czwartek, 27 czerwca 2013

Gej, czy pedofil

"Gejowskie lobby" w Watykanie

Kolejna watykańska drag queen w bieli pokazuje, że nie rozróżnia podstawowych pojęć współczesnego świata. Franciszek Któryś-Tam powiedział podobno "Gejowskie lobby, o którym się mówi, istnieje, to prawda. Musimy zobaczyć, co możemy z tym zrobić".

Liczy się jednak kontekst. A kontekstem jest kolejna afera pedofilna wśród watykańskich księży. Tak, te kanalie miały upodobanie do czternasto-, piętnastoletnich chłopców. Tak, ta żałosna instytucja władająca umysłami "baranków" jest świetnym miejscem na ukrycie się i wykorzystywanie swojej pozycji wśród tych, którzy są na tyle głupi, żeby wierzyć, że potrzebują pośredników w wierze pomiędzy sobą a wyznawanym bóstwem. Tak, wykorzystujący te dzieci zboczeńcy w czarnych sukienkach ze zwieszającym się na szyi trupem, niczym esesmańskim emblematem, niewątpliwie są homoseksualni.

Różnica jest jednak taka, że normalny homoseksualista szuka partnerów wśród sobie podobnych, a nie jak ci czarni perwersi szuka ofiar wśród biednych, zagubionych, szukających wsparcia, wcale niekoniecznie homoseksualnych dzieci.

Niestety przekaz idzie w świat, że każdy homoseksualista jest pedofilem, albo przynajmniej potencjalnym pedofilem. Ten głupi, nierozumiejący niczego kutas, który przyjął imię Franciszek, śladem swoich poprzedników utwierdza wśród wierzących mu kretynów ten pogląd. Jak udowodnić, że się nie jest wielbłądem?!

wtorek, 25 czerwca 2013

Dziesięć plag

Za jakie grzechy

Nie pamiętam jaka jest kolejność plag egipskich, a jedną z nich jest grad. Grad wprawdzie czasem spadnie tu i ówdzie, ale większym problemem są tego roku powtarzające się i nawracające nawałnice. Wszędzie zalania. No prawie wszędzie, Łódź jakoś szczęśliwie jest przez tę plagę omijana, ale zapewne do czasu.

1 lipca miasto stanie się nieprzejezdne z powodu "rewolucji transportowej". Ruch pojazdów trochę wprawdzie spadnie dzięki sezonowi urlopowemu, ale przy skali utrudnień w ruchu, pozamykanych ulicach i skrzyżowaniach i tak można się spodziewać komunikacyjnej mordęgi.

Zbierający podpisy za referendum w sprawie odwołania prezydent Hanny Zdanowskiej nie dali rady zebrać wymaganej liczby podpisów. Głupio wybrali termin. Gdyby zaczęli w lipcu lub sierpniu, gdy łodzianie będą jeździć po mieście klnąc na ambitne plany inwestycyjne Zdanowskiej, w ogóle nie mieliby problemu z zebraniem nawet rekordowej liczby podpisów.

A jeśli jeszcze przy całym remontowym bałaganie, jaki zapanuje w mieście trafi nam się nawałnica podobna do tych oglądanych w TV, to miasto będzie już całkowicie sparaliżowane.

Co wtedy? Aż strach się bać.

kapsW

akton aktórK

.hcynneimdo mrof makuzs ot on ,muidem enlanab eikat ybin ot golB .ćiboran ein ęis ybeż ,ćiborz ot kaj ,mełaizdeiw ein elacw ob ,ewakeic ołyb einawzyw morozop werbWętsop merotom ałyb ezswaz adun - meławobórps cęiw ,ainawzyw ęibul żaweinoP .tsket yzsżułdjan ilezrts eindęłbzeb otk ,ewakeic ,ainawobórps od macęhcaz hcyntęhC .ęzcńok mesazcmyt A

czwartek, 20 czerwca 2013

Donosicielstwo

Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni

Odpowiadam na komentarz Metki do poprzedniej notki, a dotyczący notki pornograficznej.

Oczywiście, że zauważyłem zmianę. Nawet się nie dziwię, że ktoś doniósł, to miara rozwoju demokracji - im bardziej demokratyczny kraj, tym większe donosicielstwo. Ludzie już nie załatwiają spraw między sobą, tylko donoszą "odnośnym władzom".

