Zacznijmy od scenariusza
W minionym tygodniu Jakiś wyciągnął mnie do kina jak zwykle na film polski. Padło na "Zwerbowaną miłość". Gejowski z założenia nie chodzi na polskie filmy, bo uważa je za denne. Ja też od nich stronię, ale nie uciekam w histerycznej panice. Niestety ciągle nie trafiam na dobry polski film. "Zwerbowana miłość" też do nich nie należy.
Powiem tak, w tym filmie wszystko jest OK: dobrze oddany klimat lat osiemdziesiątych, dobre kreacja aktorskie (szczególnie Roberta Więckiewicza idealnego do roli mrocznego kosiarza, ale też Joanny Orleańskiej), dobra reżyseria. Te elementy można docenić. Niestety film traci z powodu scenariusza. Urwane wątki i przewidywalność wydarzeń już od połowy filmu psują odbiór. Odradzam.
Mam nadal ochotę iść na film "Królestwo zwierząt", który polecił mi Radix, ale ciągle się nie udaje. I chyba nie uda, bo grają w najmniejszej sali w Charlim, a do takich poświęceń nie jestem skłonny. Ma ktoś w pliku?
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Radix. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Radix. Pokaż wszystkie posty
wtorek, 11 stycznia 2011
niedziela, 31 października 2010
Duch umiera w towarzystwie
R.I.P. Teresa na Powązkach
Idę sobie po cmentarzu powązkowskim, a tu znienacka prapraprababunia i praprapradziadunio. Aż się wzruszyłem tym przypadkowym odnalezieniem bliskich zmarłych. Już miałem się położyć tak na chwilę na grobowcu, gdy znienacka Jakiś mnie dopadł. Jego relacja jest u Gejowskiego.
Co ja poradzę drogie cooleżanki, że nie jestem dostępny towarzysko jak kiedyś? I to wcale nie Jakiś jest za to odpowiedzialny. Decyzje podejmuję niezależnie, samorządnie, związkowo i zawodowo, czyli jako NSZZ Teresa. Z radością partycypowałbym bardziej w wydarzeniach towarzyskich, jednak mam wrażenie, że nikt niczego nie organizuje! Albo ja nie jestem zapraszany ;( I wybaczcie, ale spotkania w Fufu nie są dla mnie atrakcją; jest tam zimno, głośno i na ogół nie ma gdzie usiąść. To nie dla mnie.
Wczoraj byłem z Jakisiem na domówce zorganizowanej przez Papagena i Papagenę. Było 13 osób łącznie z nimi (z szerzej znanych Odetta-Otylia). Gospodarze uraczyli gości fantastycznymi daniami własnego pomysłu i produkcji. Ukontentowani potrawami goście gadali ze sobą na różne tematy do 3 w nocy. Było bardzo fajnie.
Chwilowo mam wyłączone z użytkowania mieszkanie i nikogo nie jestem w stanie zaprosić. Jednak obiecuję jakąś imprezę w okolicach końca listopada. Ciekawe, kto przyjdzie?
I jeszcze na koniec w temacie torby i pokrywki. Poproszę o uszanowanie moich wyborów, chyba, że niektórzy mają coś przeciw, albo jakaś zazdrość przez nich przemawia. Dziękuję Radixowi i Xellowi za sympatyczne podejście do sprawy. Doceniam błyskotliwą ripostę Raanda, choć całkowicie błędną w ocenie. Drogiego Metkę zachęcam, by miał czas dla mnie, a nie żebym ja miał czas zawsze dla niego (propozycja pójścia na „Chrzest” we wtorek o 22:15 w Cinema City nadal aktualna). IP, a skąd ta ciekawość? ;) A Gejowski niech przestanie przyprawiać mi gębę.
poniedziałek, 26 lipca 2010
Podchody 2010 zakończone
Tłumu nie było, bo tylko 15 osób, z czego w podchodach wzięło udział 10. Cieszę się, że wszyscy dali się podzielić na pary niezależnie od tego, kto z kim przyszedł. Celem podchodów była integracja i ważne było, żeby w parach były osoby nie znające się od podszewki.
Większość wyznaczonej trasy wszyscy pokonali sprawnie, ale końcówka okazała się dramatyczna: tylko jedna para nie zgubiła się, pozostałe szukały po omacku. Największe zaskoczenie przeżyłem, gdy w drzwiach pojawili się Metka Boska i Ciastko, którzy wyszli jako trzecia para! Aż zacząłem podejrzewać, że wcześniejszym parom coś się stało, a imprezy przecież nie ubezpieczyłem. Uczestnicy pokonali trasę w 44 do 88 minut.
Wykonanie zadań nastręczyło uczestnikom sporo trudności. Tylko jedna para trafnie odgadła, że na pytanie "Co szumi w parku poza drzewami?" jedyną odpowiedzią jest "muszla". Również jedna tylko para ustaliła, że Janina Nowak pochodzi z Gniezna, a nie z Makowa, czy Głogowa (aż 3 odpowiedzi). "Janina Nowak" widnieje obecnie na większości skrzynek pocztowych we wzorze adresowania. Z kolei tylko jedna para nie wpadła na to, że twórcą pierwszej aksjomatycznej definicji przestrzeni był Stefan Banach, a nie, jak wykombinowali, Eliza Orzeszkowa. Pytanie o adres siedziby IPN w Łodzi było zadane tak podchwytliwie, że tylko dwie pary rozgryzły, o co chodzi.
Oficjalnie obwieszam, że w podchodach wygrali Metka Boska i Ciastko, brawo!!!
Drugie miejsce zajęli Xell z I., trzecie S. z A. (podaję literki, bo nie znam ich ksywek, jak ktoś zna, to proszę mi podać, głupio pytać samych zainteresowanych, albo wymyślmy jakieś).
Jak zawsze spóźniona dotarła Stara Gropa. Cezaria wymyślił, by sprawdzić jak się pary sfraternizowały po drodze. Pytania zadawał na zmianę ze Starą Gropą. Wszystkim parom poszło całkiem dobrze, choć po podliczeniu okazało się, że S. i A. spadli na 4 miejsce, a na trzecie wysunęli się Radix i Santorini (Fioletowy, jeśli ktoś go tak zapamiętał).
Gwiazda i Ja-Kub zajęli ostatnie miejsce, ale chyba mieli najwięcej zabawy, bo uchachani wrócili po pachy, ciekawe czemu?
Pogoda nie pozwoliła na zrobienie grilla w ogródku, więc kiełbaski były z piekarnika. Po długim spacerze cieszyły się sporym wzięciem.
Nastąpiła tradycyjna wymiana prezentów. Ego dostał fioletowy strój tancerki brzucha z prześlicznym staniczkiem, co było spóźnionym prezentem urodzinowym nabytym w Tunezji przeze mnie i Metkę Boską. Stara Gropa dostała urodzinową płytkę ceramiczną z Tunezji ode mnie, a on z kolei podarował mi poliestrową koszulkę a la koszykarska, tylko z frędzlami. Z Metką poszedłem przymierzyć to cudo. Co z tego wyszło wiedzą tylko ci, którzy na imprezie byli - efekt był kapitalny, Lady Gaga wysiada ze swoimi strojami.
Następnie impreza przeniosła się do Manufaktury do Copacabany. Ja nadal w tej szalonej koszulce, choć reszta zmieniona, ale i tak pozostali klienci patrzyli dosyć zszokowani. Przepraszam wszystkich za swoje szaleństwo odzieżowe tamtego wieczoru, ale jak się bawić, to się bawić.
Co się działo dalej w Fufu i Narraganset nie wiem dokładnie, bo wycofałem się na z góry upatrzone pozycje, ale słyszałem, że dalsza część wieczoru była dla wszystkich równie udana.
Zebrałem trochę doświadczeń i może za jakiś czas znowu coś podobnego zorganizuję. Może znowu będę mógł liczyć na pomoc Jakisia, bez którego nie poradziłbym sobie. Santorini podpowiedział mi coś, co może jeszcze bardziej podkręcić atmosferę. No ale to za jakiś czas.
Większość wyznaczonej trasy wszyscy pokonali sprawnie, ale końcówka okazała się dramatyczna: tylko jedna para nie zgubiła się, pozostałe szukały po omacku. Największe zaskoczenie przeżyłem, gdy w drzwiach pojawili się Metka Boska i Ciastko, którzy wyszli jako trzecia para! Aż zacząłem podejrzewać, że wcześniejszym parom coś się stało, a imprezy przecież nie ubezpieczyłem. Uczestnicy pokonali trasę w 44 do 88 minut.
Wykonanie zadań nastręczyło uczestnikom sporo trudności. Tylko jedna para trafnie odgadła, że na pytanie "Co szumi w parku poza drzewami?" jedyną odpowiedzią jest "muszla". Również jedna tylko para ustaliła, że Janina Nowak pochodzi z Gniezna, a nie z Makowa, czy Głogowa (aż 3 odpowiedzi). "Janina Nowak" widnieje obecnie na większości skrzynek pocztowych we wzorze adresowania. Z kolei tylko jedna para nie wpadła na to, że twórcą pierwszej aksjomatycznej definicji przestrzeni był Stefan Banach, a nie, jak wykombinowali, Eliza Orzeszkowa. Pytanie o adres siedziby IPN w Łodzi było zadane tak podchwytliwie, że tylko dwie pary rozgryzły, o co chodzi.
Oficjalnie obwieszam, że w podchodach wygrali Metka Boska i Ciastko, brawo!!!
Drugie miejsce zajęli Xell z I., trzecie S. z A. (podaję literki, bo nie znam ich ksywek, jak ktoś zna, to proszę mi podać, głupio pytać samych zainteresowanych, albo wymyślmy jakieś).
Jak zawsze spóźniona dotarła Stara Gropa. Cezaria wymyślił, by sprawdzić jak się pary sfraternizowały po drodze. Pytania zadawał na zmianę ze Starą Gropą. Wszystkim parom poszło całkiem dobrze, choć po podliczeniu okazało się, że S. i A. spadli na 4 miejsce, a na trzecie wysunęli się Radix i Santorini (Fioletowy, jeśli ktoś go tak zapamiętał).
Gwiazda i Ja-Kub zajęli ostatnie miejsce, ale chyba mieli najwięcej zabawy, bo uchachani wrócili po pachy, ciekawe czemu?
Pogoda nie pozwoliła na zrobienie grilla w ogródku, więc kiełbaski były z piekarnika. Po długim spacerze cieszyły się sporym wzięciem.
