sobota, 31 października 2009

Sobota - Halloween

Dzień wstał radośnie słoneczny.I wszystko by było fajnie gdyby nie to, że zobowiązałem się spotkać z Matką. Na obiedzie. Obiad był i jadłem. Zasadą obiadów jest, że wszystko jest zjedzone. Siostra jak zwykle nałożyła sobie według własnych potrzeb, a ja musiałem się wykazać uprzejmością .... mało nie pękłem.
Potem długie gadanie z Siostrą na tematy zawodowe. Naprawdę fajnie jest mieć Siostrę, z którą można pogadać na każdy temat, nawet zawodowy, mimo że reprezentujemy różne profesje. Po prostu mamy dobry kontakt ze sobą. Nie mogę pojąć, że w innych rodzinach rodzeństwo potrafi być w stosunku do siebie obojętne, czy wręcz niechętne. Przecież rodzeństwo, to totalnie najbliżsi krewni, do tego najczęściej w zbliżonym wieku. Fakt, Siostra dowiedziała się o tym, że jestem gejem później niż moi bliscy znajomi, ale wynikało, to z tego, że uważałem, że jest za młoda. Trochę bałem się, że jej pozytywny stosunek do mnie może się zmienić. Oczywiście myliłem się. Dziś dzielimy się własnymi doświadczeniami życiowymi, bez żenady poruszając nawet kwestie intymne. To pomaga szczególnie w sytuacjach trudnych, gdy ciężko jest być skazanym tylko na siebie. Nawet partner potrafi być niewystarczająco bliski do pewnych rozmów, a już szczególnie, gdy sprawa właśnie jego dotyczy.

Jak to się stało, że tak jest? Mam teorię, że poza cechami osobowościowymi, chodzi też o przykład rodzinny. Oboje nasi rodzice utrzymywali zażyłe sosunki ze swoim rodzeństwem. Często się spotykali, wspierali, utrzymywali bliskie relacje. I tak, jakoś przeszło to na nas.

Nie bez wpływu jest też to, że szczęśliwie się złożyło, że ja mam młodszą Siostrę, a Siostra starszego brata. Gdyby było odwrotnie może nasze relacje nie byłyby takie dobre. W każdym razie jest tak wspaniale jak jest i bardzo mnie to cieszy, czego niniejszym daję wyraz.

W filmie "Liga Złamanych Serc" główny bohater mówi, że najbardziej żałuje, że nie powiedział ojcu o tym, że jest gejem, że ojciec umarł, nim zdążył go naprawdę poznać. Podobnie jest z rodzeństwem. To najbliżsi ludzie, którzy powinni znać prawdę o swoim bracie. I jeśli jesteś gejem, to oni właśnie mogą dać najwięcej akceptacji i zrozumienia dla twojej odmienności. Warunkiem jest oczywiście, że relacje z rodzeństwem są dobre. Poniżej mała ankieta. Ciekaw jestem wyników. Pod pojęciem "złe relacje" proszę rozumieć zarówno relacje złe, jak i obojętne.


SONDA
Jakie masz relacje z rodzenstwem?

Dobre, wiedza ze jestem gejem
Dobre, nie wiedza o mnie
Zle, nie wiedza o mnie
Zle, wiedza o mnie
Nie mam rodzenstwa

Wieczorem Halloween rozpoczęte beforkiem u Gejowskiego. O dziwo przebierańcy dopisali. Potem wyjazd do Narraganset. I tam też całkiem fajna zabawa i nawet sporo ludzi. Niestety po raz drugi wyrzucono z lokalu Xell'a (więcej na jego blogu). W trakcie zabawy nie zauważyłem tego nawet, dowiedziałem się dopiero w niedzielę. A trochę szkoda, bo moim zdaniem, cała nasza ekipa powinna solidarnie z Xell'em wyjść. Myślę, że to niefortunnie, że tak się nie stało. Kładę to na karb nietrzeźwości.

piątek, 30 października 2009

Piątek

Na Darwina, co za dzień. Miałem się zerwać z rana, ale ekscesy poprzedniego dnia nie pomogły. Odbyłem podróż do Bydgoszczy drogą numer 1. Poza atrakcyjnymi esami-floresami w jakie zmienia się droga za Krośniewicami jadąc od strony Łodzi, trasa jest jak dla mnie ok.

