poniedziałek, 10 grudnia 2012

Glupota duchownych nie zna granic

Emerytalna zmiana płci kontra teoria wielkiego pierdu

"Gość Niedzielny" - takie pisemko dla pomyleńców - zamieściło bełkot Marka Dziewieckiego ( wg opisu tego katolickiego tabloidu: teologa i psychologa, autora licznych publikacji m.in. na temat psychologii zdrowia, profilaktyki i terapii uzależnień, pełniącego m.in. funkcję Krajowego Duszpasterza Powołań). W felietonie pt. "Ideologia 'gender' i… wcześniejsza emerytura" rzuca ów księżulo śmiałą tezę:
Skoro według ideologii „gender” każdy człowiek może sobie sam określić, jakiej chce być płci, to może też dowolną liczbę razy zmieniać swoje zdanie w tym względzie i w różnych fazach życia uznawać siebie za osobę innej płci. Według tej ideologii człowiek ma prawo zmieniać „płeć” wyłącznie w oparciu o swoje aktualne przekonanie, ze wszystkimi konsekwencjami takich działań, na przykład z opuszczeniem małżonka i porzuceniem swoich dzieci włącznie. Z kolei państwo” przyjmuje na siebie obowiązek za każdym razem respektować decyzję danego obywatela, wystawiać mu nowe dokumenty, przyznawać odmienne prawa. Może zatem być tak, że w krajach, w których kobiety przechodzą wcześniej na emeryturę, mężczyzna zadeklaruje w odpowiednim urzędzie, że oto odtąd jest kobietą i państwo będzie zmuszone wcześniej niż mężczyznom wypłacać mu emeryturę. Nie będzie potrzebna żadna operacja, zażywanie hormonów czy zmiana wyglądu zewnętrznego, gdyż według ideologii „gender” płeć biologiczna nie ma tu znaczenia. Ważne jest jedynie subiektywne przekonanie danej osoby co do tego, jakiej jest płci.
Cóż za troska! I jeszcze: i kto to mówi?! Wyznawca religii głoszącej, że pierwszym sputnikiem Ziemi był trup niejakiego Joszue, jako nekrocelebryta znany pod pseudonimem Jezus Chrystus, wyniesiony na orbitę mocą metanu, dwutlenku węgla, azotu, wodoru i siarkowodoru gwałtownie wydostających się z gnijącego ciała w momencie utraty jędrności zwieraczy osiągając w ten sposób pierwszą prędkość kosmiczną (tzw. teoria wielkiego pierdu). 

NB. brak odpowiedniej wentylacji trumny może doprowadzić do jej rozsadzenia w wyniku działania gazów powstających w gnijącym ciele.

Zupełnie kuriozalne jest, że to indywiduum uczestniczyło w przeszłości w pracach Ministerstwa Edukacji Narodowej nad programem przedmiotu "Wychowanie do życia w rodzinie".

"Myśl" kaznodziei można rozwinąć. Na przykład: kobiety masowo będą deklarować zmianę płci, by móc sikać na stojąco przy pisuarze zamiast trenować cierpliwość zwieraczy w kolejce do damskiej toalety. Inne podobnie absurdalne w klimacie wzmiankowanego klechy? Piszcie śmiało.

Naprawdę staram się nie być antyklerykałem, ale tępota kato-queens jest, jak to się ładnie mówi, porażająca.

4 komentarze:

  1. Pan Drzewiecki jest dyrektorem radomskiego telefonu zaufania "Linia Braterskich Serc". Cóż, dobrze tak Radomiowi. Mogli nie wybierać PiSuara na prezydenta miasta.

