piątek, 28 stycznia 2011

Zimowy zastój

 Bezruch

Jakiś wyjechał i nigdzie mnie nie zabiera, Metka ciągle w rozjazdach, Gejowski zajęty randkowaniem (podobno), Ego i Raand zajęci własnymi sprawami, Krowa Morska i Hiszpan pewno mają sporo zajęć ze swoim zwierzyńcem, Xell milczy... no to i nic się nie dzieje, i nie mam o czym pisać. Wszyscy się zahibernowali?

poniedziałek, 24 stycznia 2011

Gra planszowa Monopoly, warianty

 Wchodzisz do gry? 

Nic nie piszę, bo nic specjalnego się nie dzieje. Metka i Gwiazda stali się szczęśliwymi posiadaczami gry planszowej "Monopoly" i w ten weekend uskuteczniliśmy trzy gry. Pierwszą partię wygrał Jakiś, mimo że nigdy w taką grę nie grał (może poza chińczykiem we wczesnym dzieciństwie, którego już nie wspomni). Nie pamiętam kto zdominował drugą rozgrywkę.
Trzecią, zwycięska dla Gwiazdy, graliśmy ze zmienionymi regułami. Zamiast po 1500 dolców rozdaliśmy sobie po 800. W efekcie każdemu brakowało kasy i nie dawało się kupić każdego pola na jakim się stanęło, przez co trzeba je było wystawiać na licytację dla innych graczy - licytacje były zażarte (jeden błąd jaki popełniliśmy, to pozwolenie na uczestnictwo w licytacji gracza, który z zakupu po cenie nominalnej zrezygnował). Ten element był fajny, bo zmniejszał wpływ łutu szczęścia i można było kupić ulicę, na której graczom zależy. Emocji było wiele. Kolejną zmianą w naszej następnej grze będzie też zakończenie gry po bankructwie jednego z graczy - bo o zabawę chodzi, a nie żeby ktoś siedział i się nudził.

Dodam, jakby ktoś nie wiedział, że gra ma długą historię. Powstała w czasach wielkiego kryzysu. Autorka chciała pokazać jak szybko można wykończyć przeciwników, gdy ma się monopol. I rzeczywiście, wystarczy, że komuś los da odpowiedni zestaw pól i pozostali nie mają szans, prędzej, czy później muszą zbankrutować. Tyle tylko, że gra opiera się nie na kalkulacji, lecz na przypadku. Winston Churchil podobno cenił sobie tę grę, bo pozwalała upokorzyć przyjaciół nie czyniąc im krzywdy. Nie podoba mi się takie podejście. W kontaktach towarzyskich nie o upokarzanie chodzi.

Innym wariantem jest wprowadzenie do gry podatku katastralnego. Trochę to skomplikuje grę, ale może dobrze na nią wpłynie.

środa, 19 stycznia 2011

Aida, Giuseppe Verdi, Teatr Wielki

Masz plany na wieczór? A idę na Aidę

Aida jest dosyć ponurą historią miłosnego trójkąta. Ona (Amneris, córka faraona) kocha jego (Radames, dowódca wojsk), a on z wzajemnością inną (Aida, córka króla Etiopii, niewolnica Amneris). Do tego dużo jest o miłości do ojczyzny, najlepiej własnej.

Teatr nie-Wielki nie daje wielu szans na obejrzenie tej opery, ale inscenizacja jest na bogato i to pewno stąd. Kilku solistów, duże chóry, idiotyczne baleciki. Bohaterką wieczoru była Jolanta Bibel, obchodząca XXX-lecie pracy artystycznej. Miła babka z niej musi być, skoro, po przedstawieniu przy opuszczonej kurtynie, chór odśpiewał jej sto lat wraz z dodatkami.

