Bregenzer Festspiele, fot. Karl Forster |
W 2009 roku Warlikowski zrealizował inscenizację tej opery w Paryżu. Tak mocno i, zdaniem publiczności nieprawdziwie, oparł tę operę o homoerotyzm (i to w wersji hard: Pasterz z torebką i pomalowanymi na czerwono paznokciami u dłoni i stóp), że został wybuczany (artyści i muzycy zaś noszeni byli na rękach).
Inscenizacja Pountneya była już prezentowana w Bregencji w 2009 roku. I u niego Pasterz pojawia się jako symbol seksualnej rewolucji, której przeciwstawia się kościół katolicki. Tytułowy Król Roger odrzuca nakazy moralne narzucane przez kler i postanawia samemu określić seksualną część siebie. W jednej ze scen pojawia się więc orgia, choć nie wiem, jak wyuzdana u Pountneya. Król sięga tak daleko, że aż widzi granice autodestrukcji. W zakończeniu mówi “Nie”. I tu pojawia się pole do dyskusji, a interpretacji jest wiele. Pountney zdaje się mówić, że “Nie” nie jest odrzuceniem seksualności, ale że można w nią wejść tak daleko, jak się chce. I wcale nie trzeba się kierować nakazami z zewnątrz.
Państwo Komorowscy zapewne usną. Ciekawe jednak jakiego odbioru można oczekiwać u pozostałych PlatfusOwatych. A pamiętać trzeba, że Pountneyowski Król Roger, to wersja “przylizana”. Mimo to pozostaje Szymanowski (muzyka) – gej (ba, nawet pedofil, zakochał się w piętnastoletnim Borysie Kochno i wychodzi, że mogli być kochankami), Iwaszkiewicz (libretto) – powiedzmy, że bi.
I żebyście nie myśleli sobie, zdjęcie u góry z panem w czerwonej sukni pochodzi z przedstawienia Pountneya właśnie!
Istnieje teoria, w myśl której owego homoerotyzmu w "Królu Rogerze" ludzkość dopatruje się wyłącznie z uwagi na homoseksualizm Szymanowskiego. Pikanterii oczywiście dodaje fakt, że libretto napisał Iwaszkiewicz, w którym to Iwaszkiewiczu Szymanowski miał być zakochany, co z kolei miało być jedną z przyczyn zaproszenia Jarosława (nb dalekiego kuzyna Karola) do współpracy. Sytuacja więc trochę jak z "Peterem Grimesem" Benjamina Brittena. Trochę, bo z libretta "Grimesa" wypadła większość, o ile nie wszystkie homoseksualne aluzje - na wyraźne życzenie Petere Pearsa, partnera Brittena. "Grimesa" również czyta się jako operę z podtekstem, co w zasadzie bierze się głównie z historii z ugrzecznianiem libretta i faktu, że Britten był gejem. Inna sprawa, że "Grimesa" można bardzo różnie interpretować, bo jest uniwersalny.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą też miałem u siebie nabazgrać, że "Roger", że prezydencja, że wogle, ale mnie osobiście homoerotyzm opery Szymanowskiego wydaje się mocno naciągany. Mówię oczywiście o libretcie, nie o inscenizacjach.
"Król Roger" w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego do obejrzenia tutaj
Myślę, że pan Komorowski rzuci jakimś rubasznym dowcipem, jak to ma w zwyczaju.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą - dlaczego Kwaśniewski nie mógł być prezydentem dożywotnio? To ostatni od czasów prezydenta Jaruzelskiego prezydent RP, który miał i zachowywał klasę (oczywiście pod warunkiem, że nie zaszkodziła mu w danym momencie dolegliwość goleni prawej). Oprócz nich prezydentami RP byli: robotnik, nadęty nienawistnik i jakiś prowincjonalny wąsacz o poczuciu humoru pana Edka - hydraulika i takiej też inteligencji.
W powieści Jarosława Iwaszkiewicza "Czerwone tarcze" występuje ten sam motyw: król Roger zakochany w tajemniczym Pasterzu, uosabiającym pogańską, dionizyjską radość życia i nieskrępowany seksualizm; tam również owa scena ma silne zabarwienie homoerotyczne - tak więc Iwaszkiewicz napisał libretto nie tylko z powodu rodzinno-erotycznych powiązań z Szymanowskim, lecz temat musiał go od dawna nurtować.
OdpowiedzUsuńMiłość do piętnastolatka to już pedofilia? Chyba w naszych czasach, bo wtedy gimnazjalista uważany był w zasadzie za dorosłego i mówiło się doń "pan". Wg definicji naukowej pedofilia to skłonność do osób niedojrzałych płciowo - piętnastolatka raczej trudno za takiego uważać. Więc użyłbym raczej określenia "pederastia", a to nie jest to samo!
Iwaszkiewicz napisał libretto, bo go Szymanowski o to pięknie poprosił - rodzinno-erotyczne powiązania z Karolem nie mają tu nic do rzeczy. Opera miała premierę w Warszawie w 1926 roku, powieść Iwaszkiewicza w 1934. Libretto natomiast jest tak skonstruowane, że, zależnie od punktu widzenia, można się w nim dopatrywać homoerotyzmu, albo zupełnie go nie widzieć. Trudno dziś przyjąć perspektywę sprzed niemalże 90 lat, biorąc pod uwagę, że w dzisiejszych oczach relacja Frodo i Sama też może być nacechowana. No i pytanie, czy gdyby Szymanowski (mniejsza o Iwaszkiewicza) nie był gejem, to czy zmieniłoby się odczytywanie "Króla Rogera"?
OdpowiedzUsuń