Dołóż swoją torebkę i Ty...
[akapity: Teresa]
A skąd ten jad, darling? Po pierwsze - nigdzie nie napisałem, że Cyrankiewicz był bohaterem. Napisałem tylko, że jego biografia była złożona i były tam tak elementy ohydy, jak i autentycznego bohaterstwa. Przede wszystkim zaś, Cyrankiewicz to przykład bardzo interesującej biografii, w której splotły się różne wątki i pokazywanie go jako człowieka wyłącznie "ohydnego" jest niedopuszczalnym uproszczeniem.
To samo zresztą dotyczy i innych postaci, które wspomniałaś. Skąd wiesz, co powodowało Gomułką? Widzisz go przez pryzmat Marca, a przecież był i Październik i odsiadka w stalinowskim pierdlu. Może wysiadając z tramwaju "niepodległość" na przystanku "państwo satelickie" Gomułka był świeżo po rozmowie z Chruszczowem, który dał mu do zrozumienia, że - jak Kaczyński po latach - zechce zrobić w Warszawie drugi Budapeszt? Nie wiesz tego Ty i nie wiem tego ja, więc skąd ta jednoznaczność ocen? Moczar? A może kierował nim - chory, zmutowany i nieakceptowalny dla nas, ale jednak w jego własnym chorym świecie autentyczny - patriotyzm? W końcu to były partyzant. Skąd wiemy, że to była postać wyłącznie "ohydna"?
Po drugie - nie rozliczaj mnie za domniemane pisanie w "Trybunie Ludu", bo to jest wyłącznie śmieszne. Musieliby zatrudniać nieletnich, żebym się załapał na obsranie własnego nazwiska publikacjami w tej gazecie. Nie wiesz, co bym robił PRL, tak jak i ja tego nie wiem. Wiem natomiast, że byli ludzie, którzy w tych czasach żyli i nie byli ani czarni, ani biali. Do nich należał też wspomniany przez Ciebie Cyrankiewicz. Do nich należał także wspomniany przeze mnie dziennikarz (a właściwie dziennikarka). Do nich wreszcie należałaś i Ty darling - nie latałaś wszak z ulotkami głoszącymi prawdę o Katyniu, chociaż Twój wiek już Ci na to wtedy pozwalał :). Z jakich powodów?
Zauważ, że ja - inaczej niż Ty - nikomu nie przyklejam etykietki "ohydny" albo "cudowny", bo uważam, że w każdym jest trochę ohydy i trochę cudowności. Życie to nie amerykański western. Ironia sytuacji polega na tym, że Ty, powtarzająca tezy jednopłaszczyznowej i monochromatycznej IPNowskiej propagandy oskarżasz mnie, że gdybym żył w PRL, to bym pisał w "Trybunie Ludu". Nie sądzę. To wszak nie ja podchodzę bezkrytycznie do "jedynie słusznej" wizji polskiej historii. Uwagi o naiwności i zaciemniani obrazu puszczam mimo uszu, kładąc je na karb wstrząsu po śmierci Violetty Villas. Zapewne to przeżycie powoduje, że w sposób zupełnie nieoczekiwany (jak na Ciebie) dałaś się ponieść emocjom i zamiast poprowadzić polemikę, zbluzgałaś mnie publicznie. Wybaczam Ci to, kuffana, po chrześcijańsku.
I ostatnia kwestia. Film Krauzego jest patriotyczną ramotą. Porównaj sobie to "dzieło" z "Lektorem". Film pokazujący złożoność osobowości i doświadczeń hitlerowskiej zbrodniarki. Była tylko zła? Młody chłopak, który miał z nią romans i czytał jej największe dzieła światowej literatury pewnie miał inne zdanie.
Namawiam Cię kuffana, do nasycania notek mniejszą dawką emocji, a większą intelektualną głębią. Całuję Cię w samo serce.
Dziefczyny, nic nie jest tylko czarne, ani tylko białe. Warto jednak wiedzieć (albo pamiętać - ja z racji metryki trochę jeszcze pamiętam) za co w istocie kto na jaką opinię zapracował. I jakimi czynami. Jest takie zdanie (nie pamiętam czyje), że jeśli ktoś ocalił jedno życie, to tak, jakby ocalił cały naród. A jeśli ktoś zniszczył jedno życie?
OdpowiedzUsuńTeż nie ja, a ktoś powiedział: Piotr Czajkowski był homoseksualistą, ale nie za to go kochamy. Może i Cyrankiewicz, Moczar i Gomułka byli wspaniałymi ludźmi, ale chyba nie za to historia oceniła ich tak, jak oceniła, prawda?
I nie obrzucajcie się błotem "Trybuny Ludu", bo nachlapiecie i na kogoś upadnie.
PS. Po polsku mówimy (i piszemy) "Osrany", a nie "obsrany". Tak samo jak "ostrzelany", a nie "obstrzelany".
Przytulam Was do serca
Jakisiu, skoro już uznałeś za stosowne udzielić tej lekcji przyzwoitości (i języka polskiego przy okazji - jednak "obsrany" jest dopuszczalne, jako licentia poetica nawet "obesrany"), to pozwolę sobie się z Tobą zgodzić: rzeczywiście, warto pamiętać, za co w istocie kto na jaką opinię zapracował i jakimi czynami (a także bezczynnością). Lepiej i ironiczniej bym tego nie ujął.
OdpowiedzUsuńMam też prośbę (z innej beczki): kiedy następnym razem będziesz komunikował Teresie, podczas jej rozmowy telefonicznej ze mną, cyt. "powiedz mu, że już musisz kończyć" - postaraj się to robić mniej scenicznym szeptem. Szczerze mówiąc nie sądziłem, że jak w PRL, usłyszę kiedyś, podczas telefonicznej pogawędki z fumfelą, "rozmowa kontrolowana". Zabawne, prawda?
Mam nadzieję, że nie zakrztusisz się wirującymi w powietrzu bąbelkami styropianu, bo tego bym sobie nie darował :)
Pozdrawiam.
Przepraszam, ale tego co wyżej napisano kalamburami ja nie zrozumiałem. Ergo: nie mogę się do tego czegoś odnieść
OdpowiedzUsuń