Kołtun i hipokryta głosi słowo
Wiem, że tym panem, któremu przezorni rodzice dobrali imię tak, by po inicjałach od razu było wiadomo z kim ma się do czynienia, w ogóle nie warto się zajmować. Ale jego wywody o buddyzmie nawet mnie poruszyły.
W programie "Boso" podróżnik odwiedza tajską świątynię. (…) Cejrowski mówi między innymi o tym, że buddyzm to "religia bez boga, a więc w świątyni nie ma sensu się modlić, bo nie ma do kogo". Sugeruje także, że Dalajlama modli się codziennie do Lucyfera. Nazywa buddyzm religią okultystyczną i stwierdza, że "w tej religii chodzi o to, żeby obłaskawić demony". Grupę białych turystów obchodzących dookoła świątynię nazywa "głupimi ludźmi".
Nie wiem, czy tzw. “wierzący” tu zaglądają, ale skoro taki rzymski katolik jak Cejrowski sobie pozwala, to pozwólmy sobie i my.
Co robią katolicy.
Ich bóg jest niby wszędzie, ale przyjęło się, żeby modły wznosić do niego w określonych lokalizacjach, dzieci mogą też wieczorem przy łóżku. W trakcie przedstawienia w kościele rzymskokatolickim wierni symulują spożywanie ludzkiego mięsa i picie ludzkiej krwi podawanej przez mężczyzn przebranych w suknie.
Podstawowa modlitwa pełna jest stwierdzeń zaskakujących:
“Ojcze nasz” – znaczy wyznawcy są bękartami, a mateczki się puściły z kimś innym
“któryś jest w niebie” – niby stworzył cały wszechświat, ale umiłował sobie ziemskie chmurki, na których zresztą nikt nigdy go nie widział
“święć się imię twoje” – imienia wprawdzie nikt dotąd nie poznał, ale to detal
“przyjdź królestwo twoje” – można z jednej strony rozumieć, że tego królestwa jeszcze nie ma lub można się do niego udać szybciej umierając z ręki cudzej lub naturalnie – wersja ekspresowa nie jest mile widziana z niewiadomych powodów
“bądź wola twoja jako w niebie tak i na ziemi” – chmurki latają po niebie całkiem bezładnie, więc dziwi zapał żeby podobny chaos panował też na ziemi
“chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj” – jak już się modlić, to po coś, katolicy wyznają zasadę “coś za coś”; wersja młodzieżowa “iPhone’a naszego powszedniego…”
“i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom” – znowu “coś za coś”, a przy tym nikt nigdy nie słyszał, żeby katolik komuś odpuścił
“i nie wódź nas na pokuszenie” – dziwne to bóstwo, które pogrywa ze swoimi wyznawcami; może kręci nowe odcinki “Śmiechu warte” albo “Ukrytej kamery”?
“ale nas zbaw ode Złego” – a cóż on zawinił?!
“Albowiem twoje jest królestwo i moc, i chwała na wieki wieków” – katolicy zatrzymali się widać na etapie feudalizmu; a moc? jaka moc?! raczej niemoc! niemoc, by powstrzymać na przykład tsunami, czy owego Złego, niemoc wprost do kwadratu! z tymi wiekami też przesada, bo to raptem dwadzieścia wieków, a i tak większość spośród sześciu miliardów ludzi jest nieprzekonana.
Amen.
Teresa, niezły tekst.
OdpowiedzUsuńJa mam prośbę do katoli: no pokażcie tę swoją bozię, pokażcie. Obejrzymy i zastanowimy się, czy warto. Jeśli dalekim płodem bozi jest taka nazistowska, nienawistna, podła gnida, jak WuCet - to nie warto.
