Byłbym zapomniał, że w kinie byłem.
"Wszystko, co kocham" - osobiste wspomnienia reżysera/scenarzysty z 1981 roku, niestety wspomnienia banalne; dla wielbicieli dziewiętnastoletnich chłopców.
"Parnassus" - poszedłem obejrzeć, bo Terry Gilliam, bo Heath Ledger, bo Johnny Depp, bo Jude Law (Colin Farrell akurat mnie nie bierze), no i Blondie zachwalał. Kompletnie się pogubiłem patrząc na postać Tony'ego graną przez różne osoby - ciekawy efekt. Liczyłem na absurd i brak logiki, a niestety było tego niewiele. No i 2 godziny, to trochę za długo.
Może niektórym się spodoba "CREDIT IN THE STRAIGHT WORLD"
Tobie to już sie nic nie podoba ;/ skup sie czasem na filmie - a nie na przyszłych randkach ;/
OdpowiedzUsuńaa - a jutro - znaczy dzisiaj masz zarezerwowany bilet na "Nine" na 20.45 w cinema city ;)))
OdpowiedzUsuńbo inaczej to juz sie z Tobą człowiek nie spotka :)
kiss siostrzany :)
2Blondie vel Krowa Morska: dzięki, oczywiście idę z Wami ;) Po seansie jak rozumiem dalsze atrakcje? ;) A jutro u mnie na 21:00? Buziaki.
OdpowiedzUsuńNie zprowokujesz mnie do wypowiedzi nt. dziewiętnastolatków ;)
OdpowiedzUsuńJednak wydaje mi się, że film "Wszystko, co kocham" jest nieśmiałym promykiem nadziei, że Polacy wreszcie nauczą się opowiadać o swojej historii bez martyrologicznego i bogoojczyźnianego zadęcia.
do Azazel
OdpowiedzUsuńNie ma takiej rzeczy, o której by Polacy nie mówili bez w/w zadęcia ...i nigdy nie będzie. Te parędziesiąt lat - jednych mniej, innych więcej - życia pośród tego narodu, powinno każdego nauczyć jacy jesteśmy. Przepraszam za tak ogólną uwagę, przy tak błahym temacie, ale do naszego społeczeństwa jestem wysoce sceptycznie nastawiony... Do naszego kina - jeszcze bardziej...