Być bezwzględnym
Zbliżają się święta połącznia sosu bolognese z Latającym Potworem Spaghetti. Zapewne nie będzie to danie powszechnie serwowane w polskich domach na pamiatkę tego wydarzenia. Jest to jednak okazja do rodzinnych spotkań, a tym samym do przeprowadzenia rozmów na ważkie dla uczestniczących w nich osób LGBT.
Mam wrażenie, że te interesujące nas tematy w czasie tych spotkań są pomijane. Jedni robią to, by nie dokonać coming outu, nawet jeśli ukrytego za zainteresowaniem tematami poruszanymi w publicznej debacie, inni by nie denerwować krewnych, których opinię już się zna. Myślę, że to milczenie z naszej strony jest błędem. Dzieje się wiele, nasi krewni wiele słyszą, ale niekoniecznie dochodzą ich trafione argumenty ludzi, którzy w tych sprawach mają najwięcej do powiedzenia.
Jest o czym rozmawiać. Zacząć można od kwestii niemal neutrealnych. Rzucę parę tematów:
- Słyszeliście o tym, że Wałęsa narzeka, że stracił 70 tysięcy dolarów za odwołane wystąpienia, ten to ma problemy.
- Beata Kempa twierdzi, że dzieci powinni wychowywać matka i ojciec, to jak wychowuje tylko jedno z nich, to powinno się im dzieci odebrać?
- Myślicie, że Pieronek ma rację uważając, że w Polsce są większe problemy niż pedofilia księży, która wynika z namiętności?
- Czy jak ktoś jest katolikiem, to ma prawo domagać się od niekatolików, żeby postępowali zgodnie z wyznawanymi przez niego wartościami?
Cała zabawa polega na umiejętnym poprowadzeniu rozmowy. Rozmówcy sami dojdą do wniosków, na których nam zależy. Jeśli ktoś nie chce się odkryć, może używać opinii wyrażonych przez innych. Bardziej otwarci rzucą siebie na pożarcie. Grunt to zachować spokój i bezwzględnie drążyć temat.
sobota, 30 marca 2013
piątek, 29 marca 2013
Surówka z kiszonej kapusty
Wcale nie taka szybka do zrobienia
Jestem fanem surówki z kiszonej kapusty. Pasuje do wielu dań. Najlepsza wydaje mi się ta sprzedawana w sklepach firmy "Grot". Nie sztuką jest jednak kupić dobrą surówkę, sztuką jest ją zrobić!
Przeczytałem dziesiątki przepisów. Wszyscy autorzy zapewniali, że ich surówka jest wyjątkowa... i prezentowali ciągle ten sam banalny przepis, który znam, i który mnie nie zadowala. Postanowiłem więc poeksperymentować.
Surówka firmy "Grot" ma prosty skład: kapusta kiszona (65%), cebula, marchew, sól, cukier, przyprawy. Niestety żadnych proporcji, a składnik "przyprawy" okryty jest całkowitą tajemnicą. W ich surówce nie ma jabłka, które często w przepisach jest podawane i które uważam za zbędne. Zarzucić tej surówce mogę jedynie to, że jest nieco przesłodzona.
Praktycznie wszystkie przepisy mówią o tym, żeby wszystkie składniki pokroić lub zetrzeć, wymieszać, przyprawić i gotowe. Otóż nie! Żeby ta surówka była dobra procedura jej przygotowania musi być bardziej skomplikowana. Jestem na etapie testów, ale pierwszy wynik jest bardzo zachęcający, oto mój przepis.
Składniki dla dwóch głodnych lub skłonnych do obżarstwa osób:
250-300g kapusty kiszonej
2 nieduże lub jedna średnia marchewka (jeśli kapusta jest bez niej)
1 mała, ale nie maleńka cebula, nie może jej być zbyt dużo, ale też nie za mało
olej (rzepakowy, słonecznikowy, z pestek winogron - zdecydowanie nie powinna to być oliwa z oliwek)
sól, cukier, pieprz, kolendra, dodatkowo może być natka pietruszki
Przyrządzanie:
Całą kapustę mocno odciskamy zbierając płyn do głębokiego talerza. Dobrze oociśniętą kapustę dosyć drobno kroimy, pieprzymy do smaku, wlewamy ok 4 łyżek oleju, mieszamy i wkładamy do lodówki.
Cebulę kroimy w drobną kostkę, a obraną marchewkę ścieramy na tarce - najlepiej niezbyt drobnej, ale też niezbyt grubej. Łaczymy te składniki, posypujemy 1 łyżeczką soli (lub kucharka) i 1 łyżeczką cukru, mieszamy dokładnie (można też trochę pognieść). To ważny element - dzięki temu cebula i marchewka zyskają na miękkości. Niektórzy radzą przelać cebulę wrzątkiem - dla mnie tak spreparowana cebula nie jest dobra. Naczynie z cebulą i marchewką też wkładamy do lodówki. Musimy dać cebuli i marchewce czas na zmięknięcie.
Po 0,5-1 godzinie wyjmujemy z lodówki wszystkie składniki i mieszamy ze sobą.
Próbujemy płynu z odciśniętej kapusty. W zależności od tego jak bardzo jest kwaśmy wsypujemy odpowiednią ilość cukru (2-4 łyżeczek), który mieszając rozpuszczamy. Chodzi o zbalansowanie kwaśności i słodkości tego płynu. Gdy jest OK wlewamy część płynu do surówki, w zależności od upodobań może to być całość. Ewentualnie trochę dosalamy, dopieprzamy i dolewamy oleju. Na koniec ugniatamy kilkanaście nasion kolendry w moździerzu, dodajemy do surówki i mieszamy (ewentualnie można dodać też natki pietruszki).
Całość znowu wkładamy do lodówki na 0,5-1 godziny. Po tym czasie smaki się przejdą i surówka będzie gotowa.
Przekonałem się, że najlepsze walory smakowe ta surówka ma wtedy, gdy cebula nie jest zbyt twarda oraz gdy całość poleży w lodówce przed podaniem.
Dodatkowe pomysły mile widziane.
Jestem fanem surówki z kiszonej kapusty. Pasuje do wielu dań. Najlepsza wydaje mi się ta sprzedawana w sklepach firmy "Grot". Nie sztuką jest jednak kupić dobrą surówkę, sztuką jest ją zrobić!
Przeczytałem dziesiątki przepisów. Wszyscy autorzy zapewniali, że ich surówka jest wyjątkowa... i prezentowali ciągle ten sam banalny przepis, który znam, i który mnie nie zadowala. Postanowiłem więc poeksperymentować.
Surówka firmy "Grot" ma prosty skład: kapusta kiszona (65%), cebula, marchew, sól, cukier, przyprawy. Niestety żadnych proporcji, a składnik "przyprawy" okryty jest całkowitą tajemnicą. W ich surówce nie ma jabłka, które często w przepisach jest podawane i które uważam za zbędne. Zarzucić tej surówce mogę jedynie to, że jest nieco przesłodzona.
Praktycznie wszystkie przepisy mówią o tym, żeby wszystkie składniki pokroić lub zetrzeć, wymieszać, przyprawić i gotowe. Otóż nie! Żeby ta surówka była dobra procedura jej przygotowania musi być bardziej skomplikowana. Jestem na etapie testów, ale pierwszy wynik jest bardzo zachęcający, oto mój przepis.
Składniki dla dwóch głodnych lub skłonnych do obżarstwa osób:
250-300g kapusty kiszonej
2 nieduże lub jedna średnia marchewka (jeśli kapusta jest bez niej)
1 mała, ale nie maleńka cebula, nie może jej być zbyt dużo, ale też nie za mało
olej (rzepakowy, słonecznikowy, z pestek winogron - zdecydowanie nie powinna to być oliwa z oliwek)
sól, cukier, pieprz, kolendra, dodatkowo może być natka pietruszki
Przyrządzanie:
Całą kapustę mocno odciskamy zbierając płyn do głębokiego talerza. Dobrze oociśniętą kapustę dosyć drobno kroimy, pieprzymy do smaku, wlewamy ok 4 łyżek oleju, mieszamy i wkładamy do lodówki.
Cebulę kroimy w drobną kostkę, a obraną marchewkę ścieramy na tarce - najlepiej niezbyt drobnej, ale też niezbyt grubej. Łaczymy te składniki, posypujemy 1 łyżeczką soli (lub kucharka) i 1 łyżeczką cukru, mieszamy dokładnie (można też trochę pognieść). To ważny element - dzięki temu cebula i marchewka zyskają na miękkości. Niektórzy radzą przelać cebulę wrzątkiem - dla mnie tak spreparowana cebula nie jest dobra. Naczynie z cebulą i marchewką też wkładamy do lodówki. Musimy dać cebuli i marchewce czas na zmięknięcie.
Po 0,5-1 godzinie wyjmujemy z lodówki wszystkie składniki i mieszamy ze sobą.
Próbujemy płynu z odciśniętej kapusty. W zależności od tego jak bardzo jest kwaśmy wsypujemy odpowiednią ilość cukru (2-4 łyżeczek), który mieszając rozpuszczamy. Chodzi o zbalansowanie kwaśności i słodkości tego płynu. Gdy jest OK wlewamy część płynu do surówki, w zależności od upodobań może to być całość. Ewentualnie trochę dosalamy, dopieprzamy i dolewamy oleju. Na koniec ugniatamy kilkanaście nasion kolendry w moździerzu, dodajemy do surówki i mieszamy (ewentualnie można dodać też natki pietruszki).
Całość znowu wkładamy do lodówki na 0,5-1 godziny. Po tym czasie smaki się przejdą i surówka będzie gotowa.
Przekonałem się, że najlepsze walory smakowe ta surówka ma wtedy, gdy cebula nie jest zbyt twarda oraz gdy całość poleży w lodówce przed podaniem.
Dodatkowe pomysły mile widziane.
czwartek, 28 marca 2013
Gowinizm walęsistowski
Wiwat rewolucjonistki!
"Trzyczęściowy garnitur" się wkurwił. Dziewczyny zapowiadają homoterror - jestem za, a kobiety, to nasza największa siła.
Tymczasem Gowin-pussy obwieszcza, jak bardzo zgadza się z Wałęso-demencją, co do gejów, związków partnerskich i pozycji mniejszości w społeczeństwie. Ewidentnie chce się podeprzeć solidarnościową mumią. Działa na wysadzenie Tuska z siodła, co zasadniczo może prowadzić do rozsadzenia Platfusormy Objawonolskiej. Nic bardziej nie może cieszyć. Naiwni, którzy jeszcze wierzą, że ta formacja chce nam coś dać mam nadzieję stracą wszelką nadzieję.
Nie wiem, co dziewczyny od homoterroru planują, ale może wzorem prawdziwych rewolucjonistek porzucą fochy i przystąpią do rozregulowania obecnego układu bratając się choćby z diabłem. Ten ostatni ma wprawdzie rogi i kopyta, ale kobiety nie z takimi potrafią sobie poradzić.
"Trzyczęściowy garnitur" się wkurwił. Dziewczyny zapowiadają homoterror - jestem za, a kobiety, to nasza największa siła.
Tymczasem Gowin-pussy obwieszcza, jak bardzo zgadza się z Wałęso-demencją, co do gejów, związków partnerskich i pozycji mniejszości w społeczeństwie. Ewidentnie chce się podeprzeć solidarnościową mumią. Działa na wysadzenie Tuska z siodła, co zasadniczo może prowadzić do rozsadzenia Platfusormy Objawonolskiej. Nic bardziej nie może cieszyć. Naiwni, którzy jeszcze wierzą, że ta formacja chce nam coś dać mam nadzieję stracą wszelką nadzieję.
Nie wiem, co dziewczyny od homoterroru planują, ale może wzorem prawdziwych rewolucjonistek porzucą fochy i przystąpią do rozregulowania obecnego układu bratając się choćby z diabłem. Ten ostatni ma wprawdzie rogi i kopyta, ale kobiety nie z takimi potrafią sobie poradzić.
środa, 27 marca 2013
Gotmucha o patriotyzmie lokalnym
Syrenka i łódka w jednym stały domku
Notka "Patriotyzm lokalny" już nieco przebrzmiała, choć miała licznych czytelników i komentatorów. Niektórzy się spóźnili. Żeby ten głos nie zniknął, wrzucam komentarz blogera Gotmucha w notkę.
Gotmucha napisał:
Przepraszam, że z poślizgiem i w sumie już dawno po obiedzie a nawet kolacji, ale cholera, serdecznie nie znoszę łódzkości, zarówno w wydaniu lokalnym jak i wyjazdowym.
Ta w wydaniu lokalnym zbudowana jest na kompleksach w stosunku do Warszawy (wiadomo), Krakowa (też wiadomo), Wrocławia (ESK nam ukradli! Pijarem tylko jeżdżą!) czy innego Poznania i ciągle mamy do czynienia z budowaniem tej lokalnej samoświadomości na negatywach. Ładny przykładem była grupa fejsbukowa "jak ci się nie podoba w Łodzi to wypierdalaj" i całe to zaściankowe rzucanie błotem ze środka swojego grajdoła w każdego, kto napisze/powie/zasugeruje że w Łodzi jest w jakiejś materii chujowo. A jest i to w bardzo wielu.