Katole są z zasady obłudni, bo niby modlą się, żeby powstrzymać "Złego", ale w tym czasie to stado bandytów w sukienkach kolaboruje sobie w najlepsze z hitlerem, mussolinim, franco, pinochetem i wszystkimi innymi, najgorszymi mordercami. Byle tylko capnąć trochę kasy i parę dzieci do zerżnięcia. Obrzydliwe. Polska od nikogo nie doznała tylu zdrad, podłości i złodziejstwa, co ze strony kościoła kat. Angażowali się w każdą możliwą antypolską awanturę. Przez dziesięciolecia po wojnie zwlekali z uznaniem naszych granic. Nie mogę zrozumieć, jak część Polaków może opowiadać, że kościół był "oazą wolności". Arcybiskup Wiednia, wieszający hitlerowską flagę na katedrze, to ta "oaza wolności"??? A może obecny papież, plujący nienawiścią do gejów, to "oaza wolności"??? Żałosne.
W ostatnich dniach najbardziej spodobał mi się serial pt. "Ja też miałem jechać tym pociągiem. I ja, i ja, i ja!".
OdpowiedzUsuńNajpierw Gównin ogłosił, że miał jechać "tym" pociągiem wraz z synem. Kiedy już pozbieraliśmy się z traumy po tym, że niestety nie pojechał, postanowił nas dobić Kurwski, ogłaszając, że "tym" pociągiem mieli jechać również Zero i PajaCymański. Również i ci panowie niestety zmienili plany. Jak rozumiem, miało nas to wzruszyć i wywołać sympatię do "otartych o śmierć". No więc nie wywołało - żałuję, że wymienieni Panowie nie siedzili tuż za lokomotywą. Jest to kolejny dowód nieistnienia Boga.
Wychodzi na to, że w istocie miał to być pociąg specjalny z tabliczkami "Uwaga! Niebezpieczne odpady!". Jednak odpady do niego nie wsiadły, tylko jechali nim porządni ludzie. Charakterystyczne jest to, że im kto bardziej katolicki, tym bardziej hienowato się zachowuje.
Prawda jest zaś taka, że pociągiem jechała Pani dr Jelena Kondratiewa-Bryzik - bliska memu sercu prawniczka i działaczka praw człowieka, członkinii Zespołu Prawnego Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny (to Federacja, którą kierowała Marszałkinii Nowicka). Niestety, Lena nie żyje.
Także i to jest dowodem nieistnienia Boga.
Wszyscy mieli jechać i jakoś nikt nie pojechał. No cud. Nawet się zgadzam.
OdpowiedzUsuńAle jedno "ale": Do pociągów wsiadło ponad 300 ludzi i zginęło 16. To też cud?
Ano, "wierzący" tu zagląda, przynajmniej jeden - za innych nie będę mówił :)
OdpowiedzUsuńO wiedzy historycznej jednego z przedmówców nie będę się więcej wypowiadał, poza tym, że dziwi mnie, iż ktoś, kto przeżył czasy Stalina i Bieruta, tak mało pamięta :)
Szanowny Autorze,
ja się z Tobą całkowicie zgadzam. WC to obślizgły robal, którego należałoby potraktować jakimś insektycydem. Jednak prawdą jest też, że jest on tylko drugą stroną tego samego medalu. Czy nie podobnie do niego i rzesz fanatyków religijnych, jeśli nie identycznie, zachowują się "apostołowie" ateizmu prezentując: obelgi, drwiny i ciasny dogmatyzm? Fanatycy są wszędzie tacy sami.
Mam wielki, osobisty szacunek dla agnostyków. Takich prawdziwych, którzy potrafią otwarcie powiedzieć: nie wiem i potrafią znaleźć w sobie prawdziwą tolerancję dla innych. Jest w nich pokora intelektualna, którą cenię.
