piątek, 5 lutego 2010

Magiel

Czwartek spędziłem na doprowadzaniu urody do stanu sprzed wyjazdu. Nauczony doświadczeniem nie zabieram telefonu do łazienki. Oczywiście zawsze kiedy potrzebuję trochę intymności wszyscy chcą mi ją zakłócić. W ciągu tych paru godzin pracy nad własnym ciałem telefon dzwonił siedem razy. W sprawach błahych, ale nie wiedzieć czemu życiowych dla dzwoniących. Zbyt dużo telefonów umarło już w mojej łazience, żebym miał ryzykować zabieranie ich tam. Dodam, że do kibla też nie biorę telefonu, bo wiem, że brzmię jakbym był w katedrze. A z katedr nie dzwonię, nawet jeśli tam sram. Nikt też się nie spodziewa chyba, że mam kurek na fiucie albo, że zerwę się z tronu do dzwoniącego telefonu z na wpół wysuniętym świstakiem.

Jakoś to przetrwałem ciesząc się na wieczór u Gejowskiego, u którego nie byłem zadziwiająco dawno. Lucy mnie jeszcze ponaglił, bo się wyżywał kulinarnie. I rzeczywiście jadło było wspaniałe. Niestety Gejowski zapuścił "Eating Out 3" a potem "Dante's Cove". Oglądanie tego przyprawia o spazmy. Rozbisurmaniony jestem ostatnio treścią i formą, więc takie gnioty mnie męczą. Nie dość tego z Gejowskiego wyszło chamidło. Aż wódka przestała smakować. Niech się zbutwiała cipa zastanowi, jak to naprawić.

2 komentarze:

  1. Bierzemy kartkę papieru i sto razy piszemy "błahy"...

    OdpowiedzUsuń
  2. 2Anonimowy: wzięliśmy kartkę i tłuczemy, dzięki ;)

    OdpowiedzUsuń

W polu "Komentarz jako" wybierz "Nazwa/adres URL" i podaj swój pseudonim w polu "Nazwa".

Nie wybieraj "Anonimowy", żeby nie być anonimowym właśnie ;)