Do tego dochodzi symetryzm - skoro my nienawidzimy Warszawy, to Warszawa nienawidzi nas, zabiera nam wszystko, spiskuje i robi co może, żeby ta Łódź się od dna nie oderwała. A smutna prawda jest taka, że Warszawa daje o Łódź takiego samego faka, jak o Radom, Białystok, czy inny Sochaczew - ot, kolejna dziura gdzieś na końcu linii kolejowej.
Z kolei łódzkość w wydaniu wyjazdowym bardzo często przejawia się neofityzmem - oto wyrwałem się z grajdoła, zobaczyłem Wielki Świat, to i sam jestem Światowy, więc dalejże jebać od góry do dołu stary grajdół i ci sami, którzy wczoraj kazali nieprawomyślnym wypierdalać z grajdoła, dzisiaj plują w sam jego środek. Ot, historie to znane i można nazwiskami rzucać, ale po co.
Ja mam z tym wszystkim issues, bo mam podwójne obywatelstwo i mimo że urodziłem się w Łodzi, to pół życia mam pod Warszawą i w samej Warszawie i nie czuję się przywiązany tylko do jednego z tych miast. Owszem, wybrałem Łódź, bo na nią choruję, rzygam nią, mam ją w gardle, płucach i w głowie i w sumie się z nią jakoś zespoliłem, ale do Warszawy też mam całą gamę uczuć i serdeczna kurwica mnie ciska, jak lecą z Łodzi w jej stronę joby niezasłużone.
Na koniec anegdotka - dawno temu zdarzyło mi się wrzucić na fejsbunia w profilowe warszawską syrenkę. Pierwszym komciem, którego otrzymałem od Prawdziwego Łodzianina było "co to kurwa jest?!", potem było równie rzygliwie. Dziś spora część tych Prawdziwych Łodzian wypracowuje pekab pod światłymi rządami Hanny, ale Gronkiewicz Waltz i w Łodzi bywa incydentalnie, na wszelki wypadek nie bardzo przyznając się kolegom z pracy, dokąd jedzie na weekend.
Notka "Patriotyzm lokalny" już nieco przebrzmiała, choć miała licznych czytelników i komentatorów. Niektórzy się spóźnili. Żeby ten głos nie zniknął, wrzucam komentarz blogera Gotmucha w notkę.
Gotmucha napisał:
Przepraszam, że z poślizgiem i w sumie już dawno po obiedzie a nawet kolacji, ale cholera, serdecznie nie znoszę łódzkości, zarówno w wydaniu lokalnym jak i wyjazdowym.
Ta w wydaniu lokalnym zbudowana jest na kompleksach w stosunku do Warszawy (wiadomo), Krakowa (też wiadomo), Wrocławia (ESK nam ukradli! Pijarem tylko jeżdżą!) czy innego Poznania i ciągle mamy do czynienia z budowaniem tej lokalnej samoświadomości na negatywach. Ładny przykładem była grupa fejsbukowa "jak ci się nie podoba w Łodzi to wypierdalaj" i całe to zaściankowe rzucanie błotem ze środka swojego grajdoła w każdego, kto napisze/powie/zasugeruje że w Łodzi jest w jakiejś materii chujowo. A jest i to w bardzo wielu.
Do tego dochodzi symetryzm - skoro my nienawidzimy Warszawy, to Warszawa nienawidzi nas, zabiera nam wszystko, spiskuje i robi co może, żeby ta Łódź się od dna nie oderwała. A smutna prawda jest taka, że Warszawa daje o Łódź takiego samego faka, jak o Radom, Białystok, czy inny Sochaczew - ot, kolejna dziura gdzieś na końcu linii kolejowej.
Z kolei łódzkość w wydaniu wyjazdowym bardzo często przejawia się neofityzmem - oto wyrwałem się z grajdoła, zobaczyłem Wielki Świat, to i sam jestem Światowy, więc dalejże jebać od góry do dołu stary grajdół i ci sami, którzy wczoraj kazali nieprawomyślnym wypierdalać z grajdoła, dzisiaj plują w sam jego środek. Ot, historie to znane i można nazwiskami rzucać, ale po co.
Ja mam z tym wszystkim issues, bo mam podwójne obywatelstwo i mimo że urodziłem się w Łodzi, to pół życia mam pod Warszawą i w samej Warszawie i nie czuję się przywiązany tylko do jednego z tych miast. Owszem, wybrałem Łódź, bo na nią choruję, rzygam nią, mam ją w gardle, płucach i w głowie i w sumie się z nią jakoś zespoliłem, ale do Warszawy też mam całą gamę uczuć i serdeczna kurwica mnie ciska, jak lecą z Łodzi w jej stronę joby niezasłużone.
Na koniec anegdotka - dawno temu zdarzyło mi się wrzucić na fejsbunia w profilowe warszawską syrenkę. Pierwszym komciem, którego otrzymałem od Prawdziwego Łodzianina było "co to kurwa jest?!", potem było równie rzygliwie. Dziś spora część tych Prawdziwych Łodzian wypracowuje pekab pod światłymi rządami Hanny, ale Gronkiewicz Waltz i w Łodzi bywa incydentalnie, na wszelki wypadek nie bardzo przyznając się kolegom z pracy, dokąd jedzie na weekend.
wtorek, 26 marca 2013
Metka Socjologiczna
Widziałem cię...
autor: Metka Boska
Odpowiadając na ogólne nalegania publiczności, a także dla podniesienia nastrojów na przekór zimie, zamieszczam uroczą kolekcję ogłoszeń towarzyskich z ostatnich dni. Komentarze umieściłem pod cytowanymi ogłoszeniami.
Marysiu, tu jeszcze Marysia nie wyczyściła..! Pytanie za 100 punktów: kiol ma czyścić krocze, perversa, lokum czy całą Wolę? Taki kiol na święta to jak znalazł – i krocze wyczyści, i lokum i nawet wolę nam odświeży...
Mam dwie rady: 1) zatrudnij się w Biedronce, 2) zagłosuj na Ziobrę.
Nie ma to jak udany śmigus-dyngus.
Darling, mamy 15% bezrobocia. Podejmij pracę, doznania masz gwarantowane.
A jak nie trafi? „O, oczko mu się obsrało, temu misiu...”.
Jarku, kochanie, wiele z nas będzie zajętych do 10 kwietnia, ja rozumiem – te przygotowania, to pisanie przemówień, szycie flag, organizowanie ludzi... Jesteśmy wyrozumiali. Ale po 10 kwietnia idź i nie grzesz więcej.
Ja mam „dziwną i perwersyjną propozycję”, która zapewni Ci kotku „nowe doznania”. Schudnij, do kurwy nędzy.
Brązowe ręczniki to panowie z obsługi. Następnym razem pindo zapłać za wstęp zamiast wchodzić lufcikiem – nie będzie miał posępnej miny.
Kurwa, strach się do kogoś uśmiechnąć, bo zaraz pragną kopulacji. I co tu się dziwić Wałęsie?
Skarbie, jak pracuje w Intymność i Cię obsłużył, to raczej tu zagląda. Swoją drogą – co ma Ci odpisać? „Zaglądam. Pozdro.”?
W KSERZE? Znaczy się – zatrzasnęliście się w kserokopiarce? Bidactwa.
A nie przyszło Ci do głowy, że on jest jednak zainteresowany babcią? Stare kobiety nie mają już szans na seks z młodym przystojniakiem posiadającym pralkę (choćby wylewającą wodę)?
Kurwa, jaka ciasnota. Ciota się mało nie udusiła i jeszcze jej fiuta rozdeptali. Koszmar.
Bo to było tak: najpierw upadło mu mydło. Zobaczył Ciebie, więc bał się po nie schylić. Potem – zdesperowany – przeszukał wszystkie dozowniki, ale oczywiście cioturzyce wypaprały całe mydło na robienie bąbelków pupami. W końcu, zrezygnowany, czekał aż sobie pójdziesz, żeby móc się schylić po mydło. A ty, wredna cioto, pluskałaś się pod tym jebanym prysznicem przez 2 godziny. W rezultacie chłopak ma obustronne zapalenie płuc.
Co Wy, siostry! W okryciach wierzchnich na basen?! Rozbierać się w windzie!
Proszę, oto moja odezwa: pracuję jako pan-kanapka na dworcu, reklamuję bar szybkiej obsługi. Nadaję się?
POSIADANIA osoby? Niewolnictwo się koleżance marzy???
A to ogłoszenia z działu (!) korepetycje:
Czyżby nowy papież?
Zawód nauczyciela jest coraz niżej cenioną profesją w rankingu prestiżu zawodów. Ja to rozumiem. Ale żesz kurwa mać!
Na zakończenie – ogłoszenie z działu „praca-dam”:
Ciekaw jestem, czy to jest na umowę o pracę, czy – przepraszam – na jakieś gówniane zlecenie?
autor: Metka Boska
Odpowiadając na ogólne nalegania publiczności, a także dla podniesienia nastrojów na przekór zimie, zamieszczam uroczą kolekcję ogłoszeń towarzyskich z ostatnich dni. Komentarze umieściłem pod cytowanymi ogłoszeniami.
„szukam kiola [przyp.: pisownia oryginalna] co wyczysci krocze perversa lokum wola”
Marysiu, tu jeszcze Marysia nie wyczyściła..! Pytanie za 100 punktów: kiol ma czyścić krocze, perversa, lokum czy całą Wolę? Taki kiol na święta to jak znalazł – i krocze wyczyści, i lokum i nawet wolę nam odświeży...
„szukam młodego mastera, który mnie zeszmaci tak, że zapomnę, co to normalne życie- chętny?”
Mam dwie rady: 1) zatrudnij się w Biedronce, 2) zagłosuj na Ziobrę.
„Szukam jakiegoś aktywa którego kręci przemoc, niewola, i mocna penetracja. Chciałbym się spotkać w okresie świąt :)”
Nie ma to jak udany śmigus-dyngus.
„Chcę służyć i być niewolnikiem.”
Darling, mamy 15% bezrobocia. Podejmij pracę, doznania masz gwarantowane.
„Szukam młodego kolesia aktywnego w scat co nasra mi do ryja.”
A jak nie trafi? „O, oczko mu się obsrało, temu misiu...”.
„poszukuję Mastera na wirtualną tresure. jestem zdecydowany, aby zacząć od zaraz, jednak zastrzegam, że ostrzejsze zadania lub wykonywanie ich na skype bede mogl zaczac dopiero od 10 kwietnia. do tego terminu nie bede mial zbytnio możliwości wiec prosze o wyrozumialosc”.
Jarku, kochanie, wiele z nas będzie zajętych do 10 kwietnia, ja rozumiem – te przygotowania, to pisanie przemówień, szycie flag, organizowanie ludzi... Jesteśmy wyrozumiali. Ale po 10 kwietnia idź i nie grzesz więcej.
„jestem chętny na dziwne propozycje i perwersje. nie mam lokalu do spotkań. ja 42 lata z brzuchem 100 kg , zdrowy nie jestem z środowiska no i co za tym idzie nie mam wielkiego doświadczenia ale za to wielkie chęci na nowe doznania”.
Ja mam „dziwną i perwersyjną propozycję”, która zapewni Ci kotku „nowe doznania”. Schudnij, do kurwy nędzy.
„dzis (2013-03-26 16:30) byles na saunie na teatralnej, miales brazowy recznik i nieco posepna mine, jakbys chcial sie spotkac na piwo to daj znac „.
Brązowe ręczniki to panowie z obsługi. Następnym razem pindo zapłać za wstęp zamiast wchodzić lufcikiem – nie będzie miał posępnej miny.
„hej hej pięknie się do mnie uśmiechałeś dzisiaj!! dwa razy :) KOLEGO z jednej z galerii rzeszowskich! :D napisz bo na pewno tu zaglądasz!! :) miałeś dziś hmm brązowe spodnie... no i ten uśmiech! ołłł napisz chętnie cię poznam i pójdę na piwko z Tobą :) w odpowiedzi uwzględnij jaka galeria i jak ja byłem ubrany :)”
Kurwa, strach się do kogoś uśmiechnąć, bo zaraz pragną kopulacji. I co tu się dziwić Wałęsie?
„Chłopaku pracujący w Intymność który mnie dzisiaj obsłużył, zaglądasz tu?”
Skarbie, jak pracuje w Intymność i Cię obsłużył, to raczej tu zagląda. Swoją drogą – co ma Ci odpisać? „Zaglądam. Pozdro.”?
„Wczoraj w kserze w okolicach Politechniki bardzo aktywnie pomagałeś mi przy samoobsłudze”.
W KSERZE? Znaczy się – zatrzasnęliście się w kserokopiarce? Bidactwa.
„WITAJ WCZORAJ TO JEST PONIEDZIAŁEK BYŁEŚ U MNIE NAPRAWIĆ PRALKĘ TAK PO 19:00 ROZMAWIALIŚMY ŻE TAM PADA JUŻ ŁOŻYSKO I WYLEWA WODĘ PODCZAS PRANIA BYŁEŚ WCZEŚNIEJ ALE NIE ZASTAŁEŚ BABCI WIĘC ZOSTAWIŁEŚ MI TEL PRZEZ DOMOFON”
A nie przyszło Ci do głowy, że on jest jednak zainteresowany babcią? Stare kobiety nie mają już szans na seks z młodym przystojniakiem posiadającym pralkę (choćby wylewającą wodę)?
„Bawiliśmy się w Saunie Heaven w zeszły piątek (w mokrej). Nadeptywałeś mi stopą na fiuta, a później miałem Twoje stopy w ustach i przytulałem do twarzy.”
