjęcie kroków prawnych przeciwko "The Sun". Liczba negatywnych komentarzy przynajmniej pod tym względem rzuciła ją na kolana. Bo jakim trzeba być idiotą, żeby zaprzeczać prawdzie?! A co takiego Hanna Zdanowska osiągnęła? Poza zasiadaniem nie potrafi nic. Mają ją w dupie władze jej własnej partii i jej promotorzy. Jest pozbawioną wszelkiej kompetencji, osobowości i ambicji kukłą zachwyconą własną ważnością.

I niech tak ją historia zapamięta.


niedziela, 6 stycznia 2013

Kruki nad trumną

Troll w sutannie

Niejaki Tadeusz Pieronek, służbowo nazywany biskupem, powiedział:

 "Przeglądam internet i widzę, że Kościół jest zewsząd atakowany. To samo jest w prasie. W ostatnim roku na świecie zginęło więcej chrześcijan niż za czasów Nerona. To co, mam milczeć i mówić, że jest cacy? (...) Wystarczy zobaczyć jakąkolwiek wiadomość o Kościele i poczytać wpisy internautów, którzy gromadzą się jak kruki nad trumną"

Bzdety, które wygaduje ten darmozjad już nie porażają, bo to chyba efekt postępującego zaniku procesów myślowych. "W ostatnim roku na świecie zginęło więcej chrześcijan niż za czasów Nerona" - może po prostu jest ich teraz znacznie więcej niż wtedy. No i narobili sobie więcej wrogów. To jak powiedzieć, że większość pedofilów to duchowni. Obym się mylił.

A że ludzie gromadzą się jak "kruki nad trumną" - cóż, widać monopol został przełamany i już nie tylko czarnosukienkowe opoje trafiają nad trumny. A słowo "trumna" jest jak najbardziej adekwatne.

Ale to nie wszystko, o ateistach mówi:

"Rządzili w Polsce przez dziesiątki lat. Mieli wszystko i co zrobili? Doprowadzili kraj do ruiny, całą Europę - niech teraz siedzą cicho"

Jakoś nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek rządził w Polsce i miał udział w doprowadzaniu tego kraju i całej Europy do ruiny. Nawet średniowiecze nie było moim udziałem. Ani inkwizycja. Ale Pieronek wie lepiej. Nie zauważa, że kościół katolicki jest jak rak toczący społeczne ciało, wysysający z niego życiowe siły, ogłupiający, sączący jad. Trudno jednak, żeby przedstawiciel tej organizacji działał wbrew jej interesowi. Winni są wszyscy inni.

Widać jednak, że czarne bractwo czuje się zagrożone. To miło.


czwartek, 3 stycznia 2013

Poslowie a zwiazki partnerskie - Lódź

Zapytaj posła

Ewa Tomaszewicz rzuciła dziś w komentarzu do notki "Troll naturalny?" (która jest finałem wcześniejszych notek "Gejowski bolszewizm - Z religijnym zacietrzewieniem" [17 komentarzy] i "Philippe Ariño - Cóż, jestem zwykłą ciotą" [20 komentarzy]), by skontaktować się z posłami, porozmawiać z nimi, może zachęcić, może zasiać wątpliwość.

Podobna akcja już była, ale ograniczyła się bardziej do wysłania maila, a nie osobistego spotkania.

Do posłów nie jest łatwo się dostać. Mają posiedzenia Sejmu, wyjazdy, obowiązki partyjne i wcale nie jest łatwo odnaleźć ich siedziby. Szczęśliwie istnieje Internet. Na stronie Faktu znalazłem szczegółowy wykaz dla województwa łódzkiego. Pogrupowałem biura poselskie według przynależności partyjnej posłów. Danych nie sprawdzałem, ale od czego są komentarze.

Okręg wyborczy Łódź

Platforma Obywatelska

• Biuro Poselskie Johna Godsona, ul. Kilińskiego 177, Łódź, tel. i fax 42 203 50 10, czynne od pon. do pt. w godz. 10–16, biuro@johngodson.pl

• Biuro Poselskie Cezarego Grabarczyka, ul. Piotrkowska 85, Łódź, tel. i fax 42 631 07 12 czynne od pon. do czw. w godz. 10–17, piątki 10–15, filie: ul. Parkowa 3, Tuszyn, tel. 42 631 07 12 fax 42 631 07 16, środy od godz. 11–15, cezary.grabarczyk@sejm.pl

• Biuro Poselskie Krzysztofa Kwiatkowskiego, ul. Więckowskiego 13, Łódź tel. i fax 42 632 48 02, czynne od pon. do pt. w godz. 9.30–16, posel@kwiatkowski.lodz.pl

