niedziela, 31 października 2010

Duch umiera w towarzystwie

R.I.P. Teresa na Powązkach

Idę sobie po cmentarzu powązkowskim, a tu znienacka prapraprababunia i praprapradziadunio. Aż się wzruszyłem tym przypadkowym odnalezieniem bliskich zmarłych. Już miałem się położyć tak na chwilę na grobowcu, gdy znienacka Jakiś mnie dopadł. Jego relacja jest u Gejowskiego.

Co ja poradzę drogie cooleżanki, że nie jestem dostępny towarzysko jak kiedyś? I to wcale nie Jakiś jest za to odpowiedzialny. Decyzje podejmuję niezależnie, samorządnie, związkowo i zawodowo, czyli jako NSZZ Teresa. Z radością partycypowałbym bardziej w wydarzeniach towarzyskich, jednak mam wrażenie, że nikt niczego nie organizuje! Albo ja nie jestem zapraszany ;( I wybaczcie, ale spotkania w Fufu nie są dla mnie atrakcją; jest tam zimno, głośno i na ogół nie ma gdzie usiąść. To nie dla mnie.

Wczoraj byłem z Jakisiem na domówce zorganizowanej przez Papagena i Papagenę. Było 13 osób łącznie z nimi (z szerzej znanych Odetta-Otylia). Gospodarze uraczyli gości fantastycznymi daniami własnego pomysłu i produkcji. Ukontentowani potrawami goście gadali ze sobą na różne tematy do 3 w nocy. Było bardzo fajnie.

Chwilowo mam wyłączone z użytkowania mieszkanie i nikogo nie jestem w stanie zaprosić. Jednak obiecuję jakąś imprezę w okolicach końca listopada. Ciekawe, kto przyjdzie?

I jeszcze na koniec w temacie torby i pokrywki. Poproszę o uszanowanie moich wyborów, chyba, że niektórzy mają coś przeciw, albo jakaś zazdrość przez nich przemawia. Dziękuję Radixowi i Xellowi za sympatyczne podejście do sprawy. Doceniam błyskotliwą ripostę Raanda, choć całkowicie błędną w ocenie. Drogiego Metkę zachęcam, by miał czas dla mnie, a nie żebym ja miał czas zawsze dla niego (propozycja pójścia na „Chrzest” we wtorek o 22:15 w Cinema City nadal aktualna). IP, a skąd ta ciekawość? ;) A Gejowski niech przestanie przyprawiać mi gębę.

piątek, 29 października 2010

„Essential Killing” – Jerzy Skolimowski (72 l.), Vincent Gallo (48 l.)

2nieprosty: Jeśli masz możliwość, to koniecznie przejdź się na tę wystawę i obowiązkowo obejrzyj prezentowany tam film (jakieś pół godziny) oraz poczytaj opisy do poszczególnych członków grupy. Mnie najbardziej urzekła wzmianka, że córka siostry Virginii Woolf dopiero gdy dorosła dowiedziała się kim był jej ojciec, co nie przeszkodziło jej związać się z byłym kochankiem tegoż ojca.

2Daniel: Niestety rzadko mam dostęp do Internetu. Robię co mogę.


Homo homini lupus est

Jestem u Jakisia (emocjonalnie 16 l.) na kilka dni. Wczoraj jako atrakcję pierwszego wieczoru wybrał „Essential Killing”. Film krótki, ale mnie się dłużył. Taki ekstremalny survival, w którym główny bohater jako zwierzyna łowna jest bez szans, ale przedłuża swą własną agonię z uporem godnym lepszej sprawy.

Film jest też maksymalnie oszczędny. Jednorodne kolory pustyni i białego zimowego lasu, czerwień więziennego uniformu i czerwień krwi na kombinezonie i grzywie konia tworzą kolorystyczną klamrę. Niebieski, jak z popularnych wizerunków bozi, pojawia się kilka razy we wspomnieniach i omamach. Film pełen jest symboliki (pies, biały koń). Nie wiem, czy to przypadkowe zestawienie kolorystyczne, czy jakieś nawiązanie do Kieślowskiego.

