W betonowych ścianach
Wszyscy już widzieli, widziałem i ja. Bardzo podobały mi się dwa kawałki.
1) Ojciec , matka, syn, córka z dzieckiem i zięć przy wspólnym posiłku.
Syn (do ojca): Jestem gejem.
Matka (o dziecku córki): A co ona ma takie policzki czerwone?
2) Koleżanki A i B, chłopak koleżanki B okazał się gejem.
Koleżanka A: On jest gejem!
Koleżanka B: Jakoś blado wyglądam z tym podkładem.
Zaczynamy od jazdy w górę wielopiętrowego parkingu.
Kończymy zjazdem.
Erotyka hetero i homo, ta ostatnia mocniejsza niż w "Brokeback Mountain". Stylistyka nieco pornograficzna w swym naturalizmie, ale bez przekroczenia granic dobrego smaku, choć nie kryję moje ciało reagowało przy jednej ze scen bardzo niedwuznacznie.
Tematyka szeroka, może aż nazbyt. Scenariusz wręcz autobiograficzny. Reżyseria pełna znawstwa tematu.
W kinie zaskakująca liczba widzów.
W najbliższym czasie można się spodziewać różnych Terlikowskich, Cejrowskich i tym podobnych rozmazujących brunatną farbę na ekranach kin.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kino. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kino. Pokaż wszystkie posty
środa, 27 listopada 2013
środa, 18 kwietnia 2012
Pod prąd, peruwiańskie Brokeback Mountain
Contracorriente
Nie wybrałem się do Cytryny na filmy gejowskie, ale obejrzałem jeden w domu. Ostatnio dopiero odkryłem na Onecie VOD (Video On Demand). Część filmów jest płatna, ale trafiają się pozycje bezpłatne i wartościowe. Do takich należy “Pod prąd” z 2009 roku.
Odległe Peru, mała nadmorska wioska, zamknięta społeczność, prosta wiara i proste wartości. Co nie jest proste, to wybory przed jakimi staje bohater i to jak potrafi się zmierzyć się z samym sobą.
Film znajdziecie tu.
Nie wybrałem się do Cytryny na filmy gejowskie, ale obejrzałem jeden w domu. Ostatnio dopiero odkryłem na Onecie VOD (Video On Demand). Część filmów jest płatna, ale trafiają się pozycje bezpłatne i wartościowe. Do takich należy “Pod prąd” z 2009 roku.
Odległe Peru, mała nadmorska wioska, zamknięta społeczność, prosta wiara i proste wartości. Co nie jest proste, to wybory przed jakimi staje bohater i to jak potrafi się zmierzyć się z samym sobą.
Film znajdziecie tu.
środa, 14 grudnia 2011
Wyścig z czasem, Justin Timberlake
System
Obejrzałem ten gniot. Z trudem. Justina z łóżka bym nie wygonił, ale talentu aktorskiego nie ma za grosz. Koncept filmu: starzenie zatrzymuje się w wieku 25 lat (dzięki czemu nawet teściowa wygląda jak koleżanka), walutą jest czas na dalsze życie. Gdyby nie banalny scenariusz może i dałoby się z tego zrobić coś ciekawego.
Bohater rozpoczyna walkę z systemem. Jest on niezrozumiały dla widza, a bohaterowie raczej udają, że coś z tego łapią: system kryje się w coraz większych budynkach.
Dziś właśnie posłuchałem chwilę wypowiedzi na forum Parlamentu Europejskiego. Wrażenie mam takie, że instytucje demokratyczne, narodowe i ponadnarodowe też już się gubią w matriksie w jakim żyjemy. Wychodzi, że światem rządzą instytucje finansowe. Nie wiadomo jednak, kto się za nimi kryje i jaki jest ich cel. Z jednej strony mówi się o ich sile, a z drugiej ciągle trzeba je ratować. Nierówności rosną – szokiem była dla mnie informacja, że 1% mieszkańców USA posiada więcej niż pozostałe 99% razem wzięte! Czy w Europie jest podobnie?
