Otwarcie Trasy W-Z
Otwarcie długo oczekiwanej Trasy W-Z przyniosło nieoczekiwaną zmianę znaczeń. Zdjęcie z pierwszego dnia po otwarciu trasy z podpisem "Tramwaje stoją na al. Kościuszki w stronę al. Mickiewicza, bo jest problem z cyklem sygnalizacji świetlnej." Czytaj więcej: http://www.expressilustrowany.pl/artykul/9046517,przestoje-tramwajow-al-kosciuszki-i-na-trasie-wz,id,t.html
Ale to nie wszystko. Prezydent miasta ogłosiła 31 października i 1 listopada 2015 roku dniami bezpłatnego korzystania z komunikacji miejskiej. Nie przeszkodziło to w tym, że wszystkie kasowniki w pojazdach MPK działały w najlepsze, a uprzejmy głos z głośników nalegał, by skasować bilet. Informacji o bezpłatnym korzystaniu z komunikacji w pojazdach zabrakło. Nie było też informacji w języku innym niż polski, więc obcokrajowcy byli wykluczeni z grona pasażerów uświadomionych. Podobno (zaznaczam, że podobno, bo to się w głowie nie mieści) pojawiły się szwadrony kanarów. Trudno powiedzieć, co kontrolowali. Może wlepiali mandaty za skasowanie biletu.
Cytując klasyka "to państwo istnieje tylko teoretycznie".
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Łódź. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Łódź. Pokaż wszystkie posty
niedziela, 1 listopada 2015
sobota, 1 marca 2014
Lódź z kosmosu
wtorek, 25 czerwca 2013
Dziesięć plag
Za jakie grzechy
Nie pamiętam jaka jest kolejność plag egipskich, a jedną z nich jest grad. Grad wprawdzie czasem spadnie tu i ówdzie, ale większym problemem są tego roku powtarzające się i nawracające nawałnice. Wszędzie zalania. No prawie wszędzie, Łódź jakoś szczęśliwie jest przez tę plagę omijana, ale zapewne do czasu.
1 lipca miasto stanie się nieprzejezdne z powodu "rewolucji transportowej". Ruch pojazdów trochę wprawdzie spadnie dzięki sezonowi urlopowemu, ale przy skali utrudnień w ruchu, pozamykanych ulicach i skrzyżowaniach i tak można się spodziewać komunikacyjnej mordęgi.
Zbierający podpisy za referendum w sprawie odwołania prezydent Hanny Zdanowskiej nie dali rady zebrać wymaganej liczby podpisów. Głupio wybrali termin. Gdyby zaczęli w lipcu lub sierpniu, gdy łodzianie będą jeździć po mieście klnąc na ambitne plany inwestycyjne Zdanowskiej, w ogóle nie mieliby problemu z zebraniem nawet rekordowej liczby podpisów.
A jeśli jeszcze przy całym remontowym bałaganie, jaki zapanuje w mieście trafi nam się nawałnica podobna do tych oglądanych w TV, to miasto będzie już całkowicie sparaliżowane.
Co wtedy? Aż strach się bać.
Nie pamiętam jaka jest kolejność plag egipskich, a jedną z nich jest grad. Grad wprawdzie czasem spadnie tu i ówdzie, ale większym problemem są tego roku powtarzające się i nawracające nawałnice. Wszędzie zalania. No prawie wszędzie, Łódź jakoś szczęśliwie jest przez tę plagę omijana, ale zapewne do czasu.
1 lipca miasto stanie się nieprzejezdne z powodu "rewolucji transportowej". Ruch pojazdów trochę wprawdzie spadnie dzięki sezonowi urlopowemu, ale przy skali utrudnień w ruchu, pozamykanych ulicach i skrzyżowaniach i tak można się spodziewać komunikacyjnej mordęgi.
Zbierający podpisy za referendum w sprawie odwołania prezydent Hanny Zdanowskiej nie dali rady zebrać wymaganej liczby podpisów. Głupio wybrali termin. Gdyby zaczęli w lipcu lub sierpniu, gdy łodzianie będą jeździć po mieście klnąc na ambitne plany inwestycyjne Zdanowskiej, w ogóle nie mieliby problemu z zebraniem nawet rekordowej liczby podpisów.
