17 stycznia 2010 Kropa no more
Obecność obowiązkowa. Obwody głosowania Chuj w czapce nie wywiesił obwieszczeń i ludzie nie wiedzą, gdzie głosować.
W minioną sobotę wylądowałem w Narraganset. A wróciłem do domu w niedzielę koło 4 rano. Muzyka jest nadal do kitu, ale wypity alkohol pomógł i tańczyłem prawie cały czas. Szczególnie, że było z kim. Na sali było trzech potencjalnych przytulaków.
Przytulak Pierwszy był ładnie zbudowany i pięknie się uśmiechający. A kiedy ruszył na parkiet okazało się, że również świetnie tańczy. Niestety cały czas był z obstawą i trochę za mało popatrywał po sali, by dostrzec uwielbienie w moich oczach. Cel namierzony, następnym razem może uda się ustrzelić.
Przytulak Drugi jest nieco mniejszą (tylko 5 cm mniejszą), ale bardziej rozbudowaną wersją Piszczela. Trudno, żebym nie zwrócił na niego uwagi. Tańczył fantastycznie, widok jego kocich ruchów przykuwał mój wzrok. Ten z kolei, z bliżej nieznanych powodów, otoczony był cyckami. Angażowały go straszliwie. Czy dziewczyny nie wiedzą, że jak chłopak idzie z nimi do klubu gdzie są geje (nie mylić z "gejowskim"), to ma też ochotę potańczyć ze swoimi?! Cudownym przypadkiem oddalił się od swych psiapsiółek. Wspólnie z nieocenionym Metką rzuciliśmy się na niego. Pod pretekstem zrobienia zdjęcia jego telefonem, zdjęcia na którym jestem w jego objęciach, udało się zdobyć jego numer. Potem zniknął, ale szanse na ponowne spotkanie nadal są.
Przytulak Trzeci siedział sobie sam niewinnie na kanapie, z daleka obserwując parkiet i popijając soczki. Metka - no co za flirciarz z niego - bez pardonu siadł obok ściągając mnie i Gwiazdę. Rozmowa potoczyła się szybko i wszyscy wylądowaliśmy na parkiecie. Tam Przytulak erotyzował mnie już mniej niewinnie w tańcu o kroku "udo w udo". Nie trzeba mówić, czym to ocieranie się dla mnie skończyło, a jak czułem, również dla niego. Gdyby to potrwało dłużej, moja niewinność byłaby bardzo zagrożona. Nie tylko wymieniliśmy numery telefonów, Przytulak odwiózł mnie do domu. Klasa!!!
W Narra zjawił się tłum znajomych plus znajomi znajomych, dzięki czemu można było poczuć się, jak na sporej prywatnej imprezie. Był też DzZD. Myślałem, że padnę z wrażenia, jak go zobaczyłem. Na innej imprezie kilka miesięcy temu ganialiśmy za sobą szukając prywatności. Nie udało się. Tym razem również nie. Chłopak DzZd, jak tylko mnie zobaczył, przykuł go do siebie. Widocznie nie chciało mu się biegać za nami, jak na tej poprzedniej imprezie - sknera!