Kurwa, jaka ciasnota. Ciota się mało nie udusiła i jeszcze jej fiuta rozdeptali. Koszmar.
„Dziś wieczorem szukałeś mydła w płynie w pustych dozownikach a potem kąpałeś się nago pod prysznicem, trochę długo:)”
Bo to było tak: najpierw upadło mu mydło. Zobaczył Ciebie, więc bał się po nie schylić. Potem – zdesperowany – przeszukał wszystkie dozowniki, ale oczywiście cioturzyce wypaprały całe mydło na robienie bąbelków pupami. W końcu, zrezygnowany, czekał aż sobie pójdziesz, żeby móc się schylić po mydło. A ty, wredna cioto, pluskałaś się pod tym jebanym prysznicem przez 2 godziny. W rezultacie chłopak ma obustronne zapalenie płuc.
„Bellaline - sauna dzisiaj. Ludzie ! Czy wyście powariowali wszyscy ??!?! Do sauny w strojach kąpielowych ??”
Co Wy, siostry! W okryciach wierzchnich na basen?! Rozbierać się w windzie!
„Czekam na odezw od chłopaków którzy maja coś do powiedzenia i nie zwracaja na siebie uwagi wyglądem (ubiorem)”.
Proszę, oto moja odezwa: pracuję jako pan-kanapka na dworcu, reklamuję bar szybkiej obsługi. Nadaję się?
„Jeśli nie możesz lub nie chcesz ujawniać swojej orientacji, a jednocześnie masz potrzebę posiadania bliskiej osoby”.
POSIADANIA osoby? Niewolnictwo się koleżance marzy???
A to ogłoszenia z działu (!) korepetycje:
„ja 18latek zadbane cialo czekam na was piszcie PILNE”.Korepetycje oczywiście z religii?
„Szczególnie interesują mnie języki skandynawskie oraz czeski, hiszpański i niemiecki . Jeśli umiesz co najmniej dwa z tych języków to tym lepiej. Tak czy owak proszę o propozycje cenowe korepetytorów przy założeniu dłuższej współpracy!!”
Czyżby nowy papież?
„Szukam nauczyciela, który podszkoli mnie z angielskiego, a w wolnych chwilach wypieści moją dziurkę. Już matura niedługo, więc szukam profesorka.”
Zawód nauczyciela jest coraz niżej cenioną profesją w rankingu prestiżu zawodów. Ja to rozumiem. Ale żesz kurwa mać!
Na zakończenie – ogłoszenie z działu „praca-dam”:
„Zasponsoruje młodego do24 lat który nasra mi na twarz.”.
Ciekaw jestem, czy to jest na umowę o pracę, czy – przepraszam – na jakieś gówniane zlecenie?
Walesa wystawia rachunek
Sejmwall c.d.
Od 22 stycznia 2013 roku nie cichnie dyskusja o związkach partnerskich w kontekście praw dla osób homoseksualnych. Tego dnia sejm głosami PiSdy, PSL i części PO, której twarzami zostali Gowin, Godson i Żalek odrzucił wniosek o skierowanie do komisji trzech projektów ustawy o związkach partnerskich. Oliwy do ognia dolał Wałęsa bezmyślnie jak "na prawdziwego demokratę" przystało, że homoseksualni posłowie powinni siedzieć w ostatnich ławach, a nawet za murem. Stąd
w nawiązaniu do amerykańskiego Stonewall.
Temat nie znika z mediów i dyskusji polityczno-społeczno-towarzyskiej. Cieszy mnie, że Wałęsa dostał po kieszeni - oby dostał jeszcze mocniej, bo widać, że 70 tysięcy dolarów za odwołane wystąpienia jeszcze na nim wrażenia nie zrobiło. Na film o nim nie pójdę - taka forma protestu.
Godson stracił napęd. Jakoś już nikt nie chce słuchać jego kaznodziejskich bzdur. Pewno zdał sobie sprawę ile ma do stracenia jeśli będzie dalej trzymał dotychczasowy kurs. Niech się nie obawia, przed wyborami z przyjemnością wyciągnę mu jego obłudę, hipokryzję i głupotę czystej wody.
Żalek też przycichł. Pewno czuje podobnie jak Godson.
Tylko Gowin się trzyma idąc na wewnątrzpartyjną konfrontację z Tuskiem. Po postawie Godsona i Żalka widać, że zaplecze mu się kurczy. Oby w końcu słuch po nim zaginął.
O dziwo Legierskiemu udało się przyszpilić Kempę. Jak zwykle kretyńsko palnęła, że dziecko potrzebuje matki i ojca, a adopcja przez pary homoseksualne to fanaberia i nieszczęście dla dzieci. Legierski jak zwykle nieco bełkotliwie, ale trafnie zarzucił Kempie, co z niej za matka, że poświęca się polityce, siedzi w sejmie, a dzieci wychowuje jej mąż. Kto więc tu ma fanaberie!
Terlikowska, żona autora kretyńskich tez - Terlikowskiego, jest przeciwna antykoncepcji. Ba, ona przysięgała przed swoim Latającym Potworem Spaghetti, że przyjmie każde dziecko, którym jej LPG ją obdarzy. Nie przeszkadza to jej, w skrajnej głupocie i hipokryzji, stosować jakiegoś kalendarzyka, który pozwala jej regulować swą dzietność. Znaczy, jak ma płodne dni, to Terlikowskiego nie dopuszcza do waginy i mu tylko loda robi, żeby temu rozpasanemu Casanovie ulżyć. Ale to nie jest antykoncepcja, o nie! Ona przecież nie bierze pigułki, a Terlikowski niczego nie naciągnie na swojego priapa - nieważne, że zamiar jest dokładnie ten sam... mimo przesięgi,... ale co tam przysięgi.
Na własnej głupocie usiłuje się nawet przebić nieudolna aktorka Joanna Szczepkowska - ujawnia ona, że w teatrach istnieje gejowskie lobby rozbierające do naga na przedstawieniach heteroseksualnych aktorów, żeby homoseksualna widownia mogła sobie popatrzeć. Sama pewno duszę diabłu by zaprzedała, żeby ktoś ją chciał rozebrać na scenie i w ogóle na scenę wpuścić. A że chętnych brakuje, to wylewa swój żal wysuwając absurdalne oskarżenia.
Wałęsa, co było do przewidzenia, zaczyna twierdzić, że został źle zrozumiany, że mówił o czymś innym. Wszyscy rozsądni ludzie zdają sobie sprawę, że ten człowiek nie wie co mówi. Jednak to, co powiedział, było wystarczająco jasne.
Wałęsa dziś wylądował u Olejnik w "Kropce nad i". Widać oboje chcieli się wspólnie pokazać mimo ostrych słów Olejnik o Wałęsie po jego wypowiedzi. Ciekaw jestem, czy chodzi o to, żeby Wałęsa miał szansę się wytłumaczyć - właśnie oglądam. Na razie mówi o strajku Solidarności, jak on wszystko rozumie, że był jednym z mędrców - mitomania do potęgi. Aż wreszcie zaczyna się tłumaczyć. "Wrobił mnie ten dziennikarz, a ja nie byłem precyzyjny", "szanuję mniejszości", "nie podoba mi się, że straciłem jakieś kontrakty", "jestem pełnym demokratą" - twierdzi człowiek, który nie rozumie tego podstawowego słowa. "Czy przeprosi pan gejów?" - pyta Olejnik. "Nie, nie mam za co przepraszać" - "i walczą zabierając mi kontrakty! (...) To oni walczą, a nie ja!". "Ja nie daruję".
Nie obawia się pan, że film o panu będzie bojkotowany?" - pyta Olejnik. "Oni atakują (...) trzeba się będzie przyjrzeć tym mniejszościom". Okazuje się, że jest za związkami partnerskimi, byle tylko się nie obnosili.
No niestety, widać demencję. Do tego jakąś starczą chciwość. O braku empatii i widzeniu świata tylko w dwóch kolorach już pisałem.
Od 22 stycznia 2013 roku nie cichnie dyskusja o związkach partnerskich w kontekście praw dla osób homoseksualnych. Tego dnia sejm głosami PiSdy, PSL i części PO, której twarzami zostali Gowin, Godson i Żalek odrzucił wniosek o skierowanie do komisji trzech projektów ustawy o związkach partnerskich. Oliwy do ognia dolał Wałęsa bezmyślnie jak "na prawdziwego demokratę" przystało, że homoseksualni posłowie powinni siedzieć w ostatnich ławach, a nawet za murem. Stąd
sejmwall
w nawiązaniu do amerykańskiego Stonewall.
Temat nie znika z mediów i dyskusji polityczno-społeczno-towarzyskiej. Cieszy mnie, że Wałęsa dostał po kieszeni - oby dostał jeszcze mocniej, bo widać, że 70 tysięcy dolarów za odwołane wystąpienia jeszcze na nim wrażenia nie zrobiło. Na film o nim nie pójdę - taka forma protestu.
Godson stracił napęd. Jakoś już nikt nie chce słuchać jego kaznodziejskich bzdur. Pewno zdał sobie sprawę ile ma do stracenia jeśli będzie dalej trzymał dotychczasowy kurs. Niech się nie obawia, przed wyborami z przyjemnością wyciągnę mu jego obłudę, hipokryzję i głupotę czystej wody.
Żalek też przycichł. Pewno czuje podobnie jak Godson.
Tylko Gowin się trzyma idąc na wewnątrzpartyjną konfrontację z Tuskiem. Po postawie Godsona i Żalka widać, że zaplecze mu się kurczy. Oby w końcu słuch po nim zaginął.
O dziwo Legierskiemu udało się przyszpilić Kempę. Jak zwykle kretyńsko palnęła, że dziecko potrzebuje matki i ojca, a adopcja przez pary homoseksualne to fanaberia i nieszczęście dla dzieci. Legierski jak zwykle nieco bełkotliwie, ale trafnie zarzucił Kempie, co z niej za matka, że poświęca się polityce, siedzi w sejmie, a dzieci wychowuje jej mąż. Kto więc tu ma fanaberie!
Terlikowska, żona autora kretyńskich tez - Terlikowskiego, jest przeciwna antykoncepcji. Ba, ona przysięgała przed swoim Latającym Potworem Spaghetti, że przyjmie każde dziecko, którym jej LPG ją obdarzy. Nie przeszkadza to jej, w skrajnej głupocie i hipokryzji, stosować jakiegoś kalendarzyka, który pozwala jej regulować swą dzietność. Znaczy, jak ma płodne dni, to Terlikowskiego nie dopuszcza do waginy i mu tylko loda robi, żeby temu rozpasanemu Casanovie ulżyć. Ale to nie jest antykoncepcja, o nie! Ona przecież nie bierze pigułki, a Terlikowski niczego nie naciągnie na swojego priapa - nieważne, że zamiar jest dokładnie ten sam... mimo przesięgi,... ale co tam przysięgi.
Na własnej głupocie usiłuje się nawet przebić nieudolna aktorka Joanna Szczepkowska - ujawnia ona, że w teatrach istnieje gejowskie lobby rozbierające do naga na przedstawieniach heteroseksualnych aktorów, żeby homoseksualna widownia mogła sobie popatrzeć. Sama pewno duszę diabłu by zaprzedała, żeby ktoś ją chciał rozebrać na scenie i w ogóle na scenę wpuścić. A że chętnych brakuje, to wylewa swój żal wysuwając absurdalne oskarżenia.
Wałęsa, co było do przewidzenia, zaczyna twierdzić, że został źle zrozumiany, że mówił o czymś innym. Wszyscy rozsądni ludzie zdają sobie sprawę, że ten człowiek nie wie co mówi. Jednak to, co powiedział, było wystarczająco jasne.
Wałęsa dziś wylądował u Olejnik w "Kropce nad i". Widać oboje chcieli się wspólnie pokazać mimo ostrych słów Olejnik o Wałęsie po jego wypowiedzi. Ciekaw jestem, czy chodzi o to, żeby Wałęsa miał szansę się wytłumaczyć - właśnie oglądam. Na razie mówi o strajku Solidarności, jak on wszystko rozumie, że był jednym z mędrców - mitomania do potęgi. Aż wreszcie zaczyna się tłumaczyć. "Wrobił mnie ten dziennikarz, a ja nie byłem precyzyjny", "szanuję mniejszości", "nie podoba mi się, że straciłem jakieś kontrakty", "jestem pełnym demokratą" - twierdzi człowiek, który nie rozumie tego podstawowego słowa. "Czy przeprosi pan gejów?" - pyta Olejnik. "Nie, nie mam za co przepraszać" - "i walczą zabierając mi kontrakty! (...) To oni walczą, a nie ja!". "Ja nie daruję".
Nie obawia się pan, że film o panu będzie bojkotowany?" - pyta Olejnik. "Oni atakują (...) trzeba się będzie przyjrzeć tym mniejszościom". Okazuje się, że jest za związkami partnerskimi, byle tylko się nie obnosili.
No niestety, widać demencję. Do tego jakąś starczą chciwość. O braku empatii i widzeniu świata tylko w dwóch kolorach już pisałem.
niedziela, 24 marca 2013
Post niesponsorowany
Gay meeting points
Ostatnio słyszałem o jakiejś aferze związanej z opanowaniem strefy saun w jakimś poznańskim aquaparku przez panów poszukujących panów. Z tekstu wynikało, że nie chodziło o przyjemne wygrzewanie się w miłym gronie, gdyż panowie dodatkowo podgrzewali atmosferę przechodząc do czynu.