Ciekaw jestem na ile instytucje demokratyczne są dziś rzeczywiście demokratyczne, a na ile sterowane przez siły, których nie rozumiemy. Czy może, jak w Matriksie, żyjemy ułudą danego nam sztafażu, wiedząc , że coś jest nie tak, ale w strachu, że zmiana status quo zaprowadzi nas w nieznane? Bunt pojawia się w filmach, bunt sięgnął też już ulic. Walka toczy się z wielogłowym smokiem, którego nikt nie widział, a do tego z oczami zasłoniętymi szczelną opaską. Quo vadis cywilizacjo?
Obejrzałem ten gniot. Z trudem. Justina z łóżka bym nie wygonił, ale talentu aktorskiego nie ma za grosz. Koncept filmu: starzenie zatrzymuje się w wieku 25 lat (dzięki czemu nawet teściowa wygląda jak koleżanka), walutą jest czas na dalsze życie. Gdyby nie banalny scenariusz może i dałoby się z tego zrobić coś ciekawego.
Bohater rozpoczyna walkę z systemem. Jest on niezrozumiały dla widza, a bohaterowie raczej udają, że coś z tego łapią: system kryje się w coraz większych budynkach.
Dziś właśnie posłuchałem chwilę wypowiedzi na forum Parlamentu Europejskiego. Wrażenie mam takie, że instytucje demokratyczne, narodowe i ponadnarodowe też już się gubią w matriksie w jakim żyjemy. Wychodzi, że światem rządzą instytucje finansowe. Nie wiadomo jednak, kto się za nimi kryje i jaki jest ich cel. Z jednej strony mówi się o ich sile, a z drugiej ciągle trzeba je ratować. Nierówności rosną – szokiem była dla mnie informacja, że 1% mieszkańców USA posiada więcej niż pozostałe 99% razem wzięte! Czy w Europie jest podobnie?
Ciekaw jestem na ile instytucje demokratyczne są dziś rzeczywiście demokratyczne, a na ile sterowane przez siły, których nie rozumiemy. Czy może, jak w Matriksie, żyjemy ułudą danego nam sztafażu, wiedząc , że coś jest nie tak, ale w strachu, że zmiana status quo zaprowadzi nas w nieznane? Bunt pojawia się w filmach, bunt sięgnął też już ulic. Walka toczy się z wielogłowym smokiem, którego nikt nie widział, a do tego z oczami zasłoniętymi szczelną opaską. Quo vadis cywilizacjo?
poniedziałek, 4 kwietnia 2011
Cinema Mundi, Claudia Cardinale
Homo-kino bezpłatnie
Z Łodzi wybył Camerimage i to wolne miejsce wypełnił festiwal Philips Cinema Mundi im. Zygmunta Kałużyńskiego. Twarzą festiwalu jest Tomasz Raczek, a atrakcją została Claudia Cardinale. Intencją festiwalu jest przyznanie nagrody dla najlepszego krytyka filmowego. W ramach festiwalu (cytuję) „będziemy mogli spotkać wybitne postacie światowego kina: reżyserów, aktorów, operatorów, krytyków filmowych prezentujących własne dokonania lub uświetniających swoją obecnością prezentowane produkcje filmowe” oraz obejrzeć „40 najlepszych nieanglojęzycznych filmów fabularnych 2010 roku, nominowanych do Oscara”, co ważne bezpłatnie.
Cyrku objazdowego z udziałem CC nie widziałem. Filmów było 35 (choć zależy jak liczyć, „Nóż w wodzie”, „Panny z wilka”, „Człowiek z żelaza” czy „Lampart” z 2010 roku nie są). I tak sporo. Filmy były wyświetlane w kinach Cytryna, Bałtyk, Silver Screen oraz w Muzeum Kinematografii. Niestety różne filmy wyświetlane były jednocześnie więc trzeba było dokonać wyboru.