Zabawne było słyszeć dyrektora teatru, który gratuluje jubilatce występów w różnych operach w tym w „Rusałce” Dvořáka. Widzicie ten odwrócony daszek nad „r”? Przez ten daszek czyta się to „Dworzak”, dla DYREKTORA TEATRU WIELKIEGO BYŁ TO JEDNAK „DWORAK”. Gratulował też roli Adalgisy z „Normy” Belliniego nie wiedząc, że czyta się „adaldżizy”, a nie tak jak się pisze. Pan dyrektor-niewielki Marek Szyjko ma operowe obycie takie, jak ja nie przymierzając w neurochirurgii. Kilka osób wokół mnie podśmiewało się nielicho po tych wpadkach. Co to za dyletant?!

Niestety przedstawienie odebrałem bez emocji. Nie wiem, może miałem zły dzień. Żadnych emocji nie mogłem z siebie wyzwolić. Fabuła jest oczywiście banalna. Muzyka wspaniała. Może przesyt we mnie wszedł? Może zaczyna mnie nużyć ta operowa rutyna?

Niestety z racji późnego zakończenia spektaklu nie dałem rady dotrzeć do Xella na Pam Ann. Szkoda i przepraszam, że nie dotarłem.

niedziela, 16 stycznia 2011

Katarzyna Kozyra, skandal, Zachęta

Płeć jako kostium

Wystawa Katarzyny Kozyry w Zachęcie potrwa jeszcze do 13 lutego, ale cieszę się, że oglądanie jej mam już za sobą. Na wystawie są prace, które już znałem, ale też kilka takich, których nigdy nie widziałem. Pierwszy raz widziałem "na żywo" pracę dyplomową Kozyry z wypchanych zwierząt, ongiś uznaną za skandaliczną "Piramidę zwierząt".

Jakiś dał się na wystawę wyciągnąć, ale nie udało nam się podyskutować o tym, co zobaczyliśmy. To chwilę podyskutuję sam ze sobą. Prace Kozyry nie szokują mnie. Może dlatego, że jestem już tak zblazowany, że trudno mnie zaszokować. Autorka sama mówi, że nieprzekraczalną granicą jest dla niej własny wstręt. Dla mnie raczej też, więc póki wstrętu nie odczuwam jest OK. Kozyra zaczęła od instalacji, "Piramidy zwierząt", ale teraz już poświęciła się całkowicie sztuce wideo. Większość prezentowanych prac to po prostu filmy.

Wspólnym mianownikiem jej prac jest między innymi ciało i płeć. Jakżesz to jest względne. Ona zna swoje ciało od najboleśniejszej strony po przebytej chorobie nowotworowej. Jest niezbyt kobiecą kobietą, mam wrażenie opiewającą piękno męskiego ciała, aż do chęci przybrania takiego ciała i eksperymentowania z nim.
Gdy zdejmiemy ubrania i pozostaną tylko nasze gołe ciała jedyne, co nas odróżnia, to stopień ich rozkładu i płeć. Kozyra pokazuje transpłciowe transformacje mężczyzn. Kobiet też to przecież dotyczy, ale artystka jakoś to pomija. Czemu w niej taka fascynacja mężczyznami? Nie wiem. Przecież zarówno kobiety, jak i mężczyźni lubią się przebierać, zmieniać, przybierać pozy. Na ogół są to kostiumy zgodne z zewnętrznie odbieraną płcią, ale przecież nie zawsze i sama płeć staje się przez to li tylko kostiumem.

sobota, 15 stycznia 2011

Odwilż, Matiz, getto

Matizem poza getto

Po uwerturze zimowej zostało mi na drzwiach wgniecenie i rysy na zderzaku. Samochód powędrował do blacharza, a ja przesiadłem się w czerwonego Matiza, jako samochodu zastępczego. To niewiarygodne, ale ta konserwa miała lepsze przyspieszenie od mojego auta. Możliwości parkowania tym samochodzikiem ujęły mnie. Niestety, jak to z samochodami zastępczymi bywa hamulce były w nim takie nie do końca. Jeździłem z żołądkiem w gardle. Szczęście, że moje kursowanie tym pojazdem przypadło na nadal trwającą odwilż.

A propos odwilży. Nie pamiętam stycznia z temperaturami sięgającymi 11 stopni na plusie. Owszem zdarzało się to w lutym, ale w styczniu!