Nastąpiła tradycyjna wymiana prezentów. Ego dostał fioletowy strój tancerki brzucha z prześlicznym staniczkiem, co było spóźnionym prezentem urodzinowym nabytym w Tunezji przeze mnie i Metkę Boską. Stara Gropa dostała urodzinową płytkę ceramiczną z Tunezji ode mnie, a on z kolei podarował mi poliestrową koszulkę a la koszykarska, tylko z frędzlami. Z Metką poszedłem przymierzyć to cudo. Co z tego wyszło wiedzą tylko ci, którzy na imprezie byli - efekt był kapitalny, Lady Gaga wysiada ze swoimi strojami.
Następnie impreza przeniosła się do Manufaktury do Copacabany. Ja nadal w tej szalonej koszulce, choć reszta zmieniona, ale i tak pozostali klienci patrzyli dosyć zszokowani. Przepraszam wszystkich za swoje szaleństwo odzieżowe tamtego wieczoru, ale jak się bawić, to się bawić.
Co się działo dalej w Fufu i Narraganset nie wiem dokładnie, bo wycofałem się na z góry upatrzone pozycje, ale słyszałem, że dalsza część wieczoru była dla wszystkich równie udana.
Zebrałem trochę doświadczeń i może za jakiś czas znowu coś podobnego zorganizuję. Może znowu będę mógł liczyć na pomoc Jakisia, bez którego nie poradziłbym sobie. Santorini podpowiedział mi coś, co może jeszcze bardziej podkręcić atmosferę. No ale to za jakiś czas.
wtorek, 11 maja 2010
Prada... bez urazy
Agatha Ruiz de la Prada to zdaje się nie "TA" Prada, ale pokaz niedzielny był wyśmienity. Na wszystkich pokazach "wieszaki", czyli modelki, były sztywne, z twarzami pozbawionymi wszelkich emocji. Na tym pokazie uśmiechały się, były radosne. Stworzyło to zupełnie inny klimat. Dobrze poczuli się nie tylko oglądający, ale i same modelki. Jedna poczuła się tak swobodnie, że aż dostała brawa. Bo to przecież ludzie, choć modelki.
Ale nie kryję, uczestniczenie w tych wszystkich pokazach zmęczyło mnie. Nie potrafię się zaangażować emocjonalnie w to, co widzę. Bo, co ja widzę?! Tempo pokazów nie jest takie, jak można sądzić po relacjach telewizyjnych. Jest sporo dłużyzn, które jakoś trzeba sobie wypełnić. Bardziej intrygowała mnie atmosfera, w której największe nawet dziwactwo było akceptowane. Nieważne, czy jesteś homo, hetero, metro, itp., czy nosisz spodnie, sukienkę, czy wolisz stroje kolorowe, czy mundurki wszystko staje się się częścią całości i jej cennym uzupełnieniem. Poczułem się tam na tyle dobrze, że wyjście do zuniformizowanego, zewnętrznego świata może nie było torturą, ale dysharmonia była odczuwalna.
Utrwaliło się we mnie przekonanie, że mój może nazbyt kolorowy styl ubierania się (bardzo piętnowany przez Starą Gropę) jest jak najbardziej na miejscu. Jest wyrazem mojego indywidualizmu, czegoś czego nie powinno się wstydzić ani przed sobą, ani przed innymi.
A propos stylu. Tak dyskusyjnie podsumuję innych.
Stara Gropa - trendy, ale bez szaleństw; raczej zgodnie z oczekiwaniami i nastawieniem na epatowanie, niż z nutą indywidualizmu,
Metka Boska - budowanie wizerunku przez markę noszonych ciuchów, a nie własną koncepcję na swój wygląd,
Jakiś - totalna ekspresja odzieżowa,
Xell - dobra jakość, ale trochę bez wyrazu,
Radix - powinien pójść do wojska, "za mundurem ciotki sznurem",
Krowa Morska - liczy się tylko fryzura?
Ego, Raand, Lucy, Marcysia, Sylwia, Gwiazda, Hiszpan i wielu innych - sorki, ale równie dobrze moglibyście chodzić nago i może zrobiłoby to większe wrażenie.
Bez urazy ;)
Ale nie kryję, uczestniczenie w tych wszystkich pokazach zmęczyło mnie. Nie potrafię się zaangażować emocjonalnie w to, co widzę. Bo, co ja widzę?! Tempo pokazów nie jest takie, jak można sądzić po relacjach telewizyjnych. Jest sporo dłużyzn, które jakoś trzeba sobie wypełnić. Bardziej intrygowała mnie atmosfera, w której największe nawet dziwactwo było akceptowane. Nieważne, czy jesteś homo, hetero, metro, itp., czy nosisz spodnie, sukienkę, czy wolisz stroje kolorowe, czy mundurki wszystko staje się się częścią całości i jej cennym uzupełnieniem. Poczułem się tam na tyle dobrze, że wyjście do zuniformizowanego, zewnętrznego świata może nie było torturą, ale dysharmonia była odczuwalna.
Utrwaliło się we mnie przekonanie, że mój może nazbyt kolorowy styl ubierania się (bardzo piętnowany przez Starą Gropę) jest jak najbardziej na miejscu. Jest wyrazem mojego indywidualizmu, czegoś czego nie powinno się wstydzić ani przed sobą, ani przed innymi.
A propos stylu. Tak dyskusyjnie podsumuję innych.
Stara Gropa - trendy, ale bez szaleństw; raczej zgodnie z oczekiwaniami i nastawieniem na epatowanie, niż z nutą indywidualizmu,
Metka Boska - budowanie wizerunku przez markę noszonych ciuchów, a nie własną koncepcję na swój wygląd,
Jakiś - totalna ekspresja odzieżowa,
Xell - dobra jakość, ale trochę bez wyrazu,
Radix - powinien pójść do wojska, "za mundurem ciotki sznurem",
Krowa Morska - liczy się tylko fryzura?
Ego, Raand, Lucy, Marcysia, Sylwia, Gwiazda, Hiszpan i wielu innych - sorki, ale równie dobrze moglibyście chodzić nago i może zrobiłoby to większe wrażenie.
Bez urazy ;)
poniedziałek, 3 maja 2010
Sobotni Narraganset
Metka Boska chciał iść do Narra już w piątek, ale nieszczególnie to komukolwiek, w tym mnie, pasowało, więc padło na sobotę. A potrzebę pogibania się miałem dużą. Wysłałem smsy do znanych imprezujących i część udało mi się zachęcić. To chyba jedyny, choć kosztowny sposób na dotarcie do wszystkich. Bloga nie każdy sprawdza, podobnie z NK i FB. Szukam możliwości przez Google Calendar. Zobaczymy, czy to zda egzamin.
Poza wspomnianym Metką Boską był Raand i Ego, Ciastko i Ja-Kub, Radix, Xell, Południowiec z D. Po raz pierwszy w życiu ten przybytek nawiedził Jakiś i nawet spotkał swoich znajomych.
Nie ma za bardzo, co się rozpisywać, bo niby, co wyjątkowego miało się wydarzyć. Ja, Metka i Radix szaleliśmy na parkiecie, czasem z Xellem i Jakisiem, reszta zaległa przy barze. Może tylko Raand jak zwykle zaszalał, bo jak wieść gminna niesie oralnie zapoznał Murzyna... z wzajemnością zresztą. O tym, co miał w ustach, musi już sam opowiedzieć.
Poniżej test kalendarza. Będę go jeszcze modyfikował.
Poza wspomnianym Metką Boską był Raand i Ego, Ciastko i Ja-Kub, Radix, Xell, Południowiec z D. Po raz pierwszy w życiu ten przybytek nawiedził Jakiś i nawet spotkał swoich znajomych.
Nie ma za bardzo, co się rozpisywać, bo niby, co wyjątkowego miało się wydarzyć. Ja, Metka i Radix szaleliśmy na parkiecie, czasem z Xellem i Jakisiem, reszta zaległa przy barze. Może tylko Raand jak zwykle zaszalał, bo jak wieść gminna niesie oralnie zapoznał Murzyna... z wzajemnością zresztą. O tym, co miał w ustach, musi już sam opowiedzieć.
Poniżej test kalendarza. Będę go jeszcze modyfikował.
czwartek, 15 kwietnia 2010
Wieczór Poezji Funeralnej
W sobotę 17 kwietnia u Gejowskiego ma się odbyć Wieczór Poezji Funeralnej. W programie recytacja wierszy funeralnych cudzych i własnych. Każdy uczestnik ma przynieść alko, popitkę, wiersz cudzy i wiersz własny.
Ale ja mam problem, bo w tym samym czasie mam być na urodzinach u Hiszpana. Do tego impra Hiszpana ma się odbyć u Krowy Morskiej, który cierpi na świńską grypę (jak media donoszą) i z 39 stopniową gorączką, może robić za kominek, a nie atrakcję towarzyską. Mimo przegrzania mózgu Krowa Morska zasugerował, że może by połączyć obie impry w VIP roomie Art Caffee (Piotrkowska 83). Ja jadę oglądać scyzoryki w Szkieletczyźnie w piątek. Wracam i może jakieś koncepcje się pojawią. Proszę dyskutujcie do woli jak to ustawić, bo ja i tak dostępu do netu mieć nie będę.
P.S. Radixa, tak pożądanego przez wielu, nie będzie, bo że tak eufemistycznie to ujmę, jest "zajęty" ;) I nic więcej nie powiem, bo mi zabronił.
Ale ja mam problem, bo w tym samym czasie mam być na urodzinach u Hiszpana. Do tego impra Hiszpana ma się odbyć u Krowy Morskiej, który cierpi na świńską grypę (jak media donoszą) i z 39 stopniową gorączką, może robić za kominek, a nie atrakcję towarzyską. Mimo przegrzania mózgu Krowa Morska zasugerował, że może by połączyć obie impry w VIP roomie Art Caffee (Piotrkowska 83). Ja jadę oglądać scyzoryki w Szkieletczyźnie w piątek. Wracam i może jakieś koncepcje się pojawią. Proszę dyskutujcie do woli jak to ustawić, bo ja i tak dostępu do netu mieć nie będę.
P.S. Radixa, tak pożądanego przez wielu, nie będzie, bo że tak eufemistycznie to ujmę, jest "zajęty" ;) I nic więcej nie powiem, bo mi zabronił.
sobota, 3 kwietnia 2010
Po Jajeczku
I po Jajeczku 2010.