Jakoś szczególnie zdziwiony nie jestem. Panowie są w saunie goli, jest ciepło, co stanowi duży kontrast do warunków zewnętrznych, siłą rzeczy sytuacja sprzyja rozluźnieniu i pofolgowaniu, co zapewne odbywa się przy aprobacie obu stron. Przyznaję wprawdzie, że osoby postronne i niezaangażowane mogą nie czuć się komfortowo wśród wesoło kopulujących nieznajomych.
Niestety pogodę mamy taką, że imprezowanie plenerowe nadal odstrasza. Brodzenie w śniegu przy siarczystym mrozie, nie mówiąc już o wystawianiu co delikatniejszych części ciała na mroźne podmuchy z pewnością nie sprzyja nawiązywaniu znajomości w tradycyjnych miejscach podrywu.
Sauna to z pewnością dogodne miejsce, ale dziś się przekonałem, że przedłużająca się zima sprzyja wynajdywaniu miejsc nietypowych. Wspólnie z Metką nawiedzilismy TK Maxx. Już pierwszy rzut oka utwierdził nas, że nie jesteśmy the only gays in the shop. Wręcz trzeba się było przeciskać pomiędzy cooleżankami radośnie szczebioczącymi przy stojakach z dzianinami i inną odzieżą. Niektóre bardziej dyskretne cooleżanki zaciągnęły ze sobą koleżanki prawdziwe - realis mulier. Dyskretna obserwacja pokazała jednak, że sklep stał się raczej miejscem rozrywki dla par, a nie poszukiwania drugiej połówki, czy obiektu do szybkich westchnień - że tak to eufemistycznie ujmę. Nie tylko zresztą geje zostali zmuszeni do wybrania sobie sklepu jako miejsca na randkę. Nie zabrakło też lesbijek. Przy tym wyborze ciuchów brakowało tam jeszcze literki "Q" z całego alfabetu LGBTQ.
Jeśli ta zima się przedłuży to wszyscy zejdziemy do jakiegoś saunowo-shoppingowego podziemia.
Ostatnio słyszałem o jakiejś aferze związanej z opanowaniem strefy saun w jakimś poznańskim aquaparku przez panów poszukujących panów. Z tekstu wynikało, że nie chodziło o przyjemne wygrzewanie się w miłym gronie, gdyż panowie dodatkowo podgrzewali atmosferę przechodząc do czynu.
Jakoś szczególnie zdziwiony nie jestem. Panowie są w saunie goli, jest ciepło, co stanowi duży kontrast do warunków zewnętrznych, siłą rzeczy sytuacja sprzyja rozluźnieniu i pofolgowaniu, co zapewne odbywa się przy aprobacie obu stron. Przyznaję wprawdzie, że osoby postronne i niezaangażowane mogą nie czuć się komfortowo wśród wesoło kopulujących nieznajomych.
Niestety pogodę mamy taką, że imprezowanie plenerowe nadal odstrasza. Brodzenie w śniegu przy siarczystym mrozie, nie mówiąc już o wystawianiu co delikatniejszych części ciała na mroźne podmuchy z pewnością nie sprzyja nawiązywaniu znajomości w tradycyjnych miejscach podrywu.
Sauna to z pewnością dogodne miejsce, ale dziś się przekonałem, że przedłużająca się zima sprzyja wynajdywaniu miejsc nietypowych. Wspólnie z Metką nawiedzilismy TK Maxx. Już pierwszy rzut oka utwierdził nas, że nie jesteśmy the only gays in the shop. Wręcz trzeba się było przeciskać pomiędzy cooleżankami radośnie szczebioczącymi przy stojakach z dzianinami i inną odzieżą. Niektóre bardziej dyskretne cooleżanki zaciągnęły ze sobą koleżanki prawdziwe - realis mulier. Dyskretna obserwacja pokazała jednak, że sklep stał się raczej miejscem rozrywki dla par, a nie poszukiwania drugiej połówki, czy obiektu do szybkich westchnień - że tak to eufemistycznie ujmę. Nie tylko zresztą geje zostali zmuszeni do wybrania sobie sklepu jako miejsca na randkę. Nie zabrakło też lesbijek. Przy tym wyborze ciuchów brakowało tam jeszcze literki "Q" z całego alfabetu LGBTQ.
Jeśli ta zima się przedłuży to wszyscy zejdziemy do jakiegoś saunowo-shoppingowego podziemia.
sobota, 23 marca 2013
Gay-dining
Sytość
Jajeczka, jako imprezy a la spęd zarzuciłem, ale uznaliśmy z Jakisiem, że warto zaprosić jakieś nieliczne grono na wystawną kolację.
Przygotowania trwały kilka dni, bo to i opracowywanie menu, i zapraszanie, i sprzątanie. Na stół poszły srebra, porcelana i kryształy, na nich smakowite przystawki, dania główne i desery.
Goście dołożyli swoje. Ego zjawił się z koncepcyjną sałatką opartą o wędzonego kurczaka - podobno dzieło wykonane po raz pierwszy - i z szampanem przednim, a Gwiazda z własnoręcznie wykonanym tortem malinowym z kremem ajerkoniakowym, który wypełnił nasze biodra. Zabiegany Raand pamiętał o sporej porcji okowity zacnej.
Jedzenia było w bród. Wznosiliśmy toasty i gadaliśmy.
Oplotkowaliśmy znajomych, Jakiś zapienił się politycznie, Raand opowiedział o ekscytujących przypadkach ze swojej pracy.
W tle miasto zamarzało, a 22 panów zadeptywało trawę w odległym mieście - w tym 11 ze skutkiem tradycyjnym.
Ego poruszył temat agresji w związkach gejowskich. Już prawie doszliśmy do tego, że nas to nie dotyczy, gdy nagle okazało się, że nasze męsko-męskie relacje czasem przekraczają granice dobrych manier. Przy czym aspekty agresji były dwa: złość i namiętność. Szczegółów zdradzać nie będę.
Metka wykazuje nieco obrotowe poglądy, co rozzłościło Jakisia i ten ostatni zapienił się na tyle, że aby ratować zgromadzone na stole dobra musiałem interweniować. Tym razem się udało.
Ciekawe były opowieści Raanda o życiu na skraju Polski. Ugadaliśmy, że musimy go nawiedzić, gdy wreszcie ustabilizują się warunki pogodowe.
Towarzysza Raanda postanowiłem nazwać Amita. Mam nadzieję, że pasuje. Łacina jak zwykle mi pomogła. Opowieści Amity i Raanda o ich pożyciu wywołały łezkę wzruszenia u pozostałych. Niestety starzejemy się i pożycie zaczyna się zamieniać w czułość.
Syci pod każdym względem rozstaliśmy się późną nocą.
Jajeczka, jako imprezy a la spęd zarzuciłem, ale uznaliśmy z Jakisiem, że warto zaprosić jakieś nieliczne grono na wystawną kolację.
Przygotowania trwały kilka dni, bo to i opracowywanie menu, i zapraszanie, i sprzątanie. Na stół poszły srebra, porcelana i kryształy, na nich smakowite przystawki, dania główne i desery.
Goście dołożyli swoje. Ego zjawił się z koncepcyjną sałatką opartą o wędzonego kurczaka - podobno dzieło wykonane po raz pierwszy - i z szampanem przednim, a Gwiazda z własnoręcznie wykonanym tortem malinowym z kremem ajerkoniakowym, który wypełnił nasze biodra. Zabiegany Raand pamiętał o sporej porcji okowity zacnej.
Jedzenia było w bród. Wznosiliśmy toasty i gadaliśmy.
Oplotkowaliśmy znajomych, Jakiś zapienił się politycznie, Raand opowiedział o ekscytujących przypadkach ze swojej pracy.
W tle miasto zamarzało, a 22 panów zadeptywało trawę w odległym mieście - w tym 11 ze skutkiem tradycyjnym.
Ego poruszył temat agresji w związkach gejowskich. Już prawie doszliśmy do tego, że nas to nie dotyczy, gdy nagle okazało się, że nasze męsko-męskie relacje czasem przekraczają granice dobrych manier. Przy czym aspekty agresji były dwa: złość i namiętność. Szczegółów zdradzać nie będę.
Metka wykazuje nieco obrotowe poglądy, co rozzłościło Jakisia i ten ostatni zapienił się na tyle, że aby ratować zgromadzone na stole dobra musiałem interweniować. Tym razem się udało.
Ciekawe były opowieści Raanda o życiu na skraju Polski. Ugadaliśmy, że musimy go nawiedzić, gdy wreszcie ustabilizują się warunki pogodowe.
Towarzysza Raanda postanowiłem nazwać Amita. Mam nadzieję, że pasuje. Łacina jak zwykle mi pomogła. Opowieści Amity i Raanda o ich pożyciu wywołały łezkę wzruszenia u pozostałych. Niestety starzejemy się i pożycie zaczyna się zamieniać w czułość.
Syci pod każdym względem rozstaliśmy się późną nocą.
czwartek, 21 marca 2013
Wyniki sondy
Silni jednością
Poniżej wyniki sondy z notki "Tusk w obronie wartości chrześcijańskich" na dziś:
17 oddanych głosów, to żadna baza do analiz. Ale...
Widać, że przybysze omijają PiSdę - chociaż tyle. O dziwo sondowani jednak planują wziąć udział w wyborach - to dobrze. Może argument, że nie biorąc udziału w głosowaniu oddają swój głos na PiSdę lub przysłużą się platformianej obronie wartości chrześcijańskich w Europie i na świecie zadziałał.
Owszem nie wymieniłem Polska Jest Najważniejsza, Solidarnej Polski, czy tworu Korwina-Mikke. Jakoś nie uznałem tych ugrupowań za wartych marnowania głosu. Na jakie więc inne ugrupowania niektórzy chcą głosować? Pojęcia nie mam. Celu też nie widzę.
Martwi, że aż tyle osób nadal nie wie na kogo głosować. Może wiedzą o zbliżającym się powstaniu jakiejś partii, która gotowa byłaby reprezentować ich interesy? Ja nic o tym nie wiem.
Zdarzają się wierni PO (tej chrześcijańsko-obywatelskiej). Cóż, nie od każdego można oczekiwać umiejętności wyciągania wniosków.
Jeden wielbiciel PSL zapewne troszczy się o swoje prawa do ziemi, a nie o swoje prawa do wolności.
Cieszę się, że mimo fochów i niechęci - całkiem zrozumiałych w szczególe, lecz nierozsądnych w ogóle - znaleźli się chętni do głosowania czy to na SLD, czy na RP.
Wiem, albo domyślam się, co zraża ludzi LGBT do SLD i RP. Co te ugrupowania powinny zrobiić, o ile są w stanie, żeby was do siebie zachęcić.
Poniżej wyniki sondy z notki "Tusk w obronie wartości chrześcijańskich" na dziś:
SONDA
| ||||||||||||||||||||||||||||||
|
17 oddanych głosów, to żadna baza do analiz. Ale...
Widać, że przybysze omijają PiSdę - chociaż tyle. O dziwo sondowani jednak planują wziąć udział w wyborach - to dobrze. Może argument, że nie biorąc udziału w głosowaniu oddają swój głos na PiSdę lub przysłużą się platformianej obronie wartości chrześcijańskich w Europie i na świecie zadziałał.
Owszem nie wymieniłem Polska Jest Najważniejsza, Solidarnej Polski, czy tworu Korwina-Mikke. Jakoś nie uznałem tych ugrupowań za wartych marnowania głosu. Na jakie więc inne ugrupowania niektórzy chcą głosować? Pojęcia nie mam. Celu też nie widzę.
Martwi, że aż tyle osób nadal nie wie na kogo głosować. Może wiedzą o zbliżającym się powstaniu jakiejś partii, która gotowa byłaby reprezentować ich interesy? Ja nic o tym nie wiem.
Zdarzają się wierni PO (tej chrześcijańsko-obywatelskiej). Cóż, nie od każdego można oczekiwać umiejętności wyciągania wniosków.
Jeden wielbiciel PSL zapewne troszczy się o swoje prawa do ziemi, a nie o swoje prawa do wolności.
Cieszę się, że mimo fochów i niechęci - całkiem zrozumiałych w szczególe, lecz nierozsądnych w ogóle - znaleźli się chętni do głosowania czy to na SLD, czy na RP.
Wiem, albo domyślam się, co zraża ludzi LGBT do SLD i RP. Co te ugrupowania powinny zrobiić, o ile są w stanie, żeby was do siebie zachęcić.
środa, 20 marca 2013
Patriotyzm lokalny
Znikąd
Zupełnie nie wiem, czy jestem lokalnym patriotą. Chyba trochę tak, bo vaterland, itd. Ostatnio jeden emigrant z Łodzi do Warszawy na Facebooku w kontekście jakichś informacji o wprowadzeniu w Łodzi linii trolejbusowych obwieścił (cytuję z pamięci): "Gdyby głupota mogła latać, w Łodzi latałyby same orły, sokoły [i coś tam jeszcze, ale nie pomnę]".
Oburzyłem się, bo co to za tekst! Pisze o trolejbusach a obraża Łódź, a w podtekście łodzian. Zarzuciłem mu, że głupio generalizuje, są Łodzianie, i są łodzianie, jak wszędzie. On mi na to, że lewą nogą wstałem. Od słowa do słowa wywaliłem go ze znajomych. Taki emigrancik, który, co jest typowe dla adoptowanych warszawiaków, zaczyna pluć na własną przeszłość.