Nieoczekiwanym efektem jest wzrost frekwencji, a sama notka bije rekordy popularności. Wypada więc drogim donosicielom podziękować.

Przypomina mi to zdarzenia takie jak usuwanie meteorytu przez niejakich Tomczaka i Nowinę-Konopczynę z rzeźby Maurizio Catellana w warszawskiej CSW,
fot. http://autruchon.tumblr.com
czy też skandal jaki wywołały prace Katarzyny Kozyry (o czym pisałem tu). Nie zapominając o dziele Doroty Nieznalskiej.
fot.http://www.newsweek.pl/
Oczywiście absolutnie nie aspiruję do tego grona. Mogę tylko wyrazić zdumienie, że trafiają mi się czytelnicy i to nawet chyba stali (przynajmniej dotąd), którzy wiedząc, na czyj blog wchodzą, reprezentują poglądy z którymi bliżej im do Frondy, Gościa Niedzielnego, i tym podobnych.

Absolutnie nie zamierzam nikogo przepraszać, ani się kajać. Dupkom, którzy z powodu banalnej notki raczyli na mnie donieść - markiza de Sade pewno, by wykleli, a jego dzieł zakazali - mówię serdeczne WON MI STĄD. Będę pisał, co chcę i jak chcę. Nie zamierzam pisać pod publiczkę, a tym bardziej zadowalać jakieś pełne obskurantyzmu gusta. Macie ciemniaki Kasię Tusk i inne kominki - ekscytujcie się treściami z tych krynic mądrości.

Pozostałych nadal zapraszam do zaglądania na mój blog - dziś polecam staroć z plotek.pl

wtorek, 18 czerwca 2013

Żar

Lepkie ciała

Na dłuższą chwilę zostawiłem wszystkich nawiedzających blog z tematem pornograficznym, ale notka w ogóle nie chwyciła, ba, mam wrażenie, że nawet zraziła.

Czas przejść do wydarzeń bieżących. W moim wykonaniu jest to stanie w korkach w rozpalającym karoserię upale.

Czuję własną lepkość i, nie kryję, z lekkim obrzydzeniem myślę o możliwości dotykania kogokolwiek - nawet podanie ręki wyzwala we mnie nieświeże odczucia.

Rekordem było wzięcie prysznica trzy razy w ciągu dnia. Niewiele to poprawiło mój higieniczny komfort - już po kilkunastu minutach od odświeżenia wracał dyskomfort, tym mocniejszy w zestawieniu z chwilową ulgą.

Eleganccy panowie z jakimi mam do czynienia noszą albo ciemne garnitury podnoszące ich wartość zresztą jedynie w ich oczach, albo popadają w nonszalancję i do marynarki zakładają koszule z krótkim rękawem. O dziwo smrodu spoconych ciał nie czuć, albo zagłusza go mój własny smród.

Ciężkie od wilgoci, gorące powietrze sprawiło, że otworem stanęły wszystkie gabinetowe drzwi. Zawsze zamknięte dziś odsłoniły tajemnice jakie skrywały. Dla odmiany ja zamknąłem moje drzwi, bo hulający po biurze wiatr zawsze wywołuje u mnie zawianie czego efektem jest albo katar, albo kręcz karku.

Otwarte drzwi ujawniły też znajdującą się w jednym z pomieszczeń lodówkę. Zamierzam skorzystać z tego odkrycia. Picie zimnej wody jest bardzo nęcące, choć może dla odmiany skończyć się anginą.

Wiem, że gdzieś w firmie są prysznice dla pracowników niebiurowych. Chętnie bym z takiej przyjemności skorzystał. Zwłaszcza jeśli okazałoby się, że kompania pod strugami wodny byłaby zacna... pod każdym względem ;)

wtorek, 4 czerwca 2013

Poklosie Mapplethorpe'a


Fot. www.myspace.com


Z jajem i do dupy

Absolutnie nie przypadkiem obejrzałem film porno. Większość pornosów kompletnie mnie nie interesuje. Są nudne, przewidywalne i w każdym wszystko zmierza do jednego - a zakończenie jest zawsze takie samo.

