Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lans. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lans. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 15 listopada 2009

Kreatywni

Właśnie wrociłem ze spotkania z Komisem. Obejrzeliśmy wspólnie wystawę Wojciecha Fangora w Atlasie Sztuki - akurat ostatni dzień wystawy, i zasiedliśmy w kawiarni do rozmowy.

I przy Lansie, i przy Biblijnym pisałem o tym, że ja słucham, a moje randki mówią. Oczywiście teraz było to samo. Ale chyba już wiem dlaczego. Raz, że umiem słuchać, dwa wyrażam autentyczne zaciekawienie człowiekiem, trzy, trafiam na ludzi, którzy najwyrażniej czują się przy mnie swobodnie i wreszcie mogą powiedzieć, co im w duszy gra. Innymi słowy, to nie jest tak, że wszyscy, których spotykam są gadatliwi. To raczej ja mam w sobie to coś, co skłania ludzi do otworzenia się.

Od dawna wiem, że budzę u ludzi zaufanie. Nie wiem dlaczego, ale coś we mnie jest, co to wyzwala. Rzeczywiście uważam się za godnego zaufania, jednak to, że budzę zaufanie do siebie już przy pierwszym spotkaniu jest trochę zaskakujące.

Druga rzecz, to ludzie jakich sobie wybieram. Mają pewne cechy wspólne. Przede wszystkim są trochę zamknięci. Są dosyć nieufni i nie nawiązują łatwo kontaktów. Ja raczej nie mam z tym problemów i potrafię ich otworzyć.

I wreszcie profesje tych ludzi, których poznaję. Sami oceńcie, kto mi się trafia: malarz, stylista, śpiewak, kostiumolog, grafik komputerowy. I to nie jest tak, że ja wiem, czym oni się zajmują przy umawianiu się na spotkanie, to wychodzi później. Trafiam jednak zawsze na ludzi twórczych. Może sam też okazuję przy pierwszych kontaktach jakąś wrażliwość wspólną z nimi?
Po tym, co Gejowski o mnie wypisuje większość czytelników pewno wyrabia sobie o mnie opinię wrednej, niewrażliwej suki. Tak, nie jest. Nie jestem może super-wrażliwy, ale jednak wrażliwości nie można mi odmówić. Klasa ludzi, którzy się przy mnie dobrze czują chyba to potwierdza.

piątek, 6 listopada 2009

Ad vocem komentarzy o Lansie

Ze sporym zaskoczeniem przeczytałem, że i Metka i Gejowski zgadzają się ze mną w temacie Lansa, czytaj. Jednak chcę wystąpić w roli adwokata diabła.

Gejowski pisze:
Niestety Lans - w końcu byłam, widziałam - nie oferował w zamian nic i tyle. Kategoria MBZ, jak to pięknie określił Oscar Wilde. (...)MBZ = Mężczyzna Bez Znaczenia, kategoria Oscara Wilde'a, którą znakował ludzi nie wnoszących niczego sensownego do jego życia.

Ok, zgadzam się, że Lans ma nikłe szanse na to, by wnieść cokolwiek do mojego życia. Ale na tej zasadzie trudno mi się spodziewać, by jakikolwiek Młody Gej miał szansę coś wnieść. To co? Powinienem przestać przeszukiwać ten zakres wiekowy? Dodać trzeba, że Gejowski ściął się z Lansem już w pierwszych słowach rozmowy. Nie dziwne, że źle go wspomina i vice versa. Ja doceniam osiągnięcia Lansa. Oby każdy 21-latek miał tyle ambicji, samodyscypliny i konsekwencji. Lans nie pasuje mi ani wyglądem, ani osobowościowo, nie zamierzam jednak z tych powodów mieszać go z błotem. Po prostu nie jest dla mnie.

Metka pisze:
Niestety, młode koleżanki bywają nudne. Są albo zakompleksione, albo głupawo pewne siebie. Rzadko widuję wyjątki.

Rzeczywiście jest jakaś dwubiegunowość w Młodych Gejach, jest albo jedno, albo drugie. Brak czegoś pośrodku. Albo ja mam pecha i trafiam na egzemplarze ekstremalne.

Dalej Metka pisze:
Poza tym, jeżeli ona jest spoza środowiska, to ja jestem z innego układu słonecznego (niestety, przyznała się, że jest "córką" znanej łódzkiej ciotki, która wychowała już pokolenia idiotek i powinna mieć odebrane prawa ciotorodzicielskie).

