czwartek, 29 października 2009

Czwartek

W kwestii prezentów choinkowych nastąpił poważny przełom. Zauroczony pomaga bezinteresownie, ale jak ja mu się zrewanżuję, to nie wiem.
Rozmawiałem z Gejowskim, chwilowo tylko on czyta moje notki, nim udostępnię je szerzej. Sama idea obnażania się publicznie na blogu jest dla mnie chora. Sam nie wiem, czy to ma jakikolwiek sens. Ale czemu nie spróbować?! Gejowski twierdzi, ze przejdzie mi jak tylko będę szczęśliwy. A czy ja nieszczęśliwy jestem teraz? Nie, nie jestem nieszczęśliwy. Problem raczej tkwi w tym, że jestem sam i nie mam się z kim dzielić wrażeniami z dnia. To dzielę się ze wszystkimi ... jakby to kogokolwiek interesowało. Fatalne jest w takiej sytuacji, że nie ma żadnego feedback'u. Gadam, jak dziad do obrazu ... a obraz ni razu.

Czy dlatego łączymy się w pary, by znaleźć kogoś, kto zainteresuje się tym, jak minął nasz dzień? przejmie naszymi sukcesami i porażkami? pocieszy nas lub zachwyci się nami? W ogóle jakoś tak wygląda, że idea parowania się jest passe. Ludzie przestają w tym dostrzegać jakąś wartość dodaną. A ja wciąż ją widzę, choćby w efekcie synergii. Jeśli nawet nie ma efektu synergii, to przynajmniej niech to będzie uzupełnianie się! Nie umiem gotować, ale lubię dobrze zjeść. Najlepiej znaleźć kogoś, kto jest dobry w tym, w czym ja jestem beznadziejny.

Wieczorem Ganimedes. Ja, jak zwykle z Gejowskim, ale dołączył Ego, Prawie Żonaty (PŻ), a dosiadł się Podpalany. Oczywiście tylko ja mam w sobie tyle luzu, żeby coś zaśpiewać. Atmosfera taka sobie, w ogólnym hałasie ciężko się rozmawia. Jakoś przetrwaliśmy. Jednak już w trakcie zadawałem sobie pytanie: "Co ja tu robię?". Wokół te same twarze, których i tak nie mam ochoty poznawać bliżej. Oplotkowywanie wszystkich dookoła nie bawi mnie - zresztą losy tych ludzi obchodzą mnie tyle, co zeszłoroczny śnieg. To gdzie pójść? Gdzie zobaczyć inne twarze, innych ludzi?

2 komentarze:

  1. No niech pomyślę... Lądą. Pari. Barselon. Milano. Koln. Hamburg (tu to nawet przewodnika i wyro do spania jest).

    Ostrzegałem, że zbyt częste bywanie może spowodować znudzenie obustronne, ale jakoś nie chciałaś słuchać. Te miejsca są dobre raz na 3 miesiące, nie trzy razy w tygodniu. A co do komplementarności to znalezienie kogoś, kto będzie równie powalony jak ty ale w dokładnie odmiennych miejscach to zakrawa na prostą drogę do obłędu. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. I wcale nie mówiłem, że "jak będziesz szczęśliwy", tylko "jak będziesz mężaty", a to ogromna różnica. Rzekłbym nawet że jedno z drugim wcale nie za często idzie w parze.

    OdpowiedzUsuń

W polu "Komentarz jako" wybierz "Nazwa/adres URL" i podaj swój pseudonim w polu "Nazwa".

Nie wybieraj "Anonimowy", żeby nie być anonimowym właśnie ;)