czwartek, 30 czerwca 2011

Częstochowa, N.M.P.

Cud u Maryi Partenogenezy

W drodze z Krakowa wstąpiliśmy do Częstochowy, przez którą dotąd tylko przejeżdżałem. Oczywiście musiałem obejrzeć cudowny obraz. Niestety w porównaniu z Licheniem jest tam skromnie. I kościół malutki, i kaplica niewielka. W ogóle słabo się w Częstochowie spisali.
Jakiś spodziewał się, że jakaś wiara się we mnie pojawi. Sam przystawiał się do niepolskiego zakonnika, który zupełnie mnie nie brał. Na szczęście zakonnik obcojęzycznie się na Jakisia wypiął… i to wcale nie dupą, jak to te dragqueen zazwyczaj mają.

Mnie urzekły wota. Najlepsze były kule i laski niewidomych. Tyle cudów zupełnie niewyjaśnialnych. Szukałem jakiegoś świadectwa od byłej ciotki, której wiara pomogła zmienić się w heteryka. Nie wypatrzyłem. Nie bardzo wiem, co to mogłoby być. Brązowa róża? Zaschnięty fiutek? Najwyraźniej przegięty, znaczy prześwięty portret na homo nie działa.

A cud? Cudem było, że trafiliśmy do restauracji, gdzie jedzenie dało sie zjeść. Zupełnie niespodziewanie, vivat Cleopatra.

Parę zdjęć dla zachęty do pominięcia Częstochowy.
Widok z miasta Z daleka wygląda to jak wyżej.
A potem się zbliżamy.
Z bliskaCzym bliżej, tym mniejsze od Lichenia.

Laski i kule Laseczki cudów.
No i wreszcie najsłynniejsza ludzka pluskwa (od partenogenezy).
Portret N.M.P

I parę widoczków z miasta.
Sutanny Wyposażenie kościołów
JP2

niedziela, 26 czerwca 2011

Kraków, MCK, Pomarańczowa Alternatywa

Tęczowa Alternatywa
DSCN7214
Byłem w Bydgoszczy, potem na wsi, teraz w Krakowie. Jakiś mi się tu biesi i odmawia chodzenia na wystawy, a jak już pójdzie to jęczy, że bilet zapłacony, a on wychodzi nieubogacony.

W Bunkrze Sztuki najciekawiej może nie jest, ale projekt przestrzeni (tak nazywa się ten rodzaj sztuki) zrobił na mnie wrażenie. Projekt przygotował: LATALAdesign (Dagmara Latała, Jacek Paździor). Idzie się w całkiem ciemnym labiryncie, w górę i  dół, w prawo i lewo, a na samej górze można obejrzeć panoramę okolic Bunkra Sztuki przez peryskop. Darkroom to pryszczyk przy tym labiryncie. Nie dałbym rady, gdyby nie pan oprowadzający. Był baardzo pomocny i przejęty swoją rolą. Z poklepywań, wsparć łatwo się domyśliłem, że popycha mnie w tych ciemnościach całkiem rozentuzjazmowany. Jakiś nie wszedł tam ze mną; i dobrze, pewno by gościowi mordę obił.

Międzynarodowe Centrum Kultury przygotowało wystawę o wrocławskiej Pomarańczowej Alternatywie. Wystawa jest z niedostatkami, ale ciekawa jako przypomnienie tej specyficznej formy walki z systemem. Walki poprzez budowanie absurdu.

Przed, w trakcie i po warszawskiej paradzie przez blogi, fora, witryny przetoczyły sie poważne dyskusje. Zaraz potem e-PiS-kop@ w boskie ciało zapodał swój stosunek do świętości małżeństwa, jako związku osób płci obojga, i tylko obojga. Wszystko toczy się na poważnie.

Wystawa w MCK uświadomiła mi, że tkwimy w oparach absurdu. Chcemy przekonywać różnych PiSowych Giżyńskich, czy PlatfusOwatych Niesiołowskich z Gowinami, że sie mylą, że wolność niejedno ma imię (czy to nie paradoksalne, że ci ludzie walczyli o wolność, której teraz nakładają kajdany?!). Może to nie ma sensu!