To niesamowite jak oceniamy po tym, kto z kim przestaje. Ta jedna wzmianka wystarczyła, żeby zdyskredytować Lansa. No i jego zapieranie się, że jest spoza środowiska zaczęło wyglądać śmiesznie. Wniosek z tego prosty, najlepiej, żeby Młody Gej udawał, że się właśnie urwał z choinki ;)

i jeszcze:
To ja już wolę niepełnosprawnego Piszczela, który ma do powiedzenia tyle, co krzew bukszpanu w moim ogrodzie :)

No proszę, po raz pierwszy Metka doceniła Piszczela ;) Swoją drogą sweetie mam nadzieję, że nie testujesz zbyt często swoich bukszpanów na okoliczność rozwinięcia ich talentów językowych. Już to sobie wyobrażam, Metka stoi w ogrodzie i wygłasza tyradę do krzewu bukszpanu pauzując czasem w oczekiwaniu na odpowiedź ;)

Na koniec wypowiedź Gejowskiego:
Nie można zarzucać zbyt dużych wymagań. Wszystkie mamy mało czasu i mało szans przed sobą. Nie można tracić resztek życia na głupoty ku czci hipokrytycznego "dobrego wychowania" czy poprawności politycznej.

Super, pozostaję przy moich wymaganiach. Cieszę się, że obie cooleżanki mnie w tym wsparły. Już naprawdę myślalem, że przesadzam. Natomiast z "dobrym wychowaniem" będę miał problem. Ciężko mi gasić cudze nadzieje. Odczuwam to jak robienie komuś krzywdy. Ale ok, odsunę Lansa, postaram się jednak zrobić to delikatnie.

środa, 4 listopada 2009

Rozrywka i sztuka konwersacji 2

Po notce Gejowskiego i pod wpływem innych impulsów zainteresowałem się Eurowizją 2010. Wychodzi, że jest więcej niż pewne, że Polskę będzie w Oslo reprezentować jakiś zespół disco-polo. A ja sobie popatrzyłem kogo wybierają Bułgarzy. Ich reprezentantem ma być Miroslav Kostadinov, lepiej znany jako Miro. Nie musicie słuchać, ale popatrzcie na teledysk i co tam się dzieje. Jakby było mało, to inną gwiazdą bułgarskiej sceny jest Azis. Płeć spróbujcie określić samodzielnie, w razie problemów ściąga.

Miro


Azis


Sztuka konwersacji 2
Może to kogoś zdziwi, że dzień po dniu spotykam się z różnymi ludźmi. Próbuję wyłowić rodzynki. Jak mi to idzie widać w tym blogu. Dziś miałem okazję poznać Biblijnego. Z nim też, jak z Lansem, odbyłem maraton konwersacyjny. Cztery godziny! I znowu ja trzeźwy, a interlokutor popijający.

Biblijny jest bardzo sympatycznym i atrakcyjnym 24-latkiem. Przyznał się do nadmiernej wylewności prawie na wstępie naszej rozmowy, więc jakoś mu wybaczyłem, że on mówi, a ja słucham. Poza tym przyznał, że rzadko spotyka ludzi, z którymi może pogadać, więc ma potrzebę wygadania się.

Właściwie powtórzył się schemat jak z Lansem. Pojawiły się na szczęście pewne różnice. Mogłem się ciut swobodniej wypowiadać, choć nie do końca. Nie było żadnego "co to nie ja", uff. I dostałem przemiły komplement. Kiedy słucham swojego głosu ciarki mnie przechodzą tak moim zdaniem okropnie brzmi. Do tego wyczuwam w swoim glosie jakieś przegięcie. Wyznałem to Biblijnemu szczerze. W odpowiedzi usłyszałem, że on myślał, że specjalnie chcę z nim porozmawiać przez telefon na etapie umawiania się, żeby go przekonać do siebie, bo wiem, że mój głos jest bardzo atrakcyjny i każdy da się złapać! Może zamiast bloga powinienem prowadzić podcast?!

Biblijny nie mówił dużo o ludziach, których zna. Zapierał się, że lepszy kontakt ma ze światem hetero. Powiedział jednak wystarczająco dużo, żebym się zorientował, że też jest "ze środowiska". Co się dzieje? Czy ja coś przegapiłem? Czy posiadanie homoseksualnych znajomych, chodzenie z nimi do klubów, w tym gejowskich jest przez młodych gejów uważane za źle widziane? To kuriozalne zważywszy, że już pierwszy romans każdego geja wprowadza go niejako w środowisko i choćby nie wiem jak się od tego odcinał, to to zawsze wyjdzie.