Zastanawiałem się, co mnie w pornosach kręci, a co zupełnie nie. Przede wszystkim nie lubię oglądać "w akcji" Azjatów, Latynosów i Murzynów (włącznie z Mulatami). Akceptuję rasę białą i Arabów (także Turków). Co do kamasutry, to akceptuję wszystko... no prawie. Nie znoszę "rozwiercania", czy to sprzętami, czy kończynami.
Szczypanie, gniecenie, czy ciąganie za sutki boli mnie w trakcie patrzenia.
Nie lubię, gdy jedyne na co można popatrzeć to genitalia. Chcę widzieć twarze w trakcie miłosnych uniesień: grymasy, napięcie, podniecenie rysujące się na obliczach kochanków. Nie bez znaczenia jest to, co do siebie mówią i ton jakiego używają. Bardziej podobają mi się te pornosy, w których do zbliżenia dochodzi, gdy partnerzy wzajemnie się uwodzą. Z tego powodu sceny orgii są dla mnie nudne.
Staram się nie widzieć powszedniejących tatuaży i piercingu.

Jako dominujących wolę facetów dojrzałych, mniej lub bardziej owłosionych, krótko obciętych lub łysych, z zarostem na twarzy, dobrze zbudowanych, ale niekoniecznie muskularnych, raczej wyższych od swojego pasywnego partnera. Gdy pojawiają się brzuchaci, zmieniam kanał.

Przyjmujący pasywną rolę podniecają mnie, gdy sa śmiechnięci, zachęcający, ale nie rozkładający nóg na widok samca. Fajnie, gdy mimo  pasywnej roli są męscy. Niedoścignionym pod tym względem aktorem porno jest dla mnie Blake Harper (i nic to, że obecnie pracuje jako pielęgniarz w jakimś lokalnym szpitalu w Kanadzie).


Nie cierpię czeskich pornosów. Czesi są bardzo wyzwoleni, co doceniam, ale w większości są to heterycy i ich brak zaangażowania jest aż nadto widoczny.


niedziela, 2 czerwca 2013

Pogoda 24h później

Omylność chroniczna

Minęły 24 godziny od poprzedniej prognozy. Co tym razem przewiduje TVN Meteo i The Weather Channel?

Wczoraj na piątek-sobotę-niedzielę miało być, w tej kolejności, przelotne zachmurzenie-przelotne opady-deszcz. Dziś już się okazało, że zachmurzenie duże z przelotnymi opadami-deszcz-przelotne opady. Średnia temperatura była przewidywana na 23 stopnie, a dziś ciut więcej.
Zobaczymy, co dalej.

The Weather Channel mocniej zmienił zdanie, dziś jest tak:
Z częściowego zachmurzenia 24h później zrobiły się deszcze; tylko średnia temperatura, choć inaczej rozłożona pozostała bez zmian.

Jakoś inaczej muszę to zbierać, bo robi się to nieczytelne i nudne. Może tak, jak poniżej będzie OK.


sobota, 1 czerwca 2013

Butelkowy weekend

Przewidywalność tradycyjna

Cztery dni wolnego, wszyscy nastawieni na wypoczynek na łonie, i co? I fekalia.

Najlepsze było dziś rano. Za oknem prawie ciemno od chmur, siąpi, 13 stopni, a na TVN prognoza pogody jak z bajki o tradycyjnej sprawdzalności na poziomie 85-90% - jak to zawsze obwieszczają. Otóż zdaniem meteorologów TVN to, co widziałem za oknem, to jest małe zachmurzenie i 21 stopni. Prognoza dotyczyła centralnej Polski, ale ja nie jestem pewien, czy owi meteorolodzy potrafią wyznaczyć centrum Polski, bo jakoś wydaje mi się, że uważają, że jest nie tam, gdzie normalny człowiek by się go spodziewał.

Witryna TVN Meteo jest nieco mniej optymistyczna. Owszem zachmurzenie duże, ale temperatura 21 stopni - mój termometr podaje 17,5 o godzinie 12. Pod wieczór ma się ocieplić?!


Ciekawie wyglądają prognozy na kolejny weekend 8/9 czerwca. TVN Meteo zgaduje, że będzie tak:


Posprawdzam ich.

The Weather Channel jest bardziej optymistyczny. Na ten weekend też był, co nie najlepiej świadczy o możliwościach prognozowania zaledwie na kilka dni do przodu amerykańskich superkomputerów pogodowych. Ich zdaniem - w prognozie dziesięciodniowej - będzie tak:

.
Zobaczymy, jak to się będzie zmieniało. Bo, że się nie utrzyma, to na 100% jestem pewien.