Przywitałem się w dawnej pracy w Bydzi, z kim warto się było przywitać. Załatwiłem co miałem do załatwienia. Wyściskałem się z Vaginą (Wedżajną) i Clitoris (Clitty) - jakkolwiek to brzmi - wymieniając się plotkami z życia własnego i ufając, że to co ode mnie usłyszały nie zacznie żyć własnym życiem.

A potem rozmowa z Piszczelem. Nota Bene: nie piszę "spotkanie z Piszczelem", bo jak mi to Gejowski uświadomił, słowo "spotkanie" ma obecnie znaczenie zgoła odmienne od tego jakie ja znam, obecnie "spotkać się" znaczy podobno "rżnąć się". Dlatego wyraźnie piszę ROZMOWA z Piszczelem.

Rozmowa była szczera i męska. I zaskakująca. Strzeżcie się młodzi geje porad swoich koleżanek płci odmiennej. Jak się okazuje mogą to być najgorsze rady jakie usłyszycie.

Młody gej to gratka dla młodych panienek. Wszędzie z nim można pójść (sklep, fryzjer, ginekolog), wszystkim można się pochwalić, że się zna takie fajne ciacho, może robić za kawalera, jak trzeba gdzieś iść z obstawą a heteryka brak, można się do niego przytulać, pieścić go niczym żywego Kena, wypłakiwać na jego ramieniu, a do tego jest taki rozbrajająco ufny! Wierzy we wszystko, co mu się powie. Tylko dlatego, że słyszy to od swoich "najlepszych" przyjaciółek, które pierwsze dowiedziały się, że jest inny. Które go wspierają i które pierwsze dają mu poczucie akceptacji dla jego odmienności. Jak im nie ufać?!

Młode dziewczątka, psiapsiółki młodych gejów mają swoją własną wizję tego, co dla ich przyjaciela geja dobre i wskazane. Po pierwsze, kierują młodymi gejami tak, by wybierali, to co im pasuje i kto im pasuje. Uczucia zainteresowanego mają za nic. Po drugie, wykazują dużą aktywność w tym, żeby im ktoś młodego geja nie zwędził. Tym samym zniechęcając go do wszystkich, którymi się zanadto zainteresował.

Drodzy Młodzi Geje, kobiety są kochane, są Waszymi matkami, siostrami, kuzynkami i koleżankami, są czułe, wrażliwe i opiekuńcze. Ale też bardzo dobrze potrafią walczyć o własne interesy, mają w tym eony doświadczeń. Bierzcie z nich, to co najsympatyczniejsze. Jednak, kiedy macie decydować o dowolnej sprawie zdawajcie się na własny osąd. Kierujcie się własnymi uczuciami - bo też macie uczucia i nie są one wcale gorsze od uczuć płci odmiennej. Nie dajcie sobą manipulować. Spróbujcie wydobyć prawdziwe intencje z rad Waszych "najlepszych" koleżanek.

Droga powrotna z Bydgoszczy przypominała spacer po długim czerwonym chodniku w Cannes - tysiące paparazzich błysnęło mi po oczach fleszami. A pokonywanie w ciemnościach esów-floresów pod Krośniewicami było lepsze niż Zamek Duchów w lunaparku.

czwartek, 29 października 2009

Czwartek

W kwestii prezentów choinkowych nastąpił poważny przełom. Zauroczony pomaga bezinteresownie, ale jak ja mu się zrewanżuję, to nie wiem.
Rozmawiałem z Gejowskim, chwilowo tylko on czyta moje notki, nim udostępnię je szerzej. Sama idea obnażania się publicznie na blogu jest dla mnie chora. Sam nie wiem, czy to ma jakikolwiek sens. Ale czemu nie spróbować?! Gejowski twierdzi, ze przejdzie mi jak tylko będę szczęśliwy. A czy ja nieszczęśliwy jestem teraz? Nie, nie jestem nieszczęśliwy. Problem raczej tkwi w tym, że jestem sam i nie mam się z kim dzielić wrażeniami z dnia. To dzielę się ze wszystkimi ... jakby to kogokolwiek interesowało. Fatalne jest w takiej sytuacji, że nie ma żadnego feedback'u. Gadam, jak dziad do obrazu ... a obraz ni razu.

