s. pisze...
Wcześniej tu było tak swojsko... przaśnie nawet rzekłbym, a od jakiegoś czasu tylko haute couture. Nudy ;)
Nie chce mi się zgadywać, co s. miał na myśli dając uśmieszek na koniec swojej wypowiedzi. Ale wiem, że zawarł wyraz oczekiwań pozostałych. Patrzę na licznik odwiedzin i widzę. Dziś dziękuję Ego, Raandowi i jego siostrze oraz Radixowi, że zawierzyli mi i poszli ze mną na "Ceremonie" Grzegorza Wiśniewskiego w Studyjnym. Mam nadzieję, że im się podobało. Ta sztuka łączy właśnie oczekiwaną "przaśność" z "haute couture". Bo jedno z drugim się nie wyklucza. Każdy ma mózg, przy czym większość go nie używa. Każdy ma dupę, i te są w użytku powszechnym, jak się nie używa własnej, to cudzej. Wniosek prosty, najlepiej z dupy uczynić temat, by zyskać przychylność publiczności. Staram się łączyć jedno z drugim. Bo to takie ludzkie, a ja dobry dla ludzi jestem.
Od nieobecnych usłyszałem różne śmieszne argumenty: imieniny, zmęczenie, względy techniczne. Zupełnie jakby imieniny nie były co roku, zmęczenie trafiało się wyłącznie w niedziele, a względy techniczne były nie do przezwyciężenia.
W niedzielę poza teatrem byłem na dwóch interesujących wystawach. Nie będę o nich pisał, bo przecież i tak nikogo to nie zainteresuje i nikt na nie nie pójdzie, bo "imieniny, zmęczenie, względy techniczne". Zasadniczo najlepiej by było, gdybym blogowe pisanie ograniczył do wrażeń ze srania. Te byłyby wspólne dla wszystkich i jakże angażujące. Czynność codzienna i mocno dogłębna. "Blog srania". Już widzę tych wszystkich nowych czytelników i komentatorów. Każdy na sraniu przecież się zna i ma z tym związane swoje własne wyjątkowe przeżycia. A więc, SRAJMY!
@Teresa: Z tym sraniem nieco przesadziłeś i popadasz w jakąś skrajność. Masz rację - notki kulturalne cieszą się mniejszym zainteresowaniem niż notki hmm... "towarzyskie" bo generalnie ludzi bardziej kręci seks niż teatr. Po za tym na pewno masz sporo czytelników, którzy nie mieszkają w Twoim mieście i Twoje lokalne atrakcje są dla nich mało zajmujące.
OdpowiedzUsuńWracając do wdzięcznego tematu srania - zastanów się czy piszesz bloga czy kronikę towarzyską. Jeśli bloga to może warto bardziej skupić się na pisaniu o tym "co ci w duszy gra" niż nakręcaniu licznika odwiedzin notkami pisanymi wyłącznie pod publiczkę.
2Snajper: To sranie nie wzięło się znikąd. Werner Schawb z przyjemnością używa "języka fekalnego". Chciałem posmakować ;)
OdpowiedzUsuńUwaga, że wiele osób nie mieszka w Łodzi i te atrakcje nie dla nich jest trafna... cóż żałujcie, ale może dajcie znać o tych atrakcjach u siebie. Ale tych odwiedzonych i polecanych, a nie wszystkich.
Nie chodzi mi o podkręcanie licznika, ale o jakieś życie towarzyskie, nawet jeśli tylko blogowe. Piszcie komentarze, bo się już przyzwyczaiłem do ich czytania i czekam na nie ;)
2Teresa: "Posmakować języka fekalnego" to bardzo dwuznaczne stwierdzenie i jakby nieco niesmaczne...
OdpowiedzUsuńObawiam się, że w kwestii atrakcji kulturalnych nie zdołam Cię zadowolić bo jestem "kulturalny inaczej".
A komentarze zapewne będą - pod warunkiem, że napiszesz coś bardziej kontrowersyjnego niż recenzja sztuki teatralnej...
To ja może dla odmiany napiszę dziś zupełnie wprost. Mój komentarz pod poprzednią notką sprowokowany został uwagą, która od czasu do czasu pojawia się na tym (tego jestem pewny w 99%) i na blogu gejowskiego (tego jestem pewny w 100%). Mianowicie, że "kulturalnie zaangażowane" wpisy nie cieszą się powodzeniem, czego dowodem m.in. brak/niedostatek komentarzy i statystyki odwiedzin.
OdpowiedzUsuńOtóż po prostu nie wiem dlaczego uważacie, że jeśli odczuwam(y) niedostatek kultury nie-masowej, to będziemy starali się go wypełnić czytając recenzje na pedalskich blogach. Ja przynajmniej znam inne adresy w sieci, pod które mogę się udać będąc w takowej potrzebie. Jakieś poczucie misji się w Was budzi?
Wiem, że ostro, wiem że to Wasze blogi, ale po pierwsze, nie ja zacząłem, a po drugie z "blogiem srania" też pojechaleś po bandzie.
A ja powiem tak- to twoj blog Teresko i pisz co chcesz - a ja bede czytal albo nie. W sumie czasem czlowiek potrzebuje kultury, czasem seksu a czasem srania - "Homo sum; humani nil a me alienum puto".
OdpowiedzUsuń2Snajper: Sformułowanie "posmakować języka fekalnego" uważam za bardzo interesujące. Gorszące?! Sorki, może jestem zdeprawowany do cna... językowo.
OdpowiedzUsuń2s.: Buu, no dobra, z tym domaganiem się zaangażowania w moje rozrywki intelektualne przesadziłem. Podejdę do tego w przyszłości inaczej. Masz rację.
