Syrenka i łódka w jednym stały domku
Notka "Patriotyzm lokalny" już nieco przebrzmiała, choć miała licznych czytelników i komentatorów. Niektórzy się spóźnili. Żeby ten głos nie zniknął, wrzucam komentarz blogera Gotmucha w notkę.
Gotmucha napisał:
Przepraszam, że z poślizgiem i w sumie już dawno po obiedzie a nawet kolacji, ale cholera, serdecznie nie znoszę łódzkości, zarówno w wydaniu lokalnym jak i wyjazdowym.
Ta w wydaniu lokalnym zbudowana jest na kompleksach w stosunku do Warszawy (wiadomo), Krakowa (też wiadomo), Wrocławia (ESK nam ukradli! Pijarem tylko jeżdżą!) czy innego Poznania i ciągle mamy do czynienia z budowaniem tej lokalnej samoświadomości na negatywach. Ładny przykładem była grupa fejsbukowa "jak ci się nie podoba w Łodzi to wypierdalaj" i całe to zaściankowe rzucanie błotem ze środka swojego grajdoła w każdego, kto napisze/powie/zasugeruje że w Łodzi jest w jakiejś materii chujowo. A jest i to w bardzo wielu.
Do tego dochodzi symetryzm - skoro my nienawidzimy Warszawy, to Warszawa nienawidzi nas, zabiera nam wszystko, spiskuje i robi co może, żeby ta Łódź się od dna nie oderwała. A smutna prawda jest taka, że Warszawa daje o Łódź takiego samego faka, jak o Radom, Białystok, czy inny Sochaczew - ot, kolejna dziura gdzieś na końcu linii kolejowej.
Z kolei łódzkość w wydaniu wyjazdowym bardzo często przejawia się neofityzmem - oto wyrwałem się z grajdoła, zobaczyłem Wielki Świat, to i sam jestem Światowy, więc dalejże jebać od góry do dołu stary grajdół i ci sami, którzy wczoraj kazali nieprawomyślnym wypierdalać z grajdoła, dzisiaj plują w sam jego środek. Ot, historie to znane i można nazwiskami rzucać, ale po co.
Ja mam z tym wszystkim issues, bo mam podwójne obywatelstwo i mimo że urodziłem się w Łodzi, to pół życia mam pod Warszawą i w samej Warszawie i nie czuję się przywiązany tylko do jednego z tych miast. Owszem, wybrałem Łódź, bo na nią choruję, rzygam nią, mam ją w gardle, płucach i w głowie i w sumie się z nią jakoś zespoliłem, ale do Warszawy też mam całą gamę uczuć i serdeczna kurwica mnie ciska, jak lecą z Łodzi w jej stronę joby niezasłużone.
Na koniec anegdotka - dawno temu zdarzyło mi się wrzucić na fejsbunia w profilowe warszawską syrenkę. Pierwszym komciem, którego otrzymałem od Prawdziwego Łodzianina było "co to kurwa jest?!", potem było równie rzygliwie. Dziś spora część tych Prawdziwych Łodzian wypracowuje pekab pod światłymi rządami Hanny, ale Gronkiewicz Waltz i w Łodzi bywa incydentalnie, na wszelki wypadek nie bardzo przyznając się kolegom z pracy, dokąd jedzie na weekend.
ale właściwie co gotmacz chciał powiedzieć? żebyśmy niby byli mili dla siebie?
OdpowiedzUsuńA lepiej żebyśmy się gryźli o byle co?
Usuńnie wiem czy lepiej, na pewno ciekawej, bo animozje uzasadnione czy nie zawsze istniały i nie znikną, nawet jeśli neostrada przyspieszy do 10 Tera na sekunde. co mają powiedzieć katowice, których nie ma na mapie pogody w wiadomościach - mimo że w regionie o powierzchmi >4% kraju generuje sie prawie 15% pkb, a mieszka 4,5 mln ludzi. myślę że taka zniewaga wręcz zachęca do rzucania przemarzniętymi pomarańczami w kierunku łodzi i warszawy :)
OdpowiedzUsuńJa jestem za poszukiwaniem konsensusu i wartości, które łączą. A łączy nas bardzo wiele, tylko jakoś łatwo to przekreślamy, bo animozje wyzwalają więcej emocji.
UsuńJestem za usunięciem wszystkich miast z map pogody, wystarczą województwa, czy regiony, które maja zbliżone charakterystyki pogodowe.
Nie dajmy się zmanipulować metodą "dziel i rządź".