Czy dlatego łączymy się w pary, by znaleźć kogoś, kto zainteresuje się tym, jak minął nasz dzień? przejmie naszymi sukcesami i porażkami? pocieszy nas lub zachwyci się nami? W ogóle jakoś tak wygląda, że idea parowania się jest passe. Ludzie przestają w tym dostrzegać jakąś wartość dodaną. A ja wciąż ją widzę, choćby w efekcie synergii. Jeśli nawet nie ma efektu synergii, to przynajmniej niech to będzie uzupełnianie się! Nie umiem gotować, ale lubię dobrze zjeść. Najlepiej znaleźć kogoś, kto jest dobry w tym, w czym ja jestem beznadziejny.

Wieczorem Ganimedes. Ja, jak zwykle z Gejowskim, ale dołączył Ego, Prawie Żonaty (PŻ), a dosiadł się Podpalany. Oczywiście tylko ja mam w sobie tyle luzu, żeby coś zaśpiewać. Atmosfera taka sobie, w ogólnym hałasie ciężko się rozmawia. Jakoś przetrwaliśmy. Jednak już w trakcie zadawałem sobie pytanie: "Co ja tu robię?". Wokół te same twarze, których i tak nie mam ochoty poznawać bliżej. Oplotkowywanie wszystkich dookoła nie bawi mnie - zresztą losy tych ludzi obchodzą mnie tyle, co zeszłoroczny śnieg. To gdzie pójść? Gdzie zobaczyć inne twarze, innych ludzi?

środa, 28 października 2009

Środa

Cały wieczór praca nad prezentem pod choinkę dla znajomych. Pomysł sprzed roku nabiera kształtów, dosłownie i w przenośni. Choć końca ciągle nie widać. Ale nijak nie dałbym rady, gdyby nie pomoc Zauroczonego, ba, trudno to nazwać pomocą, sam robi wszystko za mnie. Ja tylko dbam o atmosferę. Nawet z tym wczoraj przesadziłem, bo przyszła w nocy sąsiadka prosząc, po raz kolejny, co zaznaczyła, o ściszenie muzyki.

Ciekawe, co znajomi przygotują jako prezenty. Gejowski już mnie wyprowadził z błędu. Nie ma co oczekiwać, że znajomi się postarają. Co za ludzie, no ja nie mogę ;)

wtorek, 27 października 2009

Wtorek

Wymiana maili z ZPP niczego nowego nie wniosła. Wręcz przeciwnie.

Spektakl + refleksje

Wieczorem Teatr im. S. Jaracza, "Rowerzyści" na zaproszenie Zauroczonego
Autor: Volker Schmidt
Reżyser: Anna Augustynowicz
Występują:
Franciszka - Joanna Matuszak (Teatr Współczesny w Szczecinie)
Lina - Agnieszka Więdłocha (PWSFTviT)
Anna - Beata Zygarlicka (Teatr Współczesny w Szczecinie)
Albert - Arkadiusz Buszko (Teatr Współczesny w Szczecinie)
Manfred - Przemysław Kozłowski
Tomek - Marcin Łuczak

Aktorzy zagrali fajnie, ale sztuka nudna. Postindustrialne związki ludzkie pozbawione uczuć. Było parę zaskakujących momentów. Sztuka nie jest komedią, ale reżyser starał się wywołać efekty komediowe i rzeczywiście trudno było się nie uśmiechnąć. Po co to, nie wiem. Pasowało jak pięść do nosa, ale może jakby nie było, to nikt by nie przyszedł oglądać.

Sztuka o tyle mnie ruszyła, że pokazała obecną płytkość relacji międzyludzkich. To co najwyżej cenię, czyli relacja emocjonalna, jest przeżytkiem. I dlaczego ja się jeszcze dziwię, że traktowany jestem tylko jako obiekt seksualny, bądź ostatecznie jako wsparcie. Uczucia nie ma, jest uznawane za zbędne i niepotrzebne. A przecież jesteśmy uczuciowi. Uczucia to nie jest coś, co zniknęło z naszej konstrukcji psychicznej. Tylko dlaczego są one tak skrywane, odpychane? Młodzi boją się uczuć, bo one oznaczają utratę ich niezależności i wymagają odpowiedzialności za kogoś do czego jeszcze nie dojrzeli ... i nie wiadomo, czy kiedykolwiek dojrzeją. Starsi są zblazowani. Pielęgnują swoje nawyki i przyzwyczajenia, nie są skorzy do kompromisu i poświęcenia. To jak ja mam się w tym świecie odnaleźć? Do tego gej z ograniczonym terenem łowów, a geje są podobni do reszty społeczeństwa. Jestem inny pośród innych ;(