Czułem się z tym nieswojo, ale Biblijny powiedział, że to on zapraszał i dlatego to on zapłaci rachunek. To mi się podoba. Zapowiedziałem wprawdzie rewanż, ale gest mnie zaskoczył i sprawił przyjemność.

wtorek, 3 listopada 2009

Sztuka konwersacji

Po kilkukrotnym przekładaniu terminu w końcu udało mi się spotkać z Lansem. Inicjatywa wyszła z jego strony. Nalegał na spotkanie, sugerował, że mu się podobam. To na tyle mile podbechtało moją próżność, że mimo tego, że to jak on wygląda na zdjęciach nie pociągało mnie, zdecydowałem się pójść w to. Spotkaliśmy się w Cafe Style na terenie Manufaktury.
Nieatrakcyjność jego wyglądu potwierdziła się w całej pełni ... niestety. Cóż niektórzy tak mają. Tak jak w "Torch Song Trilogy", gdy główny bohater mówi: "Bóg świadkiem, że byłem młody. Byłem też piękny. Ale te dwie rzeczy nigdy nie zeszły się razem". Ale OK, nie oceniam po powierzchowności, przystąpiłem do badania wnętrza ... nie, nie tego wnętrza, o którym niektórzy teraz pomyśleli ;)
Zaczęliśmy rozmawiać. Tak to nazwijmy. Dokładnie, to Lans mówił, a ja słuchałem. Udawało mi się nawet zadawać dodatkowe pytania. Jestem dobrym słuchaczem, słuchałem blisko trzy godziny z naszego trzy i pół godzinnego spotkania. Słuchalem z zainteresowaniem i zaangażowaniem, komplementowałem ile wlezie. Tak, jak powinno się słuchać.
Jak na 21-latka chłopak miał o czym opowiadać. Poznałem szczegóły jego pracy zawodowej, wszystkie przypadki rodzinne i perypetie jakich doświadczył, znajomych wśród których się obraca (NB. okazało się, że mamy wspólnych znajomych) i to jak lubi spędzać wolny czas. Gdy zakończył zapoznawać mnie ze swoim pogłebionym CV zapadła cisza. Ucieszyło mnie, że zauważył, że tak mówi i mówi, a o mnie nadal nic nie wie. Nie miał jednak koncepcji, o co mnie zapytać. Poprosił, żebym powiedział dlaczego zdecydowałem się na to spotkanie i czym się zajmuję zawodowo. Na więcej nie starczyło czasu. Warto zauważyć, że sam zapłacił za swoje drinki.

Przypomina mi się rozmowa z Piszczelem o jego rozmowach z rówieśnikami. Równolatkowie go nudzą. Jedyne o czym potrafią rozmawiać, to samochody, piłka nożna, telewizyjne bzdety, itp. Woli rozmawiać ze starszymi, bo jest to ciekawsze.

Rozważmy tu dwie rzeczy: sztukę konwersacji i rozmowę z kimś starszym od siebie, łącząc te elementy. Całość pozwolę sobie skierować do Młodego Geja.

Jasne, że pierwsze spotkanie z kimś nieznanym, ledwo co poznanym na jakimś portalu jest stresujące. I jest stresujące dla obu stron. Ja mam spore doświadczenie w poznawaniu obcych ludzi, czy to na gruncie zawodowym, czy towarzyskim, ale spięty jestem zawsze. Tylko potrafię już nad tym panować w przeciwieństwie do Młodego Geja. Lans słowotokiem chciał przykryć swoje zmieszanie i stres. Nie było to dobre rozwiązanie, bo sam w końcu zauważył, że czas mijał, a on nadal nic o mnie nie wiedział. Mógłbym to nawet odebrać jako brak zainteresowania moją osobą, a po co w takim razie się spotkaliśmy.
Lans jednym rzutem powiedział mi wszystko, co miał do powiedzenia. W jego przypadku było to dużo i jestem pełen podziwu dla jego osiągnięć. Jednak przedobrzył. Właściwie nie ma już nic, co jeszcze mógłby mi o sobie powiedzieć. Powinien był pozostawić wiele sfer otwartych, po to by budziły moje zainteresowanie w czasie kolejnych spotkań. Ponadto skoro już coś mówił o sobie powinien to robić tak, żebym ja od razu mógł mu się tym samym zrewanżować. Tak, bym za każdą informację o nim zapłacił informacją o sobie.