Z Jakisiem obejrzeliśmy tylko dwa: „Nić” („Le fil”) i „Zabiłem moją matkę” („J'ai tué ma mère”) oba z 2009, ale może premiery miały w 2010. Pierwszy z filmów jak się okazało Metka ma na DVD. Scenariusz jest kompletnie z czapy, romans Tunezyjczyka z nizin, który do Tunezji powrócił z pół-Tunezyjczykiem z wyżyn. Niestety, film mnie nie porwał.
Za to drugi był świetny. Ponarzekam jedynie, że o dobre 15 minut za długi. Jest to debiut Xaviera Dolana (rocznik 1989 !!!), do którego napisał scenariusz, wyreżyserował, sam zagrał główną rolę, a nawet był sobie producentem. Film jest autobiograficzny i coming-outowy, choć homoseksualizm głównego bohatera jest wątkiem całkowicie pobocznym. W sumie tak właśnie powinno być, to ciągłe walenie pedalstwem po oczach robi się już trochę nudne. Kolejny film Dolana „Wyśnione miłości” („Les Amours imaginaires”) jest podobno jeszcze lepszy.
piątek, 4 czerwca 2010
I love you Phillip Morris - Ewan McGregor, Jim Carrey
Stara Gropa z uporem godnym lepszej sprawy twierdzi, że "Seks w wielkim mieście 2" jest beznadziejny. Metka Boska uważa dokładnie odwrotnie, że akcja wartka i można się pośmiać, a i odnaleźć własne alter ego. Krakowskim targiem ja, Metka Boska, Gwiazda i Jakiś daliśmy się Starej Gropie namówić na "I love you Phillip Morris", bo gejowski i trzeba wspierać.
No to wsparliśmy. Seans zaczął się gdzieś tak o 20:40, a po trzech godzinach filmu, czyli tak o 21:00 mieliśmy już dosyć tego wspierania, a końca nie było widać. Nuda straszliwa, do tego trzeba patrzeć na Jima Carreya, który umie grać tylko Jimem Carreyem i geja nie potrafi zagrać. Jedyne jasne punkty filmu to kochankowie głównego bohatera Stevena Russela; Rodrigo Santoro jako Jimmy i Owen McGregor jako tytułowy Phillip. Santoro, to przesłodki facet, jakiego nikt z łóżka by nie wygonił, o wyglądzie diabełka, po prostu pieścić i lizać.
McGregor powinien być gejem. Jest tak przekonujący, że sam osobiście wziąłbym go pod siebie, że tak to ujmę.
Scenariusz i reżyseria Glenn Ficarra i John Requa. I scenariusz, a raczej część wątków z niego nawet da się wytrzymać. Niestety reżyseria jest skandaliczna. Szukając informacji o filmie dowiedziałem się, że film nie był dystrybuowany w kinach amerykańskich. Podobno z powodu scen seksu analnego i oralnego, choć przecież niczego nie widać, no ale amerykanie świętoszkowaci są.
Ja mogę wspierać gejostwo na różne sposoby, ale nie przez chodzenie na filmy klasy D. I obiecuję też sobie nigdy więcej nie iść na film, w którym gra Jim Carrey.
Przy okazji dowiedziałem się o istnieniu takiego filmu jak "Theresa's Tattoo"... nie, to nie o mnie i na pewno nie nadaje się do oglądania.
No to wsparliśmy. Seans zaczął się gdzieś tak o 20:40, a po trzech godzinach filmu, czyli tak o 21:00 mieliśmy już dosyć tego wspierania, a końca nie było widać. Nuda straszliwa, do tego trzeba patrzeć na Jima Carreya, który umie grać tylko Jimem Carreyem i geja nie potrafi zagrać. Jedyne jasne punkty filmu to kochankowie głównego bohatera Stevena Russela; Rodrigo Santoro jako Jimmy i Owen McGregor jako tytułowy Phillip. Santoro, to przesłodki facet, jakiego nikt z łóżka by nie wygonił, o wyglądzie diabełka, po prostu pieścić i lizać.
