Gejowska obyczajowość
Jak to miło widzieć, że inni też się starzeją.
Zgromadzenie większej liczby gości w domu wiąże się ze sporymi problemami (znam ten ból – Jajeczko), więc nie dziwię się, że Raand swoje dziestoletnie urodziny zorganizował w lokalu. Konkretnie w byłym „Art Caffe”, zwanym obecnie „Art.” przy alei Kościuszki 51.
Były sprytnie zorganizowane drinki z baru dla gości, tartinki i muzyka, chyba „by Xell”. Niestety palić można było tylko poza lokalem, co znakomicie rujnowało imprezę. Wielka szkoda, że impra nie była zamknięta i nie dało się lokalu zawłaszczyć. Inna sprawa, że gdyby nie impreza Raanda „Art.” świeciłby pustkami. Niestety lokal przestał być atrakcją na mapie miasta.
Przybyli tuziemcy, przyjezdni i rodzina. Ciekawy konglomerat. Trochę szkoda, że Raand nie wykorzystał tkwiącego w tym potencjału – może nie miał pomysłu.
Trafili się obcy: parki romansujące przy piwie, grupki kolegów. Co zobaczyli? Misz-masz składający się z młodzieńców, panów i trzech pań w wieku matczynym (sorki za pominięcie niektórych). Widać było zszokowanie „obcych” na widok młodzieńców/panów całujących się w policzki przy powitaniu. W naszym „środowisku” stało się to normą. Aż dziwne, ale nikt nie ma z tym problemu. No może poza Metką, ale to dlatego, że ma świadomość, że rozsiewa opryszczkę zwaną „chorobą wściekłych metek”. Nie ma zwykłego hand shake’u – to robi się z obcymi.
Zauważyliście inne jeszcze nasze własne towarzyskie konwencje?
Ja Ci ruro dam towarzyskie konwencje! W sądzie odszczekasz tę "chorobę wściekłych metek". Żądam opublikowania przeprosin za tę potwarz oraz wyzywam Cię ropo na pojedynek, jeśli posiadasz zdolność honorową ("Sweetie, she lost it when she was 12, I knew the boy!"). Spotkamy się u kosmetyczki. Pojedynek będzie na to, kto dłużej wytrzyma z perhydrolem na głowie. Moją sekundantką będzie Raand.
OdpowiedzUsuńpowodzenia ;) nie rozjaśnijcie sobie włosów
OdpowiedzUsuńszkoda by było siwa Teresa i Miecia ;))
"Miecia"???!!!!! Ujawnij się, to Cię zniszczę, prowokatorze!!! Metka jestem, a nie żadna "Miecia", do tego nie byle jaka Metka, ale Boska! Miecia to była Ćwiklińska (świeć Darwinie nad jej zgniłymi resztkami!) i zapewniam Cię, kurrrrrrrwaaaa, że nie jestem do niej podobny!!!!!
OdpowiedzUsuńMiecia...? Toż to lepsze od Teresy Padłocyckiej! Zapamiętam.
OdpowiedzUsuńSpróbuj, szczoszku!
OdpowiedzUsuńA ten znowu cały w nerwach... Przecież to urocze, droga Mieciu :)
OdpowiedzUsuńMiecia przez jakiś czas twardo wojowała o formę przezwiska "Metek", bo nie była w stanie przełknąć wersji żeńskiej.
OdpowiedzUsuńTo dopiero teraz będzie miała o co walczyć. :-)
Ge, Szczochu, przeginasz. Uważaj, bo ci ktoś wypomni zamiłowanie do bycia obsikiwanym ;)
OdpowiedzUsuńdaniel, wspominałem już, że Twoje zdanie nie interesuje mnie w ogóle..?
Wrrrr...
MIECIA forever!!!
OdpowiedzUsuńGe lubi piss?? To jest dopiero news!!! :D
OdpowiedzUsuńTak, Szczoch lubi piss :). Ale - pssst..!
OdpowiedzUsuńAnonimowy - małczaj, łajdaczko ;)
No masz, a wszystko dlatego, że kiedyś Miecia chciała mi pomóc dotrzeć do pisuaru a ja, chwiejnie nieco, skorzystałem zarówno z kibelka jak i z nogawki Mieci... Ale Mieciu droga, to przecież były jeansy z Zary. Heloł, z ZARY!
OdpowiedzUsuńGejowski jak zwykle mija się z prawdą. A prawda o tym, jak się tego dowiedzieliśmy, wygląda nieco inaczej. Posłuchajcie dzieci:
OdpowiedzUsuń"Za siedmioma gejami, za siedmioma laskami, w ciemnym parku mieszkała sobie zła Baba Gaga, zwana wtedy Gejowskim. Pewnego dnia zaprosiła sobie na wieczór miłego, młodego chłopca, lat 34. Ale kiedy już zabierała się do konsumpcji młodzieńca, czyli chciała go wsunąć do swojego wielkiego pieca, zadzwonił domofon. Okazało się, że przyszły jej cooleżanki serdeleczne. I tak nakryły Babę Gagę z jej jednonocnym oblubieńcem. Ponieważ cooleżanki nie chciały sobie pójść (choć Baba Gaga z właściwym sobie wysublimowaniem poprosiła je elegancko "wypierdalajcie raśple!"), rozpoczęta konsumpjca zmieniła się w siedzenie przy antycznej ławie z lat 70-tych. Kiedy Baba Gaga poszła na chwilę do łazienki "się odświeżyć" (czyt. "postawić kloca wielkiego jak Burj Dubai"), młodzieniec zwrócił się do cooleżanek w te słowa: "Wyglądacie na dobre kobiety. Powiedzcie mi więc prawdę - czy wasza cooleżanka Baba Gaga naprawdę lubi być obsikiwana przez nadobnych młodzieńców? Bo chwilę przed waszym przybyciem, o pięknolice, poprosiła mnie, abym oddał na nią mocz i rzekła, że to ją właśnie rozpala do skwierczenia bekonu na jej boczkach". Kiedy cooleżanki opanowały paroksyzmy śmiechu, stało się jasnym dla wszystkich, że odtąd Baba Gaga na zawsze już znana będzie jako "Szczoch". Tak też stało się, aby ukarać Babę Gagę za występną naturę jej płciowości".
A teraz zgaście światło, dzieci, i niech Wam się nie przyśni zła Baba Gaga, zwana Szczochem.
I ja tam byłem i malibu z mlekiem piłem.
Pięciolatek... A! I mnie nie obchodzi , czy Ciebie interesuje :)
OdpowiedzUsuńwielki piec Gagi - to naprawdę przeraża !
OdpowiedzUsuńtak dla Metki na poprawę humoru
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=ef8e_JENKNA
a z innej beczki: czy siusiek jeszcze kiedykolwiek napisze coś u siebie na blogu???
OdpowiedzUsuń@Metka: Koffana: Mietka czy Miecia to jest tak zdrobniale i ma, że się tak poetycko wyrażę, w chuj wdzięku. Jestem za ;)
OdpowiedzUsuń