A jeśli jeszcze przy całym remontowym bałaganie, jaki zapanuje w mieście trafi nam się nawałnica podobna do tych oglądanych w TV, to miasto będzie już całkowicie sparaliżowane.
Co wtedy? Aż strach się bać.
poniedziałek, 29 kwietnia 2013
Z deszczu pod rynnę
Gowin vs. Biernacki

Nie czarujmy się, to nie sekciarskie spojrzenie Gowina na związki partnerskie spowodowało jego odejście z ministerialnego stołka. Zresztą zamiana tego ortodoksy na Biernackiego, o nie słabszym prawicowym odchyle, nie daje żadnej nadziei na wzmocnienie liberalnego skrzydła w Polskiej Zjednoczonej Partii Obywatelskiej.
Na pocieszenie wyciągnąłem to zdjęcie z niedawnego łódzkiego Marszu Równości. Cieszy mnie, że marsz przeszedł trasą, którą osobiście promowałem (pasaż Schillera - plac Dąbrowskiego). W tle widać Teatr Wielki w Łodzi, ale po prawej jest ogromne gmaszysko sądu - dziedziny konserwatywnych ministrów.
Sam plac dzięki marszowi nieco wydobył się ze swojej martwoty podkreślanej wodą przelewającą się w słynnej już na cały kraj łódzkiej waginie. Aż trochę szkoda, że na placu nie zbudowało się jakieś tęczowe miasteczko... chociaż na to jedno popołudnie. Miejsce by ożyło.
Niewielu już pamięta, że ten plac niegdyś tętnił życiem, ba, rosły na nim drzewa zastąpione dziś smętnymi mogiłami.
Był czas, że na samym placu działała chętnie odwiedzana piwiarnia.
Nie wspominając o pobliskiej pikiecie - miejscu wielu bujnych romansów, choć umówmy się równie ulotnych, co czas spędzony na ich konsumpcji.
Czy nie należałoby takich miejsc jakoś upamiętnić? Na przykład jakąś tablicą pamiątkową?

Nie czarujmy się, to nie sekciarskie spojrzenie Gowina na związki partnerskie spowodowało jego odejście z ministerialnego stołka. Zresztą zamiana tego ortodoksy na Biernackiego, o nie słabszym prawicowym odchyle, nie daje żadnej nadziei na wzmocnienie liberalnego skrzydła w Polskiej Zjednoczonej Partii Obywatelskiej.
Na pocieszenie wyciągnąłem to zdjęcie z niedawnego łódzkiego Marszu Równości. Cieszy mnie, że marsz przeszedł trasą, którą osobiście promowałem (pasaż Schillera - plac Dąbrowskiego). W tle widać Teatr Wielki w Łodzi, ale po prawej jest ogromne gmaszysko sądu - dziedziny konserwatywnych ministrów.
Sam plac dzięki marszowi nieco wydobył się ze swojej martwoty podkreślanej wodą przelewającą się w słynnej już na cały kraj łódzkiej waginie. Aż trochę szkoda, że na placu nie zbudowało się jakieś tęczowe miasteczko... chociaż na to jedno popołudnie. Miejsce by ożyło.
Teatr Wielki w Łodzi w czasach przedwaginalnych |
Był czas, że na samym placu działała chętnie odwiedzana piwiarnia.
Nie wspominając o pobliskiej pikiecie - miejscu wielu bujnych romansów, choć umówmy się równie ulotnych, co czas spędzony na ich konsumpcji.
Czy nie należałoby takich miejsc jakoś upamiętnić? Na przykład jakąś tablicą pamiątkową?
środa, 27 marca 2013
Gotmucha o patriotyzmie lokalnym
Syrenka i łódka w jednym stały domku
Notka "Patriotyzm lokalny" już nieco przebrzmiała, choć miała licznych czytelników i komentatorów. Niektórzy się spóźnili. Żeby ten głos nie zniknął, wrzucam komentarz blogera Gotmucha w notkę.
Gotmucha napisał:
Przepraszam, że z poślizgiem i w sumie już dawno po obiedzie a nawet kolacji, ale cholera, serdecznie nie znoszę łódzkości, zarówno w wydaniu lokalnym jak i wyjazdowym.
