sobota, 27 lutego 2010

Kastracja

Kilka lat temu poznałem taką jedną parkę. Właściwie, to najchętniej poznawałem jednego z nich. I byłoby z nim nawet dosyć dogłębnie, gdyby aktualny wówczas mąż nie wszedł w trakcie. Na szczęście nie zdziwił się (znając mnie), tym bardziej, że kąsek był łakomy. Choć zaskoczyło go, że to ja trzymałem lejce. Ale ja nie o tym.

Odwiedzaliśmy się wtedy towarzysko, tylko, że do nich trzeba było wchodzić w odstępach. Ten "mniej chętnie poznawany" obawiał się, że jak sąsiedzi zobaczą facetów wchodzących parami, to się zorientują, że oni są ciotkami. W mieszkaniu z racji akustyki postulowali używanie słów "branża", "ogródek" i unikanie słów "ciota", czy "gej". Wszystko z troski o to, by sąsiedzi nie zorientowali się, ze oni są homo, co rzekomo przez lata wspólnego zamieszkiwania udało im się utrzymać w tajemnicy. Propozycje wspólnego wyjścia do jakiegoś klubu gejowskiego odrzucali zgodnie. Ten "mniej chętnie poznawany" nie chciałby być rozpoznany, bo jest "osobą publiczną" - jak to określił. Nieco podjarany z kim to ja się zadaję podrążyłem temat owej "publiczności" i okazało się, że jest kasjerką w hipermarkecie. Komentarze wam pozostawiam.

Kontakt się urwał, bo widać nie mam talentu do konspiracji. Czy można uznać, że owa parka jest spoza środowiska? Temat mi się przypomniał wraz z nowopoznanym 27-latkiem. Przybył do Łodzi z Inowrocławia, zaczął pracować, kupił mieszkanie (wenge) i poczuł się samotnie. Ja niby miałem tę samotność rozproszyć. Facet nie powiem przystojny: brunet, 190 cm wzrostu, ładnie zbudowany, choć z już widocznymi zadatkami na brzuszek. Rozmowny, nawet pełen humoru. Nie będę się zapierał, miło się do niego przytulało. Ale miły nastrój zaczął się nieco psuć. Alkohol świetnie rozluźnia atmosferę, ale źle się dzieje, gdy wraz ze wzrostem stężenia zaczyna wywoływać agresję i zmienność nastroju. Z opowieści wynikało, że alkohol stał się rozwiązaniem dla problemu z akceptacją siebie i pocieszycielką po porażkach z facetami. Były momenty, że aż się bałem o siebie. Po alkoholu ludzie różnych jazd doświadczają, sam nie jestem wyjątkiem i dlatego patrzę na to z pobłażliwością. Jednak, gdy jazdy wywołane alkoholem stają się agresywne, ja wysiadam. Z nim wysiadłem, mam nadzieję, że już nigdy nie skontaktuje się ze mną. Gwoli przyzwoitości dodam, że seks z kimś tak przesiąkniętym wódą polegał głównie na miętoszeniu flaka, atrakcja podobna do zaspokajania się dżdżownicą, nawet jeśli wyrośniętą.

Chłopak jest oczywiście "spoza środowiska". Skazał się na banicję z troski o najbliższych, domniemanych przyjaciół, opinię wśród współpracowników, no bo co ludzie powiedzą. Z jednej strony rządzi nim irracjonalny strach, z drugiej potrzeba bliskości z innym facetem. Też sobie wybrał mnie akurat; jestem nie tylko "w środowisku", jestem w jego epicentrum! Zatrważające jest dla mnie, że 27-latek, z dala od domu, bez zobowiązań, w XXI wieku może sam wykastrować swoją osobowość w tak okrutny sposób. I za jaką cenę!

16 komentarzy:

  1. Kiedyś ktoś taki ci poderżnie gardło. Mało miałeś takich przykładów wśród znajomych?

    OdpowiedzUsuń
  2. 2Teresa: Nic nie zrozumiałem

    2Gejowski: MASZ RACJĘ!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. SleezyScreenName27 lut 2010, 10:39:00

    Ty to kurwa Teresa jestes gwiazda, ale gejowski choc gruby, racje ma. Kiedys cie taki potnie w paski i dolaczysz do grona ciot przepadlych bez wiesci.

    OdpowiedzUsuń
  4. zwłaszcza jak poczyta bloga - bo oto nagle przestaje byc anonimowy ;/

    OdpowiedzUsuń
  5. Bosz... strasznie się zaczyna robić.
    A tak gwoli zaspokojenia ciekawości: gdyby Teresa, codziennie raczyła nas notką o innej swej dłuższej lub krótszej "znajomości", to na jak długo by ich starczyło? Liczyłbym w tygodniach, czy miesiącach? :)
    Na koniec dodam, że w Klechistanie większość (wszyscy?) naszych znajomych była w ten sposób "spoza środowiska". Jeden, podrzucany przeze mnie samochodem, kazał się wysadzać dwie przecznice przed domem, drugi do dziś na wycieczki zagraniczne jeździ z koleżankami z pracy. Przykłady mógłbym mnożyć :]

    OdpowiedzUsuń
  6. To niestety prawda. Rzecz w tym, że te wszystkioe wystraszone istoty nie rozumieją, że w istocie świat jest dużo mnie (choć ciągle!) nieprzyjazny, niż im się to wydaje.
    Przypomina mi to historię leśnego dziadka, który ukrywał się w lesie 40 lat po wojnie, bo nie dowiedział się niestety, że wojna się skończyła.

