Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Metka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Metka. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Bestiarium

Kobieta z brodą

Dzisiejsze spotkanie w gronie tęczowym wypełnione było muzyką. Nie zabrakło dyskusji o "Sekretach Watykanu" z TVN24, ale przeważyła jednak muzyka. Najnowsza Cher mnie nie zachwyciła; około 70 lat i śpiewać jak Lady Gaga!?

Metka urzeczony był "Dernière Danse" w wykonaniu pieśniarki Indila
a jeszcze bardziej wykonaniem Daniel Loeillot
Najlepsze chyba wrażenie zrobił Kállay Saunders reprezentujący Węgry na Eurowizji AD 2014

Jednak clue wieczoru był/była Conchita Wurst (po polsku Konczita Kiełbasa) reprezentująca Austrię, a osobiście prezentująca się jak poniżej:
Ja nie krytykuję, jednak kreacja idzie już tak daleko, że pogrążamy się w absurdzie.

czwartek, 6 marca 2014

Ukraina, Polska, Bandera

Antyprezydencko

Nie oglądam "Szkła kontaktowego", ale przypadkiem obejrzałem ostatnio. Jest to jedyny program TVN24, w którym wypowiadają się widzowie. Kilka głosów było jednoznacznie potępiających zainteresowanie mediów Ukrainą [zaintereowania zapewne wynikającego z ogólnokrajowego popytu] , a powodem był ukraiński nacjonalizm wyrażający się m.in. w mordach na Polakach na Wołyniu dokonywanych przez Ukraińców spod znaku Bandery, czy ukraińska współpraca z nazistami w czasie II wojny światowej.

Dobrze, że ta pamięć jest i szkoda, że nie wyjaśniliśmy sobie tego z Ukraińcami. Widocznie nie było po temu okazji. Zgadzam się, że czyni to Ukraińców nieco nieprzystosowanymi do zachodniej cywilizacji. Ale też się nie dziwię. To jeden z najmłodszych krajów Europy. Przez wieki zdominowany był przez okoliczne potęgi, w tym Polskę. Ich wschodnie ciągoty, choć to nie kto inny a Rosja zapewniła im tragedię w postaci Wielkiego Głodu, nawet rozumiem. Są nieufni wobec otaczających ich niegdysiejszych hegemonów. Wybrali wschód, co naturalne -  to Rosja radziecka dała im namiastkę samodzielnego bytu państwowego.

Cieszy mnie oficjalne, parlamentarne - pomijając głosy mocno pamiętających nieszczęścia jakich doświadczyliśmy od niektórych Ukraińców - wsparcie dla narodu ukraińskiego. Jako Polacy chyba się pogodziliśmy z utratą Lwowa. Nasza narodowa homogeniczność ma dzięki temu tyle samo zalet, co wad.

Tak, wad też. Wybrany przez jakąś część wyborców prezydent Komorowski nawet przy okazji podkreślił "poszanowanie mniejszości". Taki konsyliacyjny ton łagodzący napięte relacje między ukraińską większością, a rosyjskojęzyczną mniejszością. Niestety Komorowski jest hipokrytą. We własnym kraju nie potrafi bronić praw mniejszości - do jakich zaliczam się ja i wielu tu zaglądających. Ot, polityczne blabla.

Łatwo jest pouczać innych, łatwo innym porządkować relacje. Na własnym podwórku wychodzi miałkość, bylejakość, partykularyzm i zwykłe zakłamanie.

Metka Boska przypomniał ostatnio moją notkę i dyskusję jaką wywołała po śmierci pożal się boże prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Dziś mamy podobnego prezydenta. Miałkiego, bez jaj, pełnego frazesów. I gotowego pouczać innych. Na własnym jednak gruncie będącego intelektualnym zerem.


poniedziałek, 10 lutego 2014

Lódź. Marsz równości 2014

Wspomnień czar

Zupełnie przypadkiem wpadłem na moją wymianę zdań z Metką Boską po odbytym (cóż za adekwatne słowo) marszu równości 2012 w Łodzi.

Czyta się bardzo miło, choć przydałyby się skróty.

2012: Marsz równości idzie dalej

Szczególnie urzeka mnie Metkowa złośliwość na mój temat: "Deprecjonujesz swoje osiągnięcia na polu kopulacji (jak również w zakresie kopulacji na polu), a są one legendarne."

A przed nami kolejne "wydarzenie". Strona internetowa marszu 2014 jeszcze nie istnieje, co świadczy o skali przygotowań.

czwartek, 30 stycznia 2014

Metka w ogloszeniowym szale


Co łączy VW CC z TIRem...

Dziś. Tj. 28.01. Teatralna. Punkt 22.oo Odszedłeś nagle. Dyskretna akcja w szatni.

Akcja w szatni musiała być naprawdę silnym przeżyciem dla tego teatromana, skoro odszedł tak nagle. Spieszmy się kochać ciotki-intelektualistki, tak szybko odchodzą.

Sklep Zorba zywiec czy to spojrzenie cos znaczyło?:):):) fajna chudzina z Ciebie:)

Tak, znaczyło: „Pan, daj na szczura, daj na szczura...”.

Hej kierowco beżowego VW CC przy pałuckiej. Patrzyłeś jak w słup. Chętnie Cię poznam.

Bo to był słup, koleżanko, a ten kierowca już nikomu nie odpisze – niestety...

te kilka spojrzeń w "restauracji" dziś niedaleko SkyTower,,, podobałeś mi się wysoki typku w pikowanej kurteczce. jaki miałem sweter?

Hm, no taaaki różowy, z takim przeszyciem niesymetrycznym od zaszewki na poszewce, Jezu, zabiłabym za takie przeszycie, a do tego cekiny, piórka na bufkach, mereżka w melanżyk, no i te śliczne frędzelki, kochaniutka – jak z obrazka, gdzie ci taki słitaśny ciuszek uszyli. Poznamy się? Tylko ja to męska jestem i takich też szukam, cioty precz!

widzialem cie dzis tj 28.01 w autobusie 167 jadacym do gdanska, wysiadles przy kosciele, ja mialem czarna torbe nike a ty stales w "przegubie"…daj znac:)

Skoro wysiadł przy kościele, to raczej interesują go mężczyźni w wieku do 5 lat. Gazet lala nie czytasz?

Witam, widziałem Cię wczoraj (27,01) w galerii Krakowskiej [...]. Puściłem Ci oczko, po czym pokazałeś mi środkowy palec (Stąd zwróciłem uwagę na tatuaż) Odezwij się :)

Kotku, a ten środkowy palec to oznaczał Twoim zdaniem „może wspólna kawusia w leniwy niedzielny poranek”?. Może jakieś korepetycje z komunikacji niewerbalnej?

Widzieliśmy się w ostatnią sobotę 25 stycznia wieczorem w pociągu Szczecin - Olsztyn. Byliśmy sami w przedziale. Ja wysiadłem wcześniej, Ty jechałeś dalej.

No właśnie, ty jechałeś dalej, Romeo, zamiast rzucić się za mną z okna z okrzykiem: „jesteś miłością mojego życia!!!”. Jak mogłeś jechać dalej na jakiś nieistotny pogrzeb matki (i tak była stara), zamiast wyznać mi miłość i oddać się cielesnym igraszkom.

Pracujesz w sklepie na czubach robie czasem.u ciebie zakupy a dzis byles u mnie w pracy i nie poznales mnie na poczatku jesli jestes nasz i zagladasz tu to skojarzysz napewno. Odezwij sie bo chetnie bym Cie poznal z innej strony niz jako kient :-) w odpowiedzi podaj gdzie ja pracuje

No na Wydziale Filologii Polskiej uniwersytetu to raczej nie pracujesz, skarbie. Swoją drogą – jak on wytrzymuje w tej pracy stojąc 8 godzin „na czubach” i jeszcze obsługując klientów tak kapryśnych, że chcą go poznawać „z innej strony”, zamiast po prostu coś kurwa kupić?