Ta w wydaniu lokalnym zbudowana jest na kompleksach w stosunku do Warszawy (wiadomo), Krakowa (też wiadomo), Wrocławia (ESK nam ukradli! Pijarem tylko jeżdżą!) czy innego Poznania i ciągle mamy do czynienia z budowaniem tej lokalnej samoświadomości na negatywach. Ładny przykładem była grupa fejsbukowa "jak ci się nie podoba w Łodzi to wypierdalaj" i całe to zaściankowe rzucanie błotem ze środka swojego grajdoła w każdego, kto napisze/powie/zasugeruje że w Łodzi jest w jakiejś materii chujowo. A jest i to w bardzo wielu.
Do tego dochodzi symetryzm - skoro my nienawidzimy Warszawy, to Warszawa nienawidzi nas, zabiera nam wszystko, spiskuje i robi co może, żeby ta Łódź się od dna nie oderwała. A smutna prawda jest taka, że Warszawa daje o Łódź takiego samego faka, jak o Radom, Białystok, czy inny Sochaczew - ot, kolejna dziura gdzieś na końcu linii kolejowej.
Z kolei łódzkość w wydaniu wyjazdowym bardzo często przejawia się neofityzmem - oto wyrwałem się z grajdoła, zobaczyłem Wielki Świat, to i sam jestem Światowy, więc dalejże jebać od góry do dołu stary grajdół i ci sami, którzy wczoraj kazali nieprawomyślnym wypierdalać z grajdoła, dzisiaj plują w sam jego środek. Ot, historie to znane i można nazwiskami rzucać, ale po co.
Ja mam z tym wszystkim issues, bo mam podwójne obywatelstwo i mimo że urodziłem się w Łodzi, to pół życia mam pod Warszawą i w samej Warszawie i nie czuję się przywiązany tylko do jednego z tych miast. Owszem, wybrałem Łódź, bo na nią choruję, rzygam nią, mam ją w gardle, płucach i w głowie i w sumie się z nią jakoś zespoliłem, ale do Warszawy też mam całą gamę uczuć i serdeczna kurwica mnie ciska, jak lecą z Łodzi w jej stronę joby niezasłużone.
Na koniec anegdotka - dawno temu zdarzyło mi się wrzucić na fejsbunia w profilowe warszawską syrenkę. Pierwszym komciem, którego otrzymałem od Prawdziwego Łodzianina było "co to kurwa jest?!", potem było równie rzygliwie. Dziś spora część tych Prawdziwych Łodzian wypracowuje pekab pod światłymi rządami Hanny, ale Gronkiewicz Waltz i w Łodzi bywa incydentalnie, na wszelki wypadek nie bardzo przyznając się kolegom z pracy, dokąd jedzie na weekend.
Notka "Patriotyzm lokalny" już nieco przebrzmiała, choć miała licznych czytelników i komentatorów. Niektórzy się spóźnili. Żeby ten głos nie zniknął, wrzucam komentarz blogera Gotmucha w notkę.
Gotmucha napisał:
Przepraszam, że z poślizgiem i w sumie już dawno po obiedzie a nawet kolacji, ale cholera, serdecznie nie znoszę łódzkości, zarówno w wydaniu lokalnym jak i wyjazdowym.
Ta w wydaniu lokalnym zbudowana jest na kompleksach w stosunku do Warszawy (wiadomo), Krakowa (też wiadomo), Wrocławia (ESK nam ukradli! Pijarem tylko jeżdżą!) czy innego Poznania i ciągle mamy do czynienia z budowaniem tej lokalnej samoświadomości na negatywach. Ładny przykładem była grupa fejsbukowa "jak ci się nie podoba w Łodzi to wypierdalaj" i całe to zaściankowe rzucanie błotem ze środka swojego grajdoła w każdego, kto napisze/powie/zasugeruje że w Łodzi jest w jakiejś materii chujowo. A jest i to w bardzo wielu.
Do tego dochodzi symetryzm - skoro my nienawidzimy Warszawy, to Warszawa nienawidzi nas, zabiera nam wszystko, spiskuje i robi co może, żeby ta Łódź się od dna nie oderwała. A smutna prawda jest taka, że Warszawa daje o Łódź takiego samego faka, jak o Radom, Białystok, czy inny Sochaczew - ot, kolejna dziura gdzieś na końcu linii kolejowej.