Przyznaję, nie przepadam za Warszawą. Rozsypane miasto z ludźmi, którzy czują sie lepsi przez adres zamieszkania. Szykanujący własną przeszłość i z zupełnie niezrozumiałych powodów uważający się za lepszych i bardziej predystynowanych do oceniania innych.
Przyznaję, nie znam prawdziwych warszawiaków, takich z dziada, jeśli nie pradziada. Zawsze miałem kontakty z jakimiś pół, ćwierć, inny ułamek warszawiakami. Za to zawsze mimo wystającej z butów słomy mieli się za niewiadomo kogo. "Żal.pl" to mało.
Polska z ich punktu widzenia składa się z Warszawy i reszty - przy czym ta reszta jest zawsze gorsza. Poza Mazurami, gdzie Warszawa wypoczywa, bo dalej wzrok jej nie sięga.
Dlaczego Polska ma taką Warszawę? Wystarczy trochę poznać historię. Miasto ruin odbudowane kosztem innych miast, miasto komunizmu centralizującego wszystko, miasto typowane na logistyczne centrum, miasto utrudniające rozwój lotnisk w innych aglomeracjach, miasto skupiające wszystkie instytucje rządowe. Miasto przybyszy - z własnej woli - znikąd.
Zupełnie nie wiem, czy jestem lokalnym patriotą. Chyba trochę tak, bo vaterland, itd. Ostatnio jeden emigrant z Łodzi do Warszawy na Facebooku w kontekście jakichś informacji o wprowadzeniu w Łodzi linii trolejbusowych obwieścił (cytuję z pamięci): "Gdyby głupota mogła latać, w Łodzi latałyby same orły, sokoły [i coś tam jeszcze, ale nie pomnę]".
Oburzyłem się, bo co to za tekst! Pisze o trolejbusach a obraża Łódź, a w podtekście łodzian. Zarzuciłem mu, że głupio generalizuje, są Łodzianie, i są łodzianie, jak wszędzie. On mi na to, że lewą nogą wstałem. Od słowa do słowa wywaliłem go ze znajomych. Taki emigrancik, który, co jest typowe dla adoptowanych warszawiaków, zaczyna pluć na własną przeszłość.
Przyznaję, nie przepadam za Warszawą. Rozsypane miasto z ludźmi, którzy czują sie lepsi przez adres zamieszkania. Szykanujący własną przeszłość i z zupełnie niezrozumiałych powodów uważający się za lepszych i bardziej predystynowanych do oceniania innych.
Przyznaję, nie znam prawdziwych warszawiaków, takich z dziada, jeśli nie pradziada. Zawsze miałem kontakty z jakimiś pół, ćwierć, inny ułamek warszawiakami. Za to zawsze mimo wystającej z butów słomy mieli się za niewiadomo kogo. "Żal.pl" to mało.
Polska z ich punktu widzenia składa się z Warszawy i reszty - przy czym ta reszta jest zawsze gorsza. Poza Mazurami, gdzie Warszawa wypoczywa, bo dalej wzrok jej nie sięga.
Dlaczego Polska ma taką Warszawę? Wystarczy trochę poznać historię. Miasto ruin odbudowane kosztem innych miast, miasto komunizmu centralizującego wszystko, miasto typowane na logistyczne centrum, miasto utrudniające rozwój lotnisk w innych aglomeracjach, miasto skupiające wszystkie instytucje rządowe. Miasto przybyszy - z własnej woli - znikąd.
wtorek, 19 marca 2013
S(h)it down show
Abelard Giza
Sam siebie nie podejrzewałem o to, ale że miał być Abelard Giza z kabaretu Limo - bohater papieskiego stand up show, to stwierdziłem, a co tam, obejrzę one man show Kuby Wojewódzkiego. No i niestety, jak zwykle głównie mówił Wojewódzki, nie bardzo dając swojemu gościowi dojść do słowa.
Strata czasu - jak zwykle.
Sam siebie nie podejrzewałem o to, ale że miał być Abelard Giza z kabaretu Limo - bohater papieskiego stand up show, to stwierdziłem, a co tam, obejrzę one man show Kuby Wojewódzkiego. No i niestety, jak zwykle głównie mówił Wojewódzki, nie bardzo dając swojemu gościowi dojść do słowa.
Strata czasu - jak zwykle.
Szymon Holownia - dzidzia-piernik polskiego kościola
Flasza kocha Hołownię
Dzidzia - ta z tytułu - strasznie się angażuje w odnowę swojego kościoła. Aż ciekawe, ile ze swojego wynagrodzenia medialnego przeznacza na trunki dla Sławoja Leszka Głódzia - ten ostatni, jak słyszałem, o pseudonimie "flasza".
Zastanawiam się, kto podejmie się krucjaty przelecenia Hołowni, żeby stał się człowiekiem, a nie jego namiastką. Wyzwanie dla wytrwałych.
Dzidzia - ta z tytułu - strasznie się angażuje w odnowę swojego kościoła. Aż ciekawe, ile ze swojego wynagrodzenia medialnego przeznacza na trunki dla Sławoja Leszka Głódzia - ten ostatni, jak słyszałem, o pseudonimie "flasza".
Zastanawiam się, kto podejmie się krucjaty przelecenia Hołowni, żeby stał się człowiekiem, a nie jego namiastką. Wyzwanie dla wytrwałych.
poniedziałek, 18 marca 2013
Tusk w obronie kultury chrześcijańskiej
Zachwycisz się PO po raz trzeci?
Jakby ktoś miał wątpliwości, co do intencji Donalda Tuska i jego PO w zakresie związków partnerskich, to warto zwrócić uwagę na list gratulacyjny, w którym premier polskiego rządu zapewnia nowego papieża:
Jak ma wyglądać owa obrona? Zapewne chodzi o dalsze finansowe wspieranie kościoła katolickiego, czy respektowanie wpływu hierarchów na państwo wbrew konkordatowi. Liberalna propaganda PO sprowadzi się zawsze do pustych gestów, czy to w sprawie in vitro, czy aborcji, czy związków partnerskich.
Obecni działacze PO już dziś są pewni powtórzenia sukcesu z wyborów w 2007 i 2011 roku. Nadal będą używać straszaka, jakim dla naiwnych jest PiSda i wierzą, że to wystarczy.
Ktoś załamany stwierdzi, że w takim razie w ogóle nie pójdzie na wybory w 2015 roku. PO będzie zachwycone. Każdy zmarnowany głos będzie na ich korzyść.
Feministki i lesbijki nie zagłosują na Palikotowców - bo foch po Nowickiej nie minął. Geje nie zagłosują na SLD - bo "pamięć akcji Hiacynt wiecznie żywa". I tak to ładnie PO wszystkich rozgrywa.
Jakby ktoś miał wątpliwości, co do intencji Donalda Tuska i jego PO w zakresie związków partnerskich, to warto zwrócić uwagę na list gratulacyjny, w którym premier polskiego rządu zapewnia nowego papieża:
"o woli i gotowości Polski do dalszego umacniania więzi i współpracy ze Stolicą Apostolską w obronie kultury chrześcijańskiej w Europie i na świecie".
Jak ma wyglądać owa obrona? Zapewne chodzi o dalsze finansowe wspieranie kościoła katolickiego, czy respektowanie wpływu hierarchów na państwo wbrew konkordatowi. Liberalna propaganda PO sprowadzi się zawsze do pustych gestów, czy to w sprawie in vitro, czy aborcji, czy związków partnerskich.
Obecni działacze PO już dziś są pewni powtórzenia sukcesu z wyborów w 2007 i 2011 roku. Nadal będą używać straszaka, jakim dla naiwnych jest PiSda i wierzą, że to wystarczy.
Ktoś załamany stwierdzi, że w takim razie w ogóle nie pójdzie na wybory w 2015 roku. PO będzie zachwycone. Każdy zmarnowany głos będzie na ich korzyść.
Feministki i lesbijki nie zagłosują na Palikotowców - bo foch po Nowickiej nie minął. Geje nie zagłosują na SLD - bo "pamięć akcji Hiacynt wiecznie żywa". I tak to ładnie PO wszystkich rozgrywa.
niedziela, 17 marca 2013
O czym by tu...
Misz-masz
Kościół ma być biedny - obwieścił nowy prezes. Bardzo ciekawe. To pewno za śluby będą mniej wołali. Nie wiem, czy wszyscy wiedzą, czemu KK jest przeciwko związkom partnerskim. Nie, nie dlatego, że byłyby też dla homoseksualistów. Jest przeciwko, bo heteroseksualiści wybieraliby związek partnerski zamiast ślubu kościelnego... i kasy by nie płacili. Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze.
"Platforma Oburzonych" ruszyła. Chwilowo sporo tam nawiedzonych, a Duda nie chce się angażować politycznie. Pewno chce obalenia rządu i zarządzania państwem przez komitety robotnicze.
Noc z 16 na 17 marca będzie wyglądać jak głęboki styczeń. W Łodzi temperatura ma spaść do -13 stopni Celsjusza.
Gejowski tu do mnie nie wpada, bo się brzydzi - zupełnie nie wiem czemu. Dzwonił do Metki z pytaniem, czy będzie mu do czegoś potrzebny w sobotę. Metka akurat wszystkie dywany ma wytrzepane, więc nie wyraził zainteresowania. Gejowski zaznaczył, że jego niedostępność będzie związana z przybyciem znajomego z brytfanii. Ustaliliśmy z Metką, że zapewne chodzi o szansę na dowiedzenie się o czym się mówi na zapleczach angielskich garkuchni.
Xellowi wszyscy mówią, że jest pijany. Rozumiem, że kilku osobom można nie wierzyć, ale kiedy mówi to tyle osób, to powinien się położyć i przemyśleć. Niestety trwa w pijackim uporze.
Jak nie wypali szansa na pozostanie w Łodzi, to będę zapraszać do odwiedzania mnie w kraju tyleż europejskim, co egzotycznym. Blog zmieni się w kulinarno-globtroterski, może połączony z relacjami z kontaktów z tubylcami.
Dorota Welman w "Drugim śniadaniu mistrzów": "Brama spiżowa jest kościołowi na..."
Marcin Meller błyskotiwie: "Na nic niepotrzebna".
Kościół ma być biedny - obwieścił nowy prezes. Bardzo ciekawe. To pewno za śluby będą mniej wołali. Nie wiem, czy wszyscy wiedzą, czemu KK jest przeciwko związkom partnerskim. Nie, nie dlatego, że byłyby też dla homoseksualistów. Jest przeciwko, bo heteroseksualiści wybieraliby związek partnerski zamiast ślubu kościelnego... i kasy by nie płacili. Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze.
"Platforma Oburzonych" ruszyła. Chwilowo sporo tam nawiedzonych, a Duda nie chce się angażować politycznie. Pewno chce obalenia rządu i zarządzania państwem przez komitety robotnicze.
Noc z 16 na 17 marca będzie wyglądać jak głęboki styczeń. W Łodzi temperatura ma spaść do -13 stopni Celsjusza.
Gejowski tu do mnie nie wpada, bo się brzydzi - zupełnie nie wiem czemu. Dzwonił do Metki z pytaniem, czy będzie mu do czegoś potrzebny w sobotę. Metka akurat wszystkie dywany ma wytrzepane, więc nie wyraził zainteresowania. Gejowski zaznaczył, że jego niedostępność będzie związana z przybyciem znajomego z brytfanii. Ustaliliśmy z Metką, że zapewne chodzi o szansę na dowiedzenie się o czym się mówi na zapleczach angielskich garkuchni.
Xellowi wszyscy mówią, że jest pijany. Rozumiem, że kilku osobom można nie wierzyć, ale kiedy mówi to tyle osób, to powinien się położyć i przemyśleć. Niestety trwa w pijackim uporze.
Jak nie wypali szansa na pozostanie w Łodzi, to będę zapraszać do odwiedzania mnie w kraju tyleż europejskim, co egzotycznym. Blog zmieni się w kulinarno-globtroterski, może połączony z relacjami z kontaktów z tubylcami.
Dorota Welman w "Drugim śniadaniu mistrzów": "Brama spiżowa jest kościołowi na..."
Marcin Meller błyskotiwie: "Na nic niepotrzebna".
piątek, 15 marca 2013
Gafy - Stefan Garczyński
Komizm mimowolny
Zupełnie przypadkiem wpadła mi w ręce książeczka tego autora. Tak do czytania w kolejce. Autor zebrał, pogrupował i opatrzył własnym komentarzem różnorodne gafy. Zebrał je bazując na opowieściach, informacjach prasowych, radiowych, telewizyjnych, sytuacje podpatrzone i zasłyszane. Trochę głupio wyglądałem podśmiewając się w kolejce, ale co tam, i tak byłem w kolejce jedyną osobą z książką.
Szkoda, że te sytuacje uciekają, szkoda, że rzadko się je zbiera. Dorzucę jedną gafę.
Preyenterka TVN24, co piętnaście minut mówi o abdykacji papieża Benedykta XVI. Często łączy się z reporterką Brygidą Grysiak, która relacjonuje na żywo z Watykanu. Zwraca się do niej zawsze per Brygido. W jednym z wejść anonsuje reporterkę:
- Benedykto, powiedz nam...