• Biuro Poselskie Iwony Śledzińskiej – Katarasińskiej, ul. Piotrkowska 85, Łódź tel. i fax 42 637 56 27, czynne od pon. do czw. w godz. 10–17, w pt. do 15., iwona.sledzinska–katarasinska@sejm.pl

• Biuro Poselskie Małgorzaty Niemczyk, ul. Piotrkowska 86, Łódź, tel. w trakcie ustalania, czynne od pon. do pt. w godz. 9–16

Niezrzeszony

• Biuro Poselselskie Jarosława Jagiełły, ul. Piotrkowska 67, Łódź tel. i fax 42 630 03 89, czynne od pon. do pt. w godz. 10–18, jaroslaw.jagiello@sejm.pl

Sojusz Lewicy Demokratycznej

• Biuro Poselskie Dariusza Jońskiego, ul. Piotrkowska 203/205, Łódź, tel. 42 636 60 44, czynne od pon. do pt. w godz. 9–17 do lutego uruchomione będą także filie: ul. Łaska 67 Zduńska Wola, ul. 11 Listopada 41 Koluszki tel. i fax 44 714 00 51

Ruch Palikota

• Biuro Poselskie Romana Kotlińskiego, al. Kościuszki 39 lok. 5 Łódź, tel. 515 030 007, czynne od pon. do pt. w godz. 8–16

Prawo i Sprawiedliwość

• Biuro Poselskie Jana Tomaszewskiego, ul. Piotrkowska 67, Łódź, tel. 42 207 12 36, filia ul. Parkowa 3 Tuszyn, czynne od pon. do pt. w godz. 10–18

• Biuro Poselskie Witolda Waszczykowskiego, ul. Narutowicza 74, Łódź, tel. w trakcie ustalania



Okręg wyborczy Piotrków Tryb.

Ruch Palikota

• Biuro Poselskie Marka Domarackiego, ul. Słowackiego 87/89, Piotrków Trybunalski, tel. 44 648 62 39, czynne od pon. do pt. w godz. 9–15

Prawo i Sprawiedliwość

• Biuro Poselskie Antoniego Macierewicza, ul. Słowackiego 9, Piotrków Trybunalski tel. 44 647 13 84, 604 753 766, 505 599 235, pon. w godz. 15–20, wt. 10–12, środa godz. 15–18, czw. 10–13, pt. 15–18, Warszawa ul. Hoża 61 m. 1 tel. 22 622 47 80, czynne od pon. do pt. w godz. 11–16, antoni.macierewicz@sejm.pl

• Biuro Poselskie Dariusza Seligi ul. Prymasowska 17 m. 9, Skierniewice tel. i fax 46 832 36 33, czynne od pon. do pt. w godz. 8–16, dariusz.seliga@sejm.pl

• Biuro Poselskie Roberta Telusa, ul. Moniuszki 15, Opoczno tel. i fax 44 755 00 76, czynne od pon. do pt. w godz. 8–15.30, biuro@telusrobert.pl

• Biuro Poselskie Marcina Witko, ul. Św. Antoniego 28, Tomaszów Mazowiecki, tel. 44 786 33 88, czynne od. pon. do pt. w godz. 8–14, dyżury w poniedziałki od godz. 9

Sojusz Lewicy Demokratycznej

• Biuro Poselskie Artura Ostrowskiego, ul. Słowackiego 1, Piotrków Trybunalski tel.i fax 44 647–12–33, czynne od pon. do pt. w godz. 9–15, posel_ostrowski@wp.pl

Polskie Stronnictwo Ludowe

• Biuro Poselskie Krystyny Ozgi, ul. Jagiellońska 32, Skierniewice tel. 603 443 450, czynne od pon. do pt. w godz. 9–14, dyżur poselski w każdy pierwszy pon. miesiąca w godz. 10–14

Platforma Obywatelska

• Biuro Poselskie Elżbiety Radziszewskiej, ul. Słowackiego 13, Piotrków Trybunalski tel. 44 649 78 27, 44 647 67 65, fax 44 649 78 27, czynne od pon. do pt. w godz. 9–15, elzbieta.radziszewska@sejm.pl

• Biuro Poselskie Doroty Rutkowskiej, ul. Rybickiego 8 m. 212, Skierniewice, tel. i fax 46 880 92 18, czynne od pon. do czw. w godz. 8.30–16. , filia ul. Kościuszki 1 m. 2, Rawa Mazowiecka tel. 506 251 262, wt. 14–18, dorota.rutkowska@sejm.pl


