środa, 25 maja 2011

Bytom Katowice miasta ludzie przygody

Prysznic bez zdjęcia

Jeden weekend, a tyle wrażeń. Poza kulturalnymi były także architektoniczno – socjologiczne.

Główna ulica, piękne frontony domów… i walące się, opuszczone oficyny.


Centrum miasta: olbrzymi budynek w niełasce. Porzucony będzie niszczał. Takich widoków nawet w Łodzi nie ma.

Tętniący życiem rynek Bytomia, ha, ha. Po Rynku w Krakowie ten widok nie napawał optymizmem.

Dwa zdjęcia dla których wymyśliłem tytuł „Martwy przepis - żywi ludzie”.

W galerii handlowej „Agora” (o szokujących rozmiarach jak na miasto wielkości Bytomia) pełno było napisów tłumaczących śląski na polski. Ale i tak znaleźliśmy atrakcyjne warianty języka polskiego. „Na lokalu” – boskie!

Była też krótka wizyta w Katowicach. Idzie tam na lepsze, to widać, słychać i czuć. Dworca PKP nie ma już aż po fundamenty, za to jest sześciusetmetrowy tunel pod rondem koło Spodka.

Jest też bar mleczny o światowej nazwie „Europa”, gdzie zjedliśmy zupę szpinakową łyżkami wielkości łyżeczek do herbaty - tzw. zupa w 350 ruchach. Wzięliśmy też po zrazie z kaszą gryczaną i buraczkami. Wszystko bez smaku, za to w cenie 10zł od osoby i w towarzystwie prawdziwych Polaków.

Przeżyliśmy też urokliwą przygodę. Poszedłem w apartamencie pod prysznic, a gdy się pojawił Jakiś, to go wciągnąłem pod intensywny strumień wody. Kiedy podnosiłem się z kolan po adoracji zauważyliśmy, że wody jest nieco więcej niż powinno. Jakiś trzymał drzwi żeby się nie wylewało i zamiast penetracji lochów Watykanu mieliśmy budowanie arki Noego. Pani właścicielka strasznie przepraszała Jakisia, że nie zaznał przyjemności pod prysznicem… nawet nie wiedziała, jak bardzo miała za co przepraszać.

(zdjęcia brak)

11 komentarzy:

  1. trzeba było z wyprzedzeniem napisać, że zamierzacie odwiedzić Katowice. poleciłabym kilka miejsce, w których można zjeść smacznie i tanio.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja bardzo lubię Górny Śląsk. Uważam, że to jeden z ładniejszych kawałków Polski. Szkoda, że zaniedbany, ale to się kiedyś chyba zmieni.

    OdpowiedzUsuń
  3. Koszulki od chłopaka całkiem fajne.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jako, że byliście w Bytomiu, mieście, w którym się urodziłem i wychowałem, pozwolę sobie wrzucić moje trzy grosze. Po pierwsze jestem zdziwiony, że Rynek był opustoszały. Zazwyczaj przy pięknej pogodzie wielu ludzi siedzi w ogródkach piwnych, dzieci biegają wokół lwa i fontanny, młodzież rozdaje ulotki itd. Po drugie, jeśli chodzi o wielki budynek w niełasce przy dworcu to mnie także napawa smutkiem. Nie mam pojęcia, czemu z nim czegoś nie zrobią. Prawdopodobnie był tam kiedyś areszt śledczy albo siedziba jakiejś instytucji związanej z organami ścigania, ale nie jestem tego pewien. Po trzecie: czy mógłbyś coś więcej o tych "napisach tłumaczących śląski na polski"? Chyba, że Twoja uwaga była wyłącznie ironiczna :-). Z tego, co pamiętam, wszystkie tam napisy są po polsku albo angielsku. A jeśli chodzi o ulotkę, to nie przypominam sobie, by takie wyrażenie występowało w śląskim. Najprawdopodobniej to zwykły błąd gramatyczny. Natomiast jeśli chodzi o Katowice, to jest tam wiele miejsc godnych polecenia, gdzie można zjeść i napić się za przystępną cenę! Na przykład niedaleko Rynku jest świetna restauracja wegetariańska, a nieopodal rozbebeszonego Dworca znajduje się świetna winiarnia... Mam nadzieję, że jeszcze zajrzycie na Śląsk i znajdziecie coś, czym się zachwycicie :-). Na przykład w Bytomiu na fasadach wielu budynków są przepiękne, choć często nieodrestaurowane, detale (możesz zobaczyć przykłady na Wiki w artykule o Bytomiu). I jeszcze wiele innych rzeczy, o których długo mógłbym gadać, a które nie są odpowiednio wyeksponowane (zresztą wiele można spodziewać się po jednym z najstarszych miast Górnego Śląska, którego zostało lokowane już w połowie XIII wieku!).
    A czy Bytom jest małym miastem? Według Wiki jest dwudziestym miastem w Polsce pod względem liczby mieszkańców i dwudziestym czwartym pod względem gęstości zaludnienia.