Ja 25 181 77 17 doswiadczony Master bez jakichkolwiek oporow, szuka totalnie ulegle kurwy do 35l otwarte na hard sluzbe! Tylko total ulegle scierwa!

Dziękuję, postoję.

Chciałbyś mieć ekstra wymasowany punkt G? A może lubisz być fistowany? Płytko? Głębiej? Maksymalnie?

No dobra, przyznam, że „maksymalnie” mnie zainteresowało. Czy to oznacza, że wkładając rękę w pupę możesz wymienić mi plombę w górnej lewej trójce?

Cwel szuka Pana który go wytresuje. Chcę służyć swojemu Panu nago, pis, kary cielesne

Skarbeńku, jak będzie PiS, to wszystkie będziemy nago i po karach cielesnych. Już ci to katole załatwią.

Chętnego do lizania pena i dupy po całym dniu.

Kurwa, cioty to się skumpe zrobiły. A może byś sobie po prostu prysznic wzięła, skąpa krowo?

Rozjechana, pojemna męska dziura, szuka aktywnego skórzaka/gumowca, który rozwali ją jeszcze bardziej.

Kochana, zapraszamy do Łodzi. Tu jest dużo autostrad. Ubierz się na czarno, stań na autostradzie, pochyl się i czekaj na rozpędzonego TIRa. Spotkanie z nim zapewni Ci niezapomniane przeżycia.

środa, 24 lipca 2013

Widziałem cię

Metki własny przegląd ogłoszeń gejowskich

Nie wiem jak Wy, ale ja uważam, że – ladies and... ladies! – czas na małe sprawozdanie z najnowszych ogłoszeń towarzyskich. Komentarz zwykłą czcionką.

Aptekarzu z apteki na Spornej, chcialbym Twój uśmiech oglądać codziennie

Zachoruj na raka. Sukces gwarantowany.

Drogi Motorniczy. Tramwaj nr 20, przystanek Wawrzyszewska, wtorek przed godz. 22. Gdy wysiadaliśmy zadzwoniłeś kilkakrotnie i spojrzałeś, do tego mrugnięcie światłami. Czy to coś znaczy?

Tak, znaczy: rusz tłustą dupę gruba rozklapicho!

Fajnie robić zakupy konwersowo newbalance'owe u ciebie :) :) :) i tańczyć na barze :D

Wyobrażacie sobie minę tego biednego sprzedawcy? Najpierw ta pizda przez dwie godziny wybierała parę conversów z przeceny za 149,95 zł, a potem pomyliła ladę sklepową z barem i odtańczyła na niej kankana. Ja pierdolę, cioty są naprawdę walnięte. LADA, krowo, LADA!!!

Dzis na basenie w Parku Wodnym, a raczej w saunie suchej siedziales ja przyszedlem i siedzialem kolo drzwi..ty lezales potem siedziales... potem wyszedlem i jeszcze raz sie pojawiłem, jesli to czytasz to odezwij sie :)

Najpierw przyszedłeś, ja siedziałem. Potem Ty leżałeś, ja stałem. Potem ty stałeś, ja siedziałem, potem wyszedłem, wszedłem, Ty siedziałeś, ja leżałem. Już wiesz, o kogo chodzi?
Tak wiem, to Ty jesteś to tępą kurwą, która robiła przeciąg w saunie i wlampiała mi się w jaja.

dziś w godzinach 15:30/17 (+/-) w pure w promenadzie widziałem Cię kolego w niebieskiej bokserce

Bokserka to zdaje się suczka psa rasy bokser. A z tego wynika, że koleżanka zadurzyła się w zoofilu albo w wielbicielu smerfów. Odradzam kontynuowanie znajomości, może oczekiwać przebrania się np. za ciężarną lamę albo – nie wiem co gorsze – za smerfa ważniaka.

byłeś dzis na placu zabaw na południowej w fioletowej bluzce :)

Koleżanko, skoro był na „placu zabaw”, to może jeszcze nie umieć czytać. Czy Twoja miłość wytrzyma próbę czasu do chwili, kiedy za konsumowanie uczucia nie będzie Ci grozić prokurator?

Dzisiaj Pure Katowice rozmowa w szatni o "wykanczajacym" treningu pozniej wspolna jazda na ruchomych schodach :) moze sex?

Sex na ruchomych schodach? A nie boisz się, laleczko, że Ci wciągną fiutka?
OdpowiedzUsuń

cwel szuka mastera, który podpisze z nim kontrakt niewolniczy.....

Umowa zawarta w dn. .... w ...., pomiędzy Pipencją Cwelowską, zam. ........., NIP......., zwaną dalej „cwelem” oraz Ogierem Masterskim, zam. ............., NIP ..., zwanym dalej „masterem”, zwanymi dalej łącznie „Stronami”. § 1. Mocą niniejszej Umowy master zobowiązuje się w terminie od ........ do .......... świadczyć na terytorium RP usługi cwelenia (zwane dalej „usługami”) w zakresie przedmiotowym określonym w § 2, zaś cwel zobowiązuje się obsługiwać mastera w sposób odpowiadający czynnościom mastera. § 2. Usługi obejmują: poniżanie, wyzywanie słowami powszechnie uznawanymi za obelżywe (w tym: cwel, ciota, pipa, ksiądz, suka, szmata etc.), lanie moczem, stawianie klocków, wkładanie członka do jam ciała, przebieranie za poborcę podatków. Rozszerzenie zakresu usług wymaga zmiany niniejszej Umowy.
Itd....

Istotna jest dla mnie ogromnie zależność od drugiego faceta - uległość wobec niego, konieczność słuchania i wypełniania poleceń, przekraczanie czy raczej nawet odzieranie z intymności i wreszcie ból - fizyczny, dotkliwy i znoszony do końca. Lecz nie pragnę tylko samego tylko bicia - jeśli to ma być relacja, to nieco jak ojciec i syn (chodź bez potrzeby bawienia się w role) - nie tylko kara lecz i nagroda - czułość, dotyk przeplatające się z kolejnymi razami.

Koleżanko, zostań plebanem u abp. Hosera. Z relacji Lemańskiego wynika, że wszystkie Twoje potrzeby zostałyby zrealizowane.

Master i Domina pokażą ci gdzie twoje miejsce cwelu

Głosujcie na Prawo i Sprawiedliwość! Ministrem Spraw Wewnętrznych będzie Macierewicz, a Ministrą Sprawiedliwości Krystyna Pawłowicz.

kto mnie odczłowieczy i upodli na maxa?????

Urząd Skarbowy kotku.

Kupie od młodego chłopaka 18-25 noszone soxy najlepiej z Kurdwanowa lub Woli Duchackiej

Umarłam. Czy naprawdę jest coś pociągającego w brudnej odzieży mężczyzn z tych właśnie miejscowości? Teresa, Pulcheria, mamy nową destynację wakacyjną: Kurdwanów. Nawet nazwa do nas pasuje 

Sport 37 182 84 19 odam dziure ww dobre rece.

Oddam dziurę w dobre ręce? Czyżby premier szukał nowego Ministra Finansów?

Ja nie rucham , ale lubię związać cwela i sam się zruchac jego kutasem.

I tak oto słowo „master” uzyskało zupełnie nowy desygnat. Przyznam, że jestem w ontologicznej pustce.

jestem 19-letnią shemalle strasznie napaloną i nudzącą się w domu

Po pierwsze – umyj okna i zrób weki na zimę. Po drugie – naucz się angielskiego.

