niedziela, 20 stycznia 2013

To nie ja wybralem

Ty tak chciałeś

B leniwie trwał rozpostarty na wszystkich wymiarach istnienia. Lubił ten stan. Takie uwolnienie się od obowiązków twórcy. Czuł miłe łechtanie rozbłysków supernowych, twarde czrne dziury zalegające tu i ówdzie. Cały ten zgiełk materii nieożywionej i ożywionej, dzięki któremu odczuwał własne istnienie.

Ten błogi stan przerwało nagłe przyzwanie przez J. Czego on znowu chce? B zebrał się w sobie, skupił, ściągnął całe swoje jestestwo do czterech wymiarów. Musiał, bo J z uporem godnym lepszej sprawy, podobnie jak surogatka z której się wylągł, zawsze wybierał żałosną ludzką powłokę. B trochę nie mógł się zdecydować w co ma się przeistoczyć. Tyle już tego było. W przypływie fantazji objawił się J w postaci gorejącego sopla. J skrzywił się na ten widok, ale B od zawsze wiedział, że nie może liczyć na poczucie humoru swego potomka. Tylko DŚ miewał podobne do swego pryncypała pomysły, choć trudno mówić o czymś wyszukanym.

- Ojcze, - zaczął J z tą swoją nieznośną manierą wywołującą u B wrażenie, że może jednak nie ma nic wspólnego z poczęciem J. - na Z zaczęło się jakoś źle dziać. Osobników przybywa w astronomicznym tempie i większość nie przestrzega regulaminów jakie ustanowiliśmy. Do tej pory radziłem sobie napuszczając jednych na drugich i ich liczba trzymała się w pewnych widełkach. Ale teraz oni już nie chcą się nawzajem wyżynać i przybywa ich na potęgę. Co robić?
- A ilu osobników potrzeba im do rozmnażania?
- Dwóch, a konkretnie dwoje. Tak jak ze mną było, choć rozumiem, że to był szczególny przypadek.
- No, tak, tak, pamiętam. - Gdyby B nie był w tym momencie soplem z pewnością by ziewnął, ale widok ziewającego sopla pewno nie przypadłby J do gustu. - Prosta sprawa, zdarzało mi się to już nim, no, nim się pojawiłeś. Wprowadź konkurencyjne osobniki, niezainteresowane rozmnażaniem. Pomogę ci, mam w tym pewne doświadczenie.

B uznał audiencję za zakończoną. Gorejący sopel zniknął, zaś B powrócił do błogostanu poza czasem i przestrzenią, wypełniając wszystko i czując się wypełnionym.

- Ojcze, ojcze!!! - Gwałtowne nawoływania J przyprawiły B niemal o kolizję kilku galaktyk. Nieco rozkojarzony i bez pomysłu na siebie pojawił się przed J w postaci nocnika dzicięcego z naprędce wymyślonym dodatkiem... pozytywką. J standardowo się skrzywił, ale B miał to głęboko w... w każdym razie w głębi nocnika.
- Co się dzieje?!
- Minęło trochę czasu i faktycznie tych niezainteresowanych rozmnażaniem zrobiło się sporo, ale reszta   zaparła się, żeby się namnażać w poczuciu jakiejś chorej misji, do tego powołując się na moje nauczanie. Ja im niczego takiego nie mówiłem?!
- Ale jest ich trochę mniej?
- Nie. Obie grupy żyją obok siebie i coraz lepiej się dogadują. Jest trochę ortodoksów, ale reszta uważa, że to ty tak chciałeś i akceptuje tych nierozmnażających się.
- Inteligentne bestyjki - rozbawiony nocnik wyglądał jak z taniego horroru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

W polu "Komentarz jako" wybierz "Nazwa/adres URL" i podaj swój pseudonim w polu "Nazwa".

Nie wybieraj "Anonimowy", żeby nie być anonimowym właśnie ;)