Po czym się reflektuje ;)
Zupełnie przypadkiem wpadła mi w ręce książeczka tego autora. Tak do czytania w kolejce. Autor zebrał, pogrupował i opatrzył własnym komentarzem różnorodne gafy. Zebrał je bazując na opowieściach, informacjach prasowych, radiowych, telewizyjnych, sytuacje podpatrzone i zasłyszane. Trochę głupio wyglądałem podśmiewając się w kolejce, ale co tam, i tak byłem w kolejce jedyną osobą z książką.
Szkoda, że te sytuacje uciekają, szkoda, że rzadko się je zbiera. Dorzucę jedną gafę.
Preyenterka TVN24, co piętnaście minut mówi o abdykacji papieża Benedykta XVI. Często łączy się z reporterką Brygidą Grysiak, która relacjonuje na żywo z Watykanu. Zwraca się do niej zawsze per Brygido. W jednym z wejść anonsuje reporterkę:
- Benedykto, powiedz nam...
Po czym się reflektuje ;)
środa, 13 marca 2013
Habemus papam
Hulajnoga I
Fratelli e sorelle, podliczyłem i to już piąty papież za mojego życia. Media uparcie twierdzą, że pierwszy spoza Europy. W ramach podliczeń przejrzałem listę i wcale nieprawda: był już papież - co najmniej jeden - spoza Starego Kontynentu. Jeden wywodził się z Palestyny, która zasadniczo jest w Azji.
Nowy papież jest konserwatywny do bólu. Więc na jakąkolwiek zmianę nie ma co liczyć. Nie zasłynął obroną swoich rodaków, a nawet zakonnych kamratów przed argentyńską dyktaturą. Kapelusz kardynalski otrzymał od Wojtyły, który nienawidził teologii wyzwolenia z całego serca. Widocznie poglądy mieli podobne: lepiej wspierać dyktaturę, byle była katolicka.
Słynie ze skromności. Jeździł autobusem, a nie limuzyną, sam sobie gotował. Biednym pewno zamierza poświęcić dużo czasu, możliwe, że jak owa Teresa - ależ mam koszmarny nick - co miliony dolarów na kontach kisiła, a biednym i chorym oferowała wątpliwą w swej mocy modlitwę.
Będzie to F1 o szybkości na miarę hulajnogi.
Fratelli e sorelle, podliczyłem i to już piąty papież za mojego życia. Media uparcie twierdzą, że pierwszy spoza Europy. W ramach podliczeń przejrzałem listę i wcale nieprawda: był już papież - co najmniej jeden - spoza Starego Kontynentu. Jeden wywodził się z Palestyny, która zasadniczo jest w Azji.
Nowy papież jest konserwatywny do bólu. Więc na jakąkolwiek zmianę nie ma co liczyć. Nie zasłynął obroną swoich rodaków, a nawet zakonnych kamratów przed argentyńską dyktaturą. Kapelusz kardynalski otrzymał od Wojtyły, który nienawidził teologii wyzwolenia z całego serca. Widocznie poglądy mieli podobne: lepiej wspierać dyktaturę, byle była katolicka.
Słynie ze skromności. Jeździł autobusem, a nie limuzyną, sam sobie gotował. Biednym pewno zamierza poświęcić dużo czasu, możliwe, że jak owa Teresa - ależ mam koszmarny nick - co miliony dolarów na kontach kisiła, a biednym i chorym oferowała wątpliwą w swej mocy modlitwę.
Będzie to F1 o szybkości na miarę hulajnogi.
wtorek, 12 marca 2013
A imię jego czterysta czterdzieści i cztery
Kto da więcej?
Życie jakoś mnie nie rozpieszcza, oj nie. Nie, że jest tak źle, ale czasem jednak dopada mnie zwątpienie. Szczególnie jakoś zacząłem się zastanawiać ile jestem wart.
A bywało z tym różnie. Dla jednych warty byłem całkiem przyzwoicie, dla innych mniej przyzwoicie... szczególnie z mojego subiektywnego punktu widzenia. Są tacy dla których zawsze będę wart jakieś 1600zł, i to brutto.
Wycenianie się jest szczególnie dolegliwe na różnych rozmowach o pracę. Powie się za dużo - źle, za mało - źle. Potencjalni pracodawcy doskonale wiedzą ile mogą przeznaczyć na kandydata, ale to kandydat ma się okreslić. Jest to doskonale absurdalne.
Ja wiem, że chodzi o to, że jak powiem za dużo, to jest ryzyko, że jak tylko znajdę bardziej popłatną pracę, to odejdę, bo uważam, że jestem więcej wart, a przecież na pewno znajda się kandydaci, którzy zrobią to samo za mniej.
Jak za mało, to rekrutujący zaczyna mieć wątpliwości, co do kwalifikacji kandydata. On nie wie ile jest wart? Może coś jest nie tak z jego CV?
A jest tak, że czasem człowiek zupełnie nie wie jak się wycenić. Zważyć mózg? Może policzyć fałdy na korze? A może lepszym miernikiem byłaby liczba neuronów? Ciężko jednak wybebeszyć się na tyle, by to zmierzyć.
Na dziś czuję się wart tyle, ile ważę.
Wynik 444 uważam za znaczący i satysfakcjonujący. Kto da więcej?
Życie jakoś mnie nie rozpieszcza, oj nie. Nie, że jest tak źle, ale czasem jednak dopada mnie zwątpienie. Szczególnie jakoś zacząłem się zastanawiać ile jestem wart.
A bywało z tym różnie. Dla jednych warty byłem całkiem przyzwoicie, dla innych mniej przyzwoicie... szczególnie z mojego subiektywnego punktu widzenia. Są tacy dla których zawsze będę wart jakieś 1600zł, i to brutto.
Wycenianie się jest szczególnie dolegliwe na różnych rozmowach o pracę. Powie się za dużo - źle, za mało - źle. Potencjalni pracodawcy doskonale wiedzą ile mogą przeznaczyć na kandydata, ale to kandydat ma się okreslić. Jest to doskonale absurdalne.
Ja wiem, że chodzi o to, że jak powiem za dużo, to jest ryzyko, że jak tylko znajdę bardziej popłatną pracę, to odejdę, bo uważam, że jestem więcej wart, a przecież na pewno znajda się kandydaci, którzy zrobią to samo za mniej.
Jak za mało, to rekrutujący zaczyna mieć wątpliwości, co do kwalifikacji kandydata. On nie wie ile jest wart? Może coś jest nie tak z jego CV?
A jest tak, że czasem człowiek zupełnie nie wie jak się wycenić. Zważyć mózg? Może policzyć fałdy na korze? A może lepszym miernikiem byłaby liczba neuronów? Ciężko jednak wybebeszyć się na tyle, by to zmierzyć.
Na dziś czuję się wart tyle, ile ważę.
Wynik 444 uważam za znaczący i satysfakcjonujący. Kto da więcej?
niedziela, 10 marca 2013
Matka Teresa - egzaltowana sekciara
Teoria spiskowa
Aż strach się z tym zmierzyć.
Z jednej stromy tzw. Matka Teresa. Staruszka o niezłym PR, orędowniczka cierpiących. Z drugiej nawiedzona sekciara skrywająca miliony dolarów na tajnych kontach i rozmodlona przy łózkach umierających w umieralniach o standardach chlewu. Podniecona swą rzekomą dobrocią i cierpieniem umierających - łechtaczka latała jej pewno wtedy jak wiatrak.
Karol W. o pseudonimie scenicznym Jan Paweł II, który nie oglądał telewizji, brał na wiarę, co mu powiedziano. Rozmodlony przestał myśleć samodzielnie: beatyfikował Matkę T. po jej śmierci. Wyplenił teologię wyzwolenia w Ameryce Południowej. Pieniędzy z tego nie było. Jego purpurowa z wściekłości twarz obeiegła cały świat... poza Polską.
Donald T., polityczny przeciwnik Jarosława K. Wespół z Januszem P., wspólkoalicjantem, władający krajem o nazwie Polska. Broniący dostępu do decyzyjnych stanowisk przed Leszkiem M. i Januszem P., którzy zrobiliby dokładnie to samo, tylko za pomocą swoich ludzi. Zresztą równie egoisycznie.
Hanna Z.: marionetka Cezarego G. w Łodzi. Równie oddana, co beznadziejna.
Pomniejsi znajomi królika, których czasem trafi CBA, CBŚ, czy inne służby, gdy posuną się za daleko.
Zwykli ludzie. Idą na duże ustępstwa, za małe pieniądze, by przeżyć. Są nie tyle marionetkami, co kształtowaną masą. Lepionym ciastem. Ciastem ogłupianym, bezwolnym, kształtowanym wedle potrzeb, lepkim, wałkowanym, bezmyślnym.
Jednym wrzuca się przyprawę: Smoleńsk.
Innym: związki partnerskie.
Kolejnym: feminizm.
Sporej grupie: dopłaty.
Niezdecydowani: (oby najwiecej takich) są jak wyrzucane okruchy.
Myślących: skłócić i domieszać.
Wypiek: odpowiednia temperatura, która utwardzi wszystkie stanowiska, by PIEKARZ wyjął oczekiwany wypiek.
TY: już upieczony?
ciąg dalszy nastąpi (w tej notce będzie kilka wstawek, więc bądź na bieżąco)
Aż strach się z tym zmierzyć.
Z jednej stromy tzw. Matka Teresa. Staruszka o niezłym PR, orędowniczka cierpiących. Z drugiej nawiedzona sekciara skrywająca miliony dolarów na tajnych kontach i rozmodlona przy łózkach umierających w umieralniach o standardach chlewu. Podniecona swą rzekomą dobrocią i cierpieniem umierających - łechtaczka latała jej pewno wtedy jak wiatrak.
Karol W. o pseudonimie scenicznym Jan Paweł II, który nie oglądał telewizji, brał na wiarę, co mu powiedziano. Rozmodlony przestał myśleć samodzielnie: beatyfikował Matkę T. po jej śmierci. Wyplenił teologię wyzwolenia w Ameryce Południowej. Pieniędzy z tego nie było. Jego purpurowa z wściekłości twarz obeiegła cały świat... poza Polską.
Donald T., polityczny przeciwnik Jarosława K. Wespół z Januszem P., wspólkoalicjantem, władający krajem o nazwie Polska. Broniący dostępu do decyzyjnych stanowisk przed Leszkiem M. i Januszem P., którzy zrobiliby dokładnie to samo, tylko za pomocą swoich ludzi. Zresztą równie egoisycznie.
Hanna Z.: marionetka Cezarego G. w Łodzi. Równie oddana, co beznadziejna.
Pomniejsi znajomi królika, których czasem trafi CBA, CBŚ, czy inne służby, gdy posuną się za daleko.
Zwykli ludzie. Idą na duże ustępstwa, za małe pieniądze, by przeżyć. Są nie tyle marionetkami, co kształtowaną masą. Lepionym ciastem. Ciastem ogłupianym, bezwolnym, kształtowanym wedle potrzeb, lepkim, wałkowanym, bezmyślnym.
Jednym wrzuca się przyprawę: Smoleńsk.
Innym: związki partnerskie.
Kolejnym: feminizm.
Sporej grupie: dopłaty.
Niezdecydowani: (oby najwiecej takich) są jak wyrzucane okruchy.
Myślących: skłócić i domieszać.
Wypiek: odpowiednia temperatura, która utwardzi wszystkie stanowiska, by PIEKARZ wyjął oczekiwany wypiek.
TY: już upieczony?
ciąg dalszy nastąpi (w tej notce będzie kilka wstawek, więc bądź na bieżąco)
sobota, 9 marca 2013
Hebofilia, pedofila, inne filie
Najłatwiej rzucić kamieniem
Na Planete pojawił się dokument "Czy mężczyźni to pedofile". Tytuł zwodniczy, bo okazuje się, że i wśród kobiet są pedofiliki. Skala róznych filii o seksualnym podłożu jest szeroka. W programie naukowcy (tak, amerykańscy) wygłaszają poglądy akceptujące pedofilię, choć bez akceptacji dla samego zachowania. Gdyby ten program pojawił się w TVP, to następnego dnia huczłoby pewno w Sejmie.
Nie wiem, czy wiele osób czytało moją notkę "Antysemityzm a homofobia" Rozmowa o homoseksualizmie z dziadkami z komentarzem Metki Boskiej wielkości notki - warto przczytać. I bardzo bym był ciekaw Waszych relacji.
Jedyną winą homoseksualizmu jest brak wektora na rozmnażanie. Nie tak do końca całkowity. Na świecie, w tym w Polsce, istnieją homoseksualni rodzice, znam takich osobiście. Chronią swoje dzieci do tego stopnia, że gotowi są poświęcić własną tożsamość, własne szczęście. Dyplomowane kretynki w rodzaju Krystyny Pawłowicz nie zmienią tego.
Polacy zajęci są głównie innymi. Siebie uważają za całkowicie przyzwoitych. Nieważne, czy głodzą swoje dzieci, czy je zabijają, czy tłuką swoje małżonki bądź małżonków, czy kradną, czy kłamią... gorsi sa zawsze ci inni. Nie tak inni, ale ponieważ stanowią jakąś mniejszość, to można ich potępić i jednocześnie uwolnić się od poczucia winy, że samemu postępuje się w sposób nieakceptowalny dla ogółu.
