piątek, 25 marca 2011

Utwór o matce i ojczyźnie, Jan Klata

Po prostu WOW!

Kolejną dla mnie odsłoną Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych był „Utwór o matce i ojczyźnie” według adaptacji nominowanej do nagrody Nike książki Bożeny Umińskiej-Keff, w reżyserii Jana Klaty, w realizacji Teatru Polskiego z Wrocławia.

Ten spektakl był chyba najbardziej oczekiwanym wydarzeniem festiwalu. Stawił się tłum widzów, my z Jakisiem, Matką Karmiącą i jej koleżanką znaleźliśmy wolne miejsca siedzące, ale wielu widzów stało lub przysiadło gdzie się dało. Spektakl ponownie odbył się w jednaj z hal zdjęciowych Wytwórni. Ma to tę specyfikę, że nie ma sceny, aktorzy grają na poziomie pierwszego rzędu widzów. 
Znowu zacznę od scenografii, której autorką jest Justyna Łagowska. Zajęła się także światłem i kostiumami (plus Mateusz Stępniak). Kiedy usiadłem, pierwszym moim wrażeniem było „jaka skromna scenografia!”. Raptem cztery pudła na kółkach i trzy długie skakanki ułożone w trójkąt na podłodze. To jak ta scenografia przeistoczyła się w trakcie spektaklu zrobiło na mnie duże wrażenie. Szafy okazały się pełne życia, tylna ściana ożywała, gdy zapalało się światło. Aktorzy (bo w tym jeden aktor) ubrani w czarne suknie, czerwone szpilki i kojarzące się z Afryką (Nigerią?) peruki. Do tego świetna reżyseria światła, które grało nie mniej niż aktorzy.

Na plakacie widnieje nazwisko Maćko Prusaka, jako choreografa. Zdziwiłem się, do czego choreograf był potrzebny. Jednak to, co się działo na scenie choreografa wymagało. Żywiołowy ruch sceniczny robił kolosalne wrażenie.

Jan Klata wyciął epilog powodując mieszane uczucia u autorki. Zapewne było wiele innych ingerencji w tekst. Podstawa była jednak uchwytna: historia matki, holokaust, konflikt matki i córki, z tą ojczyzną trochę nie wyłapałem. Sceny pełne są symboliki i metafor, w takim natężeniu, że percepcyjnie nie dawałem rady ogarnąć, co się dzieje. Zabawne były odniesienia popkulturowe. Jakisiowi musiałem podpowiedzieć kto to jest Pan Frodo i przypomnieć, że Ripley i Alien to postaci z „Obcego – ósmego pasażera Nostromo”. 
Nie można też pominąć dźwięku – na plakacie stało ”fonosfera - Magdalena Śniadecka”. I rzeczywiście była to sfera. Osobna, a jednocześnie wtopiona w przedstawienie i jego przestrzeń. 
No i na koniec aktorzy: Paulina Chapko, Dominika Figurska, Anna Ilczuk, Kinga Preis, Halina Rasiakówna, Wojciech Ziemiański. Można im pogratulować kondycji fizycznej, bo reżyser wycisnął ich aż do bólu (ani jednej wpadki przy skokach na skakankach!). Wyobrażam sobie ból nóg Wojciecha Ziemiańskiego po 90 minutach chodzenia, tańczenia i biegania w butach na wysokim obcasie.  Do tego jeszcze wszyscy bardzo ładnie śpiewali. 

Z tekstów zapamiętałem jeden. Po awanturze Matka wręcza Córce nóż i mówi:
- To mnie zabij!
A córka:  
- Cztery lata wojny i dwóch tyranów cię nie zabiło, a ja miałabym dać radę?!

No i finałowa scena z włosami pod pachami. Mocne!

Do obejrzenia koniecznie, ale i książkę chyba warto wcześniej przeczytać.

Wejściówka kosztowała 20zł.

1 komentarz:

  1. Utwór o matce i ojczyźnie czytałam i widziałam. ta festiwalowa propozycja najbardziej mnie poruszyła, chciałabym to zobaczyć jeszcze raz.

    OdpowiedzUsuń

W polu "Komentarz jako" wybierz "Nazwa/adres URL" i podaj swój pseudonim w polu "Nazwa".

Nie wybieraj "Anonimowy", żeby nie być anonimowym właśnie ;)