    OdpowiedzUsuń
  5. ekhem... penetracja... lochów... ale dlaczego Watykanu???

    OdpowiedzUsuń
  6. 2annanthecity: Ależ my tam weszliśmy z premedytacją! ;) Jasne, że w Katowicach jest gdzie dobrze i miło zjeść; chwilę wcześniej byliśmy w uroczej knajpce przy Staromiejskiej; cała okolica zrobiła się tam super.

    2Gejowski: Nie skusiliśmy się na nie.

    2Secretum: Nie dodałem, że byliśmy na rynku w poniedziałek rano, więc nie dziwne pewno, że tak mało ludzi było, wszyscy w pracy. Inna sprawa, że w Krakowie w dowolny dzień i o dowolnej porze rynek jest zatłoczony i stąd wrażenie.
    Te napisy były w Agorze na piętrze z żarciem. I bardzo to fajny pomysł. Napisy dotyczyły jedzenia, np. wieczerza - kolacja, rediska - rzodkiewka. Mam słabość do gwary śląskiej. Gdy kiedyś przez trzy miesiące mieszkałem w Katowicach nikt z ludzi z mojego otoczenia nie chciał mówić gwarą niestety. Także, żadnej ironii nie było.
    Wycofuję słowa o małym mieście i kajam się... nie sprawdziłem.

    2s.: A co uważasz, że w Watykanie nie penetrują?! I to jak penetrują! Właściwie to stolica penetracji ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. W Krakowie nie ma Starego Runku, jest Rynek.

    OdpowiedzUsuń
  8. Watykan: stolica penetracji - piękne!

    OdpowiedzUsuń
  9. Atutem Śląska jest niewątpliwie lokalizacja – blisko Kraków, Wrocław, Praga i Wiedeń, Beskid. Śląsk zwłaszcza z perspektywy okien wagonu PKP jest przygnębiający, w rzeczywistości potrafi być ciekawy, ale trzeba go poznać. I na koniec, Śląsk to nie tylko Ślązacy, o jego różnorodności decyduje fakt, że mnóstwo tam przyjezdnych, których jest znacznie więcej niż tzw. Ślązaków z dziada… pradziada

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja mam wiadomość z ostatniej chwili: hip hip, hurra - z listy PO w Piotrkowie wystartuje, na wyraźne życzenie premiera Tuska, pani Radziszewska. Inicjatorka koronacji Matki Boskiej Trybunalskiej na patronkę Sejmu, osoba przekonana o zbędności "przywilejów" dla mniejszości (takich jak związki partnerskie), autorka licznych nieprzyjemności pod adresem LGBTQ i outerka Krzysia Śmiszka. Beznadziejna, idiotyczna, żenująca "postać", synonim ksenofobii i homofobii, osoba chętnie wypowiadająca się w duchu faszystowskim. Przy Pani Radziszewskiej nawet upośledzona dżdżownica może się czuć tęgą intelektualistką, zaś Kluzik-Rostkowska Europejką.

    Dla równowagi - z list SLD zniknęła Anita Błochowiak (również żenująca - pamiętamy jej uwagę o "pedałach" - chociaż nie w takiej skali jak "Radzia"), za to kandydować będzie najprawdopodobniej Krystian Legierski, działacz LGBT, a także (na pewno) Kasia Piekarska, autorka ustawy o ochronie zwierząt i współautorka projektu ustawy o związkach partnerskich.

    To co wybieracie? Radziszewską z Gowinem i Niesiołowskim czy Legierskiego i Piekarską? Niektórzy już chyba wybrali, nieprawdaż Ge?

    OdpowiedzUsuń

W polu "Komentarz jako" wybierz "Nazwa/adres URL" i podaj swój pseudonim w polu "Nazwa".

Nie wybieraj "Anonimowy", żeby nie być anonimowym właśnie ;)