Chrześcijaństwo wymyśliło niezłe hasło: "Niech pierwszy rzuci kamieniem, kto jest bez grzechu". I chrześcijanie rzucają. Nie dlatego, że tacy bezgrzeszni. Każdy rzucony kamień jest jak odrzucenie własnych grzechów, zaniedbań, przewinień. Katoliccy hierarchowie - intelektualne gnomy - utrzymują ten sposób myślenia, jakże wygodny dla nich samych.
Dlatego Polska jest zacofana... i będzie jeszcze przez długie lata.
Na Planete pojawił się dokument "Czy mężczyźni to pedofile". Tytuł zwodniczy, bo okazuje się, że i wśród kobiet są pedofiliki. Skala róznych filii o seksualnym podłożu jest szeroka. W programie naukowcy (tak, amerykańscy) wygłaszają poglądy akceptujące pedofilię, choć bez akceptacji dla samego zachowania. Gdyby ten program pojawił się w TVP, to następnego dnia huczłoby pewno w Sejmie.
Nie wiem, czy wiele osób czytało moją notkę "Antysemityzm a homofobia" Rozmowa o homoseksualizmie z dziadkami z komentarzem Metki Boskiej wielkości notki - warto przczytać. I bardzo bym był ciekaw Waszych relacji.
Jedyną winą homoseksualizmu jest brak wektora na rozmnażanie. Nie tak do końca całkowity. Na świecie, w tym w Polsce, istnieją homoseksualni rodzice, znam takich osobiście. Chronią swoje dzieci do tego stopnia, że gotowi są poświęcić własną tożsamość, własne szczęście. Dyplomowane kretynki w rodzaju Krystyny Pawłowicz nie zmienią tego.
Polacy zajęci są głównie innymi. Siebie uważają za całkowicie przyzwoitych. Nieważne, czy głodzą swoje dzieci, czy je zabijają, czy tłuką swoje małżonki bądź małżonków, czy kradną, czy kłamią... gorsi sa zawsze ci inni. Nie tak inni, ale ponieważ stanowią jakąś mniejszość, to można ich potępić i jednocześnie uwolnić się od poczucia winy, że samemu postępuje się w sposób nieakceptowalny dla ogółu.
Chrześcijaństwo wymyśliło niezłe hasło: "Niech pierwszy rzuci kamieniem, kto jest bez grzechu". I chrześcijanie rzucają. Nie dlatego, że tacy bezgrzeszni. Każdy rzucony kamień jest jak odrzucenie własnych grzechów, zaniedbań, przewinień. Katoliccy hierarchowie - intelektualne gnomy - utrzymują ten sposób myślenia, jakże wygodny dla nich samych.
Dlatego Polska jest zacofana... i będzie jeszcze przez długie lata.
piątek, 8 marca 2013
Krystyna Pawlowicz chce leczenia z homoseksualizmu
Szkoda, że nie leczenia głupoty
Temat związków partnerskich uciekł w nieokreśloną przyszłość, a sami zainteresowani tracą nadzieję. Jednak są tacy, którzy ruszają z kontrofensywą. Posłanka PiSdy Krystyna Pawłowicz wystosowała do ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza pismo z żądaniem opłacania przez państwo leczenia osób homoseksualnych z dręczącej ich przypadłości.
Można się zastanawiać, czy ta kobieta jest po prostu tępa, czy może poczuła jakąś misję. Obawiam się, że jedno nie wyklucza drugiego.
Pawłowicz chce między innymi państwowego wsparcia dla stowarzyszenia Pomoc 2002, które zajmuje się "leczeniem" z homoseksualizmu.
Zapewne jest wiele osób, które są przerażone, gdy zorientują się, że nie są heteroseksualne, tak jak otaczająca ich większość. Nie dziwię się. Przy takiej agresji otoczenia można chcieć przynajmniej spróbować pozbyć się niechcianego pociągu do własnej płci.
Leczenia żadnego nie ma, ale można przejść czasem nawet skuteczne pranie mózgu. Z tego, co słyszałem stowarzyszenie Pomoc 2002 używa właśnie tej metody.
Takie pranie mózgu może dać efekty w postaci zniechęcenia do alkoholu, narkotyków, czy papierosów. W przypadku działań na seksualności człowieka zmieni go jedynie w seksualne zombie. Taka osoba będzie unikać relacji z własną płcią, natomiast nijak to nie wpłynie na zachęcenie do budowania relacji z płcią przeciwną.
To tak jakby zniechęcić kogoś do jedzenia, żeby nie jadł słodyczy - operacja się udała, pacjent zmarł.
Krystyna Pawłowicz musiała przejść bardzo traumatyzujące przeżycia skoro do osób homoseksualnych pała tak wielką nienawiścią. Powinna z tym iść do psychologa, a może nawet do psychiatry... o ile nie jest już na leczenie za późno.
Temat związków partnerskich uciekł w nieokreśloną przyszłość, a sami zainteresowani tracą nadzieję. Jednak są tacy, którzy ruszają z kontrofensywą. Posłanka PiSdy Krystyna Pawłowicz wystosowała do ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza pismo z żądaniem opłacania przez państwo leczenia osób homoseksualnych z dręczącej ich przypadłości.
Można się zastanawiać, czy ta kobieta jest po prostu tępa, czy może poczuła jakąś misję. Obawiam się, że jedno nie wyklucza drugiego.
Pawłowicz chce między innymi państwowego wsparcia dla stowarzyszenia Pomoc 2002, które zajmuje się "leczeniem" z homoseksualizmu.
Zapewne jest wiele osób, które są przerażone, gdy zorientują się, że nie są heteroseksualne, tak jak otaczająca ich większość. Nie dziwię się. Przy takiej agresji otoczenia można chcieć przynajmniej spróbować pozbyć się niechcianego pociągu do własnej płci.
Leczenia żadnego nie ma, ale można przejść czasem nawet skuteczne pranie mózgu. Z tego, co słyszałem stowarzyszenie Pomoc 2002 używa właśnie tej metody.
Takie pranie mózgu może dać efekty w postaci zniechęcenia do alkoholu, narkotyków, czy papierosów. W przypadku działań na seksualności człowieka zmieni go jedynie w seksualne zombie. Taka osoba będzie unikać relacji z własną płcią, natomiast nijak to nie wpłynie na zachęcenie do budowania relacji z płcią przeciwną.
To tak jakby zniechęcić kogoś do jedzenia, żeby nie jadł słodyczy - operacja się udała, pacjent zmarł.
Krystyna Pawłowicz musiała przejść bardzo traumatyzujące przeżycia skoro do osób homoseksualnych pała tak wielką nienawiścią. Powinna z tym iść do psychologa, a może nawet do psychiatry... o ile nie jest już na leczenie za późno.
Antysemityzm a homofobia
Rozmowa o homoseksualizmie z dziadkami
Jestem gejem, więc trudno, żebym był homofobem. Gdybym był księdzem lub kryptociotą (wiecie, co to za kategoria?) to może, by zaprzeczyć swoim naturalnym ciągotom potępiałbym wszystkich, którzy je realizują otwarcie i z samozadowoleniem. Umówmy się, każdy ksiądz i każda kryptociota śnią i marzą o tym, by związać się z jakimś facetem bardziej lub mniej monogamicznie. No OK, są też księża, którzy wolą kobiety lub, jak to w całej swojej hipokryzji określa biskup Pieronek, ulegają namiętnościom do młodych chłopców. Ci ostatni wykorzystują niedojrzałość i podległość swoich ofiar, nieświadomych manipulacji jakiej podlegają. Może biskup Pieronek doświadczał podobnych namiętności, ale zażył dużo bromu z wodą święconą i libido spadło mu do zera - na całe szczęście dla potencjalnych ofiar. Choć z jego zrozumienia dla kumotrów widać, że doskonale wie o co kaman.
Obejrzałem dziś Jarosława Wałęsę u Moniki Olejnik. Wyniesioną z domu niedbałą polszczyzną postawił się w kontrze do swojego utytułowanego ojca. To nawet miło, że homofobii nie wyssał z mlekiem matki. Chce ze swoim ojcem porozmawiać o homofobii. Twierdzi, że dotąd nie było okazji. Nawet mu wierzę. Relacja jego matki z napisanej książki świadczy o tym, że w domu rozmawiało się jedynie na tematy podstawowe. Chodziło pewno głównie o przewijanie kolejnych pociech. Ojciec - Lech Wałęsa - był jakimś niedostępnym fizycznie i psychicznie bywalcem domu. Spełniał się katolicko zapładniając żonę w wolnych chwilach, uczestnicząc w obrządkach jedynego kościoła jaki poznał oraz angażując się w walkę systemem pod wpływem mądrzejszych od siebie.
Dziś Jarosław Wałęsa chce z ojcem porozmawiać. Wielka naiwność! Czy on naprawdę wyobraża sobie, że przekona do swoich racji siedemdziesięcioletniego człowieka?! Jamais.
Wiem coś o tym. Wyszedłem z domu, gdzie o homoseksualizmie nie rozmawiało się. Tematu nie było, bo nie istniał ani w otoczeniu, ani w mediach. Nie istniał! Nie dotykał! Bardziej prawdopodobna byłaby rozmowa o UFO. Ale tematem niemal codziennej dyskusji byli Żydzi.
Tak, mój ojciec był antysemitą. Ba, krążyło to w genach, bo jak się przekonałem cała rodzina ojca była antysemicka. Mogę mieć tylko nadzieję, że w czasie wojny członkowie mojej rodziny nie byli szmalcownikami (kto nie wie, co to znaczy, niech sprawdzi). Przed wojną rodzina wielce się zasłużyła w walce z Żydami. Na każdym polu: politycznym, ekonomicznym, itd. Nic nie wiem o udziale w bardziej brutalnych działaniach. I już się nie dowiem. Na moje szczęście.
Jednak wychowanie w takiej rodzinie w żaden sposób nie wpłynęło na moje poglądy. Jeszcze nie wiedziałem, że jestem gejem, a już stałem się filosemitą. Czy dlatego, że wyczuwałem, że potępienie jakim jest obdarzana przez ojca skromna, a bardzo doświadczona nacja stanie sie moim udziałem? Nie wiem.
W każdym razie w domowych rozmowach temat pojawiał się często. Zawsze antagonizował mnie z ojcem. I nigdy nie znaleźliśmy wspólnego mianownika. Ja nie rozumiałem ojca, a on nie był w stanie zrozumieć moich argumentów.
Analogicznie będzie wyglądała rozmowa Jarosława Wałęsy z Lechem Wałęsą. Żaden z nich nie przekona drugiego. Nie znajdą też owego wspólnego mianownika. Z wiekiem człowiek staje się coraz bardziej konserwatywny. Staje sie przywiązany do swoich poglądów. Nie jest już gotowy na ich zmianę. W pewien sposób przestaje myśleć.
Aż skóra mi cierpnie, że też tak skończę. Może wcześniej dostanę demencji i będę tu pisał, że z piecyka przemawia do mnie obywatel Milk (do sprawdzenia dla nieznających odniesienia).
Nie, Lech Wałęsa nie zmieni zdania. Potępianie go nie ma sensu o tyle, że i tak go to nie przekona. Do racjonalnej argumentacji jest już najzwyczajniej za stary (pisałem, to WRAK).
Czy ktoś was miał okazję przedyskutować homoseksualizm ze swoimi dziadkami? Nie liczę na wiele. Ale podjęliście taką próbę? Z jakim wynikiem?
Jestem gejem, więc trudno, żebym był homofobem. Gdybym był księdzem lub kryptociotą (wiecie, co to za kategoria?) to może, by zaprzeczyć swoim naturalnym ciągotom potępiałbym wszystkich, którzy je realizują otwarcie i z samozadowoleniem. Umówmy się, każdy ksiądz i każda kryptociota śnią i marzą o tym, by związać się z jakimś facetem bardziej lub mniej monogamicznie. No OK, są też księża, którzy wolą kobiety lub, jak to w całej swojej hipokryzji określa biskup Pieronek, ulegają namiętnościom do młodych chłopców. Ci ostatni wykorzystują niedojrzałość i podległość swoich ofiar, nieświadomych manipulacji jakiej podlegają. Może biskup Pieronek doświadczał podobnych namiętności, ale zażył dużo bromu z wodą święconą i libido spadło mu do zera - na całe szczęście dla potencjalnych ofiar. Choć z jego zrozumienia dla kumotrów widać, że doskonale wie o co kaman.
Obejrzałem dziś Jarosława Wałęsę u Moniki Olejnik. Wyniesioną z domu niedbałą polszczyzną postawił się w kontrze do swojego utytułowanego ojca. To nawet miło, że homofobii nie wyssał z mlekiem matki. Chce ze swoim ojcem porozmawiać o homofobii. Twierdzi, że dotąd nie było okazji. Nawet mu wierzę. Relacja jego matki z napisanej książki świadczy o tym, że w domu rozmawiało się jedynie na tematy podstawowe. Chodziło pewno głównie o przewijanie kolejnych pociech. Ojciec - Lech Wałęsa - był jakimś niedostępnym fizycznie i psychicznie bywalcem domu. Spełniał się katolicko zapładniając żonę w wolnych chwilach, uczestnicząc w obrządkach jedynego kościoła jaki poznał oraz angażując się w walkę systemem pod wpływem mądrzejszych od siebie.
Dziś Jarosław Wałęsa chce z ojcem porozmawiać. Wielka naiwność! Czy on naprawdę wyobraża sobie, że przekona do swoich racji siedemdziesięcioletniego człowieka?! Jamais.
