Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bydgoszcz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bydgoszcz. Pokaż wszystkie posty

środa, 14 marca 2012

Bydgoszcz, Lódź, Zdanowska

Ku pokrzepieniu bydgoszczan?

Niejaki Julian Król nakręcił filmik podlizujący się władzom Bydgoszczy i pokazujący niechlubne miejsca z centrum Łodzi.

Film jest tendencyjny oczywiście i jest to bezdyskusyjne. Mieszkałem w Bydgoszczy kilka lat i byłbym w stanie nakręcić tam podobny film. Autor nie pokusił się o spojrzenie na swoje miasto równie krytycznym okiem, a wystarczyło przejść się na ulicę Dworcową w samym centrum Bydgoszczy. Film jest też słaby, ale czegóż wymagać od amatora.



Łodzianom posłużył do piętnowania obecnej prezydent miasta Hanny Zdanowskiej, jak i do potępiania organizatorów referendum w sprawie jej odwołania (że niby H. Zdanowska potrzebuje czasu i jest na dobrej drodze).

My, łodzianie, wiemy, że stan Łodzi to efekt co najmniej półwiecznych (!) zaniedbań i problemu nieuregulowanej własności mienia.

Czy coś się w mieście zmienia? Owszem zmienia. Zmieniają się układy towarzyskie w Urzędzie Miasta. Polega to na zmienianiu urzędników odpowiedzialnych za różne funkcje miasta według reguł towarzyskich, a nie merytorycznych. Kult BMW (bierny, mierny, ale wierny) rządzi Łodzią od dziesięcioleci. Hanna Zdanowska nie jest tu chlubnym wyjątkiem. I właśnie dlatego cieszę się, że jest szansa na jej odwołanie.

Łodzi nie są potrzebni politycy, tylko sprawni zarządcy, a takich wśród polityków nie ma. Mam nadzieję, że Hanna Zdanowska zostanie odwołana. Donald Tusk przydzieli miastu komisarza. Jestem może naiwny, ale szanse wyborcze PO w Łodzi zależą właśnie od tego kto zostanie tym komisarzem, jakich dobierze sobie ludzi i jakie podejmie działania.

Im szybciej dojdzie do odwołania Hanny Zdanowskiej tym lepiej.

Łódź jest jednym z niewielu polskich miast, gdzie w wyniku referendum władze już raz zostały pozbawione stołków. Kolejny wysiłek mieszkańców w tym względzie może nauczy polityków rozumu (kolejna naiwność z mojej strony). Może do trzech razy sztuka? Może dopiero czwarty włodarz miasta będzie potrafił zmierzyć się z problemami? Każde kolejne referendum, każde kolejne pozbawienie miernot ciepłych posadek, wzmoże strach następców przed ich utratą i może nakłoni do działania.

Łodzianie górą!

środa, 18 listopada 2009

Trzy dni w Bydgoszczy

Trzy dni nie było mnie w Łodzi. Czas spędziłem bardzo intensywnie, a tematów pojawiło się na kilka notek. I będzie ich kilka.

Możecie się zastanawiać, co mnie do tej Bydgoszczy tak ciągnie. Ludzie oczywiście. Ostatnie pięć lat spędzałem tam zawodowo i towarzysko. Imprezy są tam może mniej liczne niż w Łodzi, ale za to zawsze udane. Do tego grono ludzi jakich tam poznałem jest fantastyczne i staram się pielęgnować te kontakty.

Tym razem jednak byłem w Bygoszczy tylko dlatego, że musiałem być w Gdańsku, a że nadal nie mam kierowcy i sam muszę prowadzić samochód więc trasę podzieliłem na odcinki zatrzymując się na noclegi w Bydzi właśnie.

Zatrzymałem się u Piszczela w akademiku. Robiłem za jego kuzyna. Poniedziałek spędziliśmy na gadaniu. Nie widzieliśmy się nieco ponad dwa tygodnie. Mieliśmy iść na imprezę, ale byłem padnięty i zmienił plany. Spędziliśmy czas razem. Fajnie czuć, że brakuje mu mnie. Mnie też było miło z nim gadać. Skrytykował mnie za postępowanie z Zauroczonym. Uważa, że powinienem zerwać z nim kontakt. Łatwo mu mówić, sam też mnie rzucał i zrywał kontakt, a potem sam nie wytrzymywał i się odzywał pierwszy, przeciągając moją agonię.
Piszczel uprzedził mnie, że jego współlokator nieźle chrapie. Profilaktycznie skułem się więc, bo czego jak czego, ale chrapania nie znoszę. Przedobrzyłem. Obaj nie mogli usnąć z powodu mojego chrapania ;) W każdym razie ja się wyspałem ;)

We wtorek byłem w Gdańsku o czym machnę osobną notkę.

Po powrocie z Gdańska do Bydzi wpadłem do Clitty i Vaginy. Brakuje mi ich. To zupełnie inny kontakt niż z facetami.