Co do praktyk, rytuałów i innych takich: WC ma rację i Ty też ją masz... Dlaczego? Bo obaj patrzycie z zewnątrz. Nie widzicie szczerości i wiary tych ludzi, nie wiecie co dzieje się w ich sercach. Bez tego wszystkie te czynności rzeczywiście są bezsensowne i czasami nawet zabawne. Mam tylko jeden problem... WC tego nie widzi i nawet nie podejrzewa, bo jest umysłowo i duchowo ciasny, ale Ty, Autorze, przecież taki nie jesteś... Może nie chcesz widzieć. Nie mam do Ciebie żalu i rozumiem, bo życie "wierzących" najczęściej rozbiega się, w praktyce, z ich wiarą. Z tą wiarą i praktyką to jest, jak w pewnym dowcipie:
Kapitan statku co rano uczestniczy we mszy. Zaraz po, wchodzi na mostek i wszystkich szmaci, a nawet zdarza się, że bije. W końcu jeden z załogantów zebrał się na odwagę i pyta:
-Kapitanie, jak to jest, że co ranek Pan się modli, a potem traktuje nas Pan jak bydło?
A Kapitan na to:
-Jakby nie ta msza, to ja bym was już, kurwa, dawno pozabijał...
Może wystarczyło by więcej tolerancji po dwóch stronach barykady i wiele problemów oraz kontrowersji by znikło? Może... Ale jestem realistą: zawsze będą WC i zawsze będą M...
Koniec kazania. Amen :)
2Daniel: Cieszy mnie, że nie poczułeś się jakoś szczególnie dotknięty. Moja intencja była jasna, każda obrzędowość jeśli obedrze się ją z wymiaru wyższego stanowi zbiór niezrozumiałych, a nawet obrzydliwych zachowań.
UsuńNie jestem przeciwnikiem religii, tak jak nie jestem przeciwnikiem posługiwania się pałeczkami do jedzenia. Przeciwny natomiast byłem, jestem i będę obłudnikom dającym sobie prawo do moralnych ocen. Hierarchiczny kościół katolicki pełen jest zachowań, które potępia: przemocy psychicznej (zakony), prania mózgu (katecheza), pedofilii (w Polsce jeszcze wstyd powstrzymuje ofiary), homoseksualizmu (znam wielu), pijaństwa (od arcybiskupów w dół), o fikcji celibatu nie wspominając (wszyscy mają partnerów lub partnerki). Cała patologia skrywana jest za tajemnicą spowiedzi i udawaną pokutą.
Twój dowcip bazuje na teorii, że religia czyni ludzi jeśli nie moralnymi, to przynajmniej powstrzymuje ich przed negatywnymi zachowaniami. To fikcja i ułuda. O tym, że nie powstrzymuje widać przy każdej okazji zabijania dzieci i psów, gwałtów, kradzieży, morderstw, które popełniają katolicy. Śmiem twierdzić, że ateiści są bardziej moralni.
W dzisiejszych czasach, to nie moralność, lecz prawo i nieuchronność doczesnej kary odstraszają. Niebagatelną rolę ma edukacja (etyka). Ale taka prawdziwa, a nie bazująca na mitach i pseudonauczycielach o psychotycznych mentalnościach zgrabnie ukrytych pod kapłańską sukienką.
Tu też się we wszystkim zgadzamy :) Jedna mała uwaga: religia może powstrzymywać ludzi przed złem, ale tylko właściwie przeżywana... a z tym, jest największy problem.
UsuńNie wiem, co to znaczy "właściwie przeżywać" religię, ale znając teorię i praktykę zgadzam się, że "z tym jest największy problem" ;)
UsuńNo nie... "religia moze powstrzymać ludzi przed złem" To jest kosmiczna bzdura jakaś. Zastanawiam się kogo z moich znajomych, a kogo ze znanych ludzi, religia powstrzymała przed czymkolwiek. Weźmy na przykład takie zło, jak używanie prezerwatyw. Może religia powstrzymała przed używaniem prezerwatyw Jarosława Kaczyńskiego i Beatę Kępę, ale nie powstrzymała ich już przed innym złem, jakim np. jest nienawiść i mówienie głupot. Mnożyć można bez końca
OdpowiedzUsuńMiałem na myśli Beatę Kempę, sorry
OdpowiedzUsuńJakiś, ależ nie - to właśnie kępa. Tataraku na bagnie.