Odkupię od postawnego Pana scat

No to szybciutko, bo się zeschnie, a takie zajęcze bobki to już jednak nie to samo...

Lecę trasa z wawy do krok przez Kielce. Chętnie zatrzymam sie na lody. Na cb na 19 wołaj Teo

Chyba „do kroku” albo lepiej „do krocza”? Ale dlaczego przez Kielce? Teo, wir Fahren nach Lodz...

Chciałbym poznać wiernego faceta

Darling, contradiction in terms. A ja chciałbym spotkać Yeti, szanse mamy podobne.

poniedziałek, 22 lipca 2013

W drodze na Lubiewo

...śmy

Juz lata temu homoseksualiści przyjęli konwencję opowiadania o znajomych i kochankach używając formy żeńskiej. Każdy omawiany miał pseudo w formie żeńskiej. Pozwalało to na wtopienie się w otoczenie. Kto postronny by pomyślał, że omawiający moralność Teresy Metka i Gejowski, mają na myśli faceta na schwał, znaczy mnie.
Z czasem jednak przeszło to w sfeminizowanie - niektórzy mówią w formie żeńskiej o sobie samym. A w innych przypadkach jest to konwencja, stąd "poszłam", "byłam", "imprezę uświetniłam".
Swoistym mistrzem tej konwencji jest Gejowski - aż czasami mam obawy, że używa tej konwencji także poza "środowiskiem".
W drodze na Lubiewo, jak tylko wyjechaliśmy poza granice Łodzi, w samochodzie grała ABBA, a my szczebiotałyśmy do siebie jak nastolatki zaczynając każdą wypowiedź od "kochana".
Było miło i wesoło, ale w żołądkach zaczęło burczeć, to się zatrzymaliśmy w "barze innym niż wszystkie". Gejowski zamówił lody pod pretekstem nieudanej aplikacji na stanowisko, zaś Metka zaczął się wysłośliwiać na temat jego diety. Brak zrozumienia dla jego ciężkiej sytuacji na tyle poruszył Gejowskiego, że na cały "bar inny niż wszystkie" tubalnym głosem odburknął "Uśmiałam się jak norka".
Trudno opisać wszystkie spojrzenia jakimi zostaliśmy zaszczyceni - niektórzy rodzice zaczęli nawet zasłaniać dziatwie oczy i uszy.
A "...śmy"? Wygłaszane niskim głosem "...śmy" to małe nawiązanie do Monty Pythona ("Żywot Briana")  zaznaczające, że ta, czy owa koleżanka nieco się zapomniała z publicznym wykorzystywaniem konwencji.
Formą rozwlekłą jest "A może byś się tak przymknęłła" - co autor bloga kiedyś wypowiedział nieco zażenowany swobodnym zachowaniem Gejowskiego w miejscu nad wyraz publicznym.

czwartek, 20 czerwca 2013

Donosicielstwo

Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni

Odpowiadam na komentarz Metki do poprzedniej notki, a dotyczący notki pornograficznej.

Oczywiście, że zauważyłem zmianę. Nawet się nie dziwię, że ktoś doniósł, to miara rozwoju demokracji - im bardziej demokratyczny kraj, tym większe donosicielstwo. Ludzie już nie załatwiają spraw między sobą, tylko donoszą "odnośnym władzom".

Nieoczekiwanym efektem jest wzrost frekwencji, a sama notka bije rekordy popularności. Wypada więc drogim donosicielom podziękować.

Przypomina mi to zdarzenia takie jak usuwanie meteorytu przez niejakich Tomczaka i Nowinę-Konopczynę z rzeźby Maurizio Catellana w warszawskiej CSW,
fot. http://autruchon.tumblr.com
czy też skandal jaki wywołały prace Katarzyny Kozyry (o czym pisałem tu). Nie zapominając o dziele Doroty Nieznalskiej.
fot.http://www.newsweek.pl/
Oczywiście absolutnie nie aspiruję do tego grona. Mogę tylko wyrazić zdumienie, że trafiają mi się czytelnicy i to nawet chyba stali (przynajmniej dotąd), którzy wiedząc, na czyj blog wchodzą, reprezentują poglądy z którymi bliżej im do Frondy, Gościa Niedzielnego, i tym podobnych.

Absolutnie nie zamierzam nikogo przepraszać, ani się kajać. Dupkom, którzy z powodu banalnej notki raczyli na mnie donieść - markiza de Sade pewno, by wykleli, a jego dzieł zakazali - mówię serdeczne WON MI STĄD. Będę pisał, co chcę i jak chcę. Nie zamierzam pisać pod publiczkę, a tym bardziej zadowalać jakieś pełne obskurantyzmu gusta. Macie ciemniaki Kasię Tusk i inne kominki - ekscytujcie się treściami z tych krynic mądrości.

Pozostałych nadal zapraszam do zaglądania na mój blog - dziś polecam staroć z plotek.pl

wtorek, 2 kwietnia 2013

Łódź, III Marsz Równości 2013

Manufaktura
Odszczekuję

FabrykaRówności
Blisko rok temu spróbowałem na blogu poruszyć temat trzeciego Marszu Równości w Łodzi. Oddźwięk był żaden. Jedynie Metka Boska i ja co nieco napisaliśmy na ten temat - jest to na stronie Lódź. Marsz Równości 2013 - Dodajemy czadu.



Ponadto tematowi poświęciłem trzy notki:
Lódź, Marsz Równości 2013 - Kuć żelazo póki gorące
Lódź, Marsz Równości 2012 - Utrudnienia w ruchu
Termin Marszu Równości 2013 w Lodzi - Selekcja negatywna

Na stronie FabrykaRówności można znaleźć reklamę marszu (to samo na Facebooku "FabrykaRówności" oraz na kilku blogach). Ma się odbyć 20 kwietnia i rozpocząć w Pasażu Schillera. Te dwa elementy to sugestie Metki Boskiej i moje - możliwe, że organizatorzy doszli do tych samych wniosków. Hasło zmieniono na "100% Promocja Równości! Okazja!" Dla mnie to nie brzmi. Wygląda, jak zachęta do second handowej wyprzedaży - nie mam dobrych skojarzeń dla takiego hasła.

Data, sądząc po ostatnich prognozach, może być szczęśliwa. Może będzie już ciepło i miło. Będzie to trochę jak nawiązanie do wiosennego przebudzenia.

Po krytyce Alli i Gotmucha prostuję.

Więcej szczegółów o marszu można znaleźć na stronie organizatorów fabrykarownosci.com/promocja_rownosci.

Są partnerzy i partnerzy medialni, patroni i patroni medialni. Są nawet sponsorzy, których tu z radością wymienię:

Niestety do Marszu pozostało 19 dni i nadal nie są znane jego szczegóły. Trasa nie została zgłoszona - sprawdziłem na stronie Urzędu Miasta Łodzi (Kalendarz imprez, rok 2013, kwiecień). To może ma sens, bo ogranicza działania narodowców zorientowane na zablokowanie trasy. Inna sprawa, że z pasażu można pójść Piotrkowską w prawo i lewo, lub pchać się przez Plac Komuny Paryskiej, czy Park Sienkiewicza. Te dwa ostatnie kierunki byłyby trochę dziwne. Więc przeciwnicy Marszu i tak wiedzą, jak działać.

Rozumiem, że hasło "Dodajemy czadu" mogło się nie przyjąć. OK, może "wyprzedaż" jest bardziej nośna. Jednak zdziwiony jestem, że z pozostałych istotnych dla organizacji Marszu elementów nie znalazło się nic!