Nie będę pisał, czy było fajnie, czy nie, bo jako gospodarzowi nie bardzo mi wypada. Dość, że ostatni goście wyszli o 6:40. W sumie, co obliczyłem bardzo dokładnie, było 36 gości plus ja i przewspaniały Bartender, czyli razem 38 chłopa.
Wszystkim jeszcze raz bardzo serdecznie dziękuję za przybycie. Szczególnie chciałbym podziękować Xellowi za muzykę, Jakisiowi za smalec i pomoc kuchenną, Techno i Mięcie za lód i wspaniałe paszteciki, Ja-Kub'owi za pomoc przy naklejkach imiennych, Santoriniemu za pomoc przy zakupach i sprzątaniu, Miszalowi za obecność oraz Bartenderowi za kreatywne drinki i wspaniały kontakt z ludźmi.
Jasne, że norka wygląda jak po tajfunie, ale taki urok domowych imprez. Nigdy mnie to nie przerażało. Dobrze, że pojemniki na śmieci są puste, bo muszę wyrzucić około 120 litrów odpadów (szkła, papieru, śmieci, plastiku). Wypiliśmy ocean alkoholu i napojów. Idealnymi przekąskami okazały się smalec i paszteciki. Ale sałatka jajeczna i czerwony barszcz też się z tym komponowały.
Tegorocznym zwycięzcą konkursu na najtwardsze jaja, ku zaskoczeniu samego zainteresowanego, został Kaczka. Nagrodę ufundował Gejowski. Mam nadzieję, że wibratorem w kształcie złotego jaja Kaczka będzie się delektował przez długie lata. Życzę wielu niezapomnianych wibracji.
Nie opiszę wszystkich obecnych, ale przynajmniej tych z jakimiś pseudonimami.
Sylwia - znalazł wspaniały nowy teren łowów i oczywiście nie wyszedł sam,
Gejowski - zwyczajowo zaplatał nogi w warkoczyk i perrorował; pogubiłem się w jego zamierzeniach małżeńskich,
Lucy - fundnął sobie nową fryzurę, która jeszcze lepiej uwydatnia jego odstające uszy; szybkie tempo sprawiło, że odpadł na dlugo przed końcem imprezy,
Metka Boska - tak schlanej Metki już dawno nie widziałem, zachowywał się skandalicznie, do tego chodził najpierw w koszuli potem t-shircie noszącym wyraźne ślady jakichś płynów ustrojowych, Metka Boska zupełnie nie wyglądała na Niepokalaną,
Gwiazda - nie pił, bo prowadził i jak widziałem najwięcej czasu spędził z Bluszczem,
Raand - usłyszałem o nim, że jest "przezabawnym i przesympatycznym łysolkiem", a do tego największą ciotą ze wszystkich,
Ego - sporządniał i mam nadzieję nie dzwonił do wszystkich sąsiadów jak wychodził,
Xell - niestety nie zrobił niczego skandalicznego... tym razem,
Krowa Morska - jak wypił, to się rozszalał parkietowo, a jak się rozszalał, to ja tylko wyobrażałem sobie ten bujajacy się u sąsiadów żyrandol,
Hiszpan - jak zawsze słodki i śliczny, a jak spał to aż się prosił, żeby go wziąć na śpiocha,
Kaczka - najbardziej bał się zdjęć, a już w zupełne przerażenie wprawiło go wygranie konkursu - znienacka stał się sławny,
Jakiś - zaległ na tapczanie w kuchni i nie chcial się stamtąd ruszyć; zaskarbił sobie takie względy u Bartendera, że nawet nie musiał się podnosić po drinki, ba, po Jajeczkowym doświadczeniu może się pojawi w Narra,
Miszal - miało go nie być i do ostatniej chwili zapierał się, że z Londynu nie przyjedzie, a tu znienacka podchody pod drzwiami, kogut na wycieraczce, a potem Miszal we własnej osobie,
Radix - ja nie wiem jak on to robi, że po dwóch piwach bezalkoholowych bawi się jak ja po połówce; mam nadzieję, że przeżył i cieszę się, że mimo trudności dotarł i wspaniale się bawił,
Techno i Mięta - ci to poszaleli, widziałem, że wszędzie ich pełno, a i wspólnych znajomych jak się okazało mamy wielu, na pewno odchorują swoje wyrąbiste, ale zdradliwe drinki,
aRRo - a ten tym razem jakiś spokojniutki, aż podejrzewam, że coś zmalował, tylko jeszcze o tym nie wiem,
Bluszcz - no ten to się zmienił, a w swoim moro wyglądał tak, że klękajcie narody przed tym maczizmem,
Ja-Kub - siedział przy Ciastku i nie chciał się ruszyć, a podobno ciążenie było na obu, tylko osobno.
Były też skandaliki. Dwóm osobom nie wytrzymały żołądki. Jeden z obecnych miał takie wzięcie, że jak słyszałem obciagały mu dwie osoby naraz. Nie wiem czy się cieszyć tym, czy martwić, ale żółty pokój jakoś naturalnie stał się darkroomem. Wpadałem tam znienacka co jakiś czas skontrolować sytuację, ale nikogo na flagrancie nie złapałem.
Zadziwiała liczba łysych. To nowy trend, do którego nie zamierzam się dostosowywać, ale lubię łysych facetów, fajnie się ich głaszcze po glacy.
Nowością Jajeczka było też oklejenie każdego naklejką z imieniem. Bardzo przydatne przy zapamiętywaniu ludzi, poznawaniu ich, a w tym tłumie łatwe to nie było. Chyba tylko ja rozpoznawałem wszystkich z imienia. Gejowski umyślił sobie udoskonalenie tego pomysłu i każdemu podopisywał "A", "P" i "U", a czasem w złożeniach "P/U", co przy bardziej niestarannym zapisie wyglądało jakby, ci ostatni mieli coś wspólnego z ojcem Pio. Tylko wciąż nie wiem, czy to było według deklaracji zainteresowanych, czy widzimisię Gejowskiego. No i czy czemukolwiek się przysłużyło.
Nie wiem czy wszyscy zainteresowani wymienili się telefonami. Jeśli nie, a jest jakieś ciążenie, to postaram się jakieś schadzki zorganizować. Ale to już bardziej kameralnie. Tylko żeby nie było, że ja ciotka-swatka jestem, ja też chcę poszaleć na tym polu.
Nie będę pisał, czy było fajnie, czy nie, bo jako gospodarzowi nie bardzo mi wypada. Dość, że ostatni goście wyszli o 6:40. W sumie, co obliczyłem bardzo dokładnie, było 36 gości plus ja i przewspaniały Bartender, czyli razem 38 chłopa.
Wszystkim jeszcze raz bardzo serdecznie dziękuję za przybycie. Szczególnie chciałbym podziękować Xellowi za muzykę, Jakisiowi za smalec i pomoc kuchenną, Techno i Mięcie za lód i wspaniałe paszteciki, Ja-Kub'owi za pomoc przy naklejkach imiennych, Santoriniemu za pomoc przy zakupach i sprzątaniu, Miszalowi za obecność oraz Bartenderowi za kreatywne drinki i wspaniały kontakt z ludźmi.
Jasne, że norka wygląda jak po tajfunie, ale taki urok domowych imprez. Nigdy mnie to nie przerażało. Dobrze, że pojemniki na śmieci są puste, bo muszę wyrzucić około 120 litrów odpadów (szkła, papieru, śmieci, plastiku). Wypiliśmy ocean alkoholu i napojów. Idealnymi przekąskami okazały się smalec i paszteciki. Ale sałatka jajeczna i czerwony barszcz też się z tym komponowały.
Tegorocznym zwycięzcą konkursu na najtwardsze jaja, ku zaskoczeniu samego zainteresowanego, został Kaczka. Nagrodę ufundował Gejowski. Mam nadzieję, że wibratorem w kształcie złotego jaja Kaczka będzie się delektował przez długie lata. Życzę wielu niezapomnianych wibracji.
Nie opiszę wszystkich obecnych, ale przynajmniej tych z jakimiś pseudonimami.
Sylwia - znalazł wspaniały nowy teren łowów i oczywiście nie wyszedł sam,
Gejowski - zwyczajowo zaplatał nogi w warkoczyk i perrorował; pogubiłem się w jego zamierzeniach małżeńskich,
Lucy - fundnął sobie nową fryzurę, która jeszcze lepiej uwydatnia jego odstające uszy; szybkie tempo sprawiło, że odpadł na dlugo przed końcem imprezy,
Metka Boska - tak schlanej Metki już dawno nie widziałem, zachowywał się skandalicznie, do tego chodził najpierw w koszuli potem t-shircie noszącym wyraźne ślady jakichś płynów ustrojowych, Metka Boska zupełnie nie wyglądała na Niepokalaną,
Gwiazda - nie pił, bo prowadził i jak widziałem najwięcej czasu spędził z Bluszczem,
Raand - usłyszałem o nim, że jest "przezabawnym i przesympatycznym łysolkiem", a do tego największą ciotą ze wszystkich,
Ego - sporządniał i mam nadzieję nie dzwonił do wszystkich sąsiadów jak wychodził,
Xell - niestety nie zrobił niczego skandalicznego... tym razem,
Krowa Morska - jak wypił, to się rozszalał parkietowo, a jak się rozszalał, to ja tylko wyobrażałem sobie ten bujajacy się u sąsiadów żyrandol,
Hiszpan - jak zawsze słodki i śliczny, a jak spał to aż się prosił, żeby go wziąć na śpiocha,
Kaczka - najbardziej bał się zdjęć, a już w zupełne przerażenie wprawiło go wygranie konkursu - znienacka stał się sławny,
Jakiś - zaległ na tapczanie w kuchni i nie chcial się stamtąd ruszyć; zaskarbił sobie takie względy u Bartendera, że nawet nie musiał się podnosić po drinki, ba, po Jajeczkowym doświadczeniu może się pojawi w Narra,
Miszal - miało go nie być i do ostatniej chwili zapierał się, że z Londynu nie przyjedzie, a tu znienacka podchody pod drzwiami, kogut na wycieraczce, a potem Miszal we własnej osobie,
Radix - ja nie wiem jak on to robi, że po dwóch piwach bezalkoholowych bawi się jak ja po połówce; mam nadzieję, że przeżył i cieszę się, że mimo trudności dotarł i wspaniale się bawił,
Techno i Mięta - ci to poszaleli, widziałem, że wszędzie ich pełno, a i wspólnych znajomych jak się okazało mamy wielu, na pewno odchorują swoje wyrąbiste, ale zdradliwe drinki,
aRRo - a ten tym razem jakiś spokojniutki, aż podejrzewam, że coś zmalował, tylko jeszcze o tym nie wiem,
Bluszcz - no ten to się zmienił, a w swoim moro wyglądał tak, że klękajcie narody przed tym maczizmem,
Ja-Kub - siedział przy Ciastku i nie chciał się ruszyć, a podobno ciążenie było na obu, tylko osobno.
