A potem do Teatru Studyjnego. Tym razem na "Ceremonie" w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego. Chyba zostanę jego fanem, ostatnio ciągle chodzę na jego przedstawienia: "Zagłada ludu albo moja wątroba jest bez sensu" i fragmenty, "Słodki ptak młodości".
Szukałem jakichś recenzji, ale nie bardzo udało mi się cokolwiek znaleźć. Jest taka oto wzmianka.
Sztuka nie jest gejowska, ale nieco się dzieje. Zdjęcia dla zachęty.
fot. Sandra Kmieciak, Teatralia Łódź
fot. Sandra Kmieciak, Teatralia Łódź
Część pierwsza "Pokojówki" Jeana Geneta, z której pochodzą oba zdjęcia, nie porwała mnie. Ja Geneta jakoś nie przeżywam. Nie mam nic do gry chłopaków wcielających się w postaci pokojówek. Nie pasi mi sam tekst.
Wzwodu za to dostałem przy "Prezydentkach" Wernera Schwaba, a wytryski były liczne i obfite. Maryjka (Katarzyna Dałek) ma takie wjazdy, że trudno nie szaleć, a widownia pokłada się ze śmiechu. Iwona Karlicka wciela sie w rolę starej moherówy. Trudna rola dla młodej dziewczyny, ale chwalebnie obroniona. I wreszcie Magdalena Łaska jako Greta. Nie wiem gdzie Wiśniewski ją wynalazł, ale pasuje jak ulał... i robi wrażenie... kolosalne wrażenie. I więcej nie napiszę. Ci co pójdą może dostaną ode mnie tekst "Prezydentek". Czy warto? Trzeba obejrzeć, żeby docenić.
Jeśli chcecie mieć wytryski, a wiem, że wielu ma już problemy, pędźcie na ten spektakl do Studyjnego. "Ceremonie" będą jeszcze grane w sobotę i niedzielę.
Część pierwsza "Pokojówki" Jeana Geneta, z której pochodzą oba zdjęcia, nie porwała mnie. Ja Geneta jakoś nie przeżywam. Nie mam nic do gry chłopaków wcielających się w postaci pokojówek. Nie pasi mi sam tekst.
Wzwodu za to dostałem przy "Prezydentkach" Wernera Schwaba, a wytryski były liczne i obfite. Maryjka (Katarzyna Dałek) ma takie wjazdy, że trudno nie szaleć, a widownia pokłada się ze śmiechu. Iwona Karlicka wciela sie w rolę starej moherówy. Trudna rola dla młodej dziewczyny, ale chwalebnie obroniona. I wreszcie Magdalena Łaska jako Greta. Nie wiem gdzie Wiśniewski ją wynalazł, ale pasuje jak ulał... i robi wrażenie... kolosalne wrażenie. I więcej nie napiszę. Ci co pójdą może dostaną ode mnie tekst "Prezydentek". Czy warto? Trzeba obejrzeć, żeby docenić.
Jeśli chcecie mieć wytryski, a wiem, że wielu ma już problemy, pędźcie na ten spektakl do Studyjnego. "Ceremonie" będą jeszcze grane w sobotę i niedzielę.
Czy ty musisz tak ciągle o tych wytryskach? To już się staje nudne...
OdpowiedzUsuń2Metka Boska: To po prostu odbicie mojej fizjologii. Przykre, że u innych nastąpiła atrofia.
OdpowiedzUsuńOglądałem "Prezydentki" jakoś w 2007/2008 we Wrocławiu. Tylko nie pamiętam, kto reżyserował i gdzie to było. Ale sam wieczór wspominam bardzo dobrze.
OdpowiedzUsuń2Prawiebrunet: To musiał być Krystian Lupa. Obejrzyj Wiśniewskiego. Ciekaw jestem Twojego oglądu tej sztuki z tych dwóch punktów widzenia.
OdpowiedzUsuńWcześniej tu było tak swojsko... przaśnie nawet rzekłbym, a od jakiegoś czasu tylko haute couture. Nudy ;)
OdpowiedzUsuńA ja sie odmladzalem i bylem na "YAPIE"- utkwil mi w pamieci zgrabny tyleczek tanczacy kankana ;-).
OdpowiedzUsuń2Tedik: Ależ Ty chyba nie musisz się odmładzać! Czasy wizyt na YAPIE wciąż miło wspominam.
OdpowiedzUsuńNo ja tam za dinozaura robie... Ale fakt- czuje sie zawsze mlodo ( tylko to cholerne lustro w lazience ;-)
OdpowiedzUsuń