No może nie tak nic. Jest tekst: "w Marszu pojawią się przedstawiciele wielu organizacji pozarządowych z Łodzi i Polski, a także Posłowie i Posłanki na Sejm RP". O ile wiem Prezydent Miasta zaproszona nie została. Będzie Biedroń? W sumie zawsze jest. Dojedzie Nowicka? Uwierzę, jak zobaczę. Zjawi się ktoś od Palikota? j.w. Joński odklei się od Millera? Nie ma takiego rozpuszczalnika.

Cel - nieznany
Hasła - nie chcę się czepiać, może będą dobre
Media - nic nie wiedzą
Strona www - nie istnieje
Patronaty - Replika?
Celebryci - widać zajęci
Uczestnicy - zaproszeni półgębkiem
Atrakcje - kamienie narodowców?
Imprezy towarzyszące - dla wyznawców
Finanse - nieznane
Reprezentacja - FabrykaRówności, ale anonimowo
Współpraca - a po co?
Organizacja - deklaratywna.

Ale trasa nadal nieznana. 


To czego ja mam się spodziewać?

niedziela, 24 marca 2013

Post niesponsorowany

Gay meeting points

Ostatnio słyszałem o jakiejś aferze związanej z opanowaniem strefy saun w jakimś poznańskim aquaparku przez panów poszukujących panów. Z tekstu wynikało, że nie chodziło o przyjemne wygrzewanie się w miłym gronie, gdyż panowie dodatkowo podgrzewali atmosferę przechodząc do czynu.

Jakoś szczególnie zdziwiony nie jestem. Panowie są w saunie goli, jest ciepło, co stanowi duży kontrast do warunków zewnętrznych, siłą rzeczy sytuacja sprzyja rozluźnieniu i pofolgowaniu, co zapewne odbywa się przy aprobacie obu stron. Przyznaję wprawdzie, że osoby postronne i niezaangażowane mogą nie czuć się komfortowo wśród wesoło kopulujących nieznajomych.

Niestety pogodę mamy taką, że imprezowanie plenerowe nadal odstrasza. Brodzenie w śniegu przy siarczystym mrozie, nie mówiąc już o wystawianiu co delikatniejszych części ciała na mroźne podmuchy z pewnością nie sprzyja nawiązywaniu znajomości w tradycyjnych miejscach podrywu.

Sauna to z pewnością dogodne miejsce, ale dziś się przekonałem, że przedłużająca się zima sprzyja wynajdywaniu miejsc nietypowych. Wspólnie z Metką nawiedzilismy TK Maxx. Już pierwszy rzut oka utwierdził nas, że nie jesteśmy the only gays in the shop. Wręcz trzeba się było przeciskać pomiędzy cooleżankami radośnie szczebioczącymi przy stojakach z dzianinami i inną odzieżą. Niektóre bardziej dyskretne cooleżanki zaciągnęły ze sobą koleżanki prawdziwe - realis mulier. Dyskretna obserwacja pokazała jednak, że sklep stał się raczej miejscem rozrywki dla par, a nie poszukiwania drugiej połówki, czy obiektu do szybkich westchnień - że tak to eufemistycznie ujmę. Nie tylko zresztą geje zostali zmuszeni do wybrania sobie sklepu jako miejsca na randkę. Nie zabrakło też lesbijek. Przy tym wyborze ciuchów brakowało tam jeszcze literki "Q" z całego alfabetu LGBTQ.

Jeśli ta zima się przedłuży to wszyscy zejdziemy do jakiegoś saunowo-shoppingowego podziemia.

sobota, 23 marca 2013

Gay-dining

Sytość

Jajeczka, jako imprezy a la spęd zarzuciłem, ale uznaliśmy z Jakisiem, że warto zaprosić jakieś nieliczne grono na wystawną kolację.

Przygotowania trwały kilka dni, bo to i opracowywanie menu, i zapraszanie, i sprzątanie. Na stół poszły srebra, porcelana i kryształy, na nich smakowite przystawki, dania główne i desery.

Goście dołożyli swoje. Ego zjawił się z koncepcyjną sałatką opartą o wędzonego kurczaka - podobno dzieło wykonane po raz pierwszy - i z szampanem przednim, a Gwiazda z własnoręcznie wykonanym tortem malinowym z kremem ajerkoniakowym, który wypełnił nasze biodra. Zabiegany Raand pamiętał o sporej porcji okowity zacnej.

Jedzenia było w bród. Wznosiliśmy toasty i gadaliśmy.

Oplotkowaliśmy znajomych, Jakiś zapienił się politycznie, Raand opowiedział o ekscytujących przypadkach ze swojej pracy.

W tle miasto zamarzało, a 22 panów zadeptywało trawę w odległym mieście - w tym 11 ze skutkiem tradycyjnym.

Ego poruszył temat agresji w związkach gejowskich. Już prawie doszliśmy do tego, że nas to nie dotyczy, gdy nagle okazało się, że nasze męsko-męskie relacje czasem przekraczają granice dobrych manier. Przy czym aspekty agresji były dwa: złość i namiętność. Szczegółów zdradzać nie będę.

Metka wykazuje nieco obrotowe poglądy, co rozzłościło Jakisia i ten ostatni zapienił się na tyle, że aby ratować zgromadzone na stole dobra musiałem interweniować. Tym razem się udało.

Ciekawe były opowieści Raanda o życiu na skraju Polski. Ugadaliśmy, że musimy go nawiedzić, gdy wreszcie ustabilizują się warunki pogodowe.

Towarzysza Raanda postanowiłem nazwać Amita. Mam nadzieję, że pasuje. Łacina jak zwykle mi pomogła. Opowieści Amity i Raanda o ich pożyciu wywołały łezkę wzruszenia u pozostałych. Niestety starzejemy się i pożycie zaczyna się zamieniać w czułość.

Syci pod każdym względem rozstaliśmy się późną nocą.

niedziela, 17 marca 2013

O czym by tu...

Misz-masz

Kościół ma być biedny - obwieścił nowy prezes. Bardzo ciekawe. To pewno za śluby będą mniej wołali. Nie wiem, czy wszyscy wiedzą, czemu KK jest przeciwko związkom partnerskim. Nie, nie dlatego, że byłyby też dla homoseksualistów. Jest przeciwko, bo heteroseksualiści wybieraliby związek partnerski zamiast ślubu kościelnego... i kasy by nie płacili. Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze.

"Platforma Oburzonych" ruszyła. Chwilowo sporo tam nawiedzonych, a Duda nie chce się angażować politycznie. Pewno chce obalenia rządu i zarządzania państwem przez komitety robotnicze.

Noc z 16 na 17 marca będzie wyglądać jak głęboki styczeń. W Łodzi temperatura ma spaść do -13 stopni Celsjusza.

Gejowski tu do mnie nie wpada, bo się brzydzi - zupełnie nie wiem czemu. Dzwonił do Metki z pytaniem, czy będzie mu do czegoś potrzebny w sobotę. Metka akurat wszystkie dywany ma wytrzepane, więc nie wyraził zainteresowania. Gejowski zaznaczył, że jego niedostępność będzie związana z przybyciem znajomego z brytfanii. Ustaliliśmy z Metką, że zapewne chodzi o szansę na dowiedzenie się o czym się mówi na zapleczach angielskich garkuchni.

Xellowi wszyscy mówią, że jest pijany. Rozumiem, że kilku osobom można nie wierzyć, ale kiedy mówi to tyle osób, to powinien się położyć i przemyśleć. Niestety trwa w pijackim uporze.