Ponad tydzień temu wyskoczyłem na miasto z Krową Morską i Hiszpanem. Zjedliśmy smacznie w Presto, a potem zaprowadzili mnie do małego klubiku "Owoce i Warzywa" przy Traugutta. Owszem, nie można tam palić, ale atmosfera jest miła, wybór napojów i alkoholi spory, ceny umiarkowane, ludzie sympatyczni. Pogadaliśmy sobie o różnych sprawach mniej i bardziej ważnych, bez skrępowania w doborze tematów. Gejowski wspominał mi ostatnio, że poszedł do Narraganset z zamiarem zaszycia się w ciszy (ja bym tego ciszą nie nazwał) pubu. A tu niespodzianka, Narraganset pub jest zamknięty, gdy czynna jest dyskoteka. Szkoda, że nie ma o tym informacji na stronie klubu. Art Cafe ze względu na chorobę współwłaścicielki nadal jest nie do końca otwarte. Szkoda, bo ten lokal był fajną alternatywą.

Wniosek jest prosty, zacznijmy chodzić do innych klubów zamiast zamykania się w wątpliwej proweniencji gettach.

Jestem do niedzieli w Warszawie. Jutro będzie notka z wystawy Katarzyny Kozyry.

wtorek, 11 stycznia 2011

Licytacja homoksiążek

Homolicytacja

Nie spodziewałem się takiego oddźwięku dla mojej propozycji z książkami, aż licytacja się zrobiła. Zadeklarowałem sprzedaż po 10 złotych od sztuki. Wojtek zaproponował, że weźmie 7 pierwszych pozycji za tę cenę. Azazel zaproponował barter "Kochanek czerwonej gwiazdy" z dedykacją za "Klub koryncki" i dobiliśmy targu. Sven jest zainteresowany trzema książkami Pankowskiego, ale cen nie zadeklarował - czekam na propozycje. Jakisia interesuje Gide i Stryjkowski, ale da tylko po 10zł. Metka deklaruje, że weźmie wszystko (w tym momencie nie dotyczy to "Klubu korynckiego") po 15 złotych plus przystojny tragarz. I na to wszystko jeszcze Gejowski rzuca, że książek James Baldwin "Inny kraj" 1998, Krystyna Ruta-Rutkowska "Polak w dwuznacznych sytuacjach", Kenneth J. Dover "Homoseksualizm grecki", Antoni Romanowicz "Nie znany świat" nie wolno mi sprzedać po cenach niższych niż rynkowe. Pewno jakbym mu je dał, to nie byłby taki pryncypialny. Sam swoich cen nie podał.


Efekt ekonomiczny jest taki, że na razie wygrywa ze swoją ofertą Metka deklarując 15zł za każdą z 18 poniższych pozycji (odliczam „Klub…”), czyli 270zł. To więcej niż suma odnalezionych cen, dobry deal i wierzę, że nabywca, który tymi książkami się nacieszy.

Może Metka da się uprosić i zgodzi się na odstąpienie 3 książek Pankowskiego Svenowi, który jest nimi chyba żywo zainteresowany, a Jakisiowi Gide’a i Stryjkowskiego – aktualna cena 15zł za sztukę.

Tylko żeby się nie okazało, że to wszystko to tylko deklaracje!


1. Oscar Wilde Teleny 1992 (30zł)
2. Gore Vidal Nie oglądaj się w stronę Sodomy 1990 (8zł)
3. James Baldwin Mój Giovanni 1991 (8zł)
4. James Baldwin Gdyby ulica Beale umiała mówić 1977 (2zł)
5. James Baldwin Inny kraj 1998 (18zł)
6. Marian Pankowski Putto 1994 (40zł)
7. Marian Pankowski Z Auszwicu do Belsen 2000
8. Krystyna Ruta-Rutkowska Polak w dwuznacznych sytuacjach (rozmowa z Marianem Pankowskim) 2000
9. Alan Holinghurst Klub koryncki 1993 (40zł)
10. Kenneth J. Dover Homoseksualizm grecki 2004 (40zł)
11. Antoni Romanowicz Nie znany świat 1992
12. Edmund White Zuch 1998 (25zł)
13. Julian Stryjkowski Milczenie 1993
14. Andre Gide Lochy Watykanu 1985 (4zł)
15. Krzysztof Boczkowski Homoseksualizm 1988 (16zł)
16. Edwin Flatto Superpotencja w każdym wieku 1995 (3zł)
17. Juz Aleszkowski Uwaga orgazm! 2001
18. Barbara de Angelis Czy znasz sekrety mężczyzn? 1994 (1zł)
19. Andrzej Haegenbarth Wielka miłość i dewiacje 1990 (4zł)

