Żyć za 1zł dziennie? Da się zrobić
Śniadanie
Śniadanie nie odbiegało od codziennych śniadań: jajko na miękko, żółty ser, plasterek szynki i herbata z cytryną. Jako pieczywo wystąpiła ciabatta, a za smar posłużył Pyszny Duet.
Około 2 miesięcy temu zauważyłem u Gejowskiego maszynkę do pieczenia chleba. Nie chciał pożyczyć na testy, ale o zdarzeniu opowiedziałem Jakisiowi, który zaraz następnego dnia wrócił z Lidla z takim właśnie urządzeniem firmy Silvercrest. Kupionym zresztą okazyjnie, bo z 10% zniżką. Zamiast 200zł zapłacił 180zł.
Od tego czasu nie biegamy do piekarni tylko pieczemy chleb w domu. Przetestowaliśmy wszystkie Lidlowe mieszanki i do gustu przypadły nam jedynie dwie: chleb słonecznikowy (sonenblumen-kernbrot) i ciabatta. Pozostałe były zbyt gliniaste. Nawet sztuczki w rodzaju dodawania ugotowanego ziemniaka nie pomagały. Są też polskie mieszanki, do których trzeba dodawać drożdże, ale one też nie przeszły naszych testów pomyślnie.
Jeden 750g bochenek kosztuje 2,65zł (całe opakowanie kosztuje 5,30zł). To tyle co 15 bułek po 50g każda z Biedronki po 0,25zł za sztukę (razem 3,75zł). Wychodzi taniej, a do tego zapach pieczonego chleba wypełniający całe mieszkanie.
Najlepiej jest tak ustawić pieczenie, by chleb był gotowy na poranny posiłek. Pierwszy test nocnego wypieku był irytujący. Urządzenie zaczęło działać około 4 w nocy i niestety w panującej ciszy odgłosy mieszania i popiskiwania roznosiły się po całym mieszkaniu. Kolejne wypieki robiliśmy w łazience, która najlepiej wytłumia wszystkie odgłosy.
Inną wpadką było skromne spotkanie z Metką Boską, Gwiazdą, Raandem i jego lubym. Chleb wstawiłem zbyt późno i gotowy był, gdy goście już byli. Ledwo wyjąłem zaczęli chleb jeść. Poszedł cały bochenek. Niestety dało to przykre efekty następnego dnia. Wszyscy czterej mieli dolegliwości. Ja i Jakiś nie jedliśmy, żeby dla gości starczyło i nam się upiekło. Ale nauka z tego taka, że pieczony w domu chleb lepiej jeść po tym jak wystygnie.
Obiad
Krupniku ciąg dalszy. Zupa jest bardzo tania, a zimą ją ubóstwiam. Składniki banalne: zwłoki kurzęce, pietruszka, marchewka, seler, kasza jęczmienna. Jakiś wprowadził nowy sposób gotowania zwłok. Gotuje je w wodzie przez 4 godziny na minimalnym ogniu, tak by tylko pyrkało, ale nie wrzało. Dzięki temu wszystkie składniki z mięsa wygotowują się i przechodzą do wywaru. Nawet chrząstki się rozpuszczają. Dzięki temu zupa jest syta i rozgrzewająca.
Trochę o zwłokach.
Kiedyś kupowaliśmy gotowe zwłoki, czyli kurczę bez piersi, nóg i skrzydełek. Jednak bardziej opłacalne jest kupienie całej kury i dokonanie sekcji. Przy zwłokach pozostają jedynie skrzydełka, których nie uznajemy za warte przeznaczenia do innych dań. Piersi i nogi wędrują do zamrażarki z przeznaczeniem na kolejny obiad.
Wygotowane zwłoki nie idą do kosza, ale są podstawą dalszej obróbki. Dziś głównym daniem znowu były buraczki zasmażane oraz danie z mięsa ze zwłok, ze szpeclami w sosie pomidorowym. 0,15zł to buraczki, reszta warta była jakieś 0,50zł. Tym samym na osobę kosztowało to około 0,65zł. Gdybyśmy takie dania jedli codziennie przez miesiąc wyniosłyby to na jednego 19,50zł.
