poniedziałek, 17 września 2012

Czateria na Interii VI

Seksualny dyskont VI

Niezrażeni, za to ciekawi frapującej osobowści o ujmujących rysach twarzy, które dopowiadamy sobie kierując się szóstym zmysłem, rozpoczynamy etap uzgodnienia fizycznego zespolenia w określonym czasie i miejscu. Ktoś mógłby pomyśleć, że po ustaleniu wszystkiego, co łączy dwóch pełnych chęci mężczyzn teraz czeka ich już tylko zwykła formalność.

Zazwyczaj jesteśmy pytani "skąd klikasz?". Odpowiedź należy poważnie rozważyć, a rozmówcę nawet wziąć na przetrzymanie, żeby sam zdał sobie sprawę jak wielka chuć w nim urosła. W zależności od naszej odpowiedzi reakcja rozmówcy może nie współgrać z naszym aktualnym psychoseksualnym napięciem. Najtragiczniejszym rozwiązaniem jest, gdy niezależnie od miejsca skąd klikamy, rozmówca okazuje się być znacznie dalej niż to sugerował jego nick, a poza tym, to tak w ogóle nie szuka na dziś tylko na inny dogodny dla siebie termin. Należy też wziąć pod uwagę, że rozochocony rozmówca dokonał spełnienia bez naszego udziału w trakcie rozmowy. Bywa też tak, że o 15 pada "ale dziś czas mam do 16". W sytuacjach spotkań "na cito" decyzje należy podejmować szybko. Cóż, towary przecenione rzadko zalegają na półkach sklepów dyskontowych.

Na ogół szczęśliwie okazuje się, że jesteśmy z tej samej miejscowości, tylko że rozmówca "ma za daleko". Określenie "daleko" dotyczy odległości większych niż 3 kilometry. Przy takim stanie rzeczy nie próbujmy umawiać się w pół drogi oraz z góry powinniśmy założyć, że to my mamy mieć lokum i to my mamy dojechać do rozpalonego kochanka (wskazane jest posiadanie auta), nawet jeśli wożenie się tam i z powrotem jest cokolwiek absurdalne. Choć nasze gniazdko miłości jest już rozpalone do białości i gotowe na przyjęcie oblubieńca, a naszą prywatność wystawiamy na szwank w imię celów wyższych, to zgadzamy się na spotkanie przy z góry ustalonym czwartym drzewie licząc od takiej osiedlowej alejki, którą nasz amorek dobrze zna.
Mamy wszystko, czego nam potrzeba, czas do kasy. Nie ma co wybrzydzać, że otwarta jest tylko jedna.

Okoliczności spotkania wyzwalają słuszną potrzebę wymiany numerów telefonów komórkowych, by interweniować w razie kłopotów z odnaleziem czwartego drzewa. Podajemy swój numer i prosimy o numer naszego idealnego kochanka. Nie bardzo wiem po co to robimy, bo odpowiedź jest zawsze ta sama "nie podaję numeru telefonu". Odpowiedź przyjmujemy z pokorą i po uzgodnieniu godziny spotkania o zakresie plus/minus pół godziny udajemy się pod randkowe drzewo obfitości.
Paragon kasowy cieszy swą wysokością i budzi zadowolenie z trafnie dokonanego wyboru.

Jeśli zaczęliśmy nasze podchody na czaterii koło 16, to pod drzewem, po wszystkich uzgodnieniach z pięćdziesięcioma rozmówcami i tym jedynym, lądujemy około 22. Pozwala nam to na poznanie nietypowych miejsc w niewidocznym z racji ciemności krajobrazie naszego miasta, zdrowe przewietrzenie się przed snem oraz szansę na przemyślenie swojego postępowania.

Konsumpcja zakupionych towarów może nie spełniła naszych oczekiwań, ale przecież "daj się zaskoczyć".

Kolejne części:
Czateria na Interii
 Czateria na Interii II
 Czateria na Interii III
Czateria na Interii  IV
 Czateria na Interii V
 Czateria na Interii VI

8 komentarzy:

  1. Teresa wrote:"Jeśli zaczęliśmy nasze podchody na czaterii koło 16, to pod drzewem, po wszystkich uzgodnieniach z pięćdziesięcioma rozmówcami i tym jedynym, lądujemy około 22. Pozwala nam to na poznanie nietypowych miejsc w niewidocznym z racji ciemności krajobrazie naszego miasta, zdrowe przewietrzenie się przed snem oraz szansę na przemyślenie swojego postępowania.".