    A teraz merytorycznie. Pan Drzewiecki niechcący dotyka bardzo interesującego prawnie problemu, jakim jest zagadnienie prawnych następstw traktowania płci w kategorii gender (a więc, ujmijmy to w ten sposób, świadomości płci). Oczywiście jego katolickie klapki na oczach przesłaniają mu istotę problemu. Leży ona bowiem nie w tym, że ktoś może nadużywać instytucji "gender recognition", lecz w tym, jak ta instytucja ma wyglądać. Gdyby Drzewiecki nie był katolickim księdzem, tylko humanistą, wiedziałby, że a) nie wolno zakładać w demokratycznym państwie nieuczciwości obywatela (gdyż nie wszyscy są np. księżmi), b) nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie fundował sobie procedury uznania płci po to tylko, aby szybciej przejść na emeryturę. Ksiądz katolicki tego nie rozumie również z tego powodu, że dla normalnych ludzi emerytura jest świadczeniem należnym po przepracowaniu pewnych okresów składkowych, tj. okresów wykonywania pracy albo zrównanych z nimi. Z samej więc definicji emerytura w tym rozumieniu nie dotyczy ksieży, gdyż pseudo-intelektualne wygłupy przeplatane seansami nienawiści oraz uciechami w rodzaju zlizywania przez nieletnich bitej śmietany z kolan (o ile na tym się to tylko skończyło!) nie mogą być uznane za świadczenie pracy ani też za okres z nim związany, a wśród księży taki właśnie tryb "pracy" dominuje (jeden ks. Boniecki nie czyni nawet przedwiośnia, zwłaszcza, że sam jest raczej schyłkowy). Bycie klechą to nie praca, tylko pewien chytry sposób na życie: wciskanie kitów i stroszenie ogonka w celu obsikania jak największego terytorium i czerpania zeń korzyści. Przypomina to nieco zachowania człekokształtnych.

    Problem jednak istnieje. Jak daleko powinniśmy się posunąć w uległości wobec autonomii woli jednostki? Co zrobić, gdy wola ta będzie zmienną - co chyba może się zdarzyć. Jak postąpić w przypadku osób o nieustalonej płci, aby uniknąć i nieuzasadnionej ingerencji w autonomię jednostki, i zjawiska "gender shopping"? Szkoda, że tę problematykę podejmuje katolicki klecha, gdyż jest to mnie więcej tak, jakby smerfetka zabrała się za lekcje głębokiego gardła - oględnie mówiąc, nie jest specjalistką.

    Teresie gratuluję tekstu, chociaż ostrość sformułowań nieco mnie razi. Ale to miła odtrutka na głupkowato-smutne minki Pochanków z telewizora i beztreściową oraz obłudną szczekliwość red. Olejnik (nieustająco rozkochanej w każdym dłużej trwającym rządzie), tudzież tradycyjną przymilność pierwszej damy "Polityki" wobec każdej kolejnej władzy (ileż to już tyłków się wylizało, czyż nie..? ;)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo "ostrość wypowiedzi", albo "kominek" ;) Jak zauważyłeś, w TV dominuje owa "kominkowa" miałkość: mówić, ale tak nie do końca, zadowalać wszystkich nie spełniając tym oczekiwań nikogo.

      Polskie barykady przebiegają wzdłuż, wszerz i w poprzek. Można się porozumieć ponad tymi barykadami, ale jednak ich granice muszą być jasno określone. Bez tego błądzilibyśmy jak dzieci we mgle.

      Dlatego nadal będzie ostro ;)

      Usuń
  2. Odświętna Tereso, dlaczego mi to robisz? Już miałam nadzieję, że unikasz obraźliwego bełkotu, a tu czytam o teorii wielkiego pierdu. Po prostu nie rozumiem... dlaczego legendę o Jezusie mieszasz z błotem? Co on ci zrobił? Głosił raczej równość i pokój, więc chyba był całkiem spoko, nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co Jezus Ch. głosił, to już nikt nie wie. Każdy domyśla się czegoś innego. KK domyśla się różnych spraw, a ja szukam innych.

      Ponadto szukam racjonalnych przyczyn zjawisk, na które KK mówi "cud".

      Osobiście do Jezusa Ch. nie mam nic. A stworzyłem głupotkę w odpowiedzi na głupotę.

      Usuń

W polu "Komentarz jako" wybierz "Nazwa/adres URL" i podaj swój pseudonim w polu "Nazwa".

Nie wybieraj "Anonimowy", żeby nie być anonimowym właśnie ;)