Szkoda, że nie leczenia głupoty
Temat związków partnerskich uciekł w nieokreśloną przyszłość, a sami zainteresowani tracą nadzieję. Jednak są tacy, którzy ruszają z kontrofensywą. Posłanka PiSdy Krystyna Pawłowicz wystosowała do ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza pismo z żądaniem opłacania przez państwo leczenia osób homoseksualnych z dręczącej ich przypadłości.
Można się zastanawiać, czy ta kobieta jest po prostu tępa, czy może poczuła jakąś misję. Obawiam się, że jedno nie wyklucza drugiego.
Pawłowicz chce między innymi państwowego wsparcia dla stowarzyszenia Pomoc 2002, które zajmuje się "leczeniem" z homoseksualizmu.
Zapewne jest wiele osób, które są przerażone, gdy zorientują się, że nie są heteroseksualne, tak jak otaczająca ich większość. Nie dziwię się. Przy takiej agresji otoczenia można chcieć przynajmniej spróbować pozbyć się niechcianego pociągu do własnej płci.
Leczenia żadnego nie ma, ale można przejść czasem nawet skuteczne pranie mózgu. Z tego, co słyszałem stowarzyszenie Pomoc 2002 używa właśnie tej metody.
Takie pranie mózgu może dać efekty w postaci zniechęcenia do alkoholu, narkotyków, czy papierosów. W przypadku działań na seksualności człowieka zmieni go jedynie w seksualne zombie. Taka osoba będzie unikać relacji z własną płcią, natomiast nijak to nie wpłynie na zachęcenie do budowania relacji z płcią przeciwną.
To tak jakby zniechęcić kogoś do jedzenia, żeby nie jadł słodyczy - operacja się udała, pacjent zmarł.
Krystyna Pawłowicz musiała przejść bardzo traumatyzujące przeżycia skoro do osób homoseksualnych pała tak wielką nienawiścią. Powinna z tym iść do psychologa, a może nawet do psychiatry... o ile nie jest już na leczenie za późno.
Przepraszam za Krystynę Pawłowicz. Zainteresowani wiedzą dlaczego.
OdpowiedzUsuńJedno kompletnie nie wyklucza drugiego, wręcz ośmielę się stwierdzić, że "poczucie misji" często wynika z niedostatków intelektu, lub chociaż percepcji. Ludzie inteligentni i spostrzegawczy najpierw rozważą za i przeciw. Owszem, czasem prowadzi to do nicnierobienia, ale nie ma rozwiązań idealnych.
OdpowiedzUsuńCo do leczenia homoseksualistów, to mam kilka roboczych hipotez w temacie.
1. ISTNIEJĄ osoby, którym źle z ich nietypową orientacją. Na ogół jest im źle, bo zanim odkryli, że są Zboczonymi Pederastami (tm, prawa autorskie Pan C.) to uwierzyli na słowo otoczeniu, że to złe, ohydne i grozi piekłem.
2. Jedyna opcja dla takich, to wstrzemięźliwość seksualna, przynajmniej dopóki przyczyną problemu jest przynależność do Jedynej Słusznej Religii Na Tej Ziemi.
3. Dla takich ludzi jedyne co może pomóc, to rzeczywiście grupa wsparcia, która będzie zachęcać ich do wytrwania w czystości, głównie dlatego, że pomysł leczenia natręctw wywołanych religią w tym kraju mógłby skończyć się linczem, poza tym byłoby to też pewnego rodzaju "pranie mózgu".
Jedyne, czego nie łapię, to czemu miałby być to problem Ministra Zdrowia. No, chyba że grupy te stosowałyby jakieś nielegalne praktyki, lub zmuszały do uczestnictwa, wtedy to nawet nie temat dla ministra, tylko dla prokuratury.
