Cały jeden dzień (dziś) krzyżem leżę w Łodzi. Z wybrzeża wróciłem. Było super, ale... Jeżdżenie nad polskie morze jest zupełnie bez sensu. Przypadkiem pogoda była, ale ile można wytrzymać na plaży bez odrobiny choćby cienia, a jedyną szansę na ochłodę daje morze o temperaturze stosownej dla niedźwiedzi polarnych! Mieszkałem w skansenie, czyli w domku z dykty z toaletami i prysznicami dostępnymi publicznie i wyłącznie dzięki temu, że ludzie już tam nie jeżdżą. A ci, co jeżdżą, to ludzie szarzy, smutni i bez życia. Jednego wolniejszego wieczoru w dwóch knajpach usiłowałem rozkręcić imprezę... bez efektu. Porównałem ceny.
Tunezja w sezonie (hotel, pogoda, własna łazienka, egzotyka, klimatyzacja, codzienne sprzątanie pokoju, wyżywienie i alkohole, parasole na plazy, ciepłe morze) to bez dojazdu 150zł za dobę.
Nad Bałtykiem w sezonie (domek z dykty, pogoda w kratkę, łazienka publiczna, polskie mordy, klima a la przeciąg, sam sobie posprzątaj, sam ugotuj lub zjedz w smażalni, alko w sklepie, ale w domku brak lodówki, zero parasoli na plaży, na którą trzeba dojechać samochodem, żeby nie iść 2 kilosy, morze na którym tylko kry brakuje i brudne) to bez dojazdu 100zł za dobę i to skromnie żyjąc.
Bałtyk można wybrać jak się ma ukochanego psa. I jak się lubi długie spacery brzegiem.
Atrakcją byli niektórzy wyselekcjonowani ludzie. Bo czy nie jest miłe, gdy znany reżyser zaprasza na obiad, albo prezydent miasta siedzi ekskluzywnie na kanapie w living roomie mojego domku z dykty i pije ze mną wódkę? Był też motocyklista. Mmmm, jaki męski, do schrupania na miejscu. Dobrze, że byłem najedzony.
A na dodatek Atlas Arena to domek dla lalek w porównaniu z halą między Sopotem, a Gdańskiem.
nie narzekaj, ja też nad polskim morzem mieszkałem w domku z dykty, i pod koniec pobytu można się było zabić tylko tam wchodząc hehe
OdpowiedzUsuń