O czym jest ta sztuka możecie przeczytać tutaj lub tutaj.
To dosyć miłe móc zajrzeć do teatru pod koniec lipca, nawet jeśli to tylko otwarta dla publiczności próba. Widza czeka na tym spektaklu wiele przeżyć: motoryczne, akustyczne, a nawet zapachowe, ale to w drugiej części. Pierwsza zdaje się przydługa. Sporo jest świetnych momentów m.in gra na fortepianie i coś tak banalnego jak prasowanie. Trochę jednak mało w przedstawieniu groteski, przydałoby się więcej. Klara, którą gra Matylda Paszczenko jest rodzinnym wyrzutem sumienia, dosłownie i w przenośni. Jednak nie udało mi się wyłowić, czemu to ma służyć. Sztuka była szokująca jakieś 50 lat temu, jednak teraz jakoś brakuje jej odniesienia. Zło rodzi się i jest utrwalane w rodzinie, tylko z czym to powiązać teraz? Scenografia przenosi nas w czasy hitleryzmu, dziś w Polsce widziałbym inną symbolikę jako odniesienie: krzyże, zbrodnicze katastrofy komunikacyjne, idiotów w ławach poselskich, Licheń. Brak mi w efekcie jakiejś puenty tej sztuki.
Do premiery jeszcze sporo czasu. Planowana jest na wrzesień.
Nie wiem, co kieruje szefostwem "Jaracza", że co rusz wygrzebują w owym teatrze jakieś mocno zakurzone ramoty i odgrzewają totalnie spleśniałe kotlety. Nie tak tam kiedyś bywało, nie tak... By wspomnieć tylko cudny "Sen nocy letniej" z półnagimi studencikami w rolach elfów i boską Barbarą Marszałek - Tytanią... Niepowtarzalna, naładowana seksem, magiczna atmosfera... Niestety, było to 13 lat temu. Ergo: dzisiejsi 20-latkowie mieli wtedy 7 lat i takich rzeczy nie wolno im było oglądać. I tak więc nie zrozumieją, co chcę przekazać. Powiem tylko: Harry Ciotter i Władca Pierścieni to było małe Miki przy tym spektaklu!
OdpowiedzUsuń