Co do wyleczenia z homoseksualizmu, mam też roboczą hipotezę, że rzeczywiście ludzie twierdzący że "wyleczyli się z homoseksualizmu" i teraz mają normalne rodziny istnieją i nie kłamią. Tylko, że najprawdopodobniej nie byli to homoseksualiści, tylko osoby o skłonnościach biseksualnych, którym w ramach "prania mózgu" wycięto część zainteresowań. Zważywszy na to, że biseksualiści są w zasadzie przezroczyści (jak już wspomniałom gdzieś, z uwagi na posiadanie partnera pci przeciwnej jestem Porządnym Przedstawicielem Narodu, a nie jakimś "zboczeńcem"), tego typu przypadki mogą funkcjonować i Dawać Świadectwo Prawdzie...
Jiima Arunsone: Kto wie, może rzeczywiście chodzi o biseksualistów. Ja przyznam biseksualistów nie rozumiem. Zetknąłem się z następującymi przypadkami biseksualistów-mężczyzn uwzględniając sferę seksualną i emocjonalną (taka moja quasipsychologiczna obserwacja):
OdpowiedzUsuńa) biseksualista związany emocjonalnie z kobietą lubiący skoki w bok,
b) związany formalnie z kobietą i czasem seksualnie , ale emocjonalnie i seksualnie wiążący się z mężczyznami,
c) niezwiązany emocjonalnie z żadną płcią, za to seksualnie nadaktywny,
d) związany emocjonalnie z mężczyzną, ale tęskniący, pragnący kontaktu seksualnego z kobietą,
e) seksualnie związany z mężczyzną, ale pragnący związku emocjonalnego z kobietą.
Mnożyć chyba można w nieskończoność. Dodam, że są geje wiążący się z kobietami, pozostając nadal gejami dla chęci zadowolenia otoczenia. Są też tacy, którzy wiążą się z kobietą żeby mieć dzieci.
Ja nie widzę powodu do leczenia kogokolwiek z jego hetero-, homo-, biseksualizmu. Jednak w przypadku biseksualistów mam wrażenie, że mocno oszukują oni swoich najbliższych.
A co do listu Pawłowicz do ministra zdrowia, to mam nadzieję, że ją wyśmieja i na tym się skończy. Choć posłanka z magla rodem na pewno łatwo nie odpuści.
@TerSA
OdpowiedzUsuńOki, rozumiem że to z braku doświadczeń, ale myślę że dokonujesz dziwnej generalizacji. Osoby które oszukują swoich bliskich, to nie biseksualiści, tylko buce, też słowo na "b" ale jednak trochę inne.
Z resztą prawda jest taka, że jak głosi popularne w sieci powiedzonko, "każdemu jego porno". Znam osoby w otwartych związkach, mniej lub bardziej "wybredne" jeśli chodzi o płeć partnerów i to działa. Wiem że dla mnie i dla bliskiej mi osoby by nie zadziałało (doświadczenia z przeszłości, been there, got the scars, nie chcę do tego wracać).
Co to znaczy, że jestem bi? Kręcą mnie rozmaici ludzie, niezależnie od płci, dzięki temu w zasadzie w ogóle przestałom brać płeć jako jakikolwiek istotny określnik osoby, nie tylko przy ocenie, jak mawia jeden z moich znajomych "fuckability factor". Poza tym nic to nie znaczy, jestem w związku z jedną osobą od ponad dekady i skrycie marzę, by tak już pozostało, pomimo wielu ciekawych opcji, jakie dostarcza świat i kilku zawirowań które były po drodze. Z resztą w moim wieku człowiek zaczyna się rozglądać za stabilizacją (nie, nie mam 60 lat, choć czasem tak brzmię).
Z resztą irytuje mnie trochę podejście do bi pod tytułem "pierdolisz! udowodnij!", które wykazuje wiele ludzi. Ci co "udowadniają" stanowią jedynie mały odsetek grupy i IMAO jeśli robią to za zgodą wszystkich zainteresowanych, niech sobie robią, t po prostu nie dla mnie. Jeśli oszukują, kombinują i tak dalej, należy trzymać się od nich z daleka, bez względu na orientację.
Jiima A.: OK, zgadzam się, to buce i zdarzają się w każdej grupie. Co do biseksualistów, to mam ten problem, że bałbym się kogoś takiego. Ja się zaangażuję, a on mi powie, że seks mamy fajny, ale on chce mieć żonę i dzieci, więc mogę być najwyżej kochankiem. Człowiek jednak lubi się stawiać na pierwszym miejscu, a nie być piątym kołem u wozu.
