Titanic, ale nie intelektu
Niewiele osób oglądało "Fakty po faktach" dziś na TVN24. Kajdanowicz spowiadał Lecha Wałęsę. I to bardzo skutecznie. Z Wałęsy wyszła nikłość jego wykształcenia i żałosne podstawy do czegoś, co on sam uważa za doświadczenie życiowe. Widać, że ten siedemdziesięcioletni człowiek nie rozumie otaczającego go świata. Widać, że jego walka z komunizmem, była tylko walką o władzę. Mógł wtedy nie zdawać sobie z tego sprawy. Dziś z tego bezrefleksyjnie korzysta.
Głupoty jakie wygadywał sprowokowany do zwierzeń przez Kajdanowicza porażają. Lech Wałęsa to człowiek płytki, głupi, bezrefleksyjny, zatwardziały, wsteczny, zakochany w sobie, oderwany od rzeczywistości, zamknięty na ludzi, pozbawiony empatii. Nie bójmy się tego słowa: WRAK. Spoczywa na dnie historii niczym Titanic, który kiedyś zabrał ze sobą tysiące istnień, a dziś jest martwą skorupą głęboko na dnie oceanu.
I dodajmy, że niestety, od czasu do czasu ktoś ten wrak eksploruje, zamiast zostawić go i pozwolić osiadać w mule.
OdpowiedzUsuńdziwnie mi, nawet że nie zagłosowałem nigdy na wałęsę. obawiam się w głębi duszy, choć wolałbym żeby to jednak była nieprawda, że w naszym narodzie tkwi potencjał do zachowań jak w jedwabnem. wiele osób na taki komentarz pewno zareaguje "jak śmiesz?!". tak, jakbyśmy przechodzili przez narodowy socjalizm z kilkudziesięcioletnim opóźnieniem. oczywiście nikt tego z politycznej poprawności na głos nie mówi, ale jako homoseksualista otwarcie przyznający się do orientacji seksualnej, żyjący przez 10 lat z jednym partnerem, płacący podatki i - już niezależnie - osoba robiąca dobry PR temu krajowi za granicami, stwierdzam, że mi wstyd i boję się. szkoda że rodząc się, nie można odczekać aż się zacznie myśleć i wtedy dopiero wybierać, którego kraju obywatelem chciałoby się być. a zresztą, pal licho te kraje, 19. wieczny wymysł burżuazji.
OdpowiedzUsuńSzkorbut: Rzeczywiście pewne narodowo-socjalistyczne elementy wciskają się w naszą quasi-demokratyczną rzeczywistość. Są politycy i zwykli ludzie, którzy robią to bezwgłowiednie nie bardzo rozumiejąc, jaki demon wychyla głowę zza ich słów.
UsuńNie zgadzam się ze stwierdzeniem, że Wałęsa walcząc z komunizmem walczył tylko o władzę.
OdpowiedzUsuńFaktem jednak jest to, że są ludzie, którym słoma z butów zawsze będzie wychodzić, choćby nie wiem jak ich ubrać i w do jakich salonów zaprosić.
Wałęsie po prostu brak podstaw wykształcenia. Ma duże doświadczenie, ma dobre chęci, ale to trochę za mało by być trybunem.
Ajar: Też nie sądzę, że walczył o władzę. Jednak to była wymiana władzy. Kolejne lata pokazały, że "teraz kurwa my". Wiele z tego, co się dziś dzieje, to zaprzeczenie haseł walki z komunizmem. Domagano się obniżenia wieku emerytalnego, a co mamy?
UsuńJa się nie zgodzę z Tobą ;) Wałęsa był trybunem i był dobrym trybunem, czyli wiedza nie była mu do tego potrzebna.
Wałęsa zaszokował, ale niedawno wupowiadał się Tadeusz Mazowiecki w sprawie związków partnerskich. Trudno powiedzieć, że to prostak. A jednak powiedział dokładnie to samo, tylko w bardziej zawoalowany sposób.
Niestety, upływ czasu pokazuje, że wiele postaci, które uważaliśmy za wielkie, okazują się bardzo małe. Zachłysnęliśmy się "wolną" Polską - czy naprawdę jest "wolna"? Co komu po "wolnym" kraju, w którym obywatele nie mają wolności? O kant dupy potłuc taką Polskę - śmieszne, biedne państewko, regularnie płacące kontrybucję na watykańskiego okupanta.
OdpowiedzUsuńA Wałęsa..? No cóż, mały, głupi człowiek. Niestety, również Mazowiecki okazuje się tylko załganym, małym facecikiem. Obaj wysługują się obcemu państwu w postaci Stolic Apostolskiej. Kiedyś za zdradę stanu szło się na stryczek. Być może warto do tego wrócić.
I jeszcze o tym, o co walczył Wałęsa. Nie sądzę, żeby ten mały, głupi, nędzny człowieczek był zdolny do zrozumienia wyższych wartości. Myślę, że chodziło mu tylko o władzę dla siebie i o popularność, a także o to, żeby nie pracować w stoczni jak uczciwi ludzie. W końcu nie stała mu się w PRL żadna krzywda. Nawet jak szedł siedzieć, to nie było to gorsze od pracy w stoczni. Przynajmniej żarcie za darmochę dostawał, wyspał się, wyleżał. A socjalistyczne państwo nadal utrzymywało hordę jego bachorów i głupkowatą "małżonkę". Co to za bohaterstwo?