    I wtedy właśnie zaczyna się (uwaga, uwaga! Panie i... Panie!) "Wielka Wyprzedaż w Dyskoncie", czyli wszystko po 5 złotych (czyli równowartość kosztów dojazdu do Szpitala Zakaźnego). Zaczyna się mianowicie pikietowanie.
    W czasach mojej młodości (tak, wiem, przed wojną) sądziłem, że pikieta jest formą politycznej demonstracji. Chociaż sam nigdy na pikiecie nie byłem (z lenistwa, a nie z oporów moralnych, gdyż tych ostatnich nie posiadam), wiem już od starszych doświadczeniem cooleżanek, że pikieta to forma seksualnej wyprzedaży. Reklamacji się nie przyjmuje, wystawia się towar, który z różnych przyczyn nie znalazł nabywców, a wykłada się ów towar na paletach.

    Ponieważ Teresa kilkakrotnie zaplątała się przypadkiem na pikiecie ("Co tu robisz, dziewczynko?" "A nic, zabłądziłam..."), chciałbym usłyszeć Jej opowieść o tym miejscu. Trzeba takie perełki zachowywać, podobnie jak opowieści powstańców czy legionistów Piłduskiego :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, ja wiem, że Ty nie jesteś z tych za pięć złotych, ale też mogłabyś vel mógłbyś wiele opowiedzieć o swoich oddaniach i spełnieniach za kwoty o wiele wyższe. Czytelników i chętnych do naśladownictwa (przy tych stawkach!) na pewno by nie zabrakło. ;)
      Bosze, a ja zawsze tylko darmo!

      Usuń
    2. Metka Poradnicza20 wrz 2012, 21:25:00

      Pinda :)

      Kuffana, towar jest wart tyle, ile chce za niego dać rynek. Ty na przykład narzekasz na status gratisu ;) Nie rozumiem dlaczego, bo przecież jesteś jak Skoda - może nie masz takiej renomy jak BMW, ale jakością i osiągami nie ustępujesz. W ekonomii jest zjawisko (o którym Ty mnie uczyłaś), polegające na tym, że jak coś się robi drogie, to staje się też pożądane i w ten sposób wzrost ceny nakręca popyt. Konkluzja: zacznij żądać świadczeń pieniężnych, miast frymarczyć odbytnicą bezgotówkowo. To jest jakieś rozwiązanie :).

      Usuń
    3. Nie wiem, czy jestem gotowy wybrać Twoją drogę życiową koffana. Jestem teraz monopolem naturalnym i mam tylko jednego odbiorcę. Pozostaje dbać o utrzymanie status quo. Chyba że odbiorca spróbuje się jakoś usamodzielnić i znajdzie sobie jakieś ersatze. Te będę tępić. I w ten sposób pozostanę ekskluzywny.

      Czego i Tobie koffana życzę ;)

      Usuń
  2. Dziękuję za ten cykl, przeczytałam z wypiekami na twarzy i proszę o więcej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewa, zobaczymy z dalszym ciągiem, ale Ty byś się mogła zrewanżować, jak nie własnymi opowieściami, to jakąś kompilacją opowieści zasłyszanych, ale tak AD 2012. Na Twój blog zaglądam regularnie, jednak przyznam absolutnie nic nie wiem o tym jak spotykają się nieheteronormatywne dziewczyny, jak to wygląda, co je do siebie przyciąga, jak się dogadują, itd. Dla mnie i mnie podobnych jest to totalna terra incognita.
      Masz dystans i poczucie humoru... daj się namówić! Pliz!!!

      Usuń
    2. Z własnymi trudno by było, chyba że nie AD 2012. Od jakiegoś czasu noszę się z pomysłem na tekst o dziewczynach z ogłoszenia, czyli o tym, jak szukałam miłości przez internet. A sądząc ze zwierzeń na KK, niewiele się w tym temacie zmieniło.

      W każdym razie, w takiej czy innej formie - challenge accepted:)

      Usuń
    3. To czekam na napływ weny ;)

      Usuń

W polu "Komentarz jako" wybierz "Nazwa/adres URL" i podaj swój pseudonim w polu "Nazwa".

Nie wybieraj "Anonimowy", żeby nie być anonimowym właśnie ;)