Głaskałem ostatnio psa. Lubi żeby go głaskać, to mu nie żałowałem. Namacałem jednak jakiś wzgórek. Pogrzebałem we włosach i zobaczyłem obrzydliwego kleszcza wbitego w skórę. Bez przekonania zapytałem Jakisia, czy już kiedyś wyciągał kleszcza... Oczywiście nigdy tego nie robił, więc musiałem przełamać własne obrzydzenie i gada wykręcić. Zastanawialiśmy się jak to możliwe, że pies ma kleszcza, skoro jest posmarowany maścią antykleszczową. Okazało się, że był kiedyś smarowany, ale kolejne smarowanie umknęło.
Przypomniało mi to, jak kiedyś bardzo dawno temu poczułem, że coś mi idzie po przedramieniu. Dumnie obwieściłem otaczającemu mnie gronu, że chodzi po mnie kleszcz. Bliższa inspekcja gada dokonana przez doświadczoną cooleżankę była druzgocąca... to była menda, czyli wesz łonowa. Mnie i ZPP wprawiło to w pewien dyskomfort, bo zasadniczo, a nawet bardziej niż zasadniczo sypialiśmy wyłącznie ze sobą, skąd więc menda na mym łonie? Mendy przenoszą się, gdy włosy łonowe się splotą... obrazowo to ujmując. Jakoś nie przypominałem sobie, żeby moje włosy łonowe splotły się z innymi, niż należącymi do ZPP. On też nie miał tego typu rekolekcji. Więc skąd u licha?!
Wyjście znaleźliśmy proste. Ustaliliśmy, że włosów łonowych z cudzymi nie splataliśmy, a wszystkiemu jest winien nasz gospodarz, u którego często bywaliśmy, a który najwyraźniej nieodpowiednio wykonał deratyzację pościeli po swoich osobistych splataniach włosów łonowych.
Po latach zastanawiam się, czy nie znalazłem najwygodniejszego wyjaśnienia, ale niekoniecznie prawdziwego. Obie strony zapewniały o własnej niewinności i splataniu własnych włosów łonowych z jedynie właściwymi włosami łonowymi. No bo, czy łatwo przyznać się do splecenia pozamałżeńskiego, którego mendy są najoczywistszym dowodem?
Z własnego doświadczenia powiem, że takie przyznanie się do łatwych nie należy. Bo co partner na to? Do tego ustalenie prawdy zdaje się niemożliwe. Nie da się dociec, kto splatał włosy łonowe z całkiem obcymi, a kto jest zarażony przez splatanie z partnerem. Można udawać, że nic się nie stało. A może należy poważnie pogadać, czy niewierność w splataniu nie jest efektem jakichś głębszych problemów.
Pozostawiam was z tym zagadnieniem na najbliższe dwa tygodnie dla mnie bez netu, w czasie których będę się poważnie zastanawiał, czy ryzykować splatanie, czy nie. A jak splotę, to śpiesznie wam o tym doniosę po powrocie.
Jestem pod wrażeniem doniosłości tematu.
OdpowiedzUsuń2s.: Wiesz, sezon ogórkowy... hm, nie chciałem żeby zabrzmiało to dwuznacznie ;)
OdpowiedzUsuńFaktycznie, rzecz wypada przemyśleć i przegadać. Wydaje mi się, że to kwestia priorytetów. Bo czy jeśli partner zaspokaja wszystkie twoje oczekiwania, ale nie potrafi np. gotować, a ty lubisz dobre jedzenie, to rozstaniesz się z partnerem? Albo ty lubisz piesze wycieczki, a on nie – jest to powód do rozstania? Jeszcze inna sytuacja: porozumiewacie się idealnie niemal pod każdym względem, ale… ty lubisz porządek, a on jest bałaganiarzem (lub odwrotnie) – rozstanie wisi w powietrzu? Ty maniakalnie chodzisz do teatru, a on w tym czasie woli poczytać – rozstajesz się z nim? Wreszcie: jest wam razem wspaniale, wręcz idealnie, ale.. on nie jest w łóżku taki, jak byś tego oczekiwał?
OdpowiedzUsuńPowiem raz jeszcze: to kwestia priorytetów. Bo na obiad można iść do knajpy, do teatru z kumplem, a bałagan – posprzątać. Oczywiście z łóżkiem gorzej, bo… I tu jest dylemat do rozwiązania. Jakie ono będzie, zależy od zaangażowania. Z jednej strony można powstrzymać się, z drugiej, pozwolić sobie na „skok w bok”. Jak przyjmie to druga strona – to już sprawa indywidualna. Partner może okazać zrozumienie, może też chcieć porozmawiać i wspólnie spróbować wyeliminować problem. Może też nie zrozumieć i nie wybaczyć. Ale wtedy zastanów się, czy tan ograniczony facet naprawdę jest taki fajny, jak ci się wydaje.
2All: Wyobrażacie sobie dwa tygodnie bez Teresinego bloga? Teresa, jedziesz jednak do kraju na tyle cywilizowanego, że – jak doniosła MetkaBoska – podają tam drinki z parasolką, Nie wierzę więc, by nie było tam Internetu. Jakkolwiek rozumieć te „parasolki” :)
oszalałaś ???
OdpowiedzUsuńnapisz jeszcze jakąś notkę przed wyjazdem
przecież nie zostawisz nas na 2 tygodnie z mendami ma głównej.
ja już od samego czytania zacząłem się drapać
2all przerażonych absencja Teresy:
OdpowiedzUsuńbrak internetu to tania wymówka, w końcu chyba żaden kraj do którego sie jeździ nie jest tak dziki, by nie było tam komórek?
2xell: sam zacząłem drapać się tu i tam ;)
OdpowiedzUsuń2Sly: postaram się, ale bez gwarancji, nie wyobrażam sobie pisania notek smsami. Na pewno będzie sporo zdjęć ;)
Tylko spróbuj dać jakieś zdjęcie, to Ci łeb upierdolę przy samej dupie, jasne?
OdpowiedzUsuńNie życzę sobie potem być publicznie rozpoznawany jako ta czerwona na ryju spasiona świnia w przykrótkich gaciach!
2Metka WOPDP: Ależ darling nie unoś się, bo to piękności szkodzi, nawet jeśli to Ciebie już nie dotyczy. Oczywiście, że nie zamierzam kalać bloga zdjęciami Twojej fizjognomii. Będą to zdjęcia jak z sesji nad zalewem sulejowskim sprzed paru lat.
OdpowiedzUsuńhmm, pomijając wszytko inne, dzisiaj są te cudowne narzędzia - fotoszopy, no naprawde nikt nie jest tak brzydki by po ich zastosowaniu nie mógł wyglądać na zdjęciu bosko, olśniewająco, wzwodogennie, glamour etc...
OdpowiedzUsuńło bosze, łona nie łogolone?
OdpowiedzUsuń@Gdański
OdpowiedzUsuńMyślę, że Teresa jest w tej kwestii naturystką.
Into the wild.
Tak jeszcze mnie się nasunęło: a może wówczas ta cooleżanka to nie taka obeznana była? Bo, po pierwsze, tak naprawdę niewielu widziało nienajedzonego kleszcza, po drugie mendy to chyba trzymają się linii bikini, a po trzecie rzadko występują solo - stąd trzeba się trochę natrudzić, żeby usunąć?
OdpowiedzUsuń2ALL: na szczęście nie tylko kleszcze i mendy gryzą... i to (bez) splatania...
OdpowiedzUsuńhttp://gejowo.pl/index.php?pid=3&n_id=10783