Niemoralne ściery
Nie wiem, czy chwalić się, że na ten film poszedłem, ale alternatywą był “Wyjazd integracyjny”, na który Gejowski za nic nie chciał iść. No to padło na “Ilu miałaś facetów?”.
Przy okazji, przed seansem doszło do spotkania z Häxą i Egusiem, choć oni na film ze mną i Gejowskim nie poszli. Zjawili się za to Xell z Żółtodziobem.
Film nie rzuca na kolana. Ona miała 20 chłopaków i chce sprawdzić, z którym mogłaby się związać ponownie (jeden okazuje się być gejem). Pomaga jej sąsiad Colin Shea, grany przez Chrisa Evansa, który staje się najlepsza partią mimo, że przyznaje się aż do 300 partnerek. Jednak ta liczba nic nie znaczy dla głównej bohaterki i bohaterowie zakochują się w sobie.
Najlepszy jest oczywiście Chris Evans, który pręży się na ekranie drażniąc zmysły.
Temat liczby facetów podzielił nas. Z jednej strony fajnie jest się pochwalić dużą liczbą partnerów, bo to świadczy o wysokim libido i dowodzi atrakcyjności dla potencjalnych partnerów. Z drugiej jednak, drobnomieszczańskie myślenie określa taki wyluzowany styl bycia, jako ekstremalnie naganny.
Aspekty są dwa. Po pierwsze uważam, że nie ma niczego złego w wiązaniu się z wieloma partnerami w celu znalezienia najodpowiedniejszego. Po drugie jedni wyżywają się na bieżni poprawiając swoje wyniki, a drudzy szukają nowych doznań z kolejnymi kochankami. Czy coś w tym niemoralnego? Chyba lepsze to niż alkoholizm, depresja, czy habit zakonny.
Te mniej zaradne, czy mniej atrakcyjne cooleżanki uważają jednak tych wielokochankowych za ostatnie ściery. I tych poglądów się nie zmieni.
Po kinie z Gejowskim mile posiedzieliśmy w Łodzi Kaliskiej, jednej z ostatnich przystani dla palaczy.
Teresa, błagam, nie szokuj liczbą swoich kochanków, bo nie wszyscy ludzie mają zdolność przyswajania liczb astronomicznych
OdpowiedzUsuńJa mam zdolność przyswajania liczb astronomicznych, o czym donoszę niniejszym. Cooleżanka nie "szokuje" liczbą kochanków, bo nic nas nie zaskoczy w dziedzinie wielkich liczb, odkąd Fundacja Balcerowicza zawiesiła licznik długu publicznego przy skrzyżowaniu Marszałkowskiej i Jerozolimskich w pewnym mieście na wschodzie. Wyświetlające się tam zera cały czas nie dorównują gronu kochanków naszej serdelecznej cooleżanki ;).
OdpowiedzUsuńA poważnie - wielu ludzi zazdrości tym wielokochankowym. Ja bym raczej powiedział, że it's none of our business. Jej dupa - jej sprawa. Jeśli jeszcze nie kłapocze zwieraczami, to jej kochliwość nie jest dolegliwa dla otoczenia. A że czasem ma bezwiedne flatulencje - cóż, nadal nie jest to okoliczność niemożliwa do wytrzymania.
2MetkaBoska: No... chyba, że przychodzi ci pędzić życie nieustanie (niemal w każdych okolicznościach) poznając owych kochanków. Byłych lub aktualnych. O przyszłych nie wspominam, bo u mnie słabo z antycypacją, a nie lubię sytuacji w rodzaju "każdy może byc podejrzany".
OdpowiedzUsuńBo i tak jest :)
Oj tam, oj tam. Astronomia piękna nauka, też się można z nią oswoić. Acz tak z własne punktu zastanawiałbym się - skoro nie wyszło 300 razy to co jest nie tak ;)
OdpowiedzUsuń2Szafirowy: Pardonemła? Komu 300 razy nie wyszło? Teresie? Teresie co najmniej 10 razy 300 razy wyszło. Uprzednio wszedłwszy wszelako
OdpowiedzUsuńJakiś, nie rób z Teresy jakiegoś parku rozrywki. To normalna kobieta, tylko serdeczna, hojna i otwarta w tych sprawach.
OdpowiedzUsuń2MetkaBoska: Metko, nie obrażaj Teresy. Oczywiście, że Teresa nie jest parkiem rozrywki, albowiem Teresa jest wesołym miasteczkiem. A kto wie, czy nie konglomeratem San Francisco i Las Vegas?