McGregor powinien być gejem. Jest tak przekonujący, że sam osobiście wziąłbym go pod siebie, że tak to ujmę.
Scenariusz i reżyseria Glenn Ficarra i John Requa. I scenariusz, a raczej część wątków z niego nawet da się wytrzymać. Niestety reżyseria jest skandaliczna. Szukając informacji o filmie dowiedziałem się, że film nie był dystrybuowany w kinach amerykańskich. Podobno z powodu scen seksu analnego i oralnego, choć przecież niczego nie widać, no ale amerykanie świętoszkowaci są.
Ja mogę wspierać gejostwo na różne sposoby, ale nie przez chodzenie na filmy klasy D. I obiecuję też sobie nigdy więcej nie iść na film, w którym gra Jim Carrey.
Przy okazji dowiedziałem się o istnieniu takiego filmu jak "Theresa's Tattoo"... nie, to nie o mnie i na pewno nie nadaje się do oglądania.
piątek, 28 maja 2010
A Single Man - Colin Firth
Byłem, a jakże. Niestety daleki jestem od zachwytów. Owszem film nadaje się do obejrzenia, ale o ile Brokeback Mountain obejrzałem już chyba z 10 razy i nadal mi się nie nudzi, to tego filmu raczej drugi raz nie obejrzę.
Podobała mi się dramatyczna scena rozmowy z krewnym kochanka, gdy dowiadując się o śmierci ukochanego człowieka Colin Firth udaje, że jest spokojny. Scena rozpaczy w ramionach przyjaciółki wycisnęła mi łzy z oczu, choć trick z wycięciem dźwięku jest jeszcze z Claude'a Lelouch'a (rocznik 1937, NB, nie wiedziałem tego, ale od czego są fachowcy). Potem właściwie nie dzieje się wiele.
Wszyscy, jak jeden mąż, zwrócili uwagę na fragment o "prawdziwej miłości". To daje do myślenia, ale takie odkrywcze znowu nie jest. Irytowało mnie nawiązywanie do dwóch psów, z których jeden zginął. Pewno jest w tym jakaś głębsza metafora, ale ciężka do zgłębienia i na pewno dyskusyjna.
A koniec, to raczej taki banalny. Wystrzeliły te wszystkie tabletki i informacje o przebytym zawale. I film się skończył.
Uważni oglądacze zauważyli, że na początku filmu coś się popierdoliło i mimo upływu czasu na budziku wskazówka nie drgnęła.
Podobała mi się dramatyczna scena rozmowy z krewnym kochanka, gdy dowiadując się o śmierci ukochanego człowieka Colin Firth udaje, że jest spokojny. Scena rozpaczy w ramionach przyjaciółki wycisnęła mi łzy z oczu, choć trick z wycięciem dźwięku jest jeszcze z Claude'a Lelouch'a (rocznik 1937, NB, nie wiedziałem tego, ale od czego są fachowcy). Potem właściwie nie dzieje się wiele.
Wszyscy, jak jeden mąż, zwrócili uwagę na fragment o "prawdziwej miłości". To daje do myślenia, ale takie odkrywcze znowu nie jest. Irytowało mnie nawiązywanie do dwóch psów, z których jeden zginął. Pewno jest w tym jakaś głębsza metafora, ale ciężka do zgłębienia i na pewno dyskusyjna.
A koniec, to raczej taki banalny. Wystrzeliły te wszystkie tabletki i informacje o przebytym zawale. I film się skończył.
Uważni oglądacze zauważyli, że na początku filmu coś się popierdoliło i mimo upływu czasu na budziku wskazówka nie drgnęła.
Subskrybuj:
Posty (Atom)