Okręg wyborczy Sieradz

Platforma Obywatelska

• Biuro Poselskie Andrzeja Biernata, ul. Gdańska 6, Pabianice tel. i fax 42 213 04 79, czynne od pon. do pt. w godz. 9–17, andrzej.biernat@sejm.pl

• Biuro Poselskie Artura Dunina, ul. Plac Jana Pawła II 19, Zgierz tel. i fax 42 716 06 36, czynne pon., wt. w godz. 12–17, śr.–pt. 11–15, artur.dunin@sejm.pl

• Biuro Poselskie Agnieszki Hanajczyk ul. Długa 29A/3/4, Zgierz tel. i fax 42 715 10 72, czynne w pn. i wt. w godz. 11–15, w śr. i czw. w godz. 12–17., (do filii biur należy umawiać się przez biuro główne); filie: ul. 11 Listopada 3, Aleksandrów Łódzki, ul. Przedrynek 8 m. 29, Łęczyca, agnieszka–hanajczyk@o2.pl

• Biuro Poselskie Cezarego Tomczyka, ul. Rynek 19 98–200 Sieradz tel. 43 826 33 31 fax 43 826 33 32 czynne od pon. do pt. w godz. 9–16, cezary.tomczyk@sejm.pl

Polskie Stronnictwo Ludowe

• Biuro Poselskie Mieczysława M.Łuczaka, ul. Plac Legionów 8, Wieluń tel. i fax 43 843 70 77, biuro czynne od pon, do pt. w godz. 8–16, mieczyslaw.luczak@sejm.pl

Prawo i Sprawiedliwość

• Biuro Poselskie Marcina Mastalerka, ul. Traugutta 2, Pabianice, biuro w trakcie organizacji, otwarcie pod koniec stycznia

• Biuro Poselskie Marka Matuszewskiego ul. Pl. Jana Pawła II 17, Zgierz tel. 42 716 32 10 fax 42 716 27 94, czynne od pn. do pt. godz. 9–17, marek.matuszewski@sejm.pl

• Biuro Poselskie Piotra Polaka, ul. Pl. Kościuszki 15 m. 3, Poddębice tel. 516 040 304 fax 43 678 20 64, czynne od pon. do pt. 8–16, piotr.polak@sejm.pl

• Biuro Poselskie Grzegorza Schreibera, ul. Rynek 13, Sieradz,

Sojusz Lewicy Demokratycznej

• Biuro Poselskie Cezarego Olejniczaka, ul. Mostowa 4, Łowicz tel. i fax 46 837 40 25, czynne od pon. do pt. w godz. 9–15

Ruch Palikota

• Biuro Poselskie Michała Pacholskiego, ul. Kaliska 40, Łęczyca, tel. 24 254 00 46, czynne od pon. do pt. w godz. 9–16

Solidarna Polska 

• Biuro Poselskie Tadeusza Woźniaka, ul. Plac Wolności 14, Kutno tel. i fax 24 253 78 71, czynne od pon. do pt. w godz. 9–17, tadeusz.wozniak@sejm.pl

Troll naturalny?

Może?

Trollowanie - zacznę od tego, bo używaliście słowa, którego znaczenia nie znałem, przyznaję się bez bicia. To sprawdziłem.

Moim zdaniem trollem nie jestem, a już na pewno nie taki był mój cel, by trollować. Owszem wyciągnąłem kwestię kontrowersyjną, ale nie wyczerpuje to znamion działania antyspołecznego. Nikogo nie ośmieszałem, ani nie obrażałem. Do żadnej kłotni nie doprowadziłem. Nie wciskałem też żadnych kłamstw jako prawd objawionych.

Była to dyskusja i pewne wnioski można wyciągnąć. Wszyscy zarzucili mnie argumentami, a potem:

xb: "[argumenty] nie mają większego znaczenia", "W moim odczuciu argumenty mają ogólnie słabą siłę przebicia,"

Ewa: "To nie jest kwestia argumentów"

Metka jest człowiekiem argumentów, więc nigdy tak nie napisze.

To ja podsumuję. Sami przyznaliście, że siła argumentów się wyczerpała, a w każdym razie nie działają już one z potrzebną mocą.

Wniosek z tego, że trzeba je zmienić. Powtarzanie stale tego samego nic nie da. Akcje "Niech nas zobaczą", "Miłość nie wyklucza" podobały mi się przez odwołanie się do innych argumentów. Niestety akcje się kończą. Zgadzam się z xb, że trzeba ludzi stale uczyć (pisał o wiedzy ludzi).