Były też skandaliki. Dwóm osobom nie wytrzymały żołądki. Jeden z obecnych miał takie wzięcie, że jak słyszałem obciagały mu dwie osoby naraz. Nie wiem czy się cieszyć tym, czy martwić, ale żółty pokój jakoś naturalnie stał się darkroomem. Wpadałem tam znienacka co jakiś czas skontrolować sytuację, ale nikogo na flagrancie nie złapałem.
Zadziwiała liczba łysych. To nowy trend, do którego nie zamierzam się dostosowywać, ale lubię łysych facetów, fajnie się ich głaszcze po glacy.
Nowością Jajeczka było też oklejenie każdego naklejką z imieniem. Bardzo przydatne przy zapamiętywaniu ludzi, poznawaniu ich, a w tym tłumie łatwe to nie było. Chyba tylko ja rozpoznawałem wszystkich z imienia. Gejowski umyślił sobie udoskonalenie tego pomysłu i każdemu podopisywał "A", "P" i "U", a czasem w złożeniach "P/U", co przy bardziej niestarannym zapisie wyglądało jakby, ci ostatni mieli coś wspólnego z ojcem Pio. Tylko wciąż nie wiem, czy to było według deklaracji zainteresowanych, czy widzimisię Gejowskiego. No i czy czemukolwiek się przysłużyło.
Nie wiem czy wszyscy zainteresowani wymienili się telefonami. Jeśli nie, a jest jakieś ciążenie, to postaram się jakieś schadzki zorganizować. Ale to już bardziej kameralnie. Tylko żeby nie było, że ja ciotka-swatka jestem, ja też chcę poszaleć na tym polu.
niedziela, 21 marca 2010
Z nutką dekadencji
Kaca nie ma po sobocie, ale trzeźwy to ja na pewno jeszcze nie jestem. Stara Gropa, a raczej Lucy zaprosił wczoraj na nasiadówkę. Właściwie to się wprosiłem, bo sukom nie przyszło do głowy wyjść wcześniej z inicjatywą. Ja wiem, że towarzyskich zdarzeń mi nie brakuje i rzadko można liczyć na to, że będę dostępny. Ale kurtuazja suki, kurtuazja...
Żeby im trochę tłoku zrobić zjawiłem się z Radixem. Na miejscu przeurocza parka, całkiem mi jeszcze nieznana. A potem doszedł Eguś i Raand oraz Cyprysik, którego podobno powinienem znać. Ze Starą Gropą wymieniliśmy zwyczajowe, ciepłe uprzejmości, a właściwie wymienialiśmy je przez cały wieczór.
Lucy nie pierwszy już raz popisał się kulinarnie. Ma chłopak talent, bo danie nie tylko smakowało, ale też wyglądało. To coś niedoścignionego dla mnie. Piliśmy ciekawy wynalazek, wódkę żurawinową ze spritem i plasterkami świeżego ogórka. Niezłe, ale zdradliwe. Pije się jak soczek, ogórki pachną, w głowie zaczyna szybko szumieć.
Eguś opowiedział o swoich perypetiach remontowych. Bo to musi być jazda, gdy dwie ciotki nie zgadzają się co do wyboru koloru. Radix i Raand niczego nie opowiedzieli, bo nie pili. Cyprysik straszył trądzikiem młodzieńczym, a parka patrzyła z niedowierzaniem na tę menażerię i świetnie się bawiła. Stara Gropa twierdziła, że też ma trądzik młodzieńczy, ale nie wie, że w jej wieku, to się po prostu nazywa parchy.
Pobudzony nakręciłem zabawę w kalambury. Tytuły filmów. Było sporo śmiechu, ale szło za dobrze. Nawet tak abstrakcyjny tytuł jak "Brązowy granat" padł po dwóch zaledwie minetach. Żałuję, że zapomniałem, bo ktoś mi mówił, że fajniej jest zgadywać ulubione pozycje seksualne. No ale te wypróbowałem później.
Żeby im trochę tłoku zrobić zjawiłem się z Radixem. Na miejscu przeurocza parka, całkiem mi jeszcze nieznana. A potem doszedł Eguś i Raand oraz Cyprysik, którego podobno powinienem znać. Ze Starą Gropą wymieniliśmy zwyczajowe, ciepłe uprzejmości, a właściwie wymienialiśmy je przez cały wieczór.
Lucy nie pierwszy już raz popisał się kulinarnie. Ma chłopak talent, bo danie nie tylko smakowało, ale też wyglądało. To coś niedoścignionego dla mnie. Piliśmy ciekawy wynalazek, wódkę żurawinową ze spritem i plasterkami świeżego ogórka. Niezłe, ale zdradliwe. Pije się jak soczek, ogórki pachną, w głowie zaczyna szybko szumieć.
Eguś opowiedział o swoich perypetiach remontowych. Bo to musi być jazda, gdy dwie ciotki nie zgadzają się co do wyboru koloru. Radix i Raand niczego nie opowiedzieli, bo nie pili. Cyprysik straszył trądzikiem młodzieńczym, a parka patrzyła z niedowierzaniem na tę menażerię i świetnie się bawiła. Stara Gropa twierdziła, że też ma trądzik młodzieńczy, ale nie wie, że w jej wieku, to się po prostu nazywa parchy.
Pobudzony nakręciłem zabawę w kalambury. Tytuły filmów. Było sporo śmiechu, ale szło za dobrze. Nawet tak abstrakcyjny tytuł jak "Brązowy granat" padł po dwóch zaledwie minetach. Żałuję, że zapomniałem, bo ktoś mi mówił, że fajniej jest zgadywać ulubione pozycje seksualne. No ale te wypróbowałem później.
niedziela, 14 marca 2010
Srajmy
s. pisze...
Wcześniej tu było tak swojsko... przaśnie nawet rzekłbym, a od jakiegoś czasu tylko haute couture. Nudy ;)
Nie chce mi się zgadywać, co s. miał na myśli dając uśmieszek na koniec swojej wypowiedzi. Ale wiem, że zawarł wyraz oczekiwań pozostałych. Patrzę na licznik odwiedzin i widzę. Dziś dziękuję Ego, Raandowi i jego siostrze oraz Radixowi, że zawierzyli mi i poszli ze mną na "Ceremonie" Grzegorza Wiśniewskiego w Studyjnym. Mam nadzieję, że im się podobało. Ta sztuka łączy właśnie oczekiwaną "przaśność" z "haute couture". Bo jedno z drugim się nie wyklucza. Każdy ma mózg, przy czym większość go nie używa. Każdy ma dupę, i te są w użytku powszechnym, jak się nie używa własnej, to cudzej. Wniosek prosty, najlepiej z dupy uczynić temat, by zyskać przychylność publiczności. Staram się łączyć jedno z drugim. Bo to takie ludzkie, a ja dobry dla ludzi jestem.
Od nieobecnych usłyszałem różne śmieszne argumenty: imieniny, zmęczenie, względy techniczne. Zupełnie jakby imieniny nie były co roku, zmęczenie trafiało się wyłącznie w niedziele, a względy techniczne były nie do przezwyciężenia.
W niedzielę poza teatrem byłem na dwóch interesujących wystawach. Nie będę o nich pisał, bo przecież i tak nikogo to nie zainteresuje i nikt na nie nie pójdzie, bo "imieniny, zmęczenie, względy techniczne". Zasadniczo najlepiej by było, gdybym blogowe pisanie ograniczył do wrażeń ze srania. Te byłyby wspólne dla wszystkich i jakże angażujące. Czynność codzienna i mocno dogłębna. "Blog srania". Już widzę tych wszystkich nowych czytelników i komentatorów. Każdy na sraniu przecież się zna i ma z tym związane swoje własne wyjątkowe przeżycia. A więc, SRAJMY!
Wcześniej tu było tak swojsko... przaśnie nawet rzekłbym, a od jakiegoś czasu tylko haute couture. Nudy ;)
Nie chce mi się zgadywać, co s. miał na myśli dając uśmieszek na koniec swojej wypowiedzi. Ale wiem, że zawarł wyraz oczekiwań pozostałych. Patrzę na licznik odwiedzin i widzę. Dziś dziękuję Ego, Raandowi i jego siostrze oraz Radixowi, że zawierzyli mi i poszli ze mną na "Ceremonie" Grzegorza Wiśniewskiego w Studyjnym. Mam nadzieję, że im się podobało. Ta sztuka łączy właśnie oczekiwaną "przaśność" z "haute couture". Bo jedno z drugim się nie wyklucza. Każdy ma mózg, przy czym większość go nie używa. Każdy ma dupę, i te są w użytku powszechnym, jak się nie używa własnej, to cudzej. Wniosek prosty, najlepiej z dupy uczynić temat, by zyskać przychylność publiczności. Staram się łączyć jedno z drugim. Bo to takie ludzkie, a ja dobry dla ludzi jestem.
Od nieobecnych usłyszałem różne śmieszne argumenty: imieniny, zmęczenie, względy techniczne. Zupełnie jakby imieniny nie były co roku, zmęczenie trafiało się wyłącznie w niedziele, a względy techniczne były nie do przezwyciężenia.
