Domówka sylwestrowa u Ego i Raanda była miła i sympatyczna. Zaczęła się z hukiem od zalania drinkiem Raandowego laptopa, co nie wprawiło go w szampański nastrój. Szczęśliwie następnego dnia laptop ożył, mimo że zmartwychwstanie przypada na inny okres. Miało być sporo ludzi, których nie znam, ale jednak większość znałem. Nie wiem, jakie feromony wydzielałem, ale najpierw odbiło Raandowi i chciał mnie gwałcić niemal publicznie, a potem jeszcze jednemu gościowi odbiło podobnie. Pozostali zapewne z trudem się powstrzymywali ;) Mam też ładne zdjęcie, na którym Lucy ssie mi sutka - poczułem się jak Matka Polka. Udało mi się pogmerać w futerku Marcysi i poprzytulać do Sylwii. Niestety nie zatańczyłem z Ego, za to Metka jakieś straszne figury ze mną wyczyniał. aRRo był z przyległością więc nie wypadało z nim grzeszyć, ale popodziwiałem jego garnitur. Pozostali jakoś mi nie zapadli w pamięć.
Metka i Gwiazda zabrali mnie z tego gniazda rozpusty, ale i tak wylądowałem w innym łóżku, niż to było planowane. Nie sam rzecz jasna.
Kaca nie miałem, choć 14 godzin po imprezie wydychałem 0,1 czegoś - nie przeszkodziło mi to w jeździe samochodem nic a nic. Jednak pod wieczór padłem z wyczerpania.
Wybudził mnie Blondie i zaproponował wyjście na miasto. Już wie, jak mnie wyciągnąć, bo zaznaczył, że Hiszpan też będzie. Transport zapewniła Coca-cola. W Garnku tańczyłem z Blondie, którego upodobanie do disco-polo nieco mnie zaskoczyło. Do Hiszpana jak zwykle się kleiłem, a z Coca-colą rozmawiałem. Wygnali nas z lokalu o 2 w nocy rozprowadzając po podłodze maź jebiącą (inne słowo nie byłoby adekwatne) lizolem. Tanecznym, acz nieco rozchwianym krokiem - ja przyklejony do Hiszpana - poszliśmy żreć do Gyrosa, Ramzesa, czy jak mu tam. W trakcie posiłku najchętniej karmiłbym Hiszpana dzióbek w dzióbek, co nie uszło uwadze zalegających tam ABSów. Jednak tipsiary żegnały nas czule, by nie powiedzieć wylewnie. I hops do łóżka - sam.
Zaznacz suko, że zabraliśmy Cię, żeby Cię przenocować, a nie w innych celach. Ponadto wypada nadmienić szerokiej publiczności, że cooleżanka wybyła od nas ok. 3 nad ranem, bo zadzwonił do niej jeden kolega, żeby do niego "wpadła". To i ta głupia szpara poszła tam, mimo że rano czekało na nią śniadanie. Bezczelność, nie?
OdpowiedzUsuńHappy New Year, sweeties!
2Metka Boska: Ale u kolegi też dostałem śniadanie ;) I problem właśnie w tym, że nie chcieliście mnie przytulić tylko w jakieś katakumby zrzucić ;)
OdpowiedzUsuń"...ale i tak wylądowałem w innym łóżku, niż to było planowane. Nie sam rzecz jasna. "
OdpowiedzUsuńI to ma być całe streszczenie??? Wypraszam sobie!
To nie katakumby, qrfa, tylko pokój gościnny na tzw. "niskim parterze" (dawniej się to nazywało "suteryną"). Znając Twój temperament, nie mogliśmy Cię ułożyć tam, gdzie my śpimy, czyli 2 piętra wyżej. Jeszcze byś zażądała, żeby Cię przytulać...
OdpowiedzUsuń"upodobanie do disco - polo" ? phi, dla ciebie to robiłem, żebys rytmu nie gubił ;p
OdpowiedzUsuńboszzz nie wiedziałem, że mój program odchudzający tak szybko zaczął działać, że mnie już nie widać, droga Tereso
OdpowiedzUsuńa co do "mierzenia" cudzych swetrów na imprezie... nie tylko Ty darling miałaś tę okazję.
2Xell: Darling, zaraz po zakończeniu programu odchudzającego rozpocznij program pt."Zacznę się pojawiać na imprezach na ich początku, a nie końcu" ;)
OdpowiedzUsuńHuh, wygląda na całkiem ładnie przelotowy NY. Ilość nicków pętających się po notce dość spora.
OdpowiedzUsuń>>> Teresa
OdpowiedzUsuńkochanie, czasem naprawdę trudno się wstrzelić w "Twój koniec imprezy"
2 drinki i już po Tobie, no to wybacz ale tak wcześnie nie będę przychadzał
2Xell: moja pamięć może być zawodna, ale zdjęcia nie kłamią, pojawiłeś się o 2 w nocy, Ty niedobry ;)
OdpowiedzUsuńMusze przyznać że te twoje przytulania zaczynaja mi działać ostro na nerwy...
OdpowiedzUsuńAle rozumiem problem jaki masz z katakumbami. :-)