czwartek, 19 lipca 2012

Związki partnerskie a hołota

Pomieszanie pojęć

Drażni mnie, gdy słyszę słowo “kibol”. To takie odpieszczenie słowa “kibic”. Nie rozumiem czemu media nie używają adekwatnego słowa “hołota”. Kimże bowiem jest ów “kibol”? Fanem piłki nożnej? Obrońcą dobrego imienia drużyny, której kibicuje? Darujmy sobie. Mamy do czynienia ze zwykłą hołotą, przy której Neandertalczyk uchodziłby za wysublimowanego intelektualistę. Jest to ludzki śmieć przed którym społeczeństwo się i broni, ale z racji liczebności musi tolerować, niczym kleszcza.

Wyższym poziomem hołoty są politycy. Nie posługują się siłą napakowanych sterydami mięśni, ale są na tym samym mentalnym poziomie. Funkcjonują w demokracji dokładnie jak kleszcze – nażarte odpadają, chyba że wgryzą się tak mocno, że giną razem z ofiarą, na której żerują.

Nie zamierzam krytykować działań za związkami partnerskimi. Problem tkwi w tym, że przekonywanie do związków polityków w Sejmie ma się tak, jak namawianie kibolskiej hołoty do zainteresowania się kuchnią molekularną.

Tyle różnych europejskich krajów wprowadziło już ustawodawstwo regulujące związki partnerskie. Czy myślicie, że społeczeństwa tych krajów podzielają poglądy ustawodawców. Dużą naiwnością jest tak sądzić. Z moich obserwacji wynika, że jest wręcz odwrotnie. Tyle tylko, że tam politycy nie są elementem hołoty, są elitą, ciągną w górę. A kto z polskich polityków należy do elity? Ja nazwisk nie potrafię podać; dla mnie to towarzystwo o proweniencji równej kibolskiej hołocie.

6 komentarzy:

  1. Dokładnie Tereso. To, że w jakimś kraju związki partnerskie są ustawowo uregulowane wcale nie oznacza, że każdy mieszkaniec tego kraju się z tym zgadza. 'Though' jakby to tubylec kraju, który zamieszkuje powiedział. Teraz w Anglii chcą wprowadzić instytucję małżeństwa. Podoba się to wszystkim ? Oczywiście, że nie ale rząd chce to wprowadzić i nawet groźba tego, że kościół anglikański się obrazi nie jest im straszna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Może uprawiam czarnowidztwo, ale o związkach partnerskich po prostu nie ma z kim w Polsce rozmawiać. Społeczeństwo ze swej natury uznaje tylko to, czego samo doświadcza i w kulistość Ziemi wierzy tylko dlatego, że pani od geografii tak powiedziała. Partie konserwatywne i quasiliberalne dbają by się społeczeństwu podobać, bo inaczej stracą apanaże. Jedyna partia socjalistyczna nie raz, nie dwa ustami swoich członków obwieściła, że pod względem obyczajowym nie ustępuje swoim politycznym adwersarzom. Otaczają nas i rządzą nami ludzie o takiej mentalności, że grób Kopernika bezcześliliby długo po pogrzebie, gdyby żyli w tamtych czasach.

    Jednocześnie trwa debata o zapłodnieniu in vitro i o związkach partnerskich. Za chwilę okaże się, że embriony mają więcej praw niż żywi ludzie.

    Nie widzę szansy, Orso jak widzę również, by przekonać całe społęczeństwo. By mieć polityczną wolę musielibyśmy mieć polityków jako elitę, a nie hołotę, ludzi odważnych, a nie koniunkturalnych, ideowców, a nie pazerne szmaty.

    Jesteśmy w mniejszości i powiedziałbym w czarnej dupie. Nie ma szans na związki przy społeczeństwie o takiej mentalności. Zastanawiam się, czy jedyną szansą nie powinna się stać walka na forum europejskim. Może to coś by dało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się droga Tereso. Polska jest w dupie, czarnej i zatęchłej (wybacz słownictwo).

      Wprowadzenie związków partnerskich w jakimkolwiek kraju jest procesem żmudnym nie tylko z punktu widzenia legislacyjnego. W żadnym z krajów w którym takowa instytucja jest zalegalizowana, nie pojawiła się ona z dnia na dzień.
      W Anglii też nikt w latach 70-tych i 80-tych nie przypuszczał, że związki partnerskie będą zalegalizowane, a poziom homofobii, pomimo całej 'angielskiej tolerancji' był całkiem wysoki.

      No ale na litość boską, przez te lata ktoś o to walczył bez względu na to czy u władzy byli konserwatyści, partia pracy czy liberalni demokraci.

      A w Polsce kto walczy ? Grupka osób wymachująca tęczowymi flagami pod sejmem (bez obrazy dla tych,którzy się starają) i jeszcze mniejsza grupa blogerów. Do tego mamy Posła i Posłankę, którzy dzisiaj zasiadają na sejmowej sali ale to wcale nie oznacza, że zostaną wybrani na kolejną kadencję.

      Mamy do czynienia z błędnym kołem. Hołoto-politycy nie chcą palcem ruszyć w tej sprawie bo mają to generalnie gdzieś. Na swoją obronę będą się podpierać tym, że społeczeństwo nie zaakceptuje związków partnerskich.
      Społeczeństwo (te kilka procent,które nie mają nic przeciwko) i tak nic nie mogą zrobić bo zrobić nic nie mogą bez pomocy hołoty.
      Jednym słowem, jak to ładnie Terasa ujęła : DUPA.

      Usuń
    2. Kurwa, pardon le mot, czyli nie tylko ja tak myślę.

      Usuń
    3. Wydaje mi się, że wiele osób podziela takową opinię. Niestety nieliczni mają odwagę ją wyrażać.

      Usuń
  3. no przede wszystkim ustawy chyba jednak nie chca osoby LGBTQ, jesli im nie zalezy, to czemu politycy mieliby sie wychylac. w innych krajach nie dano praw do zwiazkow czy malzenstw od tak, przez przypadek, bo tak sie komus wydawalo itp. o te prawa tam walczono, i nadal sie walczy, patrz: sytuacja w USA (w roznych stanch, roznie sie dzieje, ale generalnie front wojenny jest rozpalony). oczekiwanie ze u nas zwiazki same z nieba spadna, bo ktos laskawie je nam da, to dopiero utopia. o swoje prawa trzeba walczyc i sie ich domagac. pokazmy z ich chcemy, tego nie zaltatwi sie w rok czy dwa, ale jesli sie nie zacznie, to nigdy ten slodki dzien nie nastapi.

    OdpowiedzUsuń

W polu "Komentarz jako" wybierz "Nazwa/adres URL" i podaj swój pseudonim w polu "Nazwa".

Nie wybieraj "Anonimowy", żeby nie być anonimowym właśnie ;)