Jak nie wypali szansa na pozostanie w Łodzi, to będę zapraszać do odwiedzania mnie w kraju tyleż europejskim, co egzotycznym. Blog zmieni się w kulinarno-globtroterski, może połączony z relacjami z kontaktów z tubylcami.

Dorota Welman w "Drugim śniadaniu mistrzów": "Brama spiżowa jest kościołowi na..."
Marcin Meller błyskotiwie: "Na nic niepotrzebna".

sobota, 9 marca 2013

Hebofilia, pedofila, inne filie

Najłatwiej rzucić kamieniem

Na Planete pojawił się dokument "Czy mężczyźni to pedofile". Tytuł zwodniczy, bo okazuje się, że i wśród kobiet są pedofiliki. Skala róznych filii o seksualnym podłożu jest szeroka. W programie naukowcy (tak, amerykańscy) wygłaszają poglądy akceptujące pedofilię, choć bez akceptacji dla samego zachowania. Gdyby ten program pojawił się w TVP, to następnego dnia huczłoby pewno w Sejmie.

Nie wiem, czy wiele osób czytało moją notkę "Antysemityzm a homofobia" Rozmowa o homoseksualizmie z dziadkami z komentarzem Metki Boskiej wielkości notki - warto przczytać. I bardzo bym był ciekaw Waszych relacji.

Jedyną winą homoseksualizmu jest brak wektora na rozmnażanie. Nie tak do końca całkowity. Na świecie, w tym w Polsce, istnieją homoseksualni rodzice, znam takich osobiście. Chronią swoje dzieci do tego stopnia, że gotowi są poświęcić własną tożsamość, własne szczęście. Dyplomowane kretynki w rodzaju Krystyny Pawłowicz nie zmienią tego.

Polacy zajęci są głównie innymi. Siebie uważają za całkowicie przyzwoitych. Nieważne, czy głodzą swoje dzieci, czy je zabijają, czy tłuką swoje małżonki bądź małżonków, czy kradną, czy kłamią... gorsi sa zawsze ci inni. Nie tak inni, ale ponieważ stanowią jakąś mniejszość, to można ich potępić i jednocześnie uwolnić się od poczucia winy, że samemu postępuje się w sposób nieakceptowalny dla ogółu.

Chrześcijaństwo wymyśliło niezłe hasło: "Niech pierwszy rzuci kamieniem, kto jest bez grzechu". I chrześcijanie rzucają. Nie dlatego, że tacy bezgrzeszni. Każdy rzucony kamień jest jak odrzucenie własnych grzechów, zaniedbań, przewinień. Katoliccy hierarchowie - intelektualne gnomy - utrzymują ten sposób myślenia, jakże wygodny dla nich samych.

Dlatego Polska jest zacofana... i będzie jeszcze przez długie lata.

niedziela, 3 marca 2013

Lodówka pełna związków

W oczekiwaniu

Śmialiśmy się dziś z Metką Boską, że otwieramy lodówkę, a tam serek homoseksualny, masło partnerskie, kiełbasa związkowa, jajka adopcyjne, pulpety a la Biedroń, musztarda grillowa Gowina, czarne Godsona, salceson Żalka, ser pleśniowy Wałęsy, itd., itp.

Od naszego polskiego Stonewall [Sejmwall] 22 stycznia 2013 roku temat homoseksualizmu i praw dla tej mniejszości nie schodzi z pierwszych stron. Co najdziwniejsze, to nie tzw. "lobby homoseksualne" na to wpływa, ale sami prawicowi tradycjonaliści, którzy popadają w coraz bardziej absurdalne stany psychiczne. Właściwie sami naganiają nam zwolenników, a ostatnia wypowiedź Wałęsy pokazała Polakom, że tak właściwie trwa walka o demokrację, której wspomniany całkowicie nie rozumie.

Pojęcia nie mam co Tusk zrobi z Gowinem w poniedziałek. Wałęsa niby Gowina wsparł, ale raczej wyszedł mu pocałunek śmierci. Co zrobi poseł Godson, który o demokracji wie tyle, ile dowiedział się w Nigerii? Czy gajowy nadal będzie się upierał, że idea związków partnerskich jest niekonstytucyjna?

Do wyborów daleko, ale smród zaczyna się nieść coraz mocniejszy. Wspaniale, że rozpoczęła się nowa akcja KPH "Rodzice odważcie się mówić" - świetny timing. Nie wiem, co będzie dalej, ale czekam niecierpliwie.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Uderzenie zimy

W lodowej pierzynce

Zima walnęła w okna i zasypała drogi i ulice. Do tego temperatura w dzień soczyście oscyluje wokół 8, 9 stopni poniżej zera. O tym ile jest w nocy wolę nie mysleć chroniąc się bezpiecznie pod kołderką z Jakisiem w roli termoforu.

Śmiesznie, że bez policyjnego nękania i strażomiejskich fotoradarów wszyscy jeżdżą max 50 km/h o ile nie wolniej, czy wręcz stoją w korkach wywołanych wleczeniem się innych użytkowników dróg. Kierowcy nawet pieszych zaczęli przepuszczać na przejściach dla pieszych.

Korzystając z jazdy jak na zwolnionym filmie policzyłem znaki na drodze do sklepu. Na odcinku 1,3km jest ich 34, czyli blisko 3 na każde 100 metrów. Ale to pewno nie jest najbardziej zabójczy wynik.

A weekend był taki miły. A może inaczej, był miły dzięki spotkaniu z Metką i Gwiazdą. Jednak zdjęcia jakie pokazali były szokujące. Odbyli podróż do raju, który jest nim dziś już tylko w mniemania tych, którzy tam nie byli. Nawet mimo tego, że wrócili równo przypieczeni.

Dla odmiany my z Jakisiem krążylismy, dosłownie i w przenośni, między Edenem, a Paradisem. Żadne z tych miejsc na swe nazwy nie zasługiwało wprawdzie. Ale to, co było pomiedzy... daje nam siłę do przeżycia tej zimy.

I nic to, że dziś mija siódmy dzień kataru, a on ledwo osłabł. Oczekiwałem więcej.

czwartek, 3 stycznia 2013

Troll naturalny?

Może?

Trollowanie - zacznę od tego, bo używaliście słowa, którego znaczenia nie znałem, przyznaję się bez bicia. To sprawdziłem.

Moim zdaniem trollem nie jestem, a już na pewno nie taki był mój cel, by trollować. Owszem wyciągnąłem kwestię kontrowersyjną, ale nie wyczerpuje to znamion działania antyspołecznego. Nikogo nie ośmieszałem, ani nie obrażałem. Do żadnej kłotni nie doprowadziłem. Nie wciskałem też żadnych kłamstw jako prawd objawionych.

Była to dyskusja i pewne wnioski można wyciągnąć. Wszyscy zarzucili mnie argumentami, a potem:

xb: "[argumenty] nie mają większego znaczenia", "W moim odczuciu argumenty mają ogólnie słabą siłę przebicia,"

Ewa: "To nie jest kwestia argumentów"

Metka jest człowiekiem argumentów, więc nigdy tak nie napisze.

To ja podsumuję. Sami przyznaliście, że siła argumentów się wyczerpała, a w każdym razie nie działają już one z potrzebną mocą.

Wniosek z tego, że trzeba je zmienić. Powtarzanie stale tego samego nic nie da. Akcje "Niech nas zobaczą", "Miłość nie wyklucza" podobały mi się przez odwołanie się do innych argumentów. Niestety akcje się kończą. Zgadzam się z xb, że trzeba ludzi stale uczyć (pisał o wiedzy ludzi).