Ostatnio widziałem rozmowę Szczuki z Giżyńskim, u Olejnik, o związkach partnerskich właśnie. Kazimiera (którą uwielbiam) była chyba trochę nie w formie, bo mało błyskotliwie reagowała na androny Giżyńskiego. I po co z kimś takim debatować, nie mówiąc o publicznym pokazywaniu się?! Czy uczenie małpy posługiwania się widelcem i nożem ma jakiś sens?

Niecywilizowane poglądy należy obnażyć i wyśmiać. To co? Organizujemy casting na tęczowego majora Waldemara Fydrycha? A może już jest taki?

Kleszcze na psie

Walka ze wstrętem

 

kleszcz0

Jestem dorosły – wmawiałem sobie. Panuje nad sobą – wmawiałem sobie. Opanuję lęk, obrzydzenie, własną nieśmiałość i egzaltację – wmawiałem sobie. No a poza tym, jestem odpowiedzialny za siebie i innych – wmawiałem sobie.

Mimo tego wszystkiego zderzenie z kleszczami na psie było dużym wyzwaniem. Przypadkiem wymacałem pierwszego kleszcza na jego pysku, potem drugiego… trzeci też się znalazł. Najwyraźniej środek jakim był potraktowany przestał działać.

Po namacaniu pierwszego, przez szmatkę (bo obrzydzenie) wykręciłem gada. Rączkami ruszał jeszcze. Kolejny miał pysk zalany wydzielinami. Ostatniemu udało mi się tylko urwać odwłok. Za mały był, żebym dał radę chwycić go paluchami, nieumiejętnie przecież. A pensety nie było.

Dziś pies trafił do weterynarza i, mam nadzieję, zostanie odpowiednio zaopatrzony.

Z życia młodej ciotki-weterynarki…

poniedziałek, 20 czerwca 2011

Retrospekcje z Bydgoszczy

c.d.n.

Jest już późno, padam na pysk, wróciłem z Bydgoszczy po weekendowym szaleństwie. Jutro coś skrobnę... a jest o czym ;-)

Tresura psa

Rozumek kontra obcasy

Jak chciałem mieć psa, to rodzice sie nie zgodzili. Dopiero siostra jakoś to na nich wymusiła. I pies był około 13 lat, aż do momentu kiedy musieliśmy go uśpić.
Teraz nie mam psa, ale Jakiś w pewnym sensie ma, a w każdym razie zajmuje się nim, a siłą rzeczy ja też muszę. I wszystko fajnie, bo pies jest kochany.
Problem zaczyna się jednak przy innych psach. Gotów jest gryźć się z każdym psem, a nawet całą watahą. Wielkość przeciwnika nie ma dla niego znaczenia.
Każdorazowe ciągnięcie do kolejnego psa jest przyznam  upierdliwe. Ten pies potrafi czołg uciągnąć, a co dopiero moją wątłą fizjognomię. Używałem ostrego głosu – chyba mam za cienki, próbowałem trzymania na krótkiej smyczy – szczęśliwie wysokie obcasy dobrze wbijają się w ziemię. Ostatnio łapię go za fałd skórny na grzbiecie (udając gryzienie) i od biedy to pomaga, ale nie do końca, i trudno uznać to za panowanie nad psem.
Ma ktoś pomysł jak przemówić do tego malutkiego rozumku?

sobota, 18 czerwca 2011

Ziolo Stalina

Wcale nie o rolnictwie

Ja już nudny z tym rolnictwem jestem, wiem, ale blog musi żyć tym czym ja żyję; jak będę żył z nierządu, to oczywiście od razu ciekawiej się zrobi.
Poza Internetem znalazłem też źródło drukowane o ziołach. I to biały kruk, bo publikacja jest z 1956 roku i ma dziś 55 lat.
Uprawa i zbiór ziół Jako źródło informacji książka okazała się słaba, bo opowiada raczej o przemysłowych formach uprawy ziół, niż przydomowych (ta socjalistyczna gigantomania!). Ale znalazłem tam mapki, które już wyszły z obiegu. Kto jeszcze pamięta, że Katowice przez krótki czas nosiły nazwę Stalinogród? Metka zapewne tu doda, że pamiętam nie tylko to, ale nawet jeden z rysunków z Lascaux jest mi przypisywany ;)
Stalinogród