Ciekawa opowieść

Po teatrze kolacja z dość znanym artystą. Artysta podróżował, więc miał o czym opowiadać i zdominował wieczór. Pomijając inne ciekawe rzeczy jakie opowiedział, jedną opowieść przytoczę.

W Mumbaju (niegdyś znanym jako Bombaj) żyje sekta, która czci trzy żywioły: ogień, wodę i ziemię. Nie mogą skalać tych trzech świętych żywiołów zwłokami zmarłych, nie mogą ich więc spalić, ani puścić z biegiem rzeki, ani pogrzebać. Jak w każdej religii znaleźli swoje rozwiązanie. Żywiołem, który może przyjąć zmarłych jest powietrze. No fajnie, tylko jak to ma wyglądać od strony praktycznej?! Zacząłem zgadywać, że doczepiają do zwłok baloniki i zwłoki radośnie ulatują w dal ... by zapewne gdzieś w dali spaść ... oby nie komuś na głowę ;) Wygląda to inaczej. Budują wieżę o kształcie przypominającym znane z miejskich krajobrazów wieże ciśnień. Kopuła jest otwarta od góry. Zwłoki są rozkrawane, wrzucone do wieży, a resztą zajmują się ... ptaki!!! Niebanalne, prawda. ;)

Poniedziałek - początek

Tematów na rozpoczęcie bloga mam aż nadto, ale zacznę zwyczajnie od opisu mojego dnia.

Poranek: wpadł Znany Przedsiębiorca Pogrzebowy (w skrócie ZPP). Odbyliśmy dłuższą rozmowę, z której chyba niewiele wynikło. Strasznie trudno jest rozmawiać z bliskim człowiekiem, ale w sytuacji, gdy bliscy już sobie nie jesteśmy. Właściwie każda rozmowa oddala nas od siebie coraz bardziej, ale cieszy, że nadal próbujemy. Tylko czemu on taki oporny?!
Wreszcie umówiłem się z Prezesem. Nie, to nie pseudonim, facet autentycznie jest prezesem ;) Może będzie z tego jakaś ciekawa praca.

Popołudnie: pędem do Urzędu Skarbowego, moje szczęście, ze o wacie pamiętałem i zdążyłem. Przymierzyłem też spodnie w Bershce, niestety mam za grube kończyny na rurki, wyglądają na mnie jak leginsy.

Wieczór: Zadzwoniła Profesjonalistka, wyżaliła mi się, a ja jej. I nie chciałbym mieć jej problemów. Cierpiący wszystkich krajów łączcie się!

W trakcie dobijał się Gejowski, oddzwoniłem. Fajnie, że mu się powodzi w podbojach, nie zazdroszczę, ale też bym chciał być taki niewymagający i szybki.
Lans czuje szokującą miętę do mnie. Zupełnie nie wiem, jak to sobie tłumaczyć. Zna mnie tylko ze zdjęcia. Musiałem przełożyć nasze spotkanie - trochę mi głupio było, ale nie było wyjścia - a on zero pretensji, ba, życzenia, żeby udało mi się sprawnie wszystko załatwić. Niebywałe.
Reszta wieczoru spędzona na konfigurowaniu bloga. I rozmyślaniach.
Piszczel - obiekt moich westchnień - jest fantazją, która nigdy się nie spełni. Wiem o tym, ale chemia wciąż działa ... i nie ma żadnego antidotum.
Cenny jest interesujący. Miło się z nim spędza czas. I do tego jest nieodgadniony. Ale chemii wciąż brak.
Jutro, a właściwie już dziś, "Rowerzyści" w Jaraczu na zaproszenie Zauroczonego.

Refleksja: jeden post, a ile osób się przez niego przewinęło; mam nadzieję, że zadbałem o ich anonimowość.