Zwerbowana milość, Tadeusz Król, Robert Więckiewicz

Zacznijmy od scenariusza


W minionym tygodniu Jakiś wyciągnął mnie do kina jak zwykle na film polski. Padło na "Zwerbowaną miłość". Gejowski z założenia nie chodzi na polskie filmy, bo uważa je za denne. Ja też od nich stronię, ale nie uciekam w histerycznej panice. Niestety ciągle nie trafiam na dobry polski film. "Zwerbowana miłość" też do nich nie należy.

Powiem tak, w tym filmie wszystko jest OK: dobrze oddany klimat lat osiemdziesiątych, dobre kreacja aktorskie (szczególnie Roberta Więckiewicza idealnego do roli mrocznego kosiarza, ale też Joanny Orleańskiej), dobra reżyseria. Te elementy można docenić. Niestety film traci z powodu scenariusza. Urwane wątki i przewidywalność wydarzeń już od połowy filmu psują odbiór. Odradzam.

Mam nadal ochotę iść na film "Królestwo zwierząt", który polecił mi Radix, ale ciągle się nie udaje. I chyba nie uda, bo grają w najmniejszej sali w Charlim, a do takich poświęceń nie jestem skłonny. Ma ktoś w pliku?

poniedziałek, 10 stycznia 2011

Książki z biblioteki

Homoksiążki

Jestem po porządkowaniu biblioteki wraz z ZPP. Na wiele książek nie ma już miejsca w domowej bibliotece. Nie ma też powodu, żebym do nich wracał. Ale może ktoś nie zna tych tytułów, chce przeczytać, ma jakiś sentyment i chce mieć w swojej bibliotece. Poniższe tytuły oddam za 10zł od sztuki (w nawiasach najniższe ceny jakie znalazłem na Allegro), żeby kupujący szanował kupioną książkę. Jak się chętni nie znajdą, to spróbuję oddać do biblioteki, jak nie miejskiej, to może jakiejś wiejskiej, coby edukację szerzyć.

Oscar Wilde Teleny 1992 (30zł)
Gore Vidal Nie oglądaj się w stronę Sodomy 1990 (8zł)
James Baldwin Mój Giovanni 1991 (8zł)
James Baldwin Gdyby ulica Beale umiała mówić 1977 (2zł)
James Baldwin Inny kraj 1998 (18zł)
Marian Pankowski Putto 1994 (40zł)
Marian Pankowski Z Auszwicu do Belsen 2000
Krystyna Ruta-Rutkowska Polak w dwuznacznych sytuacjach (rozmowa z Marianem Pankowskim) 2000
Alan Holinghurst Klub koryncki 1993 (40zł)
Kenneth J. Dover Homoseksualizm grecki 2004 (40zł)
Antoni Romanowicz Nie znany świat 1992
Edmund White Zuch 1998 (25zł)
Julian Stryjkowski Milczenie 1993
Andre Gide Lochy Watykanu 1985 (4zł)
Krzysztof Boczkowski Homoseksualizm 1988 (16zł)
Edwin Flatto Superpotencja w każdym wieku 1995 (3zł)
Juz Aleszkowski Uwaga orgazm! 2001
Barbara de Angelis Czy znasz sekrety mężczyzn? 1994 (1zł)
Andrzej Haegenbarth Wielka miłość i dewiacje 1990 (4zł)