Ktoś mi opowiadał, że nawet Stefan Niesiołowski jakoś zmienił swój stosunek do związków partnerskich po tym, jak jakaś starsza pani opowiedziała mu o sobie i swojej partnerce. Nie wiem ile w tym prawdy. Ale starszych sparowanych osób LGBT jest jak na (nomen omen) lekarstwo. Niestety chyba też nie są to ludzie gotowi stanąć w pierwszej linii walki o związki partnerskie. "To dla młodych" pewno powiedzą. Nie chcą też burzyć swojego ustabilizowanego od lat życia, nawet jeśli to życie w pewnym ukryciu.

Mam jednak wrażenie, że to nie młodzi LGBT, a właśnie starsi są w stanie przekonać ogół społeczeństwa. Przykładem działacz PO Radomir Szumełda (40 lat). Jego coming out już od dłuższego czasu nie schodzi z czołówek gazet. Ot, zwykły obywatel, działacz, przedsiębiorca. Mam wrażenie, że swoim wyjściem z szafy zrobił większe wrażenie niż Robert Biedroń (etatowy gej), czy Jacek Poniedziałek z Markiem Barbasiewiczem (wiadomo, artyści).

Mój coming out w pracy przeszedł zupełnie bezstresowo. Owszem parę osób straciło dla mnie cieplejsze uczucia, ale z góry wiedziałem, że nie mogę na nich liczyć. Dalej się kontaktowaliśmy zawodowo, a grunt prywatny zanikł. Przyjąłem to bez żalu. Z drugiej strony widząc akceptację pozostałych współpracowników nawet nie mogli znaleźć ujścia dla swoich ewentualnych frustracji, więc milczeli.

Mój znajomy w Holandii walnął z grubej rury. NB jeśli ktoś myśli, że Holandia jest wolna od homofobii, to się myli. Akurat miałem wiele wspólnego z tą nacją i zwykli Holendrzy byli bardzo niewybredni w określeniach osób LGBT nim doszło do nich, że ich rozmówca - znaczy ja - jest osobą homoseksualną.
W firmie zorganizowano przyjęcie wigilijne i członkowie zarządu zostali zaproszeni wraz z małżonkami, bądź partnerami. Panie z HR poprosiły tylko o imiona osób towarzyszących, żeby wskazać miejsca przy stole. Znajomy podał imię swojego partnera. Panie z HR uznały, że podał nazwisko i zwróciły się z prośbą, by jednak podał imię. Znajomy wyklarował, że to jest imię. Panie z HR dłuższy czas nie mogły się pogodzić z myślą, że ten przystojny facet jest gejem. Pozostali członkowie zarządu, choć pewno też zaskoczeni, nie pozwolili sobie na żadne uwagi. Odtąd znajomego zapraszano już zawsze z partnerem.

To droga małych kroków.

Ewa, ku mojemu zaskoczeniu, napisała: "To nie jest kwestia argumentów, a kwestia pokazania siły." Nie bardzo wiem, co się ma za tym kryć. Mamy pod Sejmem palić gumy - że sobie zażartuję?

Marsze? Łódzki marsz równości AD 2012 był żenujący. Warszawski był duży i kolorowy. Ale też medialnie jakoś przeszedł bez echa. Nie twierdzę, że te marsze są niepotrzebne. Jednak nieprzekonanych nie przekonają. A przekonani już w marszu szli.

Brakuje mi debat. Ale nie takich "my o nas, z nami", tylko z przeciwnikami. Z udziałem osób LGBT które siłą argumentu, przykładu, empatii potrafią obalić różne dotyczące nas mity, stereotypy i uprzedzenia. Debat na których z przeciwnikami się rozmawia, nawet jeśli oni nie potrafią rozmawiać.

Weźmy Roberta Biedronia. Głośno krzyczy, ale czy on z kimś rozmawia? Uważam, że utracił tę umiejętność. Swoim zacietrzewieniem i stawianiem ludzi pod ścianą raczej utwierdza nieprzekonanych odbiorców w swoich poglądach. To akurat nie jest moja opinia, tylko znajomych heteroseksualistów.

s. oczekuje ode mnie tez i pytań. Spróbuję.

Teza I
Dotychczasowe formy perswazji, a nawet nacisku zawiodły. Chyba już trzy sejmowe projekty o związkach partnerskich padły. Nie dlatego, że były złe. Zabrakło wytworzenia dobrego klimatu.

Teza II
Nie powinniśmy żądać. Powinniśmy raczej szukać sojuszników. Podpinać się pod inicjatywy większości zbieżne z naszymi celami. Chyba nikt nie zaprzeczy, że to osoby heteroseksualne liczbowo będą największymi beneficjentami związków partnerskich.

Pytanie jest proste: jak osiągnąć legalizację związków partnerskich, w tym jednopłciowych.

Odpowiedzi nie znam.

czwartek, 13 grudnia 2012

Kurzęce mięso

Żyć za 1zł dziennie? Da się zrobić

Śniadanie
Śniadanie nie odbiegało od codziennych śniadań: jajko na miękko, żółty ser,  plasterek szynki i herbata z cytryną. Jako pieczywo wystąpiła ciabatta, a za smar posłużył Pyszny Duet.

Około 2 miesięcy temu zauważyłem u Gejowskiego maszynkę do pieczenia chleba. Nie chciał pożyczyć na testy, ale o zdarzeniu opowiedziałem Jakisiowi, który zaraz następnego dnia wrócił z Lidla z takim właśnie urządzeniem firmy Silvercrest. Kupionym zresztą okazyjnie, bo z 10% zniżką. Zamiast 200zł zapłacił 180zł.

Od tego czasu nie biegamy do piekarni tylko pieczemy chleb w domu. Przetestowaliśmy wszystkie Lidlowe mieszanki i do gustu przypadły nam jedynie dwie: chleb słonecznikowy (sonenblumen-kernbrot) i ciabatta. Pozostałe były zbyt gliniaste. Nawet sztuczki w rodzaju dodawania ugotowanego ziemniaka nie pomagały. Są też polskie mieszanki, do których trzeba dodawać drożdże, ale one też nie przeszły naszych testów pomyślnie.

Jeden 750g bochenek kosztuje 2,65zł (całe opakowanie kosztuje 5,30zł). To tyle co 15 bułek po 50g każda z Biedronki po 0,25zł za sztukę (razem 3,75zł). Wychodzi taniej, a do tego zapach pieczonego chleba wypełniający całe mieszkanie.

Najlepiej jest tak ustawić pieczenie, by chleb był gotowy na poranny posiłek. Pierwszy test nocnego wypieku był irytujący. Urządzenie zaczęło działać około 4 w nocy i niestety w panującej ciszy odgłosy mieszania i popiskiwania roznosiły się po całym mieszkaniu. Kolejne wypieki robiliśmy w łazience, która najlepiej wytłumia wszystkie odgłosy.

Inną wpadką było skromne spotkanie z Metką Boską, Gwiazdą, Raandem i jego lubym. Chleb wstawiłem zbyt późno i gotowy był, gdy goście już byli. Ledwo wyjąłem zaczęli chleb jeść. Poszedł cały bochenek. Niestety dało to przykre efekty następnego dnia. Wszyscy czterej mieli dolegliwości. Ja i Jakiś nie jedliśmy, żeby dla gości starczyło i nam się upiekło. Ale nauka z tego taka, że pieczony w domu chleb lepiej jeść po tym jak wystygnie.

Obiad
Krupniku ciąg dalszy. Zupa jest bardzo tania, a zimą ją ubóstwiam. Składniki banalne: zwłoki kurzęce, pietruszka, marchewka, seler, kasza jęczmienna. Jakiś wprowadził nowy sposób gotowania zwłok. Gotuje je w wodzie przez 4 godziny na minimalnym ogniu, tak by tylko pyrkało, ale nie wrzało. Dzięki temu wszystkie składniki z mięsa wygotowują się i przechodzą do wywaru. Nawet chrząstki się rozpuszczają. Dzięki temu zupa jest syta i rozgrzewająca.