W niedzielę poza teatrem byłem na dwóch interesujących wystawach. Nie będę o nich pisał, bo przecież i tak nikogo to nie zainteresuje i nikt na nie nie pójdzie, bo "imieniny, zmęczenie, względy techniczne". Zasadniczo najlepiej by było, gdybym blogowe pisanie ograniczył do wrażeń ze srania. Te byłyby wspólne dla wszystkich i jakże angażujące. Czynność codzienna i mocno dogłębna. "Blog srania". Już widzę tych wszystkich nowych czytelników i komentatorów. Każdy na sraniu przecież się zna i ma z tym związane swoje własne wyjątkowe przeżycia. A więc, SRAJMY!
wtorek, 9 marca 2010
Filozoficznie
Zachęcony przez Radixa wybrałem się na film "W chmurach". Ale nie zachęcam do wybierania się do kina, bo równie dobrze obejrzeć go można w domu. Natomiast obejrzeć chyba warto. Piszę "chyba", bo może trzeba być w odpowiedniej sytuacji, by ten film przeżyć. Ja chyba jestem i co zaskakujące, wygląda na to, że Radix również skoro film mu się podobał. A dzieli nas przecież wiele. Nie znam jego wrażeń z tego filmu, ani jego "sytuacji" - nawet to ostatnio podsumowaliśmy, że właściwie to się nie znamy (tylko umówmy się, to nie z mojej winy się nie poznaliśmy). Pomijam jego teksty, tu na blogu, na mój temat, których teraz mocno żałuje po tsunami jadu jaki się wylał. Ja mam twardą dupę, przyjąłem to bez emocji, Radix się trochę przejął.
Ad rem, na filmie byłem z pewnym młodym człowiekiem, nie rozmawiałem z nim po filmie. Nie chciałem komentować filmu bezpośrednio po obejrzeniu, postanowiłem odczekać, zastanowić się, przemyśleć. Dziś mam wrażenie, że mogę już coś powiedzieć. A o wrażenia owego młodego człowieka podpytam w stosownym czasie. Dodam, że byłem na filmie, bo cokolwiek napiszę o chusteczkach, czy były potrzebne, czy nie, to skojarzenie będzie tylko jedno - ci, co czytali odpowiednią notkę, wiedzą o co chodzi.
Jaka jest moja sytuacja? Intrygujące, co? I w czym podobna lub niepodobna do sytuacji głównego bohatera "W chmurach". Chciałbym napisać, że w przeciwieństwie do bohatera granego przez George'a Clooney'a wychodzę naprzeciw ludzi, ale w sumie on też to robi. Różni nas to, że ja z chęcią z ludźmi wchodzę w relacje. Różne relacje. Emocjonalne, seksualne, towarzyskie. Nie odgradzam się od nich, bo nie jestem typem samotnika. Ludzie mnie ciekawią i inspirują. Nie boję się zawodu, choć i to się zdarza, i niepowodzenia z ludźmi nie zniechęcają mnie, by próbować dalej. Nie zadowalają mnie miałkie przyjemności materialne, prestiż elitarnej przynależności. Największą wartość mają dla mnie relacje z ludźmi, ale nie czarujmy się, w stosunku do nich mam spore wymagania. Sito moich wymagań jest gęste. Stąd i przemiał mam spory. Wcale nie jest łatwo oddzielić ziarno od plew na pierwszy rzut oka. Popełniałem takie błędy i przysiągłem sobie - nigdy więcej.
Miłość. Każdy kto kochał wie o czym mówię. Pojawia się znienacka, obezwładnia. Potrafi dać szczęście i rozpacz. Za stary jestem by się egzaltować tym uczuciem, ale wiem już jedno. Jeśli kocham, to kocham mimo wszystko. Jeśli jestem kochany, to daję to, co we mnie najlepsze. I jest mi obojętna niesymetryczność tego uczucia. Bo, moi drodzy, takiej symetrii nigdy nie ma. Jest jej pragnienie, ale jej nie było, nie ma...i nie potrzeba (Umywalka, tak te trzykropki powinny iść?) Można być równie szczęśliwym kochając, co z bycia kochanym. Choć mam wrażenie, że tylko ja tak potrafię.
Seks. Nie prokreacyjny przecież, a dla przyjemności. Dla utrwalenia więzi między ludźmi? Ależ proszę bardzo! Od starszych cooleżanek usłyszałem "Nie wymydli się". Gejowski pewno od razu wstawi coś o mojej promiskuitywnej postawie. Ale to dlatego, że on stawia seks na pierwszym miejscu, a ja na drugim. Uwielbiam dziki seks ze znawcami ars amandi. Nie ma ich wielu. Szukać trzeba ze świecą...i testować. Większość niestety zawodzi. To jak z obiadami, lubimy te domowe smakołyki, ale i tak chodzimy do restauracji spróbować czegoś nowego. Że to się może źle skończyć? No cóż, wszystko kończy się tak samo.
Przyjaźń. Kicha do kwadratu. To najtrudniejsza do utrzymania relacja. Nie wyobrażam sobie nie mieć przyjaciół, ale kosztuje to wiele. Bez miłości, bez seksu, samo zbliżenie takie ludzkie. Wcale nie wiem, czy się sprawdzam w tej roli. Do tego szlag mnie trafia czasami. W tej relacji jest najwięcej szczerości. Nie ma miłości niespełnionej, seksu bez orgazmu. Jest czysta szczerość. I zaufanie. I porozumienie na jakimś poziomie. Czy trzeba więcej?
A ja chcę tego wszystkiego razem. A Wy?
Ad rem, na filmie byłem z pewnym młodym człowiekiem, nie rozmawiałem z nim po filmie. Nie chciałem komentować filmu bezpośrednio po obejrzeniu, postanowiłem odczekać, zastanowić się, przemyśleć. Dziś mam wrażenie, że mogę już coś powiedzieć. A o wrażenia owego młodego człowieka podpytam w stosownym czasie. Dodam, że byłem na filmie, bo cokolwiek napiszę o chusteczkach, czy były potrzebne, czy nie, to skojarzenie będzie tylko jedno - ci, co czytali odpowiednią notkę, wiedzą o co chodzi.
Jaka jest moja sytuacja? Intrygujące, co? I w czym podobna lub niepodobna do sytuacji głównego bohatera "W chmurach". Chciałbym napisać, że w przeciwieństwie do bohatera granego przez George'a Clooney'a wychodzę naprzeciw ludzi, ale w sumie on też to robi. Różni nas to, że ja z chęcią z ludźmi wchodzę w relacje. Różne relacje. Emocjonalne, seksualne, towarzyskie. Nie odgradzam się od nich, bo nie jestem typem samotnika. Ludzie mnie ciekawią i inspirują. Nie boję się zawodu, choć i to się zdarza, i niepowodzenia z ludźmi nie zniechęcają mnie, by próbować dalej. Nie zadowalają mnie miałkie przyjemności materialne, prestiż elitarnej przynależności. Największą wartość mają dla mnie relacje z ludźmi, ale nie czarujmy się, w stosunku do nich mam spore wymagania. Sito moich wymagań jest gęste. Stąd i przemiał mam spory. Wcale nie jest łatwo oddzielić ziarno od plew na pierwszy rzut oka. Popełniałem takie błędy i przysiągłem sobie - nigdy więcej.
Miłość. Każdy kto kochał wie o czym mówię. Pojawia się znienacka, obezwładnia. Potrafi dać szczęście i rozpacz. Za stary jestem by się egzaltować tym uczuciem, ale wiem już jedno. Jeśli kocham, to kocham mimo wszystko. Jeśli jestem kochany, to daję to, co we mnie najlepsze. I jest mi obojętna niesymetryczność tego uczucia. Bo, moi drodzy, takiej symetrii nigdy nie ma. Jest jej pragnienie, ale jej nie było, nie ma...i nie potrzeba (Umywalka, tak te trzykropki powinny iść?) Można być równie szczęśliwym kochając, co z bycia kochanym. Choć mam wrażenie, że tylko ja tak potrafię.
Seks. Nie prokreacyjny przecież, a dla przyjemności. Dla utrwalenia więzi między ludźmi? Ależ proszę bardzo! Od starszych cooleżanek usłyszałem "Nie wymydli się". Gejowski pewno od razu wstawi coś o mojej promiskuitywnej postawie. Ale to dlatego, że on stawia seks na pierwszym miejscu, a ja na drugim. Uwielbiam dziki seks ze znawcami ars amandi. Nie ma ich wielu. Szukać trzeba ze świecą...i testować. Większość niestety zawodzi. To jak z obiadami, lubimy te domowe smakołyki, ale i tak chodzimy do restauracji spróbować czegoś nowego. Że to się może źle skończyć? No cóż, wszystko kończy się tak samo.
Przyjaźń. Kicha do kwadratu. To najtrudniejsza do utrzymania relacja. Nie wyobrażam sobie nie mieć przyjaciół, ale kosztuje to wiele. Bez miłości, bez seksu, samo zbliżenie takie ludzkie. Wcale nie wiem, czy się sprawdzam w tej roli. Do tego szlag mnie trafia czasami. W tej relacji jest najwięcej szczerości. Nie ma miłości niespełnionej, seksu bez orgazmu. Jest czysta szczerość. I zaufanie. I porozumienie na jakimś poziomie. Czy trzeba więcej?
A ja chcę tego wszystkiego razem. A Wy?
niedziela, 28 lutego 2010
Bez wytrysku
W sobotę nawiedziłem Narraganset. Powody były dwa. Pierwszy - ważę 71,5kg, BMI 22.5, mam więc wagę idealną dla mojego wzrostu i wyglądam równie idealnie, co chciałem światu okazać. Gejowski jak mnie zobaczył po raz pierwszy od paru tygodni, jak zwykle rzucił "O, przytyłaś!", ale to dlatego, że mówił to do siebie codziennie przed lustrem przez te tygodnie i weszło mu w krew. Drugi powód - występ Lola Lou. Nigdy nie widziałem tej śpiewającej drag queen, a tyle dobrego słyszałem, że postanowiłem wreszcie zobaczyć.
Zaczęło się od beforka u Gejowskiego. Raand miał do mnie pretensje, że za rzadko się odzywam. Zupełnie nieuzasadnione, bo przecież się odzywam ... na blogu. Eguś piękniał, Lucy promieniała, a starsza pani, znaczy gospodyni, gdzieś się starzała i pewno coś cichcem żarła, gości racząc jedynie fasolą, szumnie zwaną orzeszkami ziemnymi. Przedyskutowaliśmy sierpniowy wyjazd na ciotowski spęd, na który cudem udało mi i Metce Boskiej się zakwalifikować. Jak się okazało tylko dzięki płomiennemu uczuciu jakie żywi do mnie prezes stowarzyszenia dostaliśmy dwa ostatnie wolne miejsca - Metka Boska wprawdzie jako dostawka, ale też miło. Potem było nudno, bo zamiast rozmawiać wszyscy patrzyli w to szatańskie urządzenie jakim jest telewizor. W ogóle jestem otoczony telemaniakami. Jeden to się nawet zapiera, że mi kupi telewizor, bo nie wyobraża sobie, że bez niego można żyć - zapewne chodzi mu o to, żeby mógł siedzieć ze mną przed nim jak wpadnie - niedoczekanie, ze mną się nie siedzi, ze mną jest się w stałym ruchu.
