Kraków c.d.W poniedziałek wszystkie instytucje kulturalne były zamknięte, poza jednym znanym krakowskim miejscem, ale na zimnego lecha nie mieliśmy ochoty. Zaciągnąłem Jakisia do Mangghi, czyli Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej, gdzie nigdy nie był. Niestety i ten przybytek też był zamknięty. Jakiś zrewanżował mi się oprowadzeniem po Kazimierzu, który niestety uznaję za przereklamowany. Spodziewałem się nastroju, jak na Le Marais w Paryżu, ale dominowała polska bylejakość. Jedynym atrakcyjnym tam miejscem jest dla mnie ulica Szeroka. Ten fragment dzielnicy rzeczywiście ma nastrój i miło spędza się tam czas, szczególnie w dobrym towarzystwie, co było moim szczęśliwym udziałem.
Beztroskie siedzenie na rynku też miało swój wdzięk. W przetaczającym się tłumie wyszukiwaliśmy z Jakisiem wyróżniających się facetów. Niestety było takich bardzo niewielu.
Dziwiło nas, że mimo dużej liczby dorożek zaprzężonych w konie nie ma końskich odchodów. Udało się rozwikłać tę tajemnicę. Otóż dorożkarze mają laski zakończone obręczą z nawiniętym workiem na śmieci i zbierają do nich końskie odchody w trakcie, że tak powiem, ich wydalania.
Dużą atrakcją było dla mnie krążenie po Starym Mieście. Ileż spojrzeń schwytałem! Kilku facetów aż się na mnie zapatrzyło. Mile łechtało to moje ego, choć niekoniecznie były to moje typy. Muszę się jeszcze nauczyć szybkiej reakcji; gdy uchwycę takie spojrzenie, to natychmiast powinienem się uśmiechnąć i puścić oczko, ale nie mam tego jeszcze niestety przetrenowanego. Najzabawniejszy był jeden chłopak. Siedział w gronie gdzieś ośmiu znajomych, sami angole. Wyróżniał się, był bardzo przystojny i spojrzał tak intensywnie... Zupełnie nie pasował do swoich kolegów, ale chyba nie miał jeszcze śmiałości, by im powiedzieć, że w Krakowie szuka nieco innych wrażeń.
Bardzo mi miło Tereso, że Tobie było tak miło. Jeśli było Ci miło w każdym aspekcie, tym milej jest mnie. Pobyt w Krakowie z Tobą uważam za najprzyjemniejsze dni, jakie mi się ostatnio zdarzyły. Twoje towarzystwo jest nieocenione, podobnie jak cała Ty. No i jeszcze dodam, że jesteś też świetnym kierowcą, i że przepraszam, że to wykorzystałem.
OdpowiedzUsuńoh, jakie to wszytko miłe!
OdpowiedzUsuńTo jest takie miłe, że może coś z tego będzie? Może małżeństwo? Tfu... rejestrowany związek partnerski miałem na myśli.
OdpowiedzUsuńNa Kazimierz idziemy z przewodnikiem a potem chowamy się w herbaciarniach. Ewentualnie biegamy za grupkami Żydów, w każdej znajdzie się co najmniej jeden serco- i dupołamacz. Trzeba tylko uważać, żeby ochroniarze z Mossadu nie wypruli w ciebie z siedmiu karabinów przeciwpancernych noszonych na plecach.
OdpowiedzUsuńPrzewodnik może być drukowany, niekoniecznie żywy i pachnący. ;-)
OdpowiedzUsuńco to za słowo "bechtac" ?
OdpowiedzUsuńTeresa ostatnio specjalizuje się we wsiach. To słowo pochodzi z suwalszczyzny i oznacza "judzić". Błędnie używa się go czasem jako odpowiednika "popieścić" czy "podbudować samoocenę/ego".
OdpowiedzUsuńBechtanie ma chyba coś wspólnego z rimmingiem, ale chyba wykonuje się je nosem (wikiknowledge). Nie wiem, nie jestem specjalistą.
OdpowiedzUsuńTo miłe, że Teresa będąc w Krakowie poczyniła tyle cennym obserwacji dotyczących sposób obchodzenia się z końską kupą. Nie sądzicie?
Czepialscy jesteście, ale słusznie i cieszę się, że tak dokładnie czytacie. Poprawiłem i teraz jest "łechtanie mojego ego"... i wcale nie chodzi o łechtaczkę ;)
OdpowiedzUsuń2Metka: Wzmianka o odbieraniu końskich odchodów była dla Ciebie, bo wiem, że zabiegany jesteś, kupę w biegu robisz, a to rozwiązałoby Twoje problemy higieniczne.
Dobra, darujmy sobie złośliwości. Nie wiem, czy słyszeliście nowy song wyborczy PiSu - znakomity, nazywa się "Po trupach do celu" i wykonali go pp. Wojewódzki i Figurski:
OdpowiedzUsuńhttp://eskarock.pl/index.php?page=show_song_eska_rock&also_id=10537
Koniecznie obejrzyjcie i posłuchajcie.
2:Metka Bosko -> teledysk jest ostry
OdpowiedzUsuń2Metka: Już nawet rada etyki się tym songiem zajęła ;)
OdpowiedzUsuń2Południowiec: Wreszcie się pojawiłeś, pozdro dla D. ;)
Doprecyzuj tych wyróżniających się facetów, co to ich z tłumu wyłuskiwać próbowaliście, bo widzisz, ja na przykład też się wyróżniam - in minus, ale jednak ;)
OdpowiedzUsuńA co do Jasieńskiego, to może i dobrze, że był na cztery spusty zamknięty - ziewać można wszędzie, niekoniecznie za to płacąc ;) No chyba, że akurat celowałeś w coś innego, niż ta stała, nudna jak diabli, ekspozycja.
Szeroką uwielbiają dojcze emeryten i z myślą o nich jest zorganizowana. Pogratulować gustu :>
OdpowiedzUsuńTo tylko dowodzi, że szwaby są sto lat przed murzynami, prawda?
OdpowiedzUsuńI sto lat po Żydach.
OdpowiedzUsuń2Pluto: Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Poza Szeroką wszystko było zamknięte lub tak zapyziałe, że nie zachęcało do odwiedzania. Wiem, że są tam inne fajne lokale, ale nie przygotowały niczego dla zmęczonego wędrowca jakim byłem. A tak w ogóle, to liczyłem, że się zadeklarujesz na przewodnika, na FB obwieściłem najazd na stolicę królów i jednego prezydenta, a Ty nic ;(
OdpowiedzUsuń2Nieprosty: Chodziło o ciuchy i wygląd. Docenialiśmy każde odejście od normy, niezależnie od wieku. Niestety królowała norma.
TO jakiś skandal, że nie doszedł do mnie dźwięk fanfar obwieszczających Twoje przybycie. Miałeś dawać znać telefonicznie. Na fb nie dodałeś mnie do znajomych :P
OdpowiedzUsuńA co do porównania gustu, rozrywkowości i finezji niemieckich emerytów i Murzynów, to odpowiedź jest oczywista :>
2Pluto: Fanfary były, ale jakiś gość z trąbką zagłuszał.
OdpowiedzUsuńPoszukam Cię na FB i pokornie poproszę o dodanie do znajomych, to w przyszłości unikniemy takich wpadek ;)