Trochę o zwłokach.
Kiedyś kupowaliśmy gotowe zwłoki, czyli kurczę bez piersi, nóg i skrzydełek. Jednak bardziej opłacalne jest kupienie całej kury i dokonanie sekcji. Przy zwłokach pozostają jedynie skrzydełka, których nie uznajemy za warte przeznaczenia do innych dań. Piersi i nogi wędrują do zamrażarki z przeznaczeniem na kolejny obiad.

Wygotowane zwłoki nie idą do kosza, ale są podstawą dalszej obróbki. Dziś głównym daniem znowu były buraczki zasmażane oraz danie z mięsa ze zwłok, ze szpeclami w sosie pomidorowym. 0,15zł to buraczki, reszta warta była jakieś 0,50zł. Tym samym na osobę kosztowało to około 0,65zł. Gdybyśmy takie dania jedli codziennie przez miesiąc wyniosłyby to na jednego 19,50zł.

Próbowaliśmy się porównać ze słynnym studentem Kewinem Dąbrowskim żywiącym się w październiku 2012 roku za 1zł dziennie. Chyba jesteśmy w stanie mu dorównać przy jednocześnie dużo bardziej rozmaitych posiłkach.

Z czasem uda mi się do tych dań dodać wartości i wtedy się okaże.

Co to są szpecle? Ha, też nie wiedziałem. To moje odkrycie 2011 roku w restauracji w Niemczech. Później okazało się, że są dostępne w Lidlu w dwóch wersjach suszonej i świeżej. W sumie jest to rodzaj lanych klusek. Robienie ich samodzielnie jest kłopotliwe, a kupne są nie mniej dobre.

O jedzeniu można jak o zieleni ;)


piątek, 23 listopada 2012

Nieoczekiwana wymiana zdań

Zauważony zauważ

Jakiś zajęty, więc do lokalnego sklepu, w którym robimy często zakupy pojechałem samotnie. Powrzucałem do torby wszystko, co było zaplanowane i raz dwa do kasy. Przede mną dwie osoby. Kasjerka każdemu mówi dzień dobry... wiem, że to wymuszona uprzejmość wymagana przez pracodawcę, ale zawsze to miłe. Niestety niewiele osób zaszczyca kasjerkę swoją uwagą. Takie ludzie.

Kasjerka i mnie mówi dzień dobry, Jako człowiek kulturalny, choć gej, zawsze odpowiadam i staram się to robić z uśmiechem, żeby choć w ten sposób ubarwić monotonię pracy osób siedzących za kasą.

Wszystkie pip przebrzmiały, wyciągnąłem kartę i przytknąłem do czytnika.

- Czy już? - spytałem niepewny wyniku operacji.
- Jeszcze się łączy - odpowiedziała kasjerka razem ze mną obserwując terminal. - Dziś pan sam na zakupach? - zagaiła.

Nieco mnie to zaskoczyło, bo za cholerę nie kojarzyłem dziewczyny. Nieco onieśmielony odrzekłem:
- Tak, sam.
- To kolega pewno zajęty gotowaniem? - padło jako ni to stwierdzenie, ni to pytanie.
- Tak. - uprzejmie potwierdziłem, choć zaskoczenie malujące się na mojej twarzy było porównywalne z szokiem jakiego doznała Maryja, gdy okazało się, że jest zapylona. - Do widzenia - rzekłem z uśmiechem i wyszedłem ze sklepu.

W drodze do domu wyglądałem jak idiota zaśmiewając się sam do siebie.

Metka wprawdzie podał mi dziś przykład ludzkiej głupoty, ale jednak ludzie normalnieją. Na jedno i drugie powinniśmy reagować. Na głupotę - korygująco, na uprzejmość - docenieniem.

wtorek, 13 listopada 2012

Fu klub–Lódź

Skucha na starcie

Skucha zakończona tragedią - patrz notka z 25 listopada 2012.

Na Facebooku kampania nowego łódzkiego klubu branżowego – choć chyba bardziej dla pań, niż dla panów – była imponująca. Ludzie się zwoływali jakby chodziło o wyprzedaż brylantów za pół ceny.

Z Metką Boską i Gwiazdą dotarliśmy do klubu przed 11 wieczorem. Przy wejściu kolejka do szatni. Po paru minutach stania  darowaliśmy sobie i weszliśmy w okryciach. W piwnicznej izbie – nazwijmy to po imieniu – tłok, ścisk, kolejki do baru, kolejki do toalet. Od miłej barmanki udało mi się kupić piwo i przycupnąć przy znajomych. Nie na długo, bo ruszyliśmy na zewnętrzny taras, gdzie wolno było palić. W środku jak w saunie, na zewnątrz krioterapia.

Kolejka do szatni niezmienna niczym jakaś stała matematyczna. W sumie zadowolony byłem, że kurtki nie oddałem, bo raz, że nie po to idzie się do klubu, żeby spędzić czas w kolejce do szatni, dwa: chyba za każdym razem przy wyjściu na zewnątrz musiałbym płacić dwa złote za skorzystanie z niej – szatnia to do cholery nie kasyno, żeby w niej całą gotówkę przepuścić.

Fu klub zajął miejsce po “Deja Vu”, który się najwyraźniej klienteli przejadł. Właściciele nie mieli pomysłu, a nowa menadżerka postawiła na mniejszości seksualne. “Fu” nawiązuje pewno do “La Foufoune” – zwanego popularnie “fufu” - miejsca kultowego dla Łodzi-LGBT, które całkowicie zeszło na psy, by wreszcie paść.

W sumie klimat podobny: piwnica, raczej zużyte wyposażenie, ograniczony wybór alkoholi zarówno co do asortymentu, jak i ilości. Muza? Powiedzmy, że mi nie przeszkadzała. Atmosfera? Powiedzmy, że dekadencka, ale w stylu “mieszkam w squacie i w takich klimatach najlepiej się czuję”.

Pamiętam pierwszą odsłonę Art Cafe. Było i ładnie, i elegancko, i przyjemnie, i pachnąco - jeśli już mam ruszać na miasto, to jednak wolę miejsca zadbane, a nie w stanie rozkładu. Art Cafe wprawdzie padło, czy squaterski Fu klub przetrwa?

Możliwe, że przetrwa… ale nie za moje pieniądze. Nie po to idę na miasto ładnie ubrany, żeby się ubrudzić. Nie po to idę do lokalu gay-les friendly, czy nawet aż branżowego, żeby oglądać nieokrzesanych heteryków.

A SZCZYTEM BYŁO…

Gwoździem do trumny było dla mnie zdarzenie z zewnętrznego tarasu – jedynego miejsca, gdzie można palić i jedynego, gdzie temperatura WYMAGAŁA ciepłych okryć. Właśnie tam podszedł do mnie, Metki i Gwiazdy pan w brązowej marynarce ze skaju. Zażądał byśmy oddali okrycia do szatni. Spojrzałem na indywiduum i spytałem: “Czy pan zdaje sobie sprawę jaka TU jest temperatura?”. Od słowa do słowa pan “brązowa marynarka ze skaju” zażądał byśmy opuścili lokal, skoro nie reflektujemy na szybką ścieżkę do zapalenia płuc. Co też  uczyniliśmy.

Parę osób wyszło za nami i mieliśmy okazję wymienić poglądy oraz omówić szokujące zdarzenie.