Niebieski – wspomnienia, dom – przeszłość

Biały – wrogi świat, walka o przetrwanie – chęć zemsty

Czerwony – śmierć – przypadek

W filmie można odnaleźć całkowite zaprzeczenie Wolności, Równości i Braterstwa.

Główny bohater ma w ogóle mnóstwo szczęścia, los cały czas mu sprzyja i jest to dosyć irytujące. Więcej, widz wie co się wydarzy dalej, bo każde istotne zdarzenie jest wcześniej migawkowo sygnalizowane. Nie bardzo wiem po co, bo zaskoczenia przez to nie ma żadnego. Mohammed (Vincent Gallo) nie wypowiada ani jednego słowa. I dobrze, bo cóż mógłby nam powiedzieć? Że mu zimno, jest głodny, nie wie gdzie uciekać?

Skolimowski ewidentnie nawiązuje do polityki. Wie, że CIA, czy inne amerykańskie służby przetrzymywały swoich więźniów w Polsce.

Dosyć przejmująca jest pierwsza scena ucieczkowa, gdy Mohammed, traktowany jak zwierzę i zwierzęciu mentalnie bliski zabija jednego ze swoich prześladowców, który właśnie dowiaduje się, że urodziły mu się bliźniaki – długo się tą nowiną nie nacieszył. Dalej widać, że to tylko pozory, że „dobrzy” ścigają „złego”. Zezwierzęcenie jest po obu stronach, a my żyjemy wśród kruchych pozorów cywilizacji.

niedziela, 17 października 2010

Bloomsbury Group: być Virginią Woolf

Wokół stołu życie się się toczy

Tia… trochę zniknąłem z życia towarzyskiego w Łodzi. Ostatnio sporo podróżuję, poznaję nowych ludzi, spędzam z nimi czas. Niestety, odbywa się to kosztem mojego dotychczasowego środowiska. Niektórzy już mnie wykreślili z listy swoich znajomych, nie dzwonią, nie mailują. Jakoś to przetrwam i mam nadzieję, że gdy moja sytuacja się ustabilizuję powrócę do łask.

Dla najbardziej rozżalonych zorganizowałem dziś spotkanko towarzyskie u Jakisia. U niego, a nie u mnie, bo w moim domu nie mam chwilowo warunków do podejmowania gości. Wpadł Metka z Gwiazdą, Raand z Ego i Gejowski (o dziwo samotnie). Wspólnie z Jakisiem postaraliśmy się bardzo i stół był zastawiony wykwintnie i smacznie. Chciałem zgromadzić ich i skupić wokół jednego stołu, byśmy mogli sobie miło pogadać.

Może inspiracją była wizyta w Krakowie. Tam, w Międzynarodowym Centrum Kultury obejrzałem wystawę poświęconą Bloomsbury Group. Bardzo ciekawa wystawa, na którą z pewnością warto pójść. Urzekła mnie Virginia Woolf i zgromadzeni wokół niej ludzie: wolnomyśliciele walczący z otaczającym ich konserwatywnym, wiktoriańskim światem. Podoba mi się idea grupy osób spotykających się, debatujących bez skrępowania o różnych rzeczach. Chciałbym taką grupę współtworzyć.

Wieczorem, również w Krakowie, miałem namiastkę takiego spotkania. Była Odetta-Otylia, Papageno, oczywiście Jakiś, i jeszcze dwie osoby. Rozmowa ewoluowała w miarę wypitego alkoholu, ale cały czas była interesująca i dokładnie tak pozbawiona skrępowania, jak bym to sobie wyobrażał. Było miło.

