Spektakl + refleksje
Wieczorem Teatr im. S. Jaracza, "Rowerzyści" na zaproszenie Zauroczonego
Autor: Volker Schmidt
Reżyser: Anna Augustynowicz
Występują:
Franciszka - Joanna Matuszak (Teatr Współczesny w Szczecinie)
Lina - Agnieszka Więdłocha (PWSFTviT)
Anna - Beata Zygarlicka (Teatr Współczesny w Szczecinie)
Albert - Arkadiusz Buszko (Teatr Współczesny w Szczecinie)
Manfred - Przemysław Kozłowski
Tomek - Marcin Łuczak
Aktorzy zagrali fajnie, ale sztuka nudna. Postindustrialne związki ludzkie pozbawione uczuć. Było parę zaskakujących momentów. Sztuka nie jest komedią, ale reżyser starał się wywołać efekty komediowe i rzeczywiście trudno było się nie uśmiechnąć. Po co to, nie wiem. Pasowało jak pięść do nosa, ale może jakby nie było, to nikt by nie przyszedł oglądać.
Sztuka o tyle mnie ruszyła, że pokazała obecną płytkość relacji międzyludzkich. To co najwyżej cenię, czyli relacja emocjonalna, jest przeżytkiem. I dlaczego ja się jeszcze dziwię, że traktowany jestem tylko jako obiekt seksualny, bądź ostatecznie jako wsparcie. Uczucia nie ma, jest uznawane za zbędne i niepotrzebne. A przecież jesteśmy uczuciowi. Uczucia to nie jest coś, co zniknęło z naszej konstrukcji psychicznej. Tylko dlaczego są one tak skrywane, odpychane? Młodzi boją się uczuć, bo one oznaczają utratę ich niezależności i wymagają odpowiedzialności za kogoś do czego jeszcze nie dojrzeli ... i nie wiadomo, czy kiedykolwiek dojrzeją. Starsi są zblazowani. Pielęgnują swoje nawyki i przyzwyczajenia, nie są skorzy do kompromisu i poświęcenia. To jak ja mam się w tym świecie odnaleźć? Do tego gej z ograniczonym terenem łowów, a geje są podobni do reszty społeczeństwa. Jestem inny pośród innych ;(
Ciekawa opowieść
Po teatrze kolacja z dość znanym artystą. Artysta podróżował, więc miał o czym opowiadać i zdominował wieczór. Pomijając inne ciekawe rzeczy jakie opowiedział, jedną opowieść przytoczę.
W Mumbaju (niegdyś znanym jako Bombaj) żyje sekta, która czci trzy żywioły: ogień, wodę i ziemię. Nie mogą skalać tych trzech świętych żywiołów zwłokami zmarłych, nie mogą ich więc spalić, ani puścić z biegiem rzeki, ani pogrzebać. Jak w każdej religii znaleźli swoje rozwiązanie. Żywiołem, który może przyjąć zmarłych jest powietrze. No fajnie, tylko jak to ma wyglądać od strony praktycznej?! Zacząłem zgadywać, że doczepiają do zwłok baloniki i zwłoki radośnie ulatują w dal ... by zapewne gdzieś w dali spaść ... oby nie komuś na głowę ;) Wygląda to inaczej. Budują wieżę o kształcie przypominającym znane z miejskich krajobrazów wieże ciśnień. Kopuła jest otwarta od góry. Zwłoki są rozkrawane, wrzucone do wieży, a resztą zajmują się ... ptaki!!! Niebanalne, prawda. ;)
Że Augustynowicz zjada własny ogon wiem już od jakiegoś czasu. Ale finał notki jest wprost boski: idealna inspiracja do dyskusji na temat poziomu niedorzeczności mozliwej do osiągnięcia przez religię.
OdpowiedzUsuńZ tą sektą to żadna nowość - wystarczyło w dzieciństwie trochę Verne'a poczytać.
OdpowiedzUsuń