niedziela, 22 maja 2011

Marsz Równości Kraków 2011

Śmierć rowerom?

Jakiś gościnnie i bez cenzury:

Teresa wyciągła mnie na marsz równości. W Krakowie. Oczywiście, ponieważ nie jest łatwo wprowadzić mnie w stan euforii (a do aktywistów – jakichkolwiek - się nie zaliczam), odmówiłem stanowczo paradowania w policyjnym kordonie. Stać mnie jednak było na poświęcenie się z miłości, jakie okazałem wędrując wzdłuż kordonu od placu Wolnica do Rynku Głównego.
Nie mogłem się nadziwić, bo u mnie we wsi tego ni ma, że grupę około 800-1000 osób musi prowadzić przez miasto 300 policjantów (większość z tarczami, ochraniaczami na nogach i rękach, o kaskach na łbach nie wspominając) i 100 strażników miejskich. Wyglądało to tak, jakby uczestnicy marszu byli skazańcami prowadzonymi przez konwój.
- Teresa – mówię do Teresy – to jest bez sensu, wygląda idiotycznie.
- To ty jesteś idiota – Teresa mi na to. – Mogą ich w każdej chwili zaatakować! Ale chyba w Krakowie do tego nie dojdzie – dodał Teresa.
- No co ty – teraz ja – przecież w Krakowie są silni narodowcy.
- E… - błyskotliwie, z właściwą sobie elokwencją zapodał Teresa.
Przeszliśmy paralelnie z marszem całą Grodzką spoglądając na niektórych przystojnych policjantów. Teresę najwyraźniej kręcili ci z długimi pałkami… No cóż, Tereso, przepraszam. Kiedy znaleźliśmy się na Rynku, zaczęło padać, więc przystanęliśmy pod parasolem jakiejś knajpy. I zauważyliśmy narodowców (okazało się, że w liczbie ok. 150), którzy reklamowali hulajnogi w miejsce rowerów. Niby dlatego, że rowery mają pedały. Ciekaw jestem ilu narodowcom przekonania zabraniają jazdy na rowerze. Pewnie samochodów (z trzema pedałami) też nie używają. Policja sprawiła się dobrze: lała wodą, biła pałkami, przewracała na chodnik, użyła gazów (łzawiących).
I tak oto pokojowa manifestacja seksualności (pedały i lesby chcą być traktowani zgodnie z Konstytucją RP, co wciąż, choć już 66 lat po wojnie, nie udaje się w naszym kraju żadnej władzy), zamieniła się w bijatykę policji z grupą ograniczonych ćwoków. Tym ostatnim dała satysfakcję zaistnienia i pobicia przez policjantów. Gejom, lesbijkom i osobom ich wspierającym nie dała nic, poza pokazaniem się. Zastanawiam się, czy tędy powinna prowadzić droga? Myślę, że w tym przypadku, ulica nie jest najlepszym miejscem do załatwiania spraw równości ludzi. Jakie więc powinno być to miejsce?

9 komentarzy:

  1. Szukałyście sensacji to ją miałyście. Od paru ładnych lat jest tak, że wojownicze lesby idą na przedzie i łypią groźnie na narodowców, a kulturalne wyzwolone ciotki (jak my) idą dalej i machają do przechodniów. Z kolei żądne sensacji trzęsityłki robią za "tłum przypadkowych przechodniów" po bokach, zazwyczaj z gotowymi do strzału aparatami. Większość tych przypadkowych przechodniów ma konta albo na fellow albo na romku :>
    Przeszliśmy od Wolnicy po Rynek i żadnych ekscesów nie widzieliśmy, poza tym że pod koniec parę osób zaczęło kaszleć. Potem w gazetach wyczytaliśmy że to gaz był.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hulajnogi, ha ha... narodowcy się wyrabiają :]
    Jakisiu, masz niestety wiele racji... Wyraziłeś na głos moje wątpliwości i myślę, że nie tylko moje. Trzeba edukować społeczeństwo, a nie urządzać zadymy. Moim zdaniem bardziej skuteczne są działania na niwie kultury (artykuły, prelekcje, wieczory filmowe itp), które powoli, acz skutecznie uczą otwartości na świat i tolerancji. Oczywiście do głupków nie trafią racjonalne argumenty, bo na głupotę nie ma lekarstwa. Najlepiej więc ignorować ignorantów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Azazel: Artykuły, prelekcje, pokazy o pedałach oglądają prawie wyłącznie ci, którzy sami nimi są lub do nich nic nie mają.
    Najlepszą metodą na zmianę postaw u ogółu jest bycie porządnym pedałem, żeby jedna sąsiadka drugiej mogła powiedzieć "a, ja znam takich, ale to całkiem porządne ludzie są".