Pan “brązowa marynarka ze skaju” okazał się capo di tutti szatniarzy. Szatnia należy do niego i jemu podobnych i z niej pozyskują środki na zakup marynarek ze skaju, tudzież strojów podobnej proweniencji. Prawdopodobnie są swoistą “ochroną” lokalu. Choć najważniejsza jest dla nich ochrona źródła swojego dochodu, choćby kosztem zdrowia “ochranianych”.

Nie mam ochoty zbliżać się do pitawalu spod znaku brązowych marynarek ze skaju.

Z innej perspektywy u Gejowskiego.

Skucha zakończona tragedią - patrz notka z 25 listopada 2012.

wtorek, 6 listopada 2012

Halloween na mieście

Siostry Samarytanki

31 października Metka wyciągnął mnie z domu. Zasadniczo w ten wieczór powinniśmy się udać na targi antyków i osobliwości, i to w charakterze eksponatów, a nie w miejsca uczęszczane przez ludzi. Jednak Gejowski zwołał liczną kompanię w nowym, podobno branżowym lokalu, Granda (czy też może La Granda) na Rewolucji 1905 roku.

Lokal nie jest od frontu, tylko w głębi podwórza. Penetrację umila sala bokserska w widocznymi sportowcami w zapale obijającymi sobie twarze. Metka aż się rozpędził, żeby ich wachlować w narożniku.
Doszliśmy do klubokawiarni – nawet przypadło nam do gustu to określenie na lokal. Metka zajrzał, ale wycofał się z dziwną miną. “Tam jacyś ludzie siedzą w kółku na krzesłach!”. Czyżby odbywało się tam jakieś spotkanie anonimowych kogoś tam? I co? Mamy wejść, dosiąść się i… “Jestem Teresa, nie spałem jeszcze dziś z nikim”. Oklaski, powitania. “Jestem Metka, kupiłem marynarkę na Ptaku”. Wszyscy zbulwersowani, patrzą z niesmakiem. Wyobraźnia podsuwała nam najgorsze scenariusze.

Nasze wejście najwyraźniej przerwało odbywającą się sesję terapeutyczną. Trochę mnie nawet zmroziło, bo usłyszałem coś, co brzmiało jak śpiewy kościelne… ale może się przesłyszałem. Wystrój przypomina ofertę aukcyjną komornika, który wyprzedaje majątek pary wieloletnich alkoholików.

Dziewczę, które próbowało swoich sił w roli barmanki, troskliwie mnie zapytało, czy piwo ma być ciepłe, czy zimne. Aż mnie zatkało. Z poprzedniej pracy pewno ją wywalili, bo proponowała francuskiego szampana z bąbelkami lub bez. 

Na Gejowskiego przyszło nam czekać dłuższą chwilę, a spośród pozostałych, którzy jakże licznie mieli się stawić dotarł jedynie Xell. Piszę o tym, że nawiedził lokal i zaszczycił nas swą osobą całkowicie bez złośliwości i nie ma to nic wspólnego z tym, że na mój blog w ogóle ostatnio nie zagląda.

Omówiliśmy wydarzenia i nie-wydarzenia, a że poza nami i barmanką już nikogo nie było od dłuższego czasu więc udaliśmy się do Biblioteki. Tam Xell się zniesmaczył, że mu włosy łonowe dymem tytoniowym przejdą i wydalił się do Narragansetu. Nasza trójka cmokała i wdzięczyła się do tunezyjskoprzystojnych ciach z sąsiedniego stolika. Całkowicie uszło to ich uwadze, więc na pocieszenie ewakuowaliśmy się do Narra, śladem Xella.

Gejowski upijał mnie kolejnymi wódkami. Dobrze, że innych chętnych nie było. Na scenie brylowała Marylin. Zblazowani wyszliśmy pozostawiając Xella w naturalnym dla niego otoczeniu. 30 metrów od Narra bystre oczy Gejowskiego wypatrzyły leżące zwłoki. W sumie to zwłoki na ogół leżą, ale te leżały jakoś tak szczególnie. Gejowski ma nosa do zwłok, szczególnie około dwudziestoletnich, co natychmiast docenił Metka. Pozycja zwłok uwypuklała to, co każdy mężczyzna chciałby mieć naturalnie uwypuklone na maxa, a musi używać protezy w  postaci skarpetki.

Kontakt ze zwłokami był utrudniony. Otwarte oczy i sącząca się z ust ślina sugerowały stan upojenia. Czym? Tego nie wiedzieliśmy i na pewno nie wywołał tego nasz widok. Było zbyt zimno, by zwłoki zostawić samym sobie, a Gejowski mimo okazywanej zwłokom czułości nie dałby rady ich rozgrzać. Wezwaliśmy pogotowie. Przypadkowo przejeżdżającą straż miejską poinformowaliśmy o naszym spontanicznym odruchu, nie wnikając w to, co nas do tego nakłoniło. Strażnicy okazali się mało czuli na wdzięki zwłok i odjechali. Przybyłe pogotowie bez pardonu zataszczyło zwłoki do ambulansu.

Kolejną godzinę spędziliśmy u Gejowskiego ze wzruszeniem wspominając zdarzenie. Czas umilało nam słuchanie Steni Kozłowskiej.

poniedziałek, 8 października 2012

Lesbijkom wstęp wzbroniony 2

Rozwinięcie

Wiki: Hadrian i Antinous w Egipcie,
Édouard-Henri Avril
Wyjaśnienie tytułu znajduje się w notce “Lesbijkom wstęp wzbroniony 1”.

Metka zarzucił mi – w czasie rozmowy – że niepotrzebnie upowszechniam fałszywe wyobrażenia. Odnosił się do dowcipu z końca poprzedniej notki. Jak jednak zaprzeczać takim wyobrażeniom bez pisania o nich?

Nie bardzo jestem w stanie wypowiadać się o utrzymywaniu higieny u papug. Ptaka takiego nigdy nie posiadałem i nabywać nie zamierzam.

Kwestia seksu analnego, czy to homoseksualnego, czy heteroseksualnego obszernie jest opisana na Wikipedii. Muszę przyznać, że redaktorzy Wiki zrobili to bardzo obrazowo.

Przy utrzymywaniu higieny “tych” okolic nie musi dojść do kontaktu z kałem. Najłatwiej jest oczywiście umyć część zewnętrzną, czyli zwieracze. Znajdujący się za nimi odbyt wypełniony jest kałem tylko w momencie wypróżnienia. I tylko tam ma szansę dotrzeć penis w czasie penetracji. Jak mawiała pewna stara cooleżanka “Dupa nie cukiernica, może się zabrudzić”. Żeby jednak zabezpieczyć obie strony przed kontaktem z zanieczyszczeniami pozostałymi w odbycie wystarczy sobie zrobić lewatywę.

Wiki o tym nie pisze więc zaznaczę, że lewatywy nie powinno się fundować zbyt często. Może się to skończyć uszkodzeniami wyściełającego odbyt nabłonka, jego przesuszeniem, a także wprowadzeniem drobnoustrojów mogących wywołać stany zapalne.

Zawsze mnie ciekawiło, na jakiej zasadzie kobietom może odpowiadać seks analny. Wiki to wyjaśnia “ U mężczyzn stymulacja oprócz podrażniania zakończeń nerwowych odbytu wiąże się także z masażem prostaty, u kobiet doznania zwiększa podrażnianie ścian pochwy.”

Wiki nie pisze też o bardzo ważnej rzeczy. Po penetracji analnej nie powinno się przystępować do penetracji waginalnej. Grozi to przeniesieniem drobnoustrojów (w tym pałeczek E.coli – nie mylić z Coca-Colą) do pochwy.