Z kolei łódzkość w wydaniu wyjazdowym bardzo często przejawia się neofityzmem - oto wyrwałem się z grajdoła, zobaczyłem Wielki Świat, to i sam jestem Światowy, więc dalejże jebać od góry do dołu stary grajdół i ci sami, którzy wczoraj kazali nieprawomyślnym wypierdalać z grajdoła, dzisiaj plują w sam jego środek. Ot, historie to znane i można nazwiskami rzucać, ale po co.
Ja mam z tym wszystkim issues, bo mam podwójne obywatelstwo i mimo że urodziłem się w Łodzi, to pół życia mam pod Warszawą i w samej Warszawie i nie czuję się przywiązany tylko do jednego z tych miast. Owszem, wybrałem Łódź, bo na nią choruję, rzygam nią, mam ją w gardle, płucach i w głowie i w sumie się z nią jakoś zespoliłem, ale do Warszawy też mam całą gamę uczuć i serdeczna kurwica mnie ciska, jak lecą z Łodzi w jej stronę joby niezasłużone.
Na koniec anegdotka - dawno temu zdarzyło mi się wrzucić na fejsbunia w profilowe warszawską syrenkę. Pierwszym komciem, którego otrzymałem od Prawdziwego Łodzianina było "co to kurwa jest?!", potem było równie rzygliwie. Dziś spora część tych Prawdziwych Łodzian wypracowuje pekab pod światłymi rządami Hanny, ale Gronkiewicz Waltz i w Łodzi bywa incydentalnie, na wszelki wypadek nie bardzo przyznając się kolegom z pracy, dokąd jedzie na weekend.
środa, 20 marca 2013
Patriotyzm lokalny
Znikąd
Zupełnie nie wiem, czy jestem lokalnym patriotą. Chyba trochę tak, bo vaterland, itd. Ostatnio jeden emigrant z Łodzi do Warszawy na Facebooku w kontekście jakichś informacji o wprowadzeniu w Łodzi linii trolejbusowych obwieścił (cytuję z pamięci): "Gdyby głupota mogła latać, w Łodzi latałyby same orły, sokoły [i coś tam jeszcze, ale nie pomnę]".
Oburzyłem się, bo co to za tekst! Pisze o trolejbusach a obraża Łódź, a w podtekście łodzian. Zarzuciłem mu, że głupio generalizuje, są Łodzianie, i są łodzianie, jak wszędzie. On mi na to, że lewą nogą wstałem. Od słowa do słowa wywaliłem go ze znajomych. Taki emigrancik, który, co jest typowe dla adoptowanych warszawiaków, zaczyna pluć na własną przeszłość.
Przyznaję, nie przepadam za Warszawą. Rozsypane miasto z ludźmi, którzy czują sie lepsi przez adres zamieszkania. Szykanujący własną przeszłość i z zupełnie niezrozumiałych powodów uważający się za lepszych i bardziej predystynowanych do oceniania innych.
Przyznaję, nie znam prawdziwych warszawiaków, takich z dziada, jeśli nie pradziada. Zawsze miałem kontakty z jakimiś pół, ćwierć, inny ułamek warszawiakami. Za to zawsze mimo wystającej z butów słomy mieli się za niewiadomo kogo. "Żal.pl" to mało.
Polska z ich punktu widzenia składa się z Warszawy i reszty - przy czym ta reszta jest zawsze gorsza. Poza Mazurami, gdzie Warszawa wypoczywa, bo dalej wzrok jej nie sięga.
Dlaczego Polska ma taką Warszawę? Wystarczy trochę poznać historię. Miasto ruin odbudowane kosztem innych miast, miasto komunizmu centralizującego wszystko, miasto typowane na logistyczne centrum, miasto utrudniające rozwój lotnisk w innych aglomeracjach, miasto skupiające wszystkie instytucje rządowe. Miasto przybyszy - z własnej woli - znikąd.
Zupełnie nie wiem, czy jestem lokalnym patriotą. Chyba trochę tak, bo vaterland, itd. Ostatnio jeden emigrant z Łodzi do Warszawy na Facebooku w kontekście jakichś informacji o wprowadzeniu w Łodzi linii trolejbusowych obwieścił (cytuję z pamięci): "Gdyby głupota mogła latać, w Łodzi latałyby same orły, sokoły [i coś tam jeszcze, ale nie pomnę]".