Zabrakło mi też komplementów z jego strony. Sam ich nie szczędziłem i były one szczere i nieprzesadne. Przypadkiem rozmowa zeszła na temat butów. Jestem bardzo zadowolony ze swoich i są naprawdę ładne. Jednak ich okazanie Lansowi nie spowodowało, że je docenił, zamiast tego opisał własne obuwnicze perypetie. Nie tego oczekiwałem.
Mówienie o sobie jest bardzo zajmujące jednak warto poruszyć też inne tematy, bardziej ogólne, pozwalające na dyskusję, wymianę myśli. Lans rzucił, że jest "spoza środowiska". Jak się okazało, tak naprawdę jest jak najbardziej "ze środowiska". Próbowałem rozwinąć temat, bo ta etykieta zawsze mnie frapuje. Niestety nie udało się. W efekcie żadnych poglądów, czy opinii nie wymieniliśmy.
U Lansa było też trochę za dużo chęci zrobienia wrażenia, typu "co to nie ja". Na kimś starszym, z większym dorobkiem, a już szczególnie na kimś takim jak ja trudno zrobić wrażenie opisami gdzie to się bywało i z kim się zna. To może działać na rówieśników, ale nie na kogoś starszego.
Gejowski i Metka pewno w komentarzach zarzucą mi zbyt duże wymagania w stosunku do Młodych Gejów. Ok, zgadzam się, nie mają się gdzie nauczyć rozmawiać. Sam widzę, że obecnie komunikują się przez smsy, czy komunikatory i bardziej to przypomina wymianę szczeknięć niż rozmowę. Ja jednak szczekać nie zamierzam ;)

wtorek, 27 października 2009

Poniedziałek - początek

Tematów na rozpoczęcie bloga mam aż nadto, ale zacznę zwyczajnie od opisu mojego dnia.

Poranek: wpadł Znany Przedsiębiorca Pogrzebowy (w skrócie ZPP). Odbyliśmy dłuższą rozmowę, z której chyba niewiele wynikło. Strasznie trudno jest rozmawiać z bliskim człowiekiem, ale w sytuacji, gdy bliscy już sobie nie jesteśmy. Właściwie każda rozmowa oddala nas od siebie coraz bardziej, ale cieszy, że nadal próbujemy. Tylko czemu on taki oporny?!
Wreszcie umówiłem się z Prezesem. Nie, to nie pseudonim, facet autentycznie jest prezesem ;) Może będzie z tego jakaś ciekawa praca.

Popołudnie: pędem do Urzędu Skarbowego, moje szczęście, ze o wacie pamiętałem i zdążyłem. Przymierzyłem też spodnie w Bershce, niestety mam za grube kończyny na rurki, wyglądają na mnie jak leginsy.

Wieczór: Zadzwoniła Profesjonalistka, wyżaliła mi się, a ja jej. I nie chciałbym mieć jej problemów. Cierpiący wszystkich krajów łączcie się!

W trakcie dobijał się Gejowski, oddzwoniłem. Fajnie, że mu się powodzi w podbojach, nie zazdroszczę, ale też bym chciał być taki niewymagający i szybki.
Lans czuje szokującą miętę do mnie. Zupełnie nie wiem, jak to sobie tłumaczyć. Zna mnie tylko ze zdjęcia. Musiałem przełożyć nasze spotkanie - trochę mi głupio było, ale nie było wyjścia - a on zero pretensji, ba, życzenia, żeby udało mi się sprawnie wszystko załatwić. Niebywałe.
Reszta wieczoru spędzona na konfigurowaniu bloga. I rozmyślaniach.
Piszczel - obiekt moich westchnień - jest fantazją, która nigdy się nie spełni. Wiem o tym, ale chemia wciąż działa ... i nie ma żadnego antidotum.
Cenny jest interesujący. Miło się z nim spędza czas. I do tego jest nieodgadniony. Ale chemii wciąż brak.
Jutro, a właściwie już dziś, "Rowerzyści" w Jaraczu na zaproszenie Zauroczonego.

Refleksja: jeden post, a ile osób się przez niego przewinęło; mam nadzieję, że zadbałem o ich anonimowość.