Wiem coś o tym. Wyszedłem z domu, gdzie o homoseksualizmie nie rozmawiało się. Tematu nie było, bo nie istniał ani w otoczeniu, ani w mediach. Nie istniał! Nie dotykał! Bardziej prawdopodobna byłaby rozmowa o UFO. Ale tematem niemal codziennej dyskusji byli Żydzi.
Tak, mój ojciec był antysemitą. Ba, krążyło to w genach, bo jak się przekonałem cała rodzina ojca była antysemicka. Mogę mieć tylko nadzieję, że w czasie wojny członkowie mojej rodziny nie byli szmalcownikami (kto nie wie, co to znaczy, niech sprawdzi). Przed wojną rodzina wielce się zasłużyła w walce z Żydami. Na każdym polu: politycznym, ekonomicznym, itd. Nic nie wiem o udziale w bardziej brutalnych działaniach. I już się nie dowiem. Na moje szczęście.
Jednak wychowanie w takiej rodzinie w żaden sposób nie wpłynęło na moje poglądy. Jeszcze nie wiedziałem, że jestem gejem, a już stałem się filosemitą. Czy dlatego, że wyczuwałem, że potępienie jakim jest obdarzana przez ojca skromna, a bardzo doświadczona nacja stanie sie moim udziałem? Nie wiem.
W każdym razie w domowych rozmowach temat pojawiał się często. Zawsze antagonizował mnie z ojcem. I nigdy nie znaleźliśmy wspólnego mianownika. Ja nie rozumiałem ojca, a on nie był w stanie zrozumieć moich argumentów.
Analogicznie będzie wyglądała rozmowa Jarosława Wałęsy z Lechem Wałęsą. Żaden z nich nie przekona drugiego. Nie znajdą też owego wspólnego mianownika. Z wiekiem człowiek staje się coraz bardziej konserwatywny. Staje sie przywiązany do swoich poglądów. Nie jest już gotowy na ich zmianę. W pewien sposób przestaje myśleć.
Aż skóra mi cierpnie, że też tak skończę. Może wcześniej dostanę demencji i będę tu pisał, że z piecyka przemawia do mnie obywatel Milk (do sprawdzenia dla nieznających odniesienia).
Nie, Lech Wałęsa nie zmieni zdania. Potępianie go nie ma sensu o tyle, że i tak go to nie przekona. Do racjonalnej argumentacji jest już najzwyczajniej za stary (pisałem, to WRAK).
Czy ktoś was miał okazję przedyskutować homoseksualizm ze swoimi dziadkami? Nie liczę na wiele. Ale podjęliście taką próbę? Z jakim wynikiem?
czwartek, 7 marca 2013
42% poparcia dla slów Lecha Walęsy
Łańcuszek zrozumienia
Każdy rozsądny człowiek uzna wypowiedż Lecha Wałęsy [o pośle homoseksualiście, który ma usiąść w Sejmie za murem, o tym, że mniejszość nie może wchodzić większości na głowę, że demokracja to dyktatura większości, a mniejszości powinny siedzieć cicho] za skandaliczną. Jeszcze to podkreślanie "jestem stuprocentowym demokratą". No właśnie widać, że żaden z niego demokrata.
Nie zmienia to jednak faktu, że około 42% Polaków popiera słowa byłego prezydenta. Wynika z tego spora doza niechęci, albo nazwijmy to wprost homofobii. Dodatkowo poglądy zwykłych ludzi są atakowane przez media codziennie od 22 stycznia 2013. Otwierają lodówkę, a ze środka wysypują się sami homoseksualiści. To już 45 dni ciągłego omawiania tylko jednego tematu przerywane tylko a to zawirowaniami w PO i SLD, a to kolejnym zaginionym/ zabitym/ zagłodzonym/ zmarłym dzieckiem, a ostatnio himalajskim dramatem. Chyba nastąpiło zmęczenie materiału.
Druga rzecz, to wielokrotnie powtarzane stereotypy i ewidentne po goebelsowsku [dla niewtajemniczonych autor powiedzenia: Kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą] wygłaszane bzdury. Ludzie nie wnikają w sedno. Zabory, okupacja, komunizm/kościół, transfer wiejskiej mentalności do miast utrwaliły podejście bezrefleksyjne. Ludzie słuchają "autorytetów" i opowiadają się za nimi, sami zwalniając się od myślenia.
Jak odkłamać postrzeganie świata tych ludzi? Nie zachęcę przecież wszystkich znajomych do porozmawiania ze swoimi znajomymi i obalenia ewentualnych stereotypów. Nie sądzę, by chcieli być adwokatami w nie swojej sprawie. A może stworzyć taki łańcuszek zrozumienia?
Każdy rozsądny człowiek uzna wypowiedż Lecha Wałęsy [o pośle homoseksualiście, który ma usiąść w Sejmie za murem, o tym, że mniejszość nie może wchodzić większości na głowę, że demokracja to dyktatura większości, a mniejszości powinny siedzieć cicho] za skandaliczną. Jeszcze to podkreślanie "jestem stuprocentowym demokratą". No właśnie widać, że żaden z niego demokrata.
Nie zmienia to jednak faktu, że około 42% Polaków popiera słowa byłego prezydenta. Wynika z tego spora doza niechęci, albo nazwijmy to wprost homofobii. Dodatkowo poglądy zwykłych ludzi są atakowane przez media codziennie od 22 stycznia 2013. Otwierają lodówkę, a ze środka wysypują się sami homoseksualiści. To już 45 dni ciągłego omawiania tylko jednego tematu przerywane tylko a to zawirowaniami w PO i SLD, a to kolejnym zaginionym/ zabitym/ zagłodzonym/ zmarłym dzieckiem, a ostatnio himalajskim dramatem. Chyba nastąpiło zmęczenie materiału.
Druga rzecz, to wielokrotnie powtarzane stereotypy i ewidentne po goebelsowsku [dla niewtajemniczonych autor powiedzenia: Kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą] wygłaszane bzdury. Ludzie nie wnikają w sedno. Zabory, okupacja, komunizm/kościół, transfer wiejskiej mentalności do miast utrwaliły podejście bezrefleksyjne. Ludzie słuchają "autorytetów" i opowiadają się za nimi, sami zwalniając się od myślenia.
Jak odkłamać postrzeganie świata tych ludzi? Nie zachęcę przecież wszystkich znajomych do porozmawiania ze swoimi znajomymi i obalenia ewentualnych stereotypów. Nie sądzę, by chcieli być adwokatami w nie swojej sprawie. A może stworzyć taki łańcuszek zrozumienia?
środa, 6 marca 2013
Amber Gold, Marcin P., homoseksualizm w tle
To mamy klops
"Superwizjer" na TVN odkrywa tajemnice. Okazuje się, że Marcin P., zdaje się kiedyś seminarzysta, miał romans i to nie jeden. Zaś żona była tylko przykrywką. Pieniądze były mu potrzebne do prowadzenia i ukrywania swojego intymnego życia, życia z innymi mężczyznami.
Oko, Gużyński, Niesiołowski, Godson, Gowin, itp. dostali argument przeciwko gejom. Nie tylko chcą oni zniszczyć instytucję małżeństwa, ale są tak niemoralni, że okradają ludzi, by zdobyć pieniądze na opłacenie swych chuci.
I my się będziemy musieli z Marcina P. wytłumaczyć.
"Superwizjer" na TVN odkrywa tajemnice. Okazuje się, że Marcin P., zdaje się kiedyś seminarzysta, miał romans i to nie jeden. Zaś żona była tylko przykrywką. Pieniądze były mu potrzebne do prowadzenia i ukrywania swojego intymnego życia, życia z innymi mężczyznami.
Oko, Gużyński, Niesiołowski, Godson, Gowin, itp. dostali argument przeciwko gejom. Nie tylko chcą oni zniszczyć instytucję małżeństwa, ale są tak niemoralni, że okradają ludzi, by zdobyć pieniądze na opłacenie swych chuci.
I my się będziemy musieli z Marcina P. wytłumaczyć.
niedziela, 3 marca 2013
Lodówka pełna związków
W oczekiwaniu
Śmialiśmy się dziś z Metką Boską, że otwieramy lodówkę, a tam serek homoseksualny, masło partnerskie, kiełbasa związkowa, jajka adopcyjne, pulpety a la Biedroń, musztarda grillowa Gowina, czarne Godsona, salceson Żalka, ser pleśniowy Wałęsy, itd., itp.
Od naszego polskiego Stonewall [Sejmwall] 22 stycznia 2013 roku temat homoseksualizmu i praw dla tej mniejszości nie schodzi z pierwszych stron. Co najdziwniejsze, to nie tzw. "lobby homoseksualne" na to wpływa, ale sami prawicowi tradycjonaliści, którzy popadają w coraz bardziej absurdalne stany psychiczne. Właściwie sami naganiają nam zwolenników, a ostatnia wypowiedź Wałęsy pokazała Polakom, że tak właściwie trwa walka o demokrację, której wspomniany całkowicie nie rozumie.
Pojęcia nie mam co Tusk zrobi z Gowinem w poniedziałek. Wałęsa niby Gowina wsparł, ale raczej wyszedł mu pocałunek śmierci. Co zrobi poseł Godson, który o demokracji wie tyle, ile dowiedział się w Nigerii? Czy gajowy nadal będzie się upierał, że idea związków partnerskich jest niekonstytucyjna?
Do wyborów daleko, ale smród zaczyna się nieść coraz mocniejszy. Wspaniale, że rozpoczęła się nowa akcja KPH "Rodzice odważcie się mówić" - świetny timing. Nie wiem, co będzie dalej, ale czekam niecierpliwie.
Śmialiśmy się dziś z Metką Boską, że otwieramy lodówkę, a tam serek homoseksualny, masło partnerskie, kiełbasa związkowa, jajka adopcyjne, pulpety a la Biedroń, musztarda grillowa Gowina, czarne Godsona, salceson Żalka, ser pleśniowy Wałęsy, itd., itp.
Od naszego polskiego Stonewall [Sejmwall] 22 stycznia 2013 roku temat homoseksualizmu i praw dla tej mniejszości nie schodzi z pierwszych stron. Co najdziwniejsze, to nie tzw. "lobby homoseksualne" na to wpływa, ale sami prawicowi tradycjonaliści, którzy popadają w coraz bardziej absurdalne stany psychiczne. Właściwie sami naganiają nam zwolenników, a ostatnia wypowiedź Wałęsy pokazała Polakom, że tak właściwie trwa walka o demokrację, której wspomniany całkowicie nie rozumie.
Pojęcia nie mam co Tusk zrobi z Gowinem w poniedziałek. Wałęsa niby Gowina wsparł, ale raczej wyszedł mu pocałunek śmierci. Co zrobi poseł Godson, który o demokracji wie tyle, ile dowiedział się w Nigerii? Czy gajowy nadal będzie się upierał, że idea związków partnerskich jest niekonstytucyjna?
Do wyborów daleko, ale smród zaczyna się nieść coraz mocniejszy. Wspaniale, że rozpoczęła się nowa akcja KPH "Rodzice odważcie się mówić" - świetny timing. Nie wiem, co będzie dalej, ale czekam niecierpliwie.
piątek, 1 marca 2013
Lech Walęsa - styropian zamiast mózgu
Titanic, ale nie intelektu
Niewiele osób oglądało "Fakty po faktach" dziś na TVN24. Kajdanowicz spowiadał Lecha Wałęsę. I to bardzo skutecznie. Z Wałęsy wyszła nikłość jego wykształcenia i żałosne podstawy do czegoś, co on sam uważa za doświadczenie życiowe. Widać, że ten siedemdziesięcioletni człowiek nie rozumie otaczającego go świata. Widać, że jego walka z komunizmem, była tylko walką o władzę. Mógł wtedy nie zdawać sobie z tego sprawy. Dziś z tego bezrefleksyjnie korzysta.
Głupoty jakie wygadywał sprowokowany do zwierzeń przez Kajdanowicza porażają. Lech Wałęsa to człowiek płytki, głupi, bezrefleksyjny, zatwardziały, wsteczny, zakochany w sobie, oderwany od rzeczywistości, zamknięty na ludzi, pozbawiony empatii. Nie bójmy się tego słowa: WRAK. Spoczywa na dnie historii niczym Titanic, który kiedyś zabrał ze sobą tysiące istnień, a dziś jest martwą skorupą głęboko na dnie oceanu.
Niewiele osób oglądało "Fakty po faktach" dziś na TVN24. Kajdanowicz spowiadał Lecha Wałęsę. I to bardzo skutecznie. Z Wałęsy wyszła nikłość jego wykształcenia i żałosne podstawy do czegoś, co on sam uważa za doświadczenie życiowe. Widać, że ten siedemdziesięcioletni człowiek nie rozumie otaczającego go świata. Widać, że jego walka z komunizmem, była tylko walką o władzę. Mógł wtedy nie zdawać sobie z tego sprawy. Dziś z tego bezrefleksyjnie korzysta.
Głupoty jakie wygadywał sprowokowany do zwierzeń przez Kajdanowicza porażają. Lech Wałęsa to człowiek płytki, głupi, bezrefleksyjny, zatwardziały, wsteczny, zakochany w sobie, oderwany od rzeczywistości, zamknięty na ludzi, pozbawiony empatii. Nie bójmy się tego słowa: WRAK. Spoczywa na dnie historii niczym Titanic, który kiedyś zabrał ze sobą tysiące istnień, a dziś jest martwą skorupą głęboko na dnie oceanu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)