Pokazywanie postów oznaczonych etykietą towarzysko. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą towarzysko. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 15 stycznia 2012

Koniec świata 21 grudnia 2012

Porozmawiaj ze mną



13 stycznia około godziny 13:00 w Łodzi zaczęła się zima. Śnieg już niby wcześniej padał, ale topniał szybko. Tym razem miałem co sprzątać z Toy-toya. Na dodatek wieczorny spektakl “Lwa na ulicy” w Teatrze Jaracza został odwołany, a przy okazji wyszło, że spektakl “Niżyński” na sobotę też się nie odbędzie. Zrujnowało to całkowicie program pobytu bardzo ważnego gościa w pięknym mieście Łodzi.

Aby nie kusić pecha reszta piątkowego wieczoru upłynęła na rozmowach w domowym zaciszu przy C2H5OH. Bardzo ważna osoba jest znajomą Jakisia, ale już ją poznałem. Jej duży urok tkwi w tym, że choć jest aktualnie ważna, to poza tym tym jest kompletnie odleciana i jest to stan bardziej stały. Rozmowy trwały do 3 nad ranem. Lotności może już im wtedy brakowało, ale nacieszenie się rozmową było wielkie. Bardzo ważna osoba jest naturalna, swobodna i szczera, tego też oczekuje. A ja przypomniałem sobie jak bardzo mi tego brakuje.

Można podtrzymywać kontakt przez Facebook, można mieć nadzieję, że znajomi czytają mój blog, można podtrzymywać kontakt przez telefon (przy okazji, przepraszam Metkę Boską za swoją niedostępność), jednak nic nie zastąpi bezpośredniej rozmowy.

Jakoś trudno się zrobiło o te bezpośrednie rozmowy. Właściwie jedyne zaproszenie jakie mam, to od Fioletowego (czas będzie skorzystać). Nikt więcej mnie nie zaprasza do siebie.

Ale dobra rozmowa, to także swoboda i szczerość. A z tym zrobił się wśród moich znajomych kłopot. Wszyscy się ukrywają, przyjmują maski i “rozmowa” staje się miałkim przemykaniem po tematach dla nikogo nieważnych.

Zima sprzyja spotkaniom w domowym ognisku i w gronie małym. Jeśli ktoś chce mnie i Jakisia zaprosić na obiad, czy kolację, i chce szczerze i swobodnie pogadać, to ja jestem otwarty.

Pośpieszmy się, bo czasu zostało niewiele. Chyba, że jedyną rzeczą jaką chcemy zobaczyć przed końcem świata jest nie człowiek, a wpis na Facebooku, czy blogu.

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Nad Krutynią ciotek wiele

Koniec wakacji, nie lata

Dziś wróciłem z wakacji.
Jeszcze wczoraj wieszczyłem znajomym koniec lata, ale się myliłem, bo pogoda zmienną jest i powróciła. To miło, choć niestety powróciłem przeziębiony i tym stanem znękany, a światem zewnętrznym mało zainteresowany, bo widzianym tylko zza pokrytych śluzem chusteczek higienicznych, traktowanych niehigienicznie.

Wracam też do pisania wsparty wieścią-niewieścią, czyli dobrym słowem od Häxy, któraż to blog mój skromny czyta i zabawy ma z tego co niemiara.

A byłem ci ja nad Krutynią, gdzie zatopiłem się w świecie muzycznych maniaków, a przy tem ciotek zawołanych. Zawołaniem tegoż forum było “Ludzie!”, ale czytane tak specyficznie, że opisać się tego nie da, tylko ciotka da radę. Z pewnością znajomi wielokrotnie usłyszą to zawołanie w najbliższych dniach.

To tyle, by jakoś zacząć.

poniedziałek, 27 grudnia 2010

Moda, Narraganset, imprezy, plany

2011 już wkrótce


Działo się ostatnio. W sobotę u Gejowskiego zebraliśmy się, by rzeczonego ubrać. Ten samozwańczy znawca elegancji domagał się od nas uznania, że spodnie podciągnięte pod pachy są obecnie szykowne. Grupowo odrzuciliśmy ten pomysł. Gejowski znosił kolejne pary spodni, a my te propozycje kolejno odrzucaliśmy. Szafa Gejowskiego pokazała swoje dno. Ale w końcu udało się. Dobraliśmy mu z jego lumpeksu koszulę spodnie, buty, a nawet takie dodatki jak zegarek, opaskę i naszyjnik. Wyglądał macho… przynajmniej w chwilach, gdy nie robił dzbanuszka. Nasz trud podobno został doceniony w Narraganset, gdzie Gejowski bawił nocą.


Ta noc w Narraganset była, jak usłyszałem, dosyć dramatyczna. Na wstępie Raand obtłukł torebką jakiegoś pijanego heteryka, któremu wadziło, że Raand się wyściskał z jego żoną, jakowąż znał – co ten heterol mógł sobie wyobrażać?! Potem Metka Boska poleciał do baru interweniować, bo uznał że Krowę Morską ktoś uszkodził, o ile nie zadusił całkiem jego własną apaszką. W niedzielę wyszło, że Krowa żyła, acz nieco zaniemogła.


W niedzielę Gejowski przyjął zaproszenie na rewizytę u Jakisia. Stawili się też Metka, Xell, Raand i Ego. Okazało się, że dziewczęta mimo wielodniowego obżarstwa nadal są głodne. Młóciły równo, aż musiałem dokładać. Obgadaliśmy minioną narragansetową noc, bieżączkę i posnuliśmy plany na imprezy 2011.