UsuńDlatego od biseksualistów trzymam się raczej z daleka. Mogą się sprawdzić na "numerek", ale nie na "związek".
@Ter SA
OdpowiedzUsuńWiesz, znowu "każdemu jego porno", zwłaszcza że czasami do uświadomienia sobie pełni swoich upodobań dochodzisz latami. Mi na ten przykład kiedyś przez myśl by nie przeszło, że osoby tej samej pci mogą mnie interesować, z różnych względów (te najbardziej oczywiste łatwo odgadnąć, mieszkam w kraju na P i wychowałom się w kręgu religii na K).
Co do twoich obaw, rozumiem je, ale akurat argument z orientacji można łatwo tu obalić. Nie to, bym chciało się w to bawić, czy cię do czegokolwiek przekonywać. Ja jestem w związku, nie planuję tego zmieniać i nie wydaje mi się, bym było w stanie powiedzieć obecnej osobie w moim życiu, że teraz chcę czegoś innego, a zwłaszcza, że mimo to w końcu możemy przecież nadal razem sypiać. Jeśli spotkałeś takich ludzi, to naprawdę szczerze współczuję. Ale to nie orientacja, tylko skaza charakteru. Prawdę mówiąc, spotkałom takich heteryków, na szczęście perturbacje związkowe nie dotyczyły mnie osobiście. Homo jakoś nie, ale zakładam, że to efekt o wiele mniejszej próbki.
Jiima A.: Ja akurat tak nie mam. Do tego, co ze mną jest, doszedłem w bólach i sam siebie zaakceptowałem. Wierzę (i znam), że są tacy, którym dojście zajmuje więcej czasu. I ja to szanuję.
UsuńIstnieje kategoria zdrady. OK, nie ja pierwszy. Ale jednak, czy to hetero, czy homo, to jakoś nadal łączymy się w pary, a nie w graniastosłupy. Zwolennicy tych ostatnich należą do mniejszości mniejszości. I mam wątpliwości na ile są to świadome wybory w graniastosłupy zaangażowanych, a na ile ulegnięcie jakiejś manipulacji.
Żeby nie było, jak ktoś chce, to proszę bardzo: "każdemu jego porno". Jednak jesli wiążę się z kimś, może jestem w tym konserwatywny, to chcę go tylko dla siebie, tak jak całego siebie poświęcam.
Nie wiem, na ile sensownie Ci odpowiedziałem. Trafiłem?
Całkiem sensownie i wiesz, zdziwię cię, moje podejście do związku nieco ewoluowało w czasie, jednak obecnie jest mniej więcej w tym samym miejscu co twoje. Tyle że to MOJE podejście, stosuje się do Jiimy i pechowej osoby która z Jiimą się związała. Innym może pasować co innego i nie oceniam tego. Co najwyżej jako osoba doświadczona życiem mogę udzielić rady (typu "IMAO trójkąt nie ma szans na przetrwanie, zastanów się czy chcesz się w to pakować"), ale tylko wtedy, jeśli rzeczywiście ktoś o tą radę prosi. Nie ma to związku z tematem orientacji, raczej #samaniewiem czego.
UsuńA pyskuję, w dodatku nie u siebie, głównie dlatego, że widzę, że jakoś tak "Nas", bi, "Wy", homo odbieracie jako puszczalskich i jesteście przekonani, że zostawimy was dla osoby płci przeciwnej (jakby osoba z którą jestem zostawiła mnie, naprawdę najmniejszym problemem byłoby dla mnie czy zostawiła mnie dla faceta, kobiety, czy zielonego ludzika z Alfa Centauri, ale again, to moje spojrzenie na życie). Takie nuty usłyszałom nawet od wyjątkowo liberalnej kumpeli, której dziewczyna jest biseksualna, a akurat po niej bym się tego nie spodziewało. No cóż, zakładam że są tacy, którzy na ów stereotyp zapracowali, jedyne co mogę robić to "dawać świadectwo", najlepiej za jakieś dwadzieścia lat (jak dożyję).