UsuńJeśli chodzi o dyskusję powyżej, to miło mi słyszeć, że mamy w naszym gronie księdza. A przynajmniej "wierzącego", któremu najwyraźniej nie przeszkadzają wyczyny kościoła kat. w sprawach dotyczących mniejszości (jakoś o nich nie wspomniał - pewnie to tylko "margines", bo generalnie kościół jest fajny i zbiera na bidulki). Miło wiedzieć, że jak już Gowin i Terlikowski z Michalikiem będą nas zagazowywać w komorach, to taki "wierzący" się sympatycznie za nas pomodli i zaraz poleci głosić, że religia generalnie jest bombowa, tylko trzeba ją "właściwie przeżywać". Cieszę się, gdyż ta świadomość będzie luba memu sercu, kiedy będę się dusił od Cyklonu B serwowanego przez prawdziwych katolików (w ramach ich wersji "właściwego przeżywania" religii).
Wyjaśniam również, że nie przeżyłem czasów "Stalina i Bieruta", chociaż oglądając w telewizji stale i wciąż paradujące stada katoli, upominających się o "szacunek" (czyli podporządkowanie się ich zdegenerowanej wizji świata i stosunków społecznych), mam wątpliwość, czy aby dzisiaj w czasach Stalina nie żyję. Kult jednostki (w tym przypadku nadgniłego papieża) jest dość podobny. To charakterystyczne dla katoli, że ich pogarda, protekcjonalność i paternalizm ma być traktowana jako właściwa, ale gdy tylko ktoś pozwoli sobie na inny pogląd (zwłaszcza krytyczny, choć nie tylko), natychmiast urządzają skowyt i histerię, jak to oni bardzo są prześladowani i wyśmiewani. Może i nawet byłoby to przekonujące, gdyby nie to, że żyjemy w kraju, w którym strach otworzyć lodówkę, bo jest ryzyko, że ze środka wyskoczy Pospieszalski z własnym "właściwym przeżywaniem wiary" albo napalony, tłusty ksiądz z... katechezą.
Wyjaśniam również, że hołubienie "agnostyków" kosztem "ateistów" jest typową manipulacją oszołomów religijnych. Stawiają oni otóż tezę, że "jeszcze do zniesienia" jest agnostycym (czyli mówienie "nie wiem, wszak nie widziałem dowodu - sic! - nieistnienia bozi), ale już nie ateizm (czyli mówienie "wiem, że Boga nie ma, bo póki co nauka nie dowiodła jego istnienia, a jakoś bardziej ufam nauce niż ludziom wierzącym w partenogenezę niejakiej MB" - nie chodzi o mnie). Agnostycym jest tchórzostwem. Jeżeli ktoś tutaj dysponuje dowodami na istnienie Boga - niech się zgłosi. Chodzi mi zarazem o inne dowody niż spadające wyniki sondaży PO - bardziej namacalne (nagranie, odcisk linii papilarnych lub czerwieni wargowej albo choćby zeznania świadków, co widzieli bozię spacerującego po Piotrkowskiej). Dopóki takich dowodów nie będzie, to w sensie procesowym :) musimy przyjąć, że katole nie podołali ciężarowi dowodowemu i w rezultacie ich twierdzenia należy oddalić jako nieudowodnione. Być może ktoś uzna to, co napisałem za (jakże by inaczej) obelgi, drwiny i ciasny dogmatyzm (to zwyczajowe określenia katoli na krytykę ich szalonych teorii), ale to jego problem. Ja to nazywam racjonalizmem i skrupulatną oceną dowodów.