Oburzyłem się, bo co to za tekst! Pisze o trolejbusach a obraża Łódź, a w podtekście łodzian. Zarzuciłem mu, że głupio generalizuje, są Łodzianie, i są łodzianie, jak wszędzie. On mi na to, że lewą nogą wstałem. Od słowa do słowa wywaliłem go ze znajomych. Taki emigrancik, który, co jest typowe dla adoptowanych warszawiaków, zaczyna pluć na własną przeszłość.
Przyznaję, nie przepadam za Warszawą. Rozsypane miasto z ludźmi, którzy czują sie lepsi przez adres zamieszkania. Szykanujący własną przeszłość i z zupełnie niezrozumiałych powodów uważający się za lepszych i bardziej predystynowanych do oceniania innych.
Przyznaję, nie znam prawdziwych warszawiaków, takich z dziada, jeśli nie pradziada. Zawsze miałem kontakty z jakimiś pół, ćwierć, inny ułamek warszawiakami. Za to zawsze mimo wystającej z butów słomy mieli się za niewiadomo kogo. "Żal.pl" to mało.
Polska z ich punktu widzenia składa się z Warszawy i reszty - przy czym ta reszta jest zawsze gorsza. Poza Mazurami, gdzie Warszawa wypoczywa, bo dalej wzrok jej nie sięga.
Dlaczego Polska ma taką Warszawę? Wystarczy trochę poznać historię. Miasto ruin odbudowane kosztem innych miast, miasto komunizmu centralizującego wszystko, miasto typowane na logistyczne centrum, miasto utrudniające rozwój lotnisk w innych aglomeracjach, miasto skupiające wszystkie instytucje rządowe. Miasto przybyszy - z własnej woli - znikąd.
poniedziałek, 7 stycznia 2013
Lódź w perspektywie "The Sun"
Hanna Zdanowska - żałośniejsza niż Kropiwnicki
Nie wszyscy czytali reportaż o Łodzi zamieszczony w "The Sun" - brytyjskim tabloidzie. Oryginału też nie czytałem i nawet nie chcę, bo Łódź jest moim rodzinnym miastem i znam jego problemy.
Akurat ostatnio miałem okazję rozmawiać z łodzianinem z dziada pradziada. Poprzez przekazy rodzinne zna Łódź z najlepszych stron, co może wynika z uprzywilejowanej pozycji z racji urodzenia, wykształcenia i pracy zawodowej przodków. Mnie nie było dane poznać przodków na tyle dobrze. Różni nas też pewna refleksyjna strona osobowości.
A jednak....
Znienacka padło jakim beznadziejnym prezydentem miasta był niejaki Jerzy Kropiwnicki. Kontekst: Parada Wolności w Łodzi. Ten antyreżimowy aparatczyk ubzdurał sobie, że uzdrowi miasto włókniarzy gnębiąc wszelką wolność, a zamiast tego epatując czarnych swoją baranią czołobitnością. Zamiast Parady wolności wprowadza procesje eucharystyczne. Oby zgnił.
Tymczasem, pośród wielu nieudanych aparatczyków trafia się Hanna Zdanowska. Człowiek-nikt. Bez jakichkolwiek osiągnięć na jakimkolwiek polu. Nieudolna, zagubiona, zesłana przez władze własnego ugrupowania, intelektualnie płaska jak deska do prasowania.
W miejscu Dworca Fabrycznego wydłubała dziurę bez pomysłu, co z tym zrobić. Dobiera ludzi na miarę Janiaka, który uzdrowienie tkanki miasta widzi w nierealistycznych wizjach sprowadzających się do przesuwania pomników. Tak zwane "Dzieci z Bullerbyn", doradzające jej w sprawach miasta, to niedoświadczone beztalencia usiłujące się ogrzać w blasku władzy. Współpracownicy szukają na powierzonych przez nią stanowiskach spełnienia własnych aspiracji zawodowych niemożliwych do realizacji poza uprzywilejowaną pozycją, jaką im powierzyła. Niemożliwych, bo daleko wykraczających poza ich możliwości, czy to intelektualne, czy zawodowe, czy chociaż osobowościowe.
Tak, "The Sun" napisał prawdę. Hanna Zdanowska nawet wycofała swój wpis na FB obwieszczający podjęcie kroków prawnych przeciwko "The Sun". Liczba negatywnych komentarzy przynajmniej pod tym względem rzuciła ją na kolana. Bo jakim trzeba być idiotą, żeby zaprzeczać prawdzie?! A co takiego Hanna Zdanowska osiągnęła? Poza zasiadaniem nie potrafi nic. Mają ją w dupie władze jej własnej partii i jej promotorzy. Jest pozbawioną wszelkiej kompetencji, osobowości i ambicji kukłą zachwyconą własną ważnością.