OdpowiedzUsuń178 - i wszystkich moge wymienic z imenia:)
OdpowiedzUsuń2saber: No to gratulacje. Zapisujesz?
OdpowiedzUsuńJak znam Teresę, to ona też może każdego z imienia: jakiekowiek imię podasz, pewne jest, że facetów o tym imieniu było przynajmniej dwóch, prawada Tereniu?
2Saber: gratuluję ;)
OdpowiedzUsuńObawiam się, że pamięć o niektórych moich kochankach, że tak powiem... ulotniła się.
Niektórych trzystu Teresko?
OdpowiedzUsuńzapisuje od lat skrupulatnie - lekarz mi kiedys poradzil ze w ten sposob najlatwiej dociec gdy ktorys nas czyms zarazi...
OdpowiedzUsuń2saber: A to będzie różnica, czy zaraził x, czy y?
OdpowiedzUsuńw Szwajcarii tak. Bo albo dobrowolnie powiem lekarzowi kto potencjalnie mogl mi to zrobic albo on uruchomi procedure i delikwentow bedzie szukac policja (co by zaraza sie nie rozprzestrzeniala) a ja zaplace kare.
OdpowiedzUsuń2Saber: To kolekcjonujesz imiona z nazwiskami plus adresy?! ;)
OdpowiedzUsuńInna myśl jak mi przyszła do głowy, to czy kochanków należy liczyć osobowo, czy dupczeniami. Przecież z jednym kochankiem można pójść do łóżka kilka razy.
się rozmarzyłem... z Terenią na diabelskim młynie...
OdpowiedzUsuń2IP: Wolałbym roller-coaster ;) Te nagłe zwroty, przewroty na plecy, jazda w dół i w górę, tempo może gwałtowne, ale jaka adrenalina ;)
OdpowiedzUsuńTereso, liczymy "głowami", a nie "dupczeniami". Pytanie brzmiało "Ilu miałaś kochanków?", a nie "ile miałaś dupnięć?".
OdpowiedzUsuń2Teresa: grawitacja nie obejmie nas... jesteśmy umówieni na roller-coaster :) Całuję rączki Moje Słońce Mój Księżycu ;)
OdpowiedzUsuńprowadze kartoteke choc teraz to juz archiwa. Segreguje wg imion i nazwisk + formy techniki seksualnej. Jak juz kiedys przestane moc to wtedy wzdam pamietniki albo album ilustrowany bo mam tez filmy w kolekcji...
OdpowiedzUsuńDżizas. Jak to jednak trzeba uważać - nie dość, że jakaś bździągwa opisze, to jeszcze sfilmuje, rozpowszechni i zgarnie Złotego Globa w kategorii "najlepszy obcojęzyczny film grozy".
OdpowiedzUsuńTeresa - jeśli dobrze rozumiem, to dostałaś propozycję bycia wykorzystaną w charakterze wagonika? No cóż, wagą się kuffana kwalifikujesz jako wagon. Z węglem.
Bzzz. Zazdrość przeze mnie przemawia.
Kolego IP - uprzedzam, na taki kombajn to trzeba mieć niezłe źdźbło, że tak powiem!
Naszło mnie też wspomnienie. Otóż Jerzy Urban kiedyś napisał, że Agnieszka Osiecka miała biurko ze szklaną taflą na blacie. Pod taflą były zdjęcia jej kochanków. Wyglądali jak przyszpilone motyle. Podobno był tam cały parnas poza bodaj Waldorffem, Szymanowskim i Mironem Białoszewskim.
Chcę zauważyć, że nie każde biurko jest tak selektywną wystawą - widziałem-że-li u Ciebie zdjęcie Waldorffa, Tereniu, czy mi się tylko wydaje? Słyszałem, że wykorzystywałaś go już kiedy był niemal dziecięciem, czy to moja stara głowa coś pomieszała?
2Metka: obiecuję nie rozczarować Jejmości Pani Dobrodziejki ;) I może pozostańmy przy tym wesołym miasteczku? Nie uśmiecha mi się perspektywa ściernika ;)
OdpowiedzUsuń*ściernika
OdpowiedzUsuńtrzecia próba :) * ścierniska
OdpowiedzUsuńTu, gdzie teraz jest ściernisko, jutro będzie San Francisco, a tam gdzie to kretowisko... Sorry, to nie kretowisko. Wybacz Tereniu, kochanie.
OdpowiedzUsuń2Metka Śpiewna: Ty to kochana potrafisz śpiewać tak głęboko, że i kretowisko Ci nie straszne ;) Sorki za reklamę.
OdpowiedzUsuńTeresa - jak "British Open"
OdpowiedzUsuń