Jest też ciekawa lista roślin i pozyskiwanych z nich alkaloidów. Niestety nie podano ich zastosowania. Wymienione zostały sporysz (o ile wiem używany do spędzania niechcianego płodu; konkretnie zdaje się chodzi o grzyb rosnący na tej roslinie), ciemiężyca biała, zimowit jesienny, tojad mocny (zdaje sie trujący), mak lekarski (morfina), glistnik jaskółcze ziele, szczwół plamisty, blekot pospolity (nazwa podsuwa skojarzenie jak działa), pokrzyk, bieluń, lulek (atropina), tytoń (nikotyna), machorka (nornikotyna).

A Rosja pietruszkę na listę roślin narkotycznych wpisuje!

I jeszcze poznałem słowa osmykować, redlina i mierzwa. Znacie? Fioletowy znał słowo redlina.

piątek, 17 czerwca 2011

Rośliny cieniolubne

Socjalistyczne widzimisię

DSCN7007 Bergenia cordifolia
Nie poprzestałem tylko na ziołach. Jakiś dał mi możliwość udekorowania skrzynki pod oknem według własnego widzimisię (w sensie kaprysu; nie mylić z “widzi mi się”, czyli zdaje mi się). Problem leżał w tym, że jest to miejsce, jak w dupie, słońce tam nie dochodzi.
DSCN7019 Astilbe
To ruszyłem w Internet i sporządziłem listę roślin cieniolubnych. Niestety miałem nazwy, a nie bardzo wiedziałem, jak te rośliny wyglądają (szukałem na bardzo wolnym łączu), a zamiarem było stworzenie kompozycji o wiejskim charakterze.
DSCN7018 Tiarella ‘Sugar and Spice’
Marzył mi się miniaturowy słonecznik, ale już z nazwy wynika, że do cieniolubnych to on nie należy. U ogrodnika nie dostałem upatrzonych gajowca (nie mylić z gejowcem) i jasnoty, ale i tak się obkupiłem.
Pierwotnie do skrzynki trafiły Bergenia cordifolia ‘Purpurea’, tawułki": Astilbe (o ciekawej angielskiej nazwie False Goat’s Beard) oraz Astilbe “Rhytm and Blues”, turzyca i Tiarella ‘Sugar and Spice’,  ale ostatecznie tą ostatnią przesadziłem do osobnej donicy.

Z opisu wynika, że wszystkie wsadzone do skrzynki rośliny zakwitną na czerwono, będzie więc ogniście i socjalistycznie.

Nie wiem jak poradzi sobie turzyca (taka trawa); to nie jest stricte cieniolubna roślina, ale pasowała mi do kompozycji. Póki co trzyma się dobrze, choć końce jej trochę schną… ale troszkę tylko, a poza tym chyba będzie jakoś trawiasto kwitnąć.

środa, 15 czerwca 2011

Ziola w ogrodzie

Z pamiętnika ciotki-ogrodniczki

15 maja rzuciłem się do siania i sadzenia ziół. Poszło gładko, choć były to dla mnie dosyć nowe czynności.
Posadziłem 4 kępki bazylii, której z Jakisiem najwięcej zużywamy. Wykorzystałem nieco nadszarpnięte sadzonki z hipermarketu. Stały już jakiś czas w domu i osmykowywaliśmy (ładne słówko, co?) je regularnie. To co zostało nadal się nadawało do wsadzenia,  rośnie pięknie i nadal służy listkami.
Bazylia
Pozostałe zioła kupiłem na straganie. Kosztowały grosze, a warto było, bo na sadzonki z nasion wciąż czekam.
Pięknie rośnie i przyrasta melisa.
Melisa
Rozmaryn może nie rozszalał się po wsadzeniu, ale trzyma się dobrze.
Rozmaryn
Bardzo ładnie rozrasta się i kwitnie tymianek. Kupiłem dwie sadzonki, jedna kwitnie na biało, a druga na różowo. Przy okazji okazało się, że tymianek i macierzanka, to ta sama roślina.
Tymianek
Kupiłem też sadzonkę czegoś, czego nazwa mi uleciała. Po badaniach doszliśmy do wniosku, ze to mięta. Nie chciałem wprawdzie kupować mięty, ale widać wcisnęli mi ją jako coś innego. Nic to, przyda się na mojito.
Mięta
Kupiłem też pietruszkę w hipermarkecie, ale już po 24 godzinach była zdechnięta, a po kolejnych dwóch dniach całkiem zanikła. Zostawiłem korzenie w ziemi, może w przyszłym roku urośnie.
Do grządki dosadziłem wcześniej wysiany koper. Mały jest – a minął już miesiąc od zasiania – ale dam mu jeszcze czas.
Koper
Na posadzenie czeka jeszcze estragon, oregano i pietruszka, które wysiałem, tylko pojęcia nie mam, czy to co wyrosło, to już te rośliny, czy jakieś chwasty.
I oczywiście biegam co rano po gumnie patrząc ile urosło przez noc.