Ktoś mi opowiadał, że nawet Stefan Niesiołowski jakoś zmienił swój stosunek do związków partnerskich po tym, jak jakaś starsza pani opowiedziała mu o sobie i swojej partnerce. Nie wiem ile w tym prawdy. Ale starszych sparowanych osób LGBT jest jak na (nomen omen) lekarstwo. Niestety chyba też nie są to ludzie gotowi stanąć w pierwszej linii walki o związki partnerskie. "To dla młodych" pewno powiedzą. Nie chcą też burzyć swojego ustabilizowanego od lat życia, nawet jeśli to życie w pewnym ukryciu.

Mam jednak wrażenie, że to nie młodzi LGBT, a właśnie starsi są w stanie przekonać ogół społeczeństwa. Przykładem działacz PO Radomir Szumełda (40 lat). Jego coming out już od dłuższego czasu nie schodzi z czołówek gazet. Ot, zwykły obywatel, działacz, przedsiębiorca. Mam wrażenie, że swoim wyjściem z szafy zrobił większe wrażenie niż Robert Biedroń (etatowy gej), czy Jacek Poniedziałek z Markiem Barbasiewiczem (wiadomo, artyści).

Mój coming out w pracy przeszedł zupełnie bezstresowo. Owszem parę osób straciło dla mnie cieplejsze uczucia, ale z góry wiedziałem, że nie mogę na nich liczyć. Dalej się kontaktowaliśmy zawodowo, a grunt prywatny zanikł. Przyjąłem to bez żalu. Z drugiej strony widząc akceptację pozostałych współpracowników nawet nie mogli znaleźć ujścia dla swoich ewentualnych frustracji, więc milczeli.

Mój znajomy w Holandii walnął z grubej rury. NB jeśli ktoś myśli, że Holandia jest wolna od homofobii, to się myli. Akurat miałem wiele wspólnego z tą nacją i zwykli Holendrzy byli bardzo niewybredni w określeniach osób LGBT nim doszło do nich, że ich rozmówca - znaczy ja - jest osobą homoseksualną.
W firmie zorganizowano przyjęcie wigilijne i członkowie zarządu zostali zaproszeni wraz z małżonkami, bądź partnerami. Panie z HR poprosiły tylko o imiona osób towarzyszących, żeby wskazać miejsca przy stole. Znajomy podał imię swojego partnera. Panie z HR uznały, że podał nazwisko i zwróciły się z prośbą, by jednak podał imię. Znajomy wyklarował, że to jest imię. Panie z HR dłuższy czas nie mogły się pogodzić z myślą, że ten przystojny facet jest gejem. Pozostali członkowie zarządu, choć pewno też zaskoczeni, nie pozwolili sobie na żadne uwagi. Odtąd znajomego zapraszano już zawsze z partnerem.

To droga małych kroków.

Ewa, ku mojemu zaskoczeniu, napisała: "To nie jest kwestia argumentów, a kwestia pokazania siły." Nie bardzo wiem, co się ma za tym kryć. Mamy pod Sejmem palić gumy - że sobie zażartuję?

Marsze? Łódzki marsz równości AD 2012 był żenujący. Warszawski był duży i kolorowy. Ale też medialnie jakoś przeszedł bez echa. Nie twierdzę, że te marsze są niepotrzebne. Jednak nieprzekonanych nie przekonają. A przekonani już w marszu szli.

Brakuje mi debat. Ale nie takich "my o nas, z nami", tylko z przeciwnikami. Z udziałem osób LGBT które siłą argumentu, przykładu, empatii potrafią obalić różne dotyczące nas mity, stereotypy i uprzedzenia. Debat na których z przeciwnikami się rozmawia, nawet jeśli oni nie potrafią rozmawiać.

Weźmy Roberta Biedronia. Głośno krzyczy, ale czy on z kimś rozmawia? Uważam, że utracił tę umiejętność. Swoim zacietrzewieniem i stawianiem ludzi pod ścianą raczej utwierdza nieprzekonanych odbiorców w swoich poglądach. To akurat nie jest moja opinia, tylko znajomych heteroseksualistów.

s. oczekuje ode mnie tez i pytań. Spróbuję.

Teza I
Dotychczasowe formy perswazji, a nawet nacisku zawiodły. Chyba już trzy sejmowe projekty o związkach partnerskich padły. Nie dlatego, że były złe. Zabrakło wytworzenia dobrego klimatu.

Teza II
Nie powinniśmy żądać. Powinniśmy raczej szukać sojuszników. Podpinać się pod inicjatywy większości zbieżne z naszymi celami. Chyba nikt nie zaprzeczy, że to osoby heteroseksualne liczbowo będą największymi beneficjentami związków partnerskich.

Pytanie jest proste: jak osiągnąć legalizację związków partnerskich, w tym jednopłciowych.

Odpowiedzi nie znam.