I niech tak ją historia zapamięta.
Nie wszyscy czytali reportaż o Łodzi zamieszczony w "The Sun" - brytyjskim tabloidzie. Oryginału też nie czytałem i nawet nie chcę, bo Łódź jest moim rodzinnym miastem i znam jego problemy.
Akurat ostatnio miałem okazję rozmawiać z łodzianinem z dziada pradziada. Poprzez przekazy rodzinne zna Łódź z najlepszych stron, co może wynika z uprzywilejowanej pozycji z racji urodzenia, wykształcenia i pracy zawodowej przodków. Mnie nie było dane poznać przodków na tyle dobrze. Różni nas też pewna refleksyjna strona osobowości.
A jednak....
Znienacka padło jakim beznadziejnym prezydentem miasta był niejaki Jerzy Kropiwnicki. Kontekst: Parada Wolności w Łodzi. Ten antyreżimowy aparatczyk ubzdurał sobie, że uzdrowi miasto włókniarzy gnębiąc wszelką wolność, a zamiast tego epatując czarnych swoją baranią czołobitnością. Zamiast Parady wolności wprowadza procesje eucharystyczne. Oby zgnił.
Tymczasem, pośród wielu nieudanych aparatczyków trafia się Hanna Zdanowska. Człowiek-nikt. Bez jakichkolwiek osiągnięć na jakimkolwiek polu. Nieudolna, zagubiona, zesłana przez władze własnego ugrupowania, intelektualnie płaska jak deska do prasowania.
W miejscu Dworca Fabrycznego wydłubała dziurę bez pomysłu, co z tym zrobić. Dobiera ludzi na miarę Janiaka, który uzdrowienie tkanki miasta widzi w nierealistycznych wizjach sprowadzających się do przesuwania pomników. Tak zwane "Dzieci z Bullerbyn", doradzające jej w sprawach miasta, to niedoświadczone beztalencia usiłujące się ogrzać w blasku władzy. Współpracownicy szukają na powierzonych przez nią stanowiskach spełnienia własnych aspiracji zawodowych niemożliwych do realizacji poza uprzywilejowaną pozycją, jaką im powierzyła. Niemożliwych, bo daleko wykraczających poza ich możliwości, czy to intelektualne, czy zawodowe, czy chociaż osobowościowe.
Tak, "The Sun" napisał prawdę. Hanna Zdanowska nawet wycofała swój wpis na FB obwieszczający podjęcie kroków prawnych przeciwko "The Sun". Liczba negatywnych komentarzy przynajmniej pod tym względem rzuciła ją na kolana. Bo jakim trzeba być idiotą, żeby zaprzeczać prawdzie?! A co takiego Hanna Zdanowska osiągnęła? Poza zasiadaniem nie potrafi nic. Mają ją w dupie władze jej własnej partii i jej promotorzy. Jest pozbawioną wszelkiej kompetencji, osobowości i ambicji kukłą zachwyconą własną ważnością.
I niech tak ją historia zapamięta.
środa, 14 marca 2012
Bydgoszcz, Lódź, Zdanowska
Ku pokrzepieniu bydgoszczan?
Niejaki Julian Król nakręcił filmik podlizujący się władzom Bydgoszczy i pokazujący niechlubne miejsca z centrum Łodzi.
Film jest tendencyjny oczywiście i jest to bezdyskusyjne. Mieszkałem w Bydgoszczy kilka lat i byłbym w stanie nakręcić tam podobny film. Autor nie pokusił się o spojrzenie na swoje miasto równie krytycznym okiem, a wystarczyło przejść się na ulicę Dworcową w samym centrum Bydgoszczy. Film jest też słaby, ale czegóż wymagać od amatora.
Łodzianom posłużył do piętnowania obecnej prezydent miasta Hanny Zdanowskiej, jak i do potępiania organizatorów referendum w sprawie jej odwołania (że niby H. Zdanowska potrzebuje czasu i jest na dobrej drodze).