Do Narra dotarliśmy na ostatnią chwilę przed występem Lola Lou. Tia, no fajną miała kieckę, i fajnie śpiewała, ale występ mnie nie porwał. Z Ego zgodnie uznaliśmy, że Lola Lou nadaje się do kameralnych występów, a nie wielkoscenicznych. Całość nazwana Farewell Party bardziej przypominała Funeral Party.
Popląsałem z Ego, ale prawdziwą taneczną jazdę miałem z Prawie Żonatym. Ile ja go znam? Kilka miesięcy, może pół roku, a chłopak, dziecko prawie, przeszedł kompletną metamorfozę. Nowy włos, nowy ciuch, nowe zachowanie. Nie ta myszka, co poprzednio. Jeśli nie przegnie, to wyrośnie z niego młodzieniec do schrupania.
Z niekłamaną przyjemnością popatrzyłem sobie na Radixa, mimo że heteroseksualizującego się z jakimiś kobietami na parkiecie, dumając czemu los jest dla mnie taki niełaskawy. Po czym oddaliłem się do z góry upatrzonego łóżka.
Zaczęło się od beforka u Gejowskiego. Raand miał do mnie pretensje, że za rzadko się odzywam. Zupełnie nieuzasadnione, bo przecież się odzywam ... na blogu. Eguś piękniał, Lucy promieniała, a starsza pani, znaczy gospodyni, gdzieś się starzała i pewno coś cichcem żarła, gości racząc jedynie fasolą, szumnie zwaną orzeszkami ziemnymi. Przedyskutowaliśmy sierpniowy wyjazd na ciotowski spęd, na który cudem udało mi i Metce Boskiej się zakwalifikować. Jak się okazało tylko dzięki płomiennemu uczuciu jakie żywi do mnie prezes stowarzyszenia dostaliśmy dwa ostatnie wolne miejsca - Metka Boska wprawdzie jako dostawka, ale też miło. Potem było nudno, bo zamiast rozmawiać wszyscy patrzyli w to szatańskie urządzenie jakim jest telewizor. W ogóle jestem otoczony telemaniakami. Jeden to się nawet zapiera, że mi kupi telewizor, bo nie wyobraża sobie, że bez niego można żyć - zapewne chodzi mu o to, żeby mógł siedzieć ze mną przed nim jak wpadnie - niedoczekanie, ze mną się nie siedzi, ze mną jest się w stałym ruchu.
Do Narra dotarliśmy na ostatnią chwilę przed występem Lola Lou. Tia, no fajną miała kieckę, i fajnie śpiewała, ale występ mnie nie porwał. Z Ego zgodnie uznaliśmy, że Lola Lou nadaje się do kameralnych występów, a nie wielkoscenicznych. Całość nazwana Farewell Party bardziej przypominała Funeral Party.
Popląsałem z Ego, ale prawdziwą taneczną jazdę miałem z Prawie Żonatym. Ile ja go znam? Kilka miesięcy, może pół roku, a chłopak, dziecko prawie, przeszedł kompletną metamorfozę. Nowy włos, nowy ciuch, nowe zachowanie. Nie ta myszka, co poprzednio. Jeśli nie przegnie, to wyrośnie z niego młodzieniec do schrupania.
Z niekłamaną przyjemnością popatrzyłem sobie na Radixa, mimo że heteroseksualizującego się z jakimiś kobietami na parkiecie, dumając czemu los jest dla mnie taki niełaskawy. Po czym oddaliłem się do z góry upatrzonego łóżka.
niedziela, 31 stycznia 2010
Najlepsze cytaty
Natchnięty myślą, co zdarza mi się nieustannie, proponuję konkurs na najlepszy cytat z bloga i komentarzy do niego. Własne pomysły proszę zgłaszać w komentarzach do tej notki z podaniem cytatu i adresem/tytułem notki. Poniżej moje propozycje:
1. "cooleżanka wybyła od nas ok. 3 nad ranem, bo zadzwonił do niej jeden kolega, żeby do niego "wpadła". To i ta głupia szpara poszła tam", Sylwestrowo, Metka Boska
2. "Żebym nie stał w korkach, żebym nie tonął w zaspach, żebym był dumny." Kropa no more 4, Teresa
3. "nie chcieliście mnie przytulić tylko w jakieś katakumby zrzucić", Sylwestrowo, Teresa
4. " A co do komplementarności to znalezienie kogoś, kto będzie równie powalony jak ty ale w dokładnie odmiennych miejscach to zakrawa na prostą drogę do obłędu. :-)", Czwartek, Gejowski
5. "Nigdy nie lubiłem rur", Piątek, Gejowski
6. "Co do pomysłu podrywu na cmentarzu... A jak to sobie wyobrażasz? "Cześć, leży tu mój były chłopak, chcesz być następny, kowboju?". Nie jestem pewien, czy da Ci swoją komórkę po takim wstępie :)", Niedziela - cmentarna, Metka Boska
7. "jeżeli ona jest spoza środowiska, to ja jestem z innego układu słonecznego", Sztuka konwersacji, Metka Boska
8. "wolę niepełnosprawnego Piszczela, który ma do powiedzenia tyle, co krzew bukszpanu w moim ogrodzie", Sztuka konwersacji, Metka Boska
9. "Może powinien się zastanowić, czy bycie "spoza środowiska" nie oznacza czasami, że brzydko wali mu z puchy i środowisko nie chce się z nim zadawać???", Ad vocem komentarzy o Lansie, Metka Boska
10. "Ale bo to cię krówsko głupie posłucha...", Samotność, Metka Boska
11. " To nie było grono ciotek szlochających po zamknięciu wyprzedaży.", Koszmarny dzień, Teresa
12. "'Przegięci i okularnicy nie pisać!' wiecznie żywe.", Koszmarny dzień, Prawiebrunet
13. "Fragment publiczności, podpisujący się "metek" a opisywany wcześniej na tym blogu, jest szczególnie frapującą osobowością,spokojnie wystarcza za miliony innych fragmentów - jest jak głos ludu...", Häxa o mnie, Häxa vel Wiedźma
14. "gejowski pisze... 2haxa: kocham cię :-) häxa pisze... gejowski: O,bogowie!Albo nie usnę, czytając na okrągło to wyznanie, albo sny erotyczne mnie wykończą!!!", Nicki, Häxa vel Wiedźma i Gejowski
15. "Są ludzie, dla których również darkroom jest rodzajem romantycznej randki", Trzy dni w Bydgoszczy, Metka Boska
16. "finezja całości nadal zależy od subtelnych drgnień w rajstopach", Harlequin Vaginy, Teresa
17. "Ja nie pasuję do mojego PESELU, a jednocześnie jest to jedyna rzecz jakiej nie mogę zmienić.", Problem wieku, Teresa
18. "'Randkowanie sie posuwa' - jakie to cudownie dwuznaczne", 2009, s.
19. "Teresa darling, to co Ty nosisz, to nie są rajstopy, tylko pączochy.", 2009, Metka Boska
20. "Mój telefon nie wie, kto to jest, a ja tym bardziej", Co randka, to porażka, Teresa
21. "Nie jestem lesbijką i nie uprawiam kazirodztwa.", Co randka, to porażka, Metka Boska
22. "Uważam, że wyjazdy Pączochy z Łodzi powinny być zakazane. Trzeba jej wprowadzić godzinę policyjną. Nie może być tak, że cooleżanka podejmuje jakieś nieodpowiedzialne i egoistyczne decyzje prowadzące do pozbawienia nas możliwości radowania się jej wdziękami, a nam nie służą w takiej sytuacji żadne środki ochrony prawnej. Tak więc - postuluję z tego miejsca, jeżeli ktoś zobaczy na drodze powolnie toczący się samochód z ubraną jak nastolatka kobietą lat 30 w środku, rozglądającą się łapczywie za każdym fajniejszym męskim tyłkiem, oblizującą się na widok autostopowiczów w wypchanych dżinsach, mającą pomalowane na czarno paznokcie i palącą jednego kiepa za drugim - proszę ją zatrzymać i przekazać najbliższej jednostce Policji z żądaniem dostarczenia gronu stęsknionych cooleżanek z Łodzi. Jest duża szansa, że pochwycicie w ten sposób Pączochę. Na uczciwego znalazcę czeka nagroda - weekend z Gejowskim poświęcony słuchaniu nagrań Ordonki.", Niekomfortowo, Metka Boska
23. "Ty też jesteś ujmujący na swój sposób, darling, tyle że za gardło.", Teresa nie tyje!, Metka Boska
24. "Haim: A ile ona ma lat?
Zelman: A ile Ty Haim chciałbyś, żeby ona miała? To uczynna kobieta, ona się dostosuje.", Teatr Nowy "Aj waj! czyli historie z cynamonem" i Shortbus, autor nieznany
25. "Może by tak rozejm w gabinecie liposukcji?", Komentarze do "Teresa nie tyje!", Pluto
26. "zobaczyłem zmęczonego, przygarbionego troskami, ubranego byle jak faceta ... z pieskiem. Nie wiem, co było gorsze, czy ten wygląd, czy to uwiązanie do pieska - jedynego stworzenia akceptującego go takim jaki jest", Teresa się gzi, Teresa
27. "Wiem, że są faceci, którzy gdy słyszą "mam lat 30+" to zaczynają intensywnie myśleć nad tym czy mają delikwenta ruchać czy pochować", Teresa się gzi, Snajper
28. "Papryczki chilli są ostre, zjesz samą papryczkę to masz S/M, a szczypta chilli dodana do czekolady tylko pobudzi zmysły i odmieni jej smak", Teresa na portalach gejowskich, Snajper
29. "Skarbie, Twoja radość życia bierze się z różnych czynników. Omówmy je krótko:
a) wybrałaś świetny zawód - nic tak nie raduje, jak uprzykrzanie komuś życia marudzeniem, a przecież to jest sednem Twojej pracy;
b) prowadzisz od lat urozmaicone życie płciowe, w ciągłym pędzie za nowymi przeżyciami erotycznymi, co powoduje, że nigdy się nie nudzisz;
c) masz cudownych przyjaciół, np. mnie ;);
d) jesteś zamożna, choć oczywiście, gdy patrzy się na Twoje mieszkanie wypełnione sprzętami w stanie daleko posuniętego rozkładu, albo gdy patrzy się na ubrania, które nosisz - tego nie widać;
e) jesteś wielkomiejskim gejem i by definition masz ciekawe życie;
f) dbasz o siebie - wklepujesz kremy, dbasz o dietę, wysypiasz się, czasem uprawiasz jakąś aktywność fizyczną.