Próbowaliśmy się porównać ze słynnym studentem Kewinem Dąbrowskim żywiącym się w październiku 2012 roku za 1zł dziennie. Chyba jesteśmy w stanie mu dorównać przy jednocześnie dużo bardziej rozmaitych posiłkach.
Z czasem uda mi się do tych dań dodać wartości i wtedy się okaże.
Co to są szpecle? Ha, też nie wiedziałem. To moje odkrycie 2011 roku w restauracji w Niemczech. Później okazało się, że są dostępne w Lidlu w dwóch wersjach suszonej i świeżej. W sumie jest to rodzaj lanych klusek. Robienie ich samodzielnie jest kłopotliwe, a kupne są nie mniej dobre.
O jedzeniu można jak o zieleni ;)
"z 20% zniżką. Zamiast 200zł zapłacił 180zł."
OdpowiedzUsuńksięgowy umysł Teresy jakby spowolnił - toż Jakisia oszukali !!! - dali mu tylko 10 % zniżki miast przyobiecanych 20%
nie przeliczam pozostałych wielkości arytmetycznych w tekście, żeby Teresie nie obniżać już oceny :))
Krytykę przyjmuję, błąd poprawiłem. Usprawiedliwieniem niech będzie, że pisałem nieuważnie wcale nie o 9 rano tylko późną nocą.
Usuńi jeszcze:
OdpowiedzUsuń"ubustwiam" ?
Teresa! co sie dzieje ? dałaś komuś tekst do wklepania ?
Poprawione.
UsuńWidzę, że muszę robić dużo błędów, żebyś dał znać, że czasem do mnie zaglądasz ;)
Teresa, czy te opowieści kulinarne to jakaś nowa wersja "Medalionów" Nałkowskiej? Myślę, że błędy w tekście są rezultatem niedożywienia. To zresztą dość ciekawe, bo nie wyglądasz na głodującą, kluseczku miły ;).
OdpowiedzUsuńTeresa jak zostanie Nałkowska to od razu świat stanie ponownie przed jej medalionem
OdpowiedzUsuńKaży nosi taki medalion w plecaku na jaki zasłużył.
OdpowiedzUsuńW przygotowaniu są buraczane opowieści... to coś dla was kochane ;)
cudownie - poznamy życie Tereni od zaplecza :)
OdpowiedzUsuńKrowa, darling, świat generalnie znał dotąd Teresę od "zaplecza", gdyż właśnie tym elementem swojego jestestwa Ona ten świat wabiła, stojąc doń otworem.
OdpowiedzUsuńTeresa pozazdrościła Gejowskiemu popularności. Kariera medialna Gejowskiego (wynikająca z czegoś na kształt zamachu w Zachęcie) wiedzie prostą drogą do otrzymania własnego programu o gotowaniu w nieocenionej TVN (program "Obiadek u cioty"). Teresa postanowiła ubiec koleżankę i wykazać, że sama jest lepszą kucharką. Jej program będzie się nazywać "Ludzie ludziom zgotowali ten sos" i będzie polegał na pokazywaniu sztuki gównozjadztwa (jak ugotować obiad dla dwóch wiecznie łakomych ciot za 10 PLN). Makłowicz i Gesslerowa zadrżeli przed tą konkurencją.
Czy ja dobrze rozumiem, że to Gejowski stał z tabliczką "Zachęta - Pamiętamy"? Gość jest moim bohaterem.
UsuńNie wiem, kto stał. Jesli przystojny, to jednak nie Gejowski ;)
UsuńJa pierdolę, Teresa się nudzi, a ja dopiero teraz i tutaj to zauważyłem. Przepraszam za Teresę
OdpowiedzUsuńPołączenie Gesslerowej z Perfekcyjną Panią Domu. Brakuje tylko fragmentu - "a Meci na sranie po chlebusiu poradziłam napar z szałwi i selera".
OdpowiedzUsuńI ten napar by zadziałał? ;)
UsuńZ szałwii tak jak najbardziej :)
Usuń