My, łodzianie, wiemy, że stan Łodzi to efekt co najmniej półwiecznych (!) zaniedbań i problemu nieuregulowanej własności mienia.
Czy coś się w mieście zmienia? Owszem zmienia. Zmieniają się układy towarzyskie w Urzędzie Miasta. Polega to na zmienianiu urzędników odpowiedzialnych za różne funkcje miasta według reguł towarzyskich, a nie merytorycznych. Kult BMW (bierny, mierny, ale wierny) rządzi Łodzią od dziesięcioleci. Hanna Zdanowska nie jest tu chlubnym wyjątkiem. I właśnie dlatego cieszę się, że jest szansa na jej odwołanie.
Łodzi nie są potrzebni politycy, tylko sprawni zarządcy, a takich wśród polityków nie ma. Mam nadzieję, że Hanna Zdanowska zostanie odwołana. Donald Tusk przydzieli miastu komisarza. Jestem może naiwny, ale szanse wyborcze PO w Łodzi zależą właśnie od tego kto zostanie tym komisarzem, jakich dobierze sobie ludzi i jakie podejmie działania.
Im szybciej dojdzie do odwołania Hanny Zdanowskiej tym lepiej.
Łódź jest jednym z niewielu polskich miast, gdzie w wyniku referendum władze już raz zostały pozbawione stołków. Kolejny wysiłek mieszkańców w tym względzie może nauczy polityków rozumu (kolejna naiwność z mojej strony). Może do trzech razy sztuka? Może dopiero czwarty włodarz miasta będzie potrafił zmierzyć się z problemami? Każde kolejne referendum, każde kolejne pozbawienie miernot ciepłych posadek, wzmoże strach następców przed ich utratą i może nakłoni do działania.
Łodzianie górą!
Niejaki Julian Król nakręcił filmik podlizujący się władzom Bydgoszczy i pokazujący niechlubne miejsca z centrum Łodzi.
Film jest tendencyjny oczywiście i jest to bezdyskusyjne. Mieszkałem w Bydgoszczy kilka lat i byłbym w stanie nakręcić tam podobny film. Autor nie pokusił się o spojrzenie na swoje miasto równie krytycznym okiem, a wystarczyło przejść się na ulicę Dworcową w samym centrum Bydgoszczy. Film jest też słaby, ale czegóż wymagać od amatora.
Łodzianom posłużył do piętnowania obecnej prezydent miasta Hanny Zdanowskiej, jak i do potępiania organizatorów referendum w sprawie jej odwołania (że niby H. Zdanowska potrzebuje czasu i jest na dobrej drodze).
My, łodzianie, wiemy, że stan Łodzi to efekt co najmniej półwiecznych (!) zaniedbań i problemu nieuregulowanej własności mienia.
Czy coś się w mieście zmienia? Owszem zmienia. Zmieniają się układy towarzyskie w Urzędzie Miasta. Polega to na zmienianiu urzędników odpowiedzialnych za różne funkcje miasta według reguł towarzyskich, a nie merytorycznych. Kult BMW (bierny, mierny, ale wierny) rządzi Łodzią od dziesięcioleci. Hanna Zdanowska nie jest tu chlubnym wyjątkiem. I właśnie dlatego cieszę się, że jest szansa na jej odwołanie.
Łodzi nie są potrzebni politycy, tylko sprawni zarządcy, a takich wśród polityków nie ma. Mam nadzieję, że Hanna Zdanowska zostanie odwołana. Donald Tusk przydzieli miastu komisarza. Jestem może naiwny, ale szanse wyborcze PO w Łodzi zależą właśnie od tego kto zostanie tym komisarzem, jakich dobierze sobie ludzi i jakie podejmie działania.
Im szybciej dojdzie do odwołania Hanny Zdanowskiej tym lepiej.
Łódź jest jednym z niewielu polskich miast, gdzie w wyniku referendum władze już raz zostały pozbawione stołków. Kolejny wysiłek mieszkańców w tym względzie może nauczy polityków rozumu (kolejna naiwność z mojej strony). Może do trzech razy sztuka? Może dopiero czwarty włodarz miasta będzie potrafił zmierzyć się z problemami? Każde kolejne referendum, każde kolejne pozbawienie miernot ciepłych posadek, wzmoże strach następców przed ich utratą i może nakłoni do działania.
Łodzianie górą!
Subskrybuj:
Posty (Atom)