Wreszcie, co do "szczerości i wiary" katoli. Cóż, obserwuję ją codziennie. Iluż wybornych, szerych i wierzących katoli każdego dnia leje nienawiść a'la Rydzol (ikona polskiego katolicyzmu). Jakże miałbym nie dostrzec tych przejawów sympatyczności "wierzenia"? Jasne, jest też gdzieś Boniecki, ale cóś tak jakoś przycichł ostatnio. Poza tym - jeden Boniecki na 35 milionów polskich katoli to raczej niewiele... Ateiści, chociaż w mniejszości, mogą pochwalić się takimi tuzami intelektu i kultury (niektórzy niedawno zmarli) jak Środa, Skarga, Stanosz, Szyszkowska, Urban, Hartmann, Szymborska, Zapasiewicz - że przytoczę tylko kilka nazwisk z rodzimego podwórka. Iluż zaś katole mają w Polsce Bonieckich?
"Nie wspomniał" o " wyczynach", bo zgodził się, powyżej, z przedmówcą, że są i są plugawe... myślę, że gustowny monokl rozwiązałby problem - mój prapradziad taki nosił :)
UsuńCo do reszty: ja też Cię kocham... :D
Choć może jednak coś bym rzekł, co do reszty... Ale muszę najpierw zapytać czy miałaś, Droga Meciu, cokolwiek w życiu wspólnego z logiką lub metodologią nauk przyrodniczych? Wiem, żeś na mnie permanentnie obrażona, ale może mi odpowiesz? :)
UsuńMetka, po Piotrkowskiej to teraz spacerują rodzice Magdziulka z Sosonowca, którzy zajmują 150 metrowe lokum i mają za chwilę dostać tu pracę, bo im się Łódź podoba. Przypuszczam, że rodzice Magdziulka spotkają się na konsultacje z rodzicami dzieci z beczek - wymiana doświadczeń, technik upuszczania dzieci na próg oraz modlitw stosownych (są pewnie takie, w których można bozię poprosić o ładne mieszkanie w centrum miasta), a my to z naszych podatków jakoś uregulujemy. Bo to przecież po chrześcijańsku jest wypaczyć (przepraszam: wybaczyć) i żyć sobie dalej. Nie lubię oceniać (choć, jak wiesz, uwielbiam)i dlatego nie będe mówił, co powinniśmy zrobić dla pozyskania 150-metrowego mieszkania w kamienicy w centrum Łodzi. Zastanawiam się nad takim oto rozwiązaniem: skoro za półroczną córkę można dostać 150 m.kw. w centrum miasta, to ile metrów można dostać np. za 25-letnią córkę? Na rozum biorąc, 50 razy tyle. PS. Ach, gdzie te czasy, kiedy babcia Marylka (Rodowicz) śpiewała: "To był maj, pachniała Kaśce Kempa..."
OdpowiedzUsuńNo cóż, gdyby rodzice tego dziecka mieli zapewnioną bezpłatną edukację seksualną (nie w postaci wykładów wąsatej katechetki ale rzetelnej edukatorki seksualnej), refundowane środki antykoncepcyjne i dostępność aborcji ze względów społecznych - do tragedii by nie doszło. Bardziej już wkurzają mnie ci liczni katolicy od układania maskotek i wyzywania rodziców na pogrzebie - to dopiero było obrzydliwe. Wstrętna, katolicka tłuszcza.
OdpowiedzUsuńCo do mieszkania - nie wypowiadam się, nie mam danych. Jeżeli stworzenie tym ludziom szans i objęcie nadzorem ma uchronić od zajebania jakieś dziecko, to jestem za. Nie jestem zwolennikiem rozrodczości, ale jak już dziecko się urodzi, to trzeba o nie dbać. Prywatnie wolałbym, żeby rodziły się dzieci chciane i żeby ich rodzice zechcieli wziąć ciężar utrzymania progenitury na siebie, a nie obarczać nim mnie (bo to nie ja dostanę od tych dzieci przysłowiową "szklankę dowy na stare lata").
Co do Rodowicz - nie wiem, o czym mówisz. Ja urodziłem się w 1991 r. i nie pamiętam "Małgośki" ;)