niedziela, 9 stycznia 2011

Blog, komentarze, nowi komentujący

Z życia bloga

Z nowym rokiem na blogu pojawili się nowi ludzie. W komentarzach do notki Narraganset pub pojawił się tevclock. Pojęcia nie mam kto to. Najwyraźniej ktoś ze środowiska, skoro zna słynną sprawę Xella. Przy okazji mu odpowiem.
Uważam, że wypraszanie Xella z Narra przez właścicieli było z ich strony totalną dziecinadą. Niestety tak to jest, że różne rzeczy budzą u jednych zachwyt (szczególnie nad sobą), a inni sięgają po ostrze krytyki, c'est la żizń. Każdy ma prawo zarówno chwalić, jak i ganić. Nie boję się, że właściciele Narra będą mnie wypraszać, bo nie zależy mi. Zresztą nie widzę powodu do narzekania, napisałem, że lokal jest OK, ale są mankamenty, które mi przeszkadzają w dobrym odbiorze... i tyle. Zresztą najwyraźniej nie trafiają na mojego bloga, bo muzyka nie ucichła. Zamiast tego, jak wpadłem po raz drugi, gościom zafundowano temperatury prosektorium.

Komentarz do tej samej notki umieścił oto.alek. Kolejna zagwozdka, któż to jest.

Nie miałem problemu z rozszyfrowaniem kim jest BiałaMałpa, który ujawnił się w komentarzu do notki Spoza środowiska. Wszyscy uczestnicy pamiętnej nasiadówy u Gejowskiego, gdzie zorganizowałem wieczór szczerości, wiedzą do czego BiałaMałpa się odnosi.
Dotąd ze zwierząt była tylko Krowa Morska, teraz do rezerwatu dołączył BiałaMałpa - skąd ten pomysł na nick?

Mam wejścia z tajemniczego bloga Agenta układu. Ten blog jest niestety tylko dla wybranych i ja do nich nie należę. Tym większa moja ciekawość. Ktoś coś wie o tym blogu?

Fraza dnia z wyszukiwarek to "znane dramaty czechowskiego". Bo Czechow był Polakiem...

ms2, Powidoki, Strzemiński

Sztuka z której Łódź może by dumna


Wystawa „Powidoki życia. Władysław Strzemiński i prawa dla sztuki” w ms2 trwa już od 30 listopada, ale dopiero ostatnio udało mi się na nią dotrzeć. Oczywiście z Jakisiem. Cudownie jest patrzeć na twórczość tego artysty. Jeszcze tylko do 27 lutego można podziwiać jego prace.

Nie, że całość jest fantastyczna, ale i tak wybraliśmy z Jakisiem 5 obrazów, które zdecydowanie powinny należeć do nas.

Strzemiński nie był łodzianinem z pochodzenia, ale tu właśnie wylądował, z tym miastem związał swoje życie i tu umarł. Metka powinien się zachwycić, bo Strzemiński był wręcz lewacki. Z tego co wiem, to z charakteru rozkoszniaczkiem nie był. Katarzyna Kobro nie miała z nim łatwego życia. Brak lewej ręki i prawej nogi, jako pamiątki z I wojny światowej, nie poprawiały mu pewno samopoczucia. A jednak jego bardzo charakterystyczne abstrakcyjne pejzaże są po prostu śliczne. Zachwycają prostotą, abstrakcyjnym podejściem, subtelnością dobranych kolorów.


Charakterystyczne dla Strzemińskiego są nieregularne pola wypełnione lub tylko zaznaczone. Niby nic, a jakie to nowatorskie. Jeśli zobaczycie na obrazie takie kształty (patrz obraz poniżej), to albo to obraz Strzemińskiego, albo kogoś, kto do niego nawiązuje.




Prace unistyczne na kolana mnie nie rzucają, ale warte są obejrzenia. Choćby żeby wiedzieć, o co chodzi.

Jakiś zachwycił się jednym z projektów tkanin. Jak pójdziecie, to spójrzcie na wzór ze statkami i rybkami – fajne?