Wieczorem Piszczel zabrał mnie na imprezę ze swoimi koleżankami. Najpierw jeden klub, potem drugi. Jak ja uwielbiam tańczyć z dziewczynami!!! W Łodzi zupełnie nie mam okazji, bo nie znam żadnych tańczących dziewczyn, a już na pewno nie 22 letnich ;) W szale tańcowania z jedną z partnerek rąbnęliśmy na podłogę. Siniak będzie spory. Ale co tam! ;) Było super. I znowu pogadałem z Piszczelem, choć tym razem nie skąpiliśmy sobie złośliwości. Ale takich życzliwych. Byłem dosyć zadowolony, że jego potencjalny facet jest o mnie zazdrosny. Oj, powinien ;) Wkurzyło mnie, że krótki okres kiedy się spotykaliśmy nazwał związkiem. Nasze wyobrażenia o związku kompletnie się rozmijają. To, że się z kimś spotykam, mam seks, a zaangażowanie emocjonalne jest na drugim planie, to nie jest dla mnie żaden związek. Można to nazwać fuck-buddies relationship, ale nie związkiem. I tak to właśnie odbierałem z jego strony. Ja niestety się wtopiłem.

W środę znowu spotkałem się z Clitty i Vaginą. Z Clitty obgadałem problemy związane z moim ukrywaniem wieku - osobna notka. A Vagina opisala mi swój romans. Kompletny Harlequin, ale też bym tak chciał - opiszę osobno, bo warto.

Wracając do Łodzi dostałem alarmujące wiadomości od Gejowskiego. Wpadłem, pogadaliśmy. Nie dość, że ma doła, to jeszcze przeżywa. Teraz ja będę musiał go pocieszać ;)

piątek, 30 października 2009

Piątek

Na Darwina, co za dzień. Miałem się zerwać z rana, ale ekscesy poprzedniego dnia nie pomogły. Odbyłem podróż do Bydgoszczy drogą numer 1. Poza atrakcyjnymi esami-floresami w jakie zmienia się droga za Krośniewicami jadąc od strony Łodzi, trasa jest jak dla mnie ok.

Przywitałem się w dawnej pracy w Bydzi, z kim warto się było przywitać. Załatwiłem co miałem do załatwienia. Wyściskałem się z Vaginą (Wedżajną) i Clitoris (Clitty) - jakkolwiek to brzmi - wymieniając się plotkami z życia własnego i ufając, że to co ode mnie usłyszały nie zacznie żyć własnym życiem.

A potem rozmowa z Piszczelem. Nota Bene: nie piszę "spotkanie z Piszczelem", bo jak mi to Gejowski uświadomił, słowo "spotkanie" ma obecnie znaczenie zgoła odmienne od tego jakie ja znam, obecnie "spotkać się" znaczy podobno "rżnąć się". Dlatego wyraźnie piszę ROZMOWA z Piszczelem.

Rozmowa była szczera i męska. I zaskakująca. Strzeżcie się młodzi geje porad swoich koleżanek płci odmiennej. Jak się okazuje mogą to być najgorsze rady jakie usłyszycie.

Młody gej to gratka dla młodych panienek. Wszędzie z nim można pójść (sklep, fryzjer, ginekolog), wszystkim można się pochwalić, że się zna takie fajne ciacho, może robić za kawalera, jak trzeba gdzieś iść z obstawą a heteryka brak, można się do niego przytulać, pieścić go niczym żywego Kena, wypłakiwać na jego ramieniu, a do tego jest taki rozbrajająco ufny! Wierzy we wszystko, co mu się powie. Tylko dlatego, że słyszy to od swoich "najlepszych" przyjaciółek, które pierwsze dowiedziały się, że jest inny. Które go wspierają i które pierwsze dają mu poczucie akceptacji dla jego odmienności. Jak im nie ufać?!

Młode dziewczątka, psiapsiółki młodych gejów mają swoją własną wizję tego, co dla ich przyjaciela geja dobre i wskazane. Po pierwsze, kierują młodymi gejami tak, by wybierali, to co im pasuje i kto im pasuje. Uczucia zainteresowanego mają za nic. Po drugie, wykazują dużą aktywność w tym, żeby im ktoś młodego geja nie zwędził. Tym samym zniechęcając go do wszystkich, którymi się zanadto zainteresował.

Drodzy Młodzi Geje, kobiety są kochane, są Waszymi matkami, siostrami, kuzynkami i koleżankami, są czułe, wrażliwe i opiekuńcze. Ale też bardzo dobrze potrafią walczyć o własne interesy, mają w tym eony doświadczeń. Bierzcie z nich, to co najsympatyczniejsze. Jednak, kiedy macie decydować o dowolnej sprawie zdawajcie się na własny osąd. Kierujcie się własnymi uczuciami - bo też macie uczucia i nie są one wcale gorsze od uczuć płci odmiennej. Nie dajcie sobą manipulować. Spróbujcie wydobyć prawdziwe intencje z rad Waszych "najlepszych" koleżanek.

Droga powrotna z Bydgoszczy przypominała spacer po długim czerwonym chodniku w Cannes - tysiące paparazzich błysnęło mi po oczach fleszami. A pokonywanie w ciemnościach esów-floresów pod Krośniewicami było lepsze niż Zamek Duchów w lunaparku.