    OdpowiedzUsuń
  4. >Pluto: dresiarzy i faszystów i tak nie przekonasz - dla nich zawsze będziesz pedałem, którego trzeba wdeptać w glebę.
    Mógłbyś zdefiniować pojęcie "porządny pedał"? Czyli jaki? Taki co nie kradnie? nie pije? nie używa?...
    (Mówiąc szczerze, guzik mnie obchodzi, co myślą o mnie sąsiadki)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj, czasem wystarczy starszej pani powiedzieć "dzień dobry" zamiast zadzierać nosa powyżej "katola". Nam się miejscowe dresy i żule kłaniają :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zachwyca mnie Twój prosty sposób na rozwiązanie kwestii gejowskiej... ;P
    Zawsze mówię "dzień dobry" sąsiadom obu płci (u Ciebie same baby mieszkają?), bo zostałem dobrze wychowany. W mojej dzielnicy jestem chyba postrzegany OK - w każdym razie z nieżyczliwością się nie zetknąłem :)

    OdpowiedzUsuń
  7. @Pluto: "żądne sensacji trzęsityłki robią za "tłum przypadkowych przechodniów" po bokach, zazwyczaj z gotowymi do strzału aparatami. Większość tych przypadkowych przechodniów ma konta albo na fellow albo na romku :>"
    - To co? Należy powiedzieć im, żeby nie szli? A może idą z obawiami po to, by uspokoić je i - dajmy na to - za rok przyłączyć się już oficjalnie?
    A poza tym nie uważasz, że odwaga staniała? Marsz w obstawie setek policjantów to coś innego, niż codzienne "padanie kropli".

    "Przeszliśmy od Wolnicy po Rynek i żadnych ekscesów nie widzieliśmy, poza tym że pod koniec parę osób zaczęło kaszleć. Potem w gazetach wyczytaliśmy że to gaz był".

    No był. Maszerowałeś z Kazimierza na Rynek, i co? Na Rynek nie dotarłeś? Bo ja tak i zadymę widziałem.
    I jeszcze jedno: Jest demokracja i narodowcy mogą manifestować swoje poglądy, tak samo, jak mogą to robić geje i lesbijki. Jest naturalnie jedno "ale": nie przy użyciu siły. Siła ma być w argumentach, pięści używają tylko troglodyci. Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
  8. Marsze oczywiście są potrzebne i dobrze, że są. To zaistnienie w przestrzeniu publicznej, zwrócenie uwagi na problem dyskryminacji.
    Co można robić? Wiele rzeczy. Chwyt z sąsiadami mamy przećwiczony (moi sąsiedzi właśnie wykonali kompleksowe remonty elewacji, wzorując się na najładniejszym domu w okolicy, czyli naszym maison), ale na naszych sąsiadach bycie gejem nie robi akurat wrażenia (dość specyficzna grupa ludzi).
    Mój patent to uczenie studentów i edukowanie własnej grupy zawodowej - poprzez piśmiennictwo. Autorytatywne stanowiska naukowe, pokazujące właściwy stosunek do kwestii dyskryminacji, są świetnym środkiem oddziaływania - to krople drążące skałę.

    OdpowiedzUsuń
  9. >Jakiś: Mała korekta: nacjonaliści nie mogą głosić poglądów godzących w podstawy demokracji (a więc rasizmu, zachęty do dyskryminacji, pochwały zbrodniczych dyktatur itp.). Taka właśnie, źle pojęta "tolerancja" umożliwiła Hitlerowi dojście do władzy. Nie ma wolności dla wrogów wolności, ot co.

    OdpowiedzUsuń

W polu "Komentarz jako" wybierz "Nazwa/adres URL" i podaj swój pseudonim w polu "Nazwa".

Nie wybieraj "Anonimowy", żeby nie być anonimowym właśnie ;)