Mnie urzekają także kompozycje architektoniczne, jak poniższa. Niby nic, dwukolorowe obrazy z wyznaczonym kształtem - nazywam je gzymsami. Strzemiński wykorzystał w tych pracach tzw. złoty podział. Wszystko jest namalowane w proporcjach uwzględniających zarówno rozmiar płótna, jak i namalowany geometryczny kształt. Nie wiedziałem tego, kiedy zobaczyłem te prace pierwszy raz, ale intuicyjnie poczułem do nich miętę. Ich harmonia jest balsamem dla oczu.

fot. rp.pl

Ale największym szokiem były dla mnie realistyczna akwarela z kamienicznym pejzażem Łodzi. Nigdy wcześniej nie widziałem tej pracy. Łódź prezentuje się jak Paryż.


No i wreszcie powidoki. Potrenujcie sobie sami, że gdy się na coś spojrzy obraz pozostaje „w oku” jeszcze przez chwilę, gdy oczy się zamknie. Na tym też bazuje kino. W czasie seansu filmowego przez połowę czasu siedzi się w ciemności, a przecież nikt tego nie widzi. Strzemiński to prezentuje na swoich pracach, a wy przetestujcie patrząc na różne krajobrazy.

czwartek, 6 stycznia 2011

Narraganset pub

Ganimedes bis?

W gronie zacnym, bo z Jakisiem, Metką, Ego i Raandem udaliśmy się na wszędzie reklamowane otwarcie pubu Narraganset. Trochę dziwne, że nie było zaproszeń. Ale skoro nie ma, to poszliśmy w ciemno. Wejście jak do dyskoteki, szatnia jak zwykle za dwa złote. Na wejściu ekskluzywny drink: dorato z syropem truskawkowym - odpuściłem sobie.

Sala dyskotekowa zamknięta, a sam pub znajduje się w górnej części niegdyś szumnie zwanej VIP roomem. W środku niewielki barek: herbata, piwo butelkowe, lana Warka, drinki owszem, ale grenadyny nie ma. Salka około 100 metrów kwadratowych. Sufit czarny, ściany chyba ciemno-lawendowe, oświetlenie typu semi-shade ze światełkami tu i ówdzie. Na sali w kształcie litery L pięć siedmioosobowych lóż (rozwiązanie totalnie skompromitowane w Ganimedesie) i ze dwa stoliki z kilkoma krzesełkami, oraz dance floor. Na huczne otwarcie zgoniło trochę ludzi, głównie uciekających od szkolnych prac domowych.
W sumie ok mimo, że nie było gdzie usiąść. TYLKO DLACZEGO DO KURWY NĘDZY MUZYKA HUCZAŁA JAK OPĘTANA?!

W Ganimedesie nie raz, nie dwa, dziesiątki razy tłumaczyłem, że pub to miejsce dla ludzi, miejsce rozmów i spotkań. Nie pomogło. Właściciele Narraganset popełniają ten sam błąd. Zbyt głośna muzyka i idiotyczna koncepcja lóż są kopią Ganimedesa - klubu, do którego już tylko spady trafiają.

Do pubu Narraganset wpadnę ponownie, gdy dowiem się, że nie jest to Ganimedes bis - kopia najgorszej koncepcji na pub.

Uciekliśmy po 20 minutach.


Jakiś na gościnnych występach


Bywalcem Narra nie jestem, choć nie mam złego zdania o miejscu. Nawet ucieszyłem się słysząc, że poza dyskoteką, właściciele zdecydowali się uruchomić pub. Bo pub to fajne miejsce do spotkań, pogadania, wypicia piwa czy drinka.

Teresa pisze, że zabrakło grenadyny. Phi… Zbrakło przede wszystkim atmosfery. Właściciele najwyraźniej postanowili mieć pub i dyskotekę w jednym. A tak się nie da: to nowe miejsce to ani pub, ani dyskoteka. I to by było na tyle ;)

środa, 5 stycznia 2011

Spoza środowiska

Metka Anonsowa pisze...


W związku z zakończeniem działalności bloga "Spoza środowiska", dla ożywienia atmosfery podrzucam kilka fajnych ogłoszeń z cyklu "widziałem cię":


1. "Dzis byles u mnie i czysciles piecyk gazowy. Twoje spojrzenia byly paralizujace. Czysbys chcial cos tym powiedziec? Napisz .Czekam."

