środa, 18 listopada 2009

Trzy dni w Bydgoszczy

Trzy dni nie było mnie w Łodzi. Czas spędziłem bardzo intensywnie, a tematów pojawiło się na kilka notek. I będzie ich kilka.

Możecie się zastanawiać, co mnie do tej Bydgoszczy tak ciągnie. Ludzie oczywiście. Ostatnie pięć lat spędzałem tam zawodowo i towarzysko. Imprezy są tam może mniej liczne niż w Łodzi, ale za to zawsze udane. Do tego grono ludzi jakich tam poznałem jest fantastyczne i staram się pielęgnować te kontakty.

Tym razem jednak byłem w Bygoszczy tylko dlatego, że musiałem być w Gdańsku, a że nadal nie mam kierowcy i sam muszę prowadzić samochód więc trasę podzieliłem na odcinki zatrzymując się na noclegi w Bydzi właśnie.

Zatrzymałem się u Piszczela w akademiku. Robiłem za jego kuzyna. Poniedziałek spędziliśmy na gadaniu. Nie widzieliśmy się nieco ponad dwa tygodnie. Mieliśmy iść na imprezę, ale byłem padnięty i zmienił plany. Spędziliśmy czas razem. Fajnie czuć, że brakuje mu mnie. Mnie też było miło z nim gadać. Skrytykował mnie za postępowanie z Zauroczonym. Uważa, że powinienem zerwać z nim kontakt. Łatwo mu mówić, sam też mnie rzucał i zrywał kontakt, a potem sam nie wytrzymywał i się odzywał pierwszy, przeciągając moją agonię.
Piszczel uprzedził mnie, że jego współlokator nieźle chrapie. Profilaktycznie skułem się więc, bo czego jak czego, ale chrapania nie znoszę. Przedobrzyłem. Obaj nie mogli usnąć z powodu mojego chrapania ;) W każdym razie ja się wyspałem ;)

We wtorek byłem w Gdańsku o czym machnę osobną notkę.

Po powrocie z Gdańska do Bydzi wpadłem do Clitty i Vaginy. Brakuje mi ich. To zupełnie inny kontakt niż z facetami.

Wieczorem Piszczel zabrał mnie na imprezę ze swoimi koleżankami. Najpierw jeden klub, potem drugi. Jak ja uwielbiam tańczyć z dziewczynami!!! W Łodzi zupełnie nie mam okazji, bo nie znam żadnych tańczących dziewczyn, a już na pewno nie 22 letnich ;) W szale tańcowania z jedną z partnerek rąbnęliśmy na podłogę. Siniak będzie spory. Ale co tam! ;) Było super. I znowu pogadałem z Piszczelem, choć tym razem nie skąpiliśmy sobie złośliwości. Ale takich życzliwych. Byłem dosyć zadowolony, że jego potencjalny facet jest o mnie zazdrosny. Oj, powinien ;) Wkurzyło mnie, że krótki okres kiedy się spotykaliśmy nazwał związkiem. Nasze wyobrażenia o związku kompletnie się rozmijają. To, że się z kimś spotykam, mam seks, a zaangażowanie emocjonalne jest na drugim planie, to nie jest dla mnie żaden związek. Można to nazwać fuck-buddies relationship, ale nie związkiem. I tak to właśnie odbierałem z jego strony. Ja niestety się wtopiłem.

W środę znowu spotkałem się z Clitty i Vaginą. Z Clitty obgadałem problemy związane z moim ukrywaniem wieku - osobna notka. A Vagina opisala mi swój romans. Kompletny Harlequin, ale też bym tak chciał - opiszę osobno, bo warto.

Wracając do Łodzi dostałem alarmujące wiadomości od Gejowskiego. Wpadłem, pogadaliśmy. Nie dość, że ma doła, to jeszcze przeżywa. Teraz ja będę musiał go pocieszać ;)

2 komentarze:

  1. A mnie zupełnie nie dziwi, że on to nazwał związkiem. Są ludzie, dla których również darkroom jest rodzajem romantycznej randki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja wcale nie mam doła, mam po prostu seryjnego pecha w sprawach przede wzystkim zawodowych - resztę chwilowo zlewam. ;-)

    OdpowiedzUsuń

W polu "Komentarz jako" wybierz "Nazwa/adres URL" i podaj swój pseudonim w polu "Nazwa".

Nie wybieraj "Anonimowy", żeby nie być anonimowym właśnie ;)