Matka Boska; Bo i Wałęsa był wielki. W swoim czasie BYŁ i nic tego nie zmieni. Zmieniły się jednak czasy, a on tego nie zauważa.
UsuńA czy Polska jest wolna? Myślę że jednak tak. Mimo wpływu Watykanu.
I jeszcze jedno. Łatwo być odważnym dziś. W latach siedemdziesiątych i wcześniej, to nie była taka prosta sprawa. Ja podziwiam za odwagę w tamtych czasach takich ludzi jak Wałęsa czy Michnik. W każdej chwili mogli zginąć i życiem własnym oni ryzykowali. Nie w przenośni, ale dosłownie. Byli oni jednak odważni.
Ajar: Popieram, choć z tym stawianiem Wałęśie pomnika za życia bym jednak nie przesadzał.
UsuńA co do wolności i odwagi. Znajoma mi powiedziała, że całym sercem popierała moją kampanię za związkami partnerskimi na Facebooku, ale bała się dać mi choćby lajka. Bała się, że jej publiczne wsparcie zostanie dostrzeżone przez jej przełożonych o określonej proweniencji politycznej i najzwyczajniej straci pracę.
Czasem więc mamy tyle wolności ile sami sobie jej dajemy. A co do odwagi, to po dziś dzień można się nią wykazać, wcale nie staniała.
Wy przedstawiacie PRL jako kraj wielkiej represji i jakichś niebywałych ryzyk. Ale to nieprawda. Za PRLu, owszem, nie robiło się kariery, jak się prezentowało (to ważne: prezentowało, a nie miało) niewłaściwe poglądy. Umiarkowana opozycyjność nie była przeszkodą w karierze - nie przypominam sobie, żeby np. Pan Wajda siedział w kazamatach, chociaż podobno był niesłychanie opozycyjny. Pomimo tej opozycyjności ludowa ojczyzna łożyła szrzodrze pieniądze na jego filmy (niektóre nawet przywoite). Pan Seweryn, który szurał (słusznie!) w 1968, grał potem w filmach, a na koniec ludowa ojczyzna wysłała go do Francji, w której niewdzięcznik pozostał. Po Październiku'56 ludzie raczej rzadko już autentycznie cokolwiek ryzykowali, a śmierć tej czy innej osoby była raczej błędem, niż zamierzonym działaniem (po którym to błędzie leciała cała ekipa rządząca, jak np. po wydarzeniach na Wybrzeżu). Zresztą - ginęli Ci, co szli na czołgi (w 1970, w Wujku). Reszta (a do niej należał Wałęsa) nie ginęła - co najwyżej ryzykowała, że nie pójdzie "do góry". Zresztą, nikt by sobie nie pozwolił na sprzątnięcie Wałęsy, bo smrodu byłoby z tego więcej, niż to warte. Zatem nie róbmy z Wałęsy bohatera - życia to on nie ryzykował, co najwyżej odsiadkę. Biorąc przy tym pod uwagę to, że w domu czekała na niego 8 dzieci i, hm, niezbyt porażająco piękna "małżonka", średnie to było ryzyko.
OdpowiedzUsuńA teraz - czasy współczesne. Aż tak bardzo się różnią? Skoro jakaś znajoma Teresy boi się "dać lajka", bo jej przełożeni mogą jej zablokować karierę, to śmiem twierdzić, że nakładami potrzebnej odwagi tamte czasy aż tak znowu bardzo się od obecnych nie różnią. Jak uważacie inaczej, to idźcie na ulice krzycząc, że ten czy inny rządzący polityk to chuj, a już papież to w ogóle. Zobaczycie, jaki będzie efekt. Wielu już przerabiało procesy za "obrazę".
Więc nie róbmy z Wałęsy "bógwica". To jest pewien symbol bohaterskiej zmiany, a nie bohater. Niestety, tak się złożyło, że symbol nie jest w stanie unieść swej roli i obecnie bluzga przeciwko prawom człowieka. Więc może pora mu przypomnieć, jaką rolę pełni i że najmądrzej będzie, jak będzie siedział cicho.
Przypomina mi się taka anegdota: jak Nadieżda Krupska (wdowa po Leninie) szurała przeciwko Stalinowi, to Stalin powiedział jej, że mianuje inną towarzyszkę wdową po Leninie. I Krupska się przymknęła.
To samo trzeba zrobić z Wałęsą. Jak nie będzie siedział cicho, to się mianuję Ewę Hołuszko byłą przywódczynią Solidarności. Tak bywa, gdy ktoś nie umie udźwignąć bycia symbolem.
Jeśli chodzi o bohaterskie wyczyny Wałęsy w walce z komuną, to bodajże najbardziej bohaterskim jest obalenie nieprawdopodobnych ilości flaszek z alkoholem w trakcie internowania. Gdzieś w sieci można znaleźć sporządzoną przez esbeków odnośną notatkę służbową, z rozbiciem na gatunki.
OdpowiedzUsuńPodobał mi się komentarz Środy do "wypowiedzi" Bolka.