Lepsze wrogiem dobrego
Jakoś do kina nie zaglądałem ostatnio, to zaprosiłem Jakisia na ostatni film Woody Allena „Poznasz przystojnego bruneta” („You Will Meet a Tall Dark Stranger”).
Nie wiem czemu z polskiego tytułu wywalili „wysokiego” (tall). Nie każdy brunet jest przecież wysoki, a jeśli jest, to tym bardziej jest pożądany, n'est-ce pas? A propos pożądany, wszyscy bohaterowie pożądają czegoś nowego, odmiennego od tego, co już mają. Anthony Hopkins znajduje jurną samicę, która ma mu dać syna; jego porzucona była żona Gemma Jones ze strachu przed samotną starością oraz w totalnej naiwności i nadziei oddaje się w ręce wróżki-szarlatanki; ich córka Naomi Watts znajduje swój ideał successful mana w osobie Antonio Banderasa, a jej mąż Josh Brolin wreszcie trafia na swoją muzę - Freidę Pinto.
W tle miałem nadzieję pooglądać znajome miejsca z Londynu, ale się zawiodłem. Dużą natomiast przyjemność sprawiało mi słuchanie brytyjskiego akcentu bohaterów, w tym Hopkinsa. Film jest Allenowski do bólu, ale też po to właśnie na Woody'ego Allena się chodzi. Jego świetne teksty dodają smaku. I tym razem jest to smak bardzo gorzki.
Nowe wybory bohaterów przyniosły tylko nowe rozczarowania. O wiele głębsze od dotychczasowych, bo wiązali z nimi znacznie większe nadzieje. Co więcej, nie da się już cofnąć czasu i wrócić w stare koleiny; żona Hopkinsa na jego propozycję powrotu do siebie mówi „I've moved on!”. I tylko ona porzucona, ze swoją naiwną wiarą wychodzi z tej bitwy obronną ręką. Wstrząsająca jest jej rozmowa z córką, gdy córka chce od matki pieniędzy, a matka odmawia zasłaniając się dobrem ich wszystkich oraz układem planet.
Jeśli jest dobrze, chcemy by było jeszcze lepiej. Truizm, stanowiący istotę człowieka, który sam sobie gotów jest wyrządzić krzywdę w imię marzeń o lepszym.
Na Allena się już nie chodzi - skończył się razem z XX w. ;)
OdpowiedzUsuń