Tak więc jest wiele powodów, dla których - mimo podeszłego wieku - wyglądasz i czujesz się ciągle młodo :)
Poza tym jest jeszcze kwestia tła. Na tle Gejowskiego każdy wygląda i czuje się młodo. Dużo przebywaj w Jego towarzystwie ;)", Urodzinowo, Metka Boska
30. "Chwilowo możemy się dopieszczać tutaj ;) No i musisz poprawić ortografię ;)", Urodzinowo, Teresa
31. " Ja, Teresa, na szmacie.", Life sucks, Teresa
32. "W ogole upartosc z jaka po mnie jedziecie swiadczy raczej o solidnym niedojebaniu obu stron", Life sucks, SleezyScreenName
33. "Mnie urzekł fragment 'zaplątałam się między pedałami'. Któryż z nas nie ma takich przeżyć?", Life sucks, Metka Boska
34. "dla ułatwienia: akumulator to takie duze plastikowe pudełko znajdujace sie zazwyczaj pod przednia maską. zwykle znajduje sie z boku. jego charakterystyczna cecha sa dwa przewody lub dwie wiazku przewodów odchodzacych od jego przeciwnych konców :-)
mysle, ze fakt iz teresa robiła z toytoya dudniąco- migajacą dyskoteke w letnie wieczory, na pewno nie umknął uwadze jej akumulatora i nie pozostal bez wplywu na jego dalsze funkcjonowanie.
przeciez gdyby gejowski zrobil to samo w swoim samochodzie... zaraz zaraz.. ge nie moze zrobic dyskoteki w swoim samochdzie. on nie ma radia! ma na desce cos przypominajacego radio ale po tym brzeku jaki z siebie wydaje ciezko stwierdzic czy to zegarek czy moze urzadzenie zwane dmuchawa powodujace nawiew powietrza. (oczywiscie gdy jest prawdziwe a nie zabawkowe)
warto tez zauwazyc i teresotoytoy pali srednio dwa razy mniej niz toczydlo ge", Life sucks, Raand
35. "czy wyobrazasz sobie drogi metku odswiętną pączoche pędzącą w C1 do augustowa? przeciez to biedne dziewcze wymagaloby pomocy ambulatoryjnej przy próbie opuszczenia pojazdu :-)
a co byloby gdyby nówka sztuka z salonu zawadzila przypadkiem o trzepak lub betonowy kwietnik ktory nagle wtargnal na droge? (...) poza tym yariska jak i C1 dysponuja przestrzenia bagazowa zapewniajaca swobodne przewozenie lakieru do paznokci.", Life sucks, Raand
36. "Och, kimże ja nie byłem tej nocy. Elżbieta, Ty szmato, możesz żałować.", Nocne zmagania, Teresa
37. "'Puszczasz się'??!!! Jak facet rucha, to się mówi, że 'ogier', a jak taka Teresa obdzieli swoimi wdziękami parę osób, to od razu 'puszczasz się'. Szowinista! ;)))Tereso - w tych ciężkich chwilach, gdy boli Cię dupa, jestem z Tobą :)", Opowieści biblijne, Metka Boska
38. "I tak na naszych oczach odŚwiętna Teresa stała się męczennicą ;)", Opowieści biblijne, Snajper
39. "Darling, sweetie, what do you see when you look in the mirror? 'Teresa: Well, me, looking fabolous. And you, darling? Gejowska: 'Nothing. Just the wall', Obiad u Żaby, Metka Boska
40. "Kolesie tak Ci słodzą, żeby Cię do łóżka zaciągnąć ;-)", Teresa uwodzi, Snajper
41. "W końcu nawet Abiekt określił ją mianem polskiej Madonny, ona się musi raczej odganiać.Szmata jedna.", Teresa uwodzi, Gejowski
42. "jak ma brzuch wiekszy niz moj to slub automatycznie odwolany!", 2010, SleezyScreenName
43. "miesięczne poświecenie z mojej strony oznaczałoby, że musiałbyś mnie przytulać do końca tego życia i jeszcze przez następne. Wytrzymałbyś?", Znowu bez przytulania, Teresa
44. "Buduje ją obraz rozkopanego miasta, bo ma czas na manicure, gdy stoi w korkach.", Kropa no more, Teresa
45. "prędzej Ty na starość powiesisz krzyż nad drzwiami i naskrobiesz na nich kredą K+M+B w święto trzech sruli, niż u mnie w domu znajdzie się jedna moherowa nitka!", Kropa no more, Marcysia
46. "Suka. Teraz czuję się jak Baby Jane.", Przytulaki trzy i pół, Metka Boska
47. "Teresa nie jest puszczalska, ona jest po prostu popularna.", Kocia natura, Metka Boska
48. "Cudo siedziało z całkowicie nieodpowiednim dla siebie facetem i ocznie usiłowałem mu to uzmysłowić.", Urokliwy piątek, Teresa
49. "Myślę, że jeszcze rok albo dwa pisania tego bloga i kiedy Teresa stanie obok papieża, to wszyscy będą pytać 'kim jest ten biały makak obok Teresy?'", Wspomnień czar, Metka Boska
50. "pierwsza czesc potraktuje jako komplement, a z drugą nie dyskutuję bo pełnia władz umysłowych współistniała najwidoczniej w czasach świetności Felliniego", Nine, Blondie vel Krowa Morska
51. "u przytulaka 3 - pobudzona była co najwyżej komórka w kieszeni", Przytulaki trzy i pół, Anonimowy, a konkretnie Radix
52. "Ale to zapożyczenie, a nie zerżnięcie. To jest coś takiego, jakby Teresa się umówiła na sex z Hiszpanem, a Krowa Morska by o tym nie wiedziała. To się nazywa zapożyczenie, a nie zerżnięcie", Najlepsze cytaty, Metka Boska
53. "Wyobraź sobie sytuację w której dziwaczejesz do tego stopnia, że wchodzisz do księgarni i kupujesz książkę. Mało tego, własnymi oczami i rozumem osobistym dokonujesz cudu i czytasz ją!!!", Ksiądz H., Jakiś
1. "cooleżanka wybyła od nas ok. 3 nad ranem, bo zadzwonił do niej jeden kolega, żeby do niego "wpadła". To i ta głupia szpara poszła tam", Sylwestrowo, Metka Boska
2. "Żebym nie stał w korkach, żebym nie tonął w zaspach, żebym był dumny." Kropa no more 4, Teresa
3. "nie chcieliście mnie przytulić tylko w jakieś katakumby zrzucić", Sylwestrowo, Teresa
4. " A co do komplementarności to znalezienie kogoś, kto będzie równie powalony jak ty ale w dokładnie odmiennych miejscach to zakrawa na prostą drogę do obłędu. :-)", Czwartek, Gejowski
5. "Nigdy nie lubiłem rur", Piątek, Gejowski
6. "Co do pomysłu podrywu na cmentarzu... A jak to sobie wyobrażasz? "Cześć, leży tu mój były chłopak, chcesz być następny, kowboju?". Nie jestem pewien, czy da Ci swoją komórkę po takim wstępie :)", Niedziela - cmentarna, Metka Boska
7. "jeżeli ona jest spoza środowiska, to ja jestem z innego układu słonecznego", Sztuka konwersacji, Metka Boska
8. "wolę niepełnosprawnego Piszczela, który ma do powiedzenia tyle, co krzew bukszpanu w moim ogrodzie", Sztuka konwersacji, Metka Boska
9. "Może powinien się zastanowić, czy bycie "spoza środowiska" nie oznacza czasami, że brzydko wali mu z puchy i środowisko nie chce się z nim zadawać???", Ad vocem komentarzy o Lansie, Metka Boska
10. "Ale bo to cię krówsko głupie posłucha...", Samotność, Metka Boska
11. " To nie było grono ciotek szlochających po zamknięciu wyprzedaży.", Koszmarny dzień, Teresa
12. "'Przegięci i okularnicy nie pisać!' wiecznie żywe.", Koszmarny dzień, Prawiebrunet
13. "Fragment publiczności, podpisujący się "metek" a opisywany wcześniej na tym blogu, jest szczególnie frapującą osobowością,spokojnie wystarcza za miliony innych fragmentów - jest jak głos ludu...", Häxa o mnie, Häxa vel Wiedźma
14. "gejowski pisze... 2haxa: kocham cię :-) häxa pisze... gejowski: O,bogowie!Albo nie usnę, czytając na okrągło to wyznanie, albo sny erotyczne mnie wykończą!!!", Nicki, Häxa vel Wiedźma i Gejowski
15. "Są ludzie, dla których również darkroom jest rodzajem romantycznej randki", Trzy dni w Bydgoszczy, Metka Boska
16. "finezja całości nadal zależy od subtelnych drgnień w rajstopach", Harlequin Vaginy, Teresa
17. "Ja nie pasuję do mojego PESELU, a jednocześnie jest to jedyna rzecz jakiej nie mogę zmienić.", Problem wieku, Teresa
18. "'Randkowanie sie posuwa' - jakie to cudownie dwuznaczne", 2009, s.
19. "Teresa darling, to co Ty nosisz, to nie są rajstopy, tylko pączochy.", 2009, Metka Boska
20. "Mój telefon nie wie, kto to jest, a ja tym bardziej", Co randka, to porażka, Teresa
21. "Nie jestem lesbijką i nie uprawiam kazirodztwa.", Co randka, to porażka, Metka Boska
22. "Uważam, że wyjazdy Pączochy z Łodzi powinny być zakazane. Trzeba jej wprowadzić godzinę policyjną. Nie może być tak, że cooleżanka podejmuje jakieś nieodpowiedzialne i egoistyczne decyzje prowadzące do pozbawienia nas możliwości radowania się jej wdziękami, a nam nie służą w takiej sytuacji żadne środki ochrony prawnej. Tak więc - postuluję z tego miejsca, jeżeli ktoś zobaczy na drodze powolnie toczący się samochód z ubraną jak nastolatka kobietą lat 30 w środku, rozglądającą się łapczywie za każdym fajniejszym męskim tyłkiem, oblizującą się na widok autostopowiczów w wypchanych dżinsach, mającą pomalowane na czarno paznokcie i palącą jednego kiepa za drugim - proszę ją zatrzymać i przekazać najbliższej jednostce Policji z żądaniem dostarczenia gronu stęsknionych cooleżanek z Łodzi. Jest duża szansa, że pochwycicie w ten sposób Pączochę. Na uczciwego znalazcę czeka nagroda - weekend z Gejowskim poświęcony słuchaniu nagrań Ordonki.", Niekomfortowo, Metka Boska
23. "Ty też jesteś ujmujący na swój sposób, darling, tyle że za gardło.", Teresa nie tyje!, Metka Boska
24. "Haim: A ile ona ma lat?
