Większość kinematografii izraelskiej ma charakter martyrologiczny. W Polandii mamy własną martyrologię, więc ichniej nam nie sprowadzają. Zadziwiające jest jednak, że z pozostałych, aż tak wiele jest filmów o tematyce gejowskiej na przestrzeni kilku lat zaledwie. Poprzednie, które widziałem, to "Yossi & Jagger" z 2002 roku i "Walk on Water" ("Chodzić po wodzie") z 2004. A są jeszcze lesbijski "Keep Not Silent" z 2004, "Say Amen" z 2005, "The Bubble" z 2006, dokument "Jerusalem Is Proud to Present" z 2008 (pominąłem XX wiek).
Film jest przydługi i przynudny, ale to nie znaczy, że nieciekawy. Mnie ujął. Poniżej o co w filmie chodzi, dla tych, co nie pójdą obejrzeć.
Głównymi bohaterami są Aaron, ortodoksyjny Żyd mieszkający w miejskiej enklawie dla sobie podobnych oraz Ezri, młody uwodzicielski chłopak, nie mniej ortodoksyjny. Ezri jest przesłodki. Męski, o pełnych ustach, nieco cielęcym spojrzeniu, o ciele młodego mężczyzny i mentalności chłopca. Nie sposób nie ulec takim wdziękom. Aaron ma żonę, dzieci, swojego rabiego i swoje miejsce w ortodoksyjnym środowisku. Ezri pokochał innego chłopaka z jesziwy, ale został odrzucony. Mam wrażenie, że Aaron jest dla niego namiastką, obiektem realizacji jego pożądania, ale niekoniecznie miłości. Jednak to w Aaronie następuje przemiana. Świetna jest scena seksu małżeńskiego, aż trudno uwierzyć, że ludzie mogą to tak nadal robić w XXI wieku. Nie dziwie się, że Aaron szuka odmiany. Tytuł nawiązuje chyba do tego, że Aaron w pełni świadomie zakochuje się i zaczyna pożądać Ezriego. Jest to silniejsze od niego. Niestety jego osobiste rozterki nie są specjalnie w filmie ukazane. Na pierwszy plan wysuwa się reakcja otoczenia. Rabin naucza, że bóg stworzył człowieka by był szczęśliwy. Aaron zdaje się podążać zgodnie z tą myślą. Mówi rabinowi "Byłem martwy, teraz żyję" - aż łzy napłynęły mi do oczu. Jednak o ile bóg chce, by człowiek był szczęśliwy, to inni ludzie, a szczególnie współwyznawcy, już niekoniecznie. Samozwańcza policja obyczajowa jest gotowa wkroczyć i to brutalnie, jeśli ktoś postępuje niezgodnie z regułami. To nie są weseli i jowialni Żydzi ze "Skrzypka na dachu".
Aaron nie potrafi pogodzić swojej tęsknoty, pożądania i miłości z wymogami nakładanymi przez współwyznawców, wybiera rozwiązanie ostateczne.
Po takim filmie aż narzuca się, że indoktrynacja religijna powinna być zakazana.
po ogórkowych tematach znowu coś na poważnie w środku lata, lubię to! film nie jest arcydziełem, ale mnie także ujął...
OdpowiedzUsuń"Snob i malkontent z Krakowa" może być znudzony filmem, ale czemu chce od razu zrzucać "dwie bomby atomowe" na Jerozolimę? straszny wpis... Świętna Tereso, racz oświecić zbłąkaną bezduszę Pana Pluta albo daj mi do zrozumienia, że nie wyczuwam nieznajomego bloggera
OdpowiedzUsuńz "ich" punktu widzenia indoktrynacja anty-religijna także powinna być zakazana :)
OdpowiedzUsuń2Teresa: Nie tylko Tobie napłynęły łzy do oczu. Znam takiego, któremu cały czas płyną
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWidziałem "Yossi & Jagger"...przepiękny film jak dla mnie...
OdpowiedzUsuń