Dziś miałem nadzieję na powtórkę, choć w innym gronie. Rozmowa zeszła na triwia codziennego życia uczestników. Nie mieliśmy debaty o książce, którą ktoś przeczytał, o sztuce, którą ktoś widział, czy choćby o doświadczeniu, które stanowiłoby jakąś lekcję dla pozostałych. To z pewnością efekt mojego oddalenia. Mam nadzieję, że po dzisiejszej chwili wymiany wiadomości bieżących wrócimy do spotkań na satysfakcjonującym nas wszystkich poziomie.

sobota, 9 października 2010

Stagnacja

Zabiegany i poza siecią

Niestety jestem odcięty od Internetu. Stąd rzadkie wpisy na blogu. A gdy ja mało piszę, to Wy już w ogóle. Ale może chcecie poruszyć jakiś temat, a nie macie gdzie? No to już macie, zajrzyjcie na stronę Agora.

piątek, 1 października 2010

Ruch Poparcia Janusza Palikota a dopalacze

Wybierasz się na toksykologię?

Ostatnio z wieloma znajomymi rozmawiamy o Januszu Palikocie i jego Ruchu Poparcia. Palikot publicznie mówi o swoim wsparciu dla mniejszości seksualnych, zatem budzi naszą sympatię. Dla niechętnych klechom i religii też ma dobrą nowinę. Kobiety i feministów uwodzi hasłem równej płacy dla kobiet i mężczyzn. Jest totalnie antyPISdowski, a w PO wygląda na najbardziej liberalnego, jeśli nie libertyna. Po prostu nic, tylko się w nim zakochać.

Jakiś jest cały za, Metka wypomniał Palikotowi założenie ultrakatolickiego pisma OZON, Gejowski okazało się, że ma podobną opinię do mojej.

Palikot przyznaje, że chce urwać dużo elektoratu SLD i trochę PO. Hasłami chce zachęcić do siebie kobiety, mniejszości seksualne, antyklerykałów, tych którzy głosowali na PO, by nie dopuścić do władzy PISdy i tych którzy głosują na SLD, bo tam tylko znajdują wsparcie dla swoich postulatów. Swoją drogą SLD wyczuło pismo nosem i stąd pewno hałaśliwy antyklerykalizm tej partii z ostatnich dni. Przypomnę, że wszechobecny w TV Pan Oleksy miał okres, gdy chodził na pielgrzymki – było to modne w tym czasie.

Umówmy się, wszystko się dzieje po to, by zdobyć elektorat, a to dzieje się najczęściej kosztem elektoratu innych partii. Palikot nie ma szans na przekonanie do siebie elektoratu PISdy, to oczywiste, szuka więc gdzie indziej. Ustawia się jednocześnie w pewnej opozycji do swojej macierzystej PO, której niektórzy reprezentanci , jak choćby Gowin, zbliżają tę partię do PISdy. Z PO ma być wyrzucany, ciągle się mówi o karaniu go, ale nic się nie dzieje. Działania Palikota są PO jak najbardziej na rękę. Jeśli mu się uda, to rzeczywiście może zagospodarować wielu wyborców SLD i doszlusować do nich elektorat negatywny głosujący na PO tylko dlatego, że nie chcą PISdy. Jest o co walczyć.

Myślę, że Palikot jest czystym socjologicznym produktem, a cel jaki ma, jest znany zarówno jemu, jak i władzom PO. PO pozostanie najsilniejszą partią, a Ruch Poparcia Janusza Palikota przybudówką wspierającą. Och, z pewnością Palikot jako koalicjant będzie „walczył” o prawa osób LGBT, o równą płacę dla kobiet i mężczyzn (cokolwiek ten idiotyczny postulat ma oznaczać) i o zakaz udziału osób duchownych w różnych gremiach. Skończy się to oczywiście jego porażką. Bo nie o realizację jego programu politycznego tu chodzi… chodzi o Wasze głosy.

Mieszanka zawarta w dopalaczach nie jest znana nawet jego producentom, bądźcie ostrożni w zażywaniu.