Pewnie miał ochotę powiedzieć "pedały do gazu", bo to weszpolak był albo nawet platforma, proszę koleżanki.

2. [Tak, nie pomyliłem się, to było w tej rubryce] "KTO CHĘTNY NA NARTY , DESKĘ KILKA KILOMETRÓW ZA OLSZTYNEM - RUŚ POZDRO"

Pozdrawia Ruś? Ruś, która jest kilka kilometrów za Olsztynem? W związku z treścią tego anonsu "pięknie się skomplikowałem", jak by napisał Miron.

3. "widzialem cie wczoraj 3 stycznia. wsiadles razem ze mna na rondzie radoslawa do tramwaju 17 okolo 15:15 w kierunku zoliborza, ja wysiadlem na zeromskiego, ty pojechales dalej. cala droge cie obserwowalem przystojniaku. byles w bialej kurtce i bialej czapce. chetnie cie poznam. ja bylem w czarnej kurtce z kapturem, z pewnoscia kojarzysz. jesli to czytasz to odezwij sie. pozdro."

Tak, kurwa, czarna kurtka z kapturem to niepowtarzalny widok na polskiej ulicy. Koleżanko, gdybyś miała na sobie biały papieski czepeczek i kabaretki, to może by zapamiętał, ale tak, to :(...

4. "Cześć, około 13 widzieliśmy się w piekarni Buczek na Podwalu. Przeprosiłeś mnie, że wszedłeś w kolejke przede mnie. Może kawa i rozmowa??? "

A może bułka? Tylko łap ją szybko, bo znowu się wciśnie przed ciebie w piekarni Buczek.

5. "dzisiaj w saunie Heaven 03.01). Miales piekne kolczyki w sutkach i dobry tatuaz na prawym ramieniu.
Nie moglem sie ośmielić ponieważ nie bylem tam sam. Jesli to czytasz odezwij sie.
Chetnie wspólne piwo...
Pozdrawiam"

Nie mogłem się ośmielić, ponieważ... ale teraz już się ośmielam, bo mojego BF nie ma obok. Koleżako, jeśli on rzeczywiście miał kolczyki w sutkach, to piwo odradzam - będzie chciał się na ciebie wysikać. Tacy w bijou tak mają, prawda Ge, szczoszku?

6. "Szpital-1 stycznia- wieczorem- Bydgoszcz
Widzieliśmy się w Nowy Rok w jednym z bydgoskich szpitali. Masz na imię Piotr jesteś brunetem. Jak masz ochotę na nową znajomość- to odpisz".

Cioty są okropne. Nawet chemioterapia jest okazją do podrywu.

7. "BYWA KTOŚ NA BASENIE WODNIK W PANIÓWKACH ? MIĘDZY GLIWICAMI A MIKOŁOWEM.
MOŻNA BY SIĘ BYŁO TAM SPOTYKAĆ. CO WY NA TO ?
JEŚLI KTOŚ CHĘTNY, PISZCIE NA PRIV.
Można też ustalić jakiś znak - np. kluczyk na prawej ręce. Żeby się rozpoznać."

Kluczyk na prawej ręce to świetny znak rozpoznawczy. Wyobrażacie sobie tę ciotę mrugającą do połowy facetów na basenie, bo pewnie tylu założyło ten pierdolony kluczyk na prawą rękę, skoro nie dotarły tam jeszcze bransoletki elektroniczne?

Zachęcam do wynajdywania takich perełek.

niedziela, 2 stycznia 2011

Impreza sylwestrowa

W blasku fajerwerków

Impreza sylwestrowa ponownie odbyła się u Ego i Raanda. Poza mną nawiedzili ją Jakiś, Metka Boska, Gwiazda, Gejowski, Xell, Miszal oraz młodzież bliżej jeszcze nieznana. Z krótką wizytą wpadła Matka Karmiąca i Strażak. Było kolorowo, kalorycznie i procentowo.