poniedziałek, 1 listopada 2010

„Nasza klasa” Tadeusz Słobodzianek, reżyseria: Ondrej Spišák, scenografia: František Liptak, Teatr na Woli

Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie

„Essential Killing” zupełnie mnie nie poruszyło, za to wczorajszy spektakl bardzo. Świetny dramat, świetna reżyseria, świetna scenografia, świetnie dobrani aktorzy i świetna gra aktorska. Po prostu cymes. Uwielbiam takie wizyty w teatrze. Kiedy wracaliśmy z Jakisiem do domu gęba mi się nie zamykała, całą drogę i jeszcze później obgadywaliśmy przedstawienie.

Słobodzianek, to podobno raczej okropny dziad. Słuchałem raz wywiadu z nim w radiu po tym jak dostał nagrodę Nike. Współczułem dziennikarzowi, bo rozmówcą Słobodzianek jest makabrycznym. Zadufany w sobie, pełen jakiejś wyższości, odstręczający. A jednak napisał fantastyczny dramat. Tekst jest bardzo spójny, pełen smaczków, zaskakujący odniesieniami i spojrzeniem na bohaterów. Pierwszy akt kończy się w 1941 roku tragedią w miejscowości Jedwabne. Spytałem Jakisia, który dramat czytał, na jakim roku sztuka się kończy. Nie powiedział mi, a ja zgadując zupełnie nie trafiłem.

Dziwne jest, że reżyserował Słowak, ale OK., sztuka nie zna granic. I może dobrze, bo Ondrej Spišák podszedł do naszych polskich przywar i win bez sentymentów i usprawiedliwień. František Liptak stworzył minimalistyczną, ale pełną wyrazu scenografię. Szkolne ławki i krzesła poza podstawową funkcją grają wszystko: stodołę, kołyskę, stół weselny. Bohaterowie, a widzowie wraz z nimi, przeżywają kolejne lekcje, lekcje życia. Zaczynamy niewinnie sielanką klasową. Szybko pojawia się zgrzyt w postaci dekretu o obowiązkowej modlitwie katolickiej. Wyznanie bohaterów miało istotne znaczenie dla ich losów, jednak to oni sami kierują swoim życiem. Jakiś określił to jako teatr antyantyczny. Nie ma żadnego fatum ciążącego nad bohaterami. Edyp w „Naszej klasie” w pełni świadomie zabija ojca i żeni się z matką.

Niemało w sztuce momentów tragikomicznych i zabawnych w odniesieniach. Publiczność żywo zareagowała na wspomnienie pochówku Piłsudskiego na Wawelu. Żydówka Dora po zbiorowym gwałcie na niej jest całkiem zadowolona i żałuje, że oprawcy wyszli bez pożegnania. Komediowa aktorka Izabela Dąbrowska genialnie oddała tragikomiczność swojej postaci - Zochy. W pamięć zapada scena wręczania prezentów ślubnych, które okazują się zrabowanym mieniem żydowskim. Genialnej puenty tej sceny nie zdradzę.

Słobodzianek pojechał równo po wszystkich. Zofia Nałkowska twierdziła, że to „Ludzie ludziom zgotowali ten los”. W „Naszej klasie” także oprawcy stają się ofiarami. Dręczeni stają się dręczycielami i odwrotnie. A z lekcji jakie daje nam życie nie wyciągamy żadnych wniosków.

Akcent gejowski

Z dużą przyjemnością patrzyłem na Przemysława Sadowskiego (35 l.) w roli Menachema. Facet duży, męski, przystojny, choć nie piękniś, wyrazisty, niestety hetero, żonaty, dzieciaty. Poniżej zdjęcie. Niestety Sadowski jest zupełnie nie fotogeniczny, na żywo wygląda znacznie lepiej.
fot. DQFilms.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

W polu "Komentarz jako" wybierz "Nazwa/adres URL" i podaj swój pseudonim w polu "Nazwa".

Nie wybieraj "Anonimowy", żeby nie być anonimowym właśnie ;)