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Kompost

Czarne pięty

Troska o działkę to nieustanne koszenie trawy, a jesienią zbieranie lisci i opadłych owoców. Jest tego dużo, więc i kompost jest duży. Przebadałem Jakisiowy kompost i stwierdziłem, że nie był prowadzony fachowo. A wiedzę w tym temacie mam, bo Matka ostro mnie przetrenowała na swojej działce. Nie powinno być tak, że po pół roku są jeszcze nieprzegniłe liście. Z 1/4 pojemnika kompostowego wybrałem wszystko. Co się dało rozrzuciłem, resztę zostawiłem na później. I zrobiłem nowy kompost.

Poszedłem warstwami: trochę ziemi, warstwa starego kompostu (nieprzetworzona), warstwa świeżego zielska, znowu warstwa ziemi. Na wierzchu rynienka, żeby łatwo było wlać i zatrzymać wodę. Walę wszystko: wodę ze zmywania, prania i sikam też. To jest taka chemiczna fabryka, że wszystko przetrawi.

Martwi mnie, że nie ma napowietrzania, ale mam nadzieje, że warstwa świeżej zieleniny podziała jak poduszka powietrzna. Na jesieni powinno być OK.

Bosko, ze po całym dniu pracy mało wytężonej biorę prysznic, doprowadzam się do porządku, chlapię dobrymi perfumami i wieczorami kwitnę. Ciekawe, czy rolnicy maja tak samo.

Dziś pełnia, albo jej okolice. Ciekawie jest obserwować własny cień w świetle Księżyca. Takie to uroki geja z wyczyszczonymi piętami na wsi.

sobota, 11 czerwca 2011

Ktoś czeka?

Wreszcie w necie!

Już w sobotę bedzie notka. O przenajświetsza partenogenezo, jak ciężko żyje się bez netu.

niedziela, 5 czerwca 2011

Lódź - Zlote Maski 2011, Metka i TVN24

Kultura w TVN24 i egzaltacja

Z racji wakacji i uszkodzeń sprzętów dostęp do Internetu mam z doskoku. Poprzednia notka cieszyła się wielkim wzięciem, ale nie z powodu jej treści, tylko dywagacji komentujących na temat Metki Boskiej. Nie mogłem czytać na bieżąco, ale Metka składał mi codzienne sprawozdanie z postępów "dyskusji".

A w Łodzi się dzieje. Nawet TVN24 po raz chyba pierwszy w swojej historii odniósł się do kultury: "Z wydarzeń kulturalnych: do Łodzi przyjechał John Malkovich. Wcześniej był w Pradze, gdzie został okradziony." Byłem w szoku, jeszcze trochę, a powiedzą o najnowszej premierze w Narodowym... pod warunkiem, że teatr się spali, albo dojdzie do innej tragedii.

Zgadzam się z wyborami dokonanymi przez łódzkich recenzentów, poza jednym: Złotą Maską dla Mariusza Grzegorzka za reżyserię spektaklu "Słowo" Kaja Munka. Już wcześniej, kiedy pisałem o tym przedstawieniu, trafiła na mój blog jakaś egzaltowana akolitka Grzegorzka - najwyraźniej podobnie myślących na kolanach, a nie głową nie zabrakło i wśród recenzentów.