Zelman: A ile Ty Haim chciałbyś, żeby ona miała? To uczynna kobieta, ona się dostosuje.", Teatr Nowy "Aj waj! czyli historie z cynamonem" i Shortbus, autor nieznany
25. "Może by tak rozejm w gabinecie liposukcji?", Komentarze do "Teresa nie tyje!", Pluto
26. "zobaczyłem zmęczonego, przygarbionego troskami, ubranego byle jak faceta ... z pieskiem. Nie wiem, co było gorsze, czy ten wygląd, czy to uwiązanie do pieska - jedynego stworzenia akceptującego go takim jaki jest", Teresa się gzi, Teresa
27. "Wiem, że są faceci, którzy gdy słyszą "mam lat 30+" to zaczynają intensywnie myśleć nad tym czy mają delikwenta ruchać czy pochować", Teresa się gzi, Snajper
28. "Papryczki chilli są ostre, zjesz samą papryczkę to masz S/M, a szczypta chilli dodana do czekolady tylko pobudzi zmysły i odmieni jej smak", Teresa na portalach gejowskich, Snajper
29. "Skarbie, Twoja radość życia bierze się z różnych czynników. Omówmy je krótko:
a) wybrałaś świetny zawód - nic tak nie raduje, jak uprzykrzanie komuś życia marudzeniem, a przecież to jest sednem Twojej pracy;
b) prowadzisz od lat urozmaicone życie płciowe, w ciągłym pędzie za nowymi przeżyciami erotycznymi, co powoduje, że nigdy się nie nudzisz;
c) masz cudownych przyjaciół, np. mnie ;);
d) jesteś zamożna, choć oczywiście, gdy patrzy się na Twoje mieszkanie wypełnione sprzętami w stanie daleko posuniętego rozkładu, albo gdy patrzy się na ubrania, które nosisz - tego nie widać;
e) jesteś wielkomiejskim gejem i by definition masz ciekawe życie;
f) dbasz o siebie - wklepujesz kremy, dbasz o dietę, wysypiasz się, czasem uprawiasz jakąś aktywność fizyczną.
Tak więc jest wiele powodów, dla których - mimo podeszłego wieku - wyglądasz i czujesz się ciągle młodo :)
Poza tym jest jeszcze kwestia tła. Na tle Gejowskiego każdy wygląda i czuje się młodo. Dużo przebywaj w Jego towarzystwie ;)", Urodzinowo, Metka Boska
30. "Chwilowo możemy się dopieszczać tutaj ;) No i musisz poprawić ortografię ;)", Urodzinowo, Teresa
31. " Ja, Teresa, na szmacie.", Life sucks, Teresa
32. "W ogole upartosc z jaka po mnie jedziecie swiadczy raczej o solidnym niedojebaniu obu stron", Life sucks, SleezyScreenName
33. "Mnie urzekł fragment 'zaplątałam się między pedałami'. Któryż z nas nie ma takich przeżyć?", Life sucks, Metka Boska
34. "dla ułatwienia: akumulator to takie duze plastikowe pudełko znajdujace sie zazwyczaj pod przednia maską. zwykle znajduje sie z boku. jego charakterystyczna cecha sa dwa przewody lub dwie wiazku przewodów odchodzacych od jego przeciwnych konców :-)
mysle, ze fakt iz teresa robiła z toytoya dudniąco- migajacą dyskoteke w letnie wieczory, na pewno nie umknął uwadze jej akumulatora i nie pozostal bez wplywu na jego dalsze funkcjonowanie.
przeciez gdyby gejowski zrobil to samo w swoim samochodzie... zaraz zaraz.. ge nie moze zrobic dyskoteki w swoim samochdzie. on nie ma radia! ma na desce cos przypominajacego radio ale po tym brzeku jaki z siebie wydaje ciezko stwierdzic czy to zegarek czy moze urzadzenie zwane dmuchawa powodujace nawiew powietrza. (oczywiscie gdy jest prawdziwe a nie zabawkowe)
warto tez zauwazyc i teresotoytoy pali srednio dwa razy mniej niz toczydlo ge", Life sucks, Raand
35. "czy wyobrazasz sobie drogi metku odswiętną pączoche pędzącą w C1 do augustowa? przeciez to biedne dziewcze wymagaloby pomocy ambulatoryjnej przy próbie opuszczenia pojazdu :-)
a co byloby gdyby nówka sztuka z salonu zawadzila przypadkiem o trzepak lub betonowy kwietnik ktory nagle wtargnal na droge? (...) poza tym yariska jak i C1 dysponuja przestrzenia bagazowa zapewniajaca swobodne przewozenie lakieru do paznokci.", Life sucks, Raand
36. "Och, kimże ja nie byłem tej nocy. Elżbieta, Ty szmato, możesz żałować.", Nocne zmagania, Teresa
37. "'Puszczasz się'??!!! Jak facet rucha, to się mówi, że 'ogier', a jak taka Teresa obdzieli swoimi wdziękami parę osób, to od razu 'puszczasz się'. Szowinista! ;)))Tereso - w tych ciężkich chwilach, gdy boli Cię dupa, jestem z Tobą :)", Opowieści biblijne, Metka Boska
38. "I tak na naszych oczach odŚwiętna Teresa stała się męczennicą ;)", Opowieści biblijne, Snajper
39. "Darling, sweetie, what do you see when you look in the mirror? 'Teresa: Well, me, looking fabolous. And you, darling? Gejowska: 'Nothing. Just the wall', Obiad u Żaby, Metka Boska
40. "Kolesie tak Ci słodzą, żeby Cię do łóżka zaciągnąć ;-)", Teresa uwodzi, Snajper
41. "W końcu nawet Abiekt określił ją mianem polskiej Madonny, ona się musi raczej odganiać.Szmata jedna.", Teresa uwodzi, Gejowski
42. "jak ma brzuch wiekszy niz moj to slub automatycznie odwolany!", 2010, SleezyScreenName
43. "miesięczne poświecenie z mojej strony oznaczałoby, że musiałbyś mnie przytulać do końca tego życia i jeszcze przez następne. Wytrzymałbyś?", Znowu bez przytulania, Teresa
44. "Buduje ją obraz rozkopanego miasta, bo ma czas na manicure, gdy stoi w korkach.", Kropa no more, Teresa
45. "prędzej Ty na starość powiesisz krzyż nad drzwiami i naskrobiesz na nich kredą K+M+B w święto trzech sruli, niż u mnie w domu znajdzie się jedna moherowa nitka!", Kropa no more, Marcysia
46. "Suka. Teraz czuję się jak Baby Jane.", Przytulaki trzy i pół, Metka Boska
47. "Teresa nie jest puszczalska, ona jest po prostu popularna.", Kocia natura, Metka Boska
48. "Cudo siedziało z całkowicie nieodpowiednim dla siebie facetem i ocznie usiłowałem mu to uzmysłowić.", Urokliwy piątek, Teresa
49. "Myślę, że jeszcze rok albo dwa pisania tego bloga i kiedy Teresa stanie obok papieża, to wszyscy będą pytać 'kim jest ten biały makak obok Teresy?'", Wspomnień czar, Metka Boska
50. "pierwsza czesc potraktuje jako komplement, a z drugą nie dyskutuję bo pełnia władz umysłowych współistniała najwidoczniej w czasach świetności Felliniego", Nine, Blondie vel Krowa Morska
51. "u przytulaka 3 - pobudzona była co najwyżej komórka w kieszeni", Przytulaki trzy i pół, Anonimowy, a konkretnie Radix
52. "Ale to zapożyczenie, a nie zerżnięcie. To jest coś takiego, jakby Teresa się umówiła na sex z Hiszpanem, a Krowa Morska by o tym nie wiedziała. To się nazywa zapożyczenie, a nie zerżnięcie", Najlepsze cytaty, Metka Boska
53. "Wyobraź sobie sytuację w której dziwaczejesz do tego stopnia, że wchodzisz do księgarni i kupujesz książkę. Mało tego, własnymi oczami i rozumem osobistym dokonujesz cudu i czytasz ją!!!", Ksiądz H., Jakiś
czwartek, 28 stycznia 2010
Rozpracowany
To się staje nieznośne. Pamiętacie notkę z 6 stycznia 2010 pt."Przytulaki trzy i pół"? Otóż kontakt z Przytulakiem trzecim, którego odtąd będę nazywać Radixem (poprzednio Korzonkiem, ale zainteresowany poprosił o zmianę), utrzymał się. I wszystko szło nawet sympatycznie. Jakieś rozmowy, jakieś esy, aż wpadłem na pomysł, żeby zaprosić Radixa do siebie. I wpadł. Oczywiście jak to mam w zwyczaju rzuciłem go na głęboką wodę, bo zaprosiłem na kameralną imprezę z udziałem między innymi Blondie i Hiszpana. Radix wyzwanie podjął i wybrnął znakomicie. Niestety jak zawsze można liczyć na dyskrecję cooleżanek, co w połączeniu z bystrością Radixa zaowocowało tym, że dołączył do szanownego grona czytelniczego tego bloga. Więcej, raczył już napisać sprostowanie do wzmiankowanej wyżej notki. Swoje wrażenia z bloga ujął zwięźle pisząc mi, że jestem "zabawny". Nie wiem, czy cieszyć się taką opinią, czy zacząć zamartwiać. Zażenowanie osiągnąłem pełne. Mam tylko nadzieję, że dalsze opinie o mnie będzie sobie wyrabiać osobiście, a nie na podstawie bloga - to do Radixa ;)
Dodam, że Radix ma dosyć alternatywny gust muzyczny - całkiem mi zresztą pasujący - czego wyrazem może być ten podesłany przez niego utwór.
Dodam, że Radix ma dosyć alternatywny gust muzyczny - całkiem mi zresztą pasujący - czego wyrazem może być ten podesłany przez niego utwór.
Subskrybuj:
Posty (Atom)