    Teresa, nie ryzykuj takich spotkań, bo skończy się to kiedyś co najmniej zdefasonowaniem tej pięknej buźki, a szkoda by było. Twoja twarz jest przecież jak biedermeier.

    OdpowiedzUsuń
  7. @ Metka Boska
    Może to głupie pytanie... ale dlaczego T. ma twarz jak biedermeier? To przecież tylko uboższa wersja empiru... :) Fakt, że tej twarzy nie widziałem, ale zaintrygowało mnie to określenie ...

    OdpowiedzUsuń
  8. 2daniel: no właśnie, Metka Boska zna te różnice. :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. A i jeszcze jedno: Teresa, rusz dupę do mnie na 22 z minutami. Telefon wyłączysz w przedpokoju.

    OdpowiedzUsuń
  10. Czego boi się Teresa?

    OdpowiedzUsuń
  11. Wyjaśniam: Teresę łączy z biedermeierem wiek jej twarzy (blisko 200 lat) oraz przewaga użyteczności elementów jej twarzy nad funkcją zdobniczą. Np. usta wyraźnie mają funkcję użytkową, mniej natomiast narzuca się ich dekoracyjność. Ponadto - chcrakterystyczne są jasne barwy, prostota, pewna nawet niemal toporność.

    Mam nadzieję, że moje wyjaśnienia uznają wszyscy za wystarczające.

    Gejowski: przestań terroryzować Teresę wyłączaniem telefonu. Ona musi podtrzymywać więdnącą popularność, a do tego niezbędne jest jej skomunikowanie ze światem i wysyłanie sms-ów o treści "jak to co mam na sobie? stringi takie, wełnianie...".

    OdpowiedzUsuń
  12. 2Metka Boska: To zastanawiające, że estetykę mojej twarzy ocenia osoba, na której twarzy 8 plag egipskich odcisnęło trwałe piętno i było to równoległe w czasie z wydarzeniami w Egipcie.

    Tak w skrócie: usta jak odbyt chomika - użytkowo sami sobie to wyobraźcie - dlatego cooleżanka przez nos mówi i stąd jego kartoflowata wielkość, czoło nie gładkie, lecz poznaczone stygmatami i galancie udekorowane parchami (wczesne chrześcijaństwo), uszy nieproporcjonalne, bo cudze (oryginały w średniowieczu odcięto), oczy prawie jak Niagara, ale to dlatego że coś się z nich stale sączy (pamiątka po Ypres), broda cofnięta (efekt eksperymentów doktora Mengele nad osobami z mongolizmem), całości dopełnia ameboidalne ciało wyraźnie rozlewające się mimo gorsetów, zapinek i trudu wkładanego w nieoddychanie.

    Piszę o tym z życzliwością, bo wiem, że Metka Boska nie podchodzi do swojego wyglądu histerycznie i ceni szczerość. A przy tym może już nie pamiętać dokladnie jak wyglądam (Alzheimer), szczególnie, że zawsze jak mnie zobaczy dostaje niekontrolowanego wytrysku i musi się posprzątać - nota bene żeby zobaczyć gdzie sprzątać używa lusterka dentystycznego zapewniającego pełen przegląd sytuacji w dolnych partiach - lusterko jest nieco powiększające, co powoduje, że po jednym spojrzeniu w nie, Metka Boska zawsze przystępuje do adoracji tego co tam widzi - niech ktoś jej wreszcie kupi mikroskop, żeby dziewczyna miała jeszcze więcej radochy.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja Metce kupię wszystko! A Ty Teresa, skoncentruj się, coś jeszcze może się trafić :)

    OdpowiedzUsuń
  14. 2Teresa: znajomość z Panią uważam za zakończoną.
    Pozostałym czytelnikom przesyłam link do mojego zdjęcia, żeby mogli skonfrontować chore wynurzenia tej raszpli z rzeczywistością:
    http://www.chinadaily.com.cn/entertainment/2006-03/13/xin_08030313141546918647.jpg

    OdpowiedzUsuń
  15. 2Metka Boska: Proszę, proszę, po 24 godzinach pracy na Photoshopie udało Ci się osiągnąć wygląd Jude'a Law.

    OdpowiedzUsuń
  16. 2Teresa: informuję Panią, że pisanie o mnie per "żydowski prawnik" jest niedopuszczalną mową nienawiści :)

    OdpowiedzUsuń

W polu "Komentarz jako" wybierz "Nazwa/adres URL" i podaj swój pseudonim w polu "Nazwa".

Nie wybieraj "Anonimowy", żeby nie być anonimowym właśnie ;)