Jajeczko 2011 planuję na 22 kwietnia, czyli jak zwykle w wielki piątek. Ponieważ nie będzie to już impreza masowa, jak to drzewiej bywało, więc tym razem chyba ogłoszę casting. Zastanawiam się też nad formułą. Może ktoś jakieś pomysły podrzuci?

niedziela, 31 października 2010

Duch umiera w towarzystwie

R.I.P. Teresa na Powązkach

Idę sobie po cmentarzu powązkowskim, a tu znienacka prapraprababunia i praprapradziadunio. Aż się wzruszyłem tym przypadkowym odnalezieniem bliskich zmarłych. Już miałem się położyć tak na chwilę na grobowcu, gdy znienacka Jakiś mnie dopadł. Jego relacja jest u Gejowskiego.

Co ja poradzę drogie cooleżanki, że nie jestem dostępny towarzysko jak kiedyś? I to wcale nie Jakiś jest za to odpowiedzialny. Decyzje podejmuję niezależnie, samorządnie, związkowo i zawodowo, czyli jako NSZZ Teresa. Z radością partycypowałbym bardziej w wydarzeniach towarzyskich, jednak mam wrażenie, że nikt niczego nie organizuje! Albo ja nie jestem zapraszany ;( I wybaczcie, ale spotkania w Fufu nie są dla mnie atrakcją; jest tam zimno, głośno i na ogół nie ma gdzie usiąść. To nie dla mnie.

Wczoraj byłem z Jakisiem na domówce zorganizowanej przez Papagena i Papagenę. Było 13 osób łącznie z nimi (z szerzej znanych Odetta-Otylia). Gospodarze uraczyli gości fantastycznymi daniami własnego pomysłu i produkcji. Ukontentowani potrawami goście gadali ze sobą na różne tematy do 3 w nocy. Było bardzo fajnie.

Chwilowo mam wyłączone z użytkowania mieszkanie i nikogo nie jestem w stanie zaprosić. Jednak obiecuję jakąś imprezę w okolicach końca listopada. Ciekawe, kto przyjdzie?

I jeszcze na koniec w temacie torby i pokrywki. Poproszę o uszanowanie moich wyborów, chyba, że niektórzy mają coś przeciw, albo jakaś zazdrość przez nich przemawia. Dziękuję Radixowi i Xellowi za sympatyczne podejście do sprawy. Doceniam błyskotliwą ripostę Raanda, choć całkowicie błędną w ocenie. Drogiego Metkę zachęcam, by miał czas dla mnie, a nie żebym ja miał czas zawsze dla niego (propozycja pójścia na „Chrzest” we wtorek o 22:15 w Cinema City nadal aktualna). IP, a skąd ta ciekawość? ;) A Gejowski niech przestanie przyprawiać mi gębę.

niedziela, 17 października 2010

Bloomsbury Group: być Virginią Woolf

Wokół stołu życie się się toczy

Tia… trochę zniknąłem z życia towarzyskiego w Łodzi. Ostatnio sporo podróżuję, poznaję nowych ludzi, spędzam z nimi czas. Niestety, odbywa się to kosztem mojego dotychczasowego środowiska. Niektórzy już mnie wykreślili z listy swoich znajomych, nie dzwonią, nie mailują. Jakoś to przetrwam i mam nadzieję, że gdy moja sytuacja się ustabilizuję powrócę do łask.

Dla najbardziej rozżalonych zorganizowałem dziś spotkanko towarzyskie u Jakisia. U niego, a nie u mnie, bo w moim domu nie mam chwilowo warunków do podejmowania gości. Wpadł Metka z Gwiazdą, Raand z Ego i Gejowski (o dziwo samotnie). Wspólnie z Jakisiem postaraliśmy się bardzo i stół był zastawiony wykwintnie i smacznie. Chciałem zgromadzić ich i skupić wokół jednego stołu, byśmy mogli sobie miło pogadać.

Może inspiracją była wizyta w Krakowie. Tam, w Międzynarodowym Centrum Kultury obejrzałem wystawę poświęconą Bloomsbury Group. Bardzo ciekawa wystawa, na którą z pewnością warto pójść. Urzekła mnie Virginia Woolf i zgromadzeni wokół niej ludzie: wolnomyśliciele walczący z otaczającym ich konserwatywnym, wiktoriańskim światem. Podoba mi się idea grupy osób spotykających się, debatujących bez skrępowania o różnych rzeczach. Chciałbym taką grupę współtworzyć.

Wieczorem, również w Krakowie, miałem namiastkę takiego spotkania. Była Odetta-Otylia, Papageno, oczywiście Jakiś, i jeszcze dwie osoby. Rozmowa ewoluowała w miarę wypitego alkoholu, ale cały czas była interesująca i dokładnie tak pozbawiona skrępowania, jak bym to sobie wyobrażał. Było miło.

Dziś miałem nadzieję na powtórkę, choć w innym gronie. Rozmowa zeszła na triwia codziennego życia uczestników. Nie mieliśmy debaty o książce, którą ktoś przeczytał, o sztuce, którą ktoś widział, czy choćby o doświadczeniu, które stanowiłoby jakąś lekcję dla pozostałych. To z pewnością efekt mojego oddalenia. Mam nadzieję, że po dzisiejszej chwili wymiany wiadomości bieżących wrócimy do spotkań na satysfakcjonującym nas wszystkich poziomie.