"Blog srania" jest po bandzie?! Jeśli tak, to jestem z siebie dumny. Kto by pomyślał, że odŚwiętna Teresa przekroczy granice... dobrego smaku? "Smak blogu srania" - też ładnie brzmi ;)
Gejowski wynalazł blog
http://antekblog.blogspot.com/
Zachęcam do poczytania. Tam nie ma band, ale jest ciekawa poetyka. Trochę może nużyć opis tylko jednego aspektu życia bohatera, ale serial jest wciągający.
2Tedik: dzięki wielkie za ten nieoceniający i akceptujący komentarz.
OdpowiedzUsuń"To jest mój blog i mogę/będę sobie na nim pisać co chcę" to chyba najbardziej żałosna odpowiedź jaką można dać komentującym. W duchu miałem nadzieję, że taka nie padnie i oczywiście nie zawiodłem się na Teresie. Co po raz któryśtamzkolei potwierdza, że masz klasę.
OdpowiedzUsuńCo do antekblog - poczytałem. Poetyka może i jest, ale za dużo fikcji literackiej moim skromnym zdaniem. Kilkanaście lat już żyję i wydaje mi się, że potrafię wyłapać nieprzekonujące fragmenty. Sądzę, że nie jest to w dużej części pamiętnik. Aczkolwiek mogę się mylić. W każdym razie odświętnateresa jest dla mnie dużo bardziej przekonująca. Pomimo braku plastycznych opisów obciągania, a nawet (what a shame) srania.
Chyba powinno być "smak bloga srania".
OdpowiedzUsuń2Teresa: W którym miejscu napisałem "gorszące"? Wmawiasz mi coś czego nie pisałem...
OdpowiedzUsuń2Snajper: Niesmaczne, czy gorszące, brzmi podobnie. Ale masz rację, "niesmaczne" brzmi lepiej, bo pasuje do kontekstu ;)
OdpowiedzUsuń@Teresa:
OdpowiedzUsuńhttp://copywriter.net.pl/2008/04/odmiana-slowa-blog-czyli-blogu-i-bloga/
aczkolwiek zdania bywają podzielone:
http://groups.google.com/group/pl.hum.polszczyzna/browse_thread/thread/3b41d7a1ee572912
2s.: Dzięki za podesłanie. Czyli mamy:
OdpowiedzUsuń"Blog ma rodzaj męski nieżywotny, w dopełniaczu blogu, w bierniku blog. Potocznie słowo to funkcjonuje w rodzaju męskozwierzęcym i wówczas ma dopełniacz bloga, równy biernikowi.
A zatem pisze Pani i czyta blog, potocznie bloga. Post pisze Pani na blogu, ale wysyła go na blog, a potocznie na bloga."
kto?co? blog
kogo?czego? blogu (potocznie: bloga)
komu?czemu? blogowi
kogo?co? blog (potocznie: bloga)
o kim?o czym? blogu
z kim?z czym? blogiem
o! blog
Wychodzi, że pierwszą myśl (męską nieżywotnią; jak to brzmi!) miałem trafną. Ale potocznie odmiana idzie męskozwierzęco, jak "kardiologa". To kardiolog jest męskozwierzęcy? ;)
Dyskusje na http://groups.google.com/group/pl.hum.polszczyzna/browse_thread/thread/3b41d7a1ee572912
OdpowiedzUsuńsą przednie:
"Mniej więcej tak samo nietypowy jak banan, ogórek, kotlet, dolar, funt, opel, aston martin, laptop, walkman i iPod. Bo oczywiście one wszystkie się ruszają --- jak żywe (choć w przypadku kotleta, banana i ogórka to wymaga potrzymania ich trochę w odpowiednich warunkach). W odróżnieniu od będących w całkowitym spoczynku --- wiatraka, antrykotu, autobusu i samolotu."
"To samo w grawitacji: musi przecież być jakaś Rada, która zadecyduje, że
liść spada wolno, a kamień szybko, i będzie w swoich publikacjach zwalczać
szybko spadające liście i majestatycznie fruwające kamienie. Ktoś to musi
poustalać, przecież byłaby anarchia, nie dałoby się normalnie żyć, gdyby nie
było wiadomo, że kamień spada szybko, a liść wolno."
"Zgodzę się tylko z tym, że miejsce takiego lekko żywotnego trupa jest obok nieboszczyka i umrzyka. W kostnicy. Jak się do siebie bliżej przytulą, to zmieści się tam jeszcze kilka reguł językowych, które na to towarzystwo
zasługują.
Wyjątków od reguł jest tyle, że gdyby w myśl znanego powiedzenia, każdy regułę potwierdzał, to by ona była najpotwierdzeńszą z potwierdzonych reguł.
Wyjątki działają w obie strony. Choćby w wyrażeniu "weźcie ode mnie ten szatański pomiot" mamy odmianę nieżywotną (czyli nie: szatańskiego pomiota).
Słownik opisuje słowo "pomiot" jako pogardliwe określenie na 'czyjeś dzieci lub jakichś ludzi'. Czyli jak się dobrze postarać, to i z człowieka można zrobić istotę nieżywotną."
Tak czy siak, gdy słyszę "tego blogu" to jakoś mnie to mierzi :)
OdpowiedzUsuńHmm, ja tam bym się licznikami odwiedzin nie przejmował, czytający bloga to naprawdę dodatek do autora i jego potrzeb, nie na odwrót.
OdpowiedzUsuńJeden z Was pisze: „Po za tym (pisze się łącznie: poza tym) na pewno masz sporo czytelników, którzy nie mieszkają w Twoim mieście i Twoje lokalne atrakcje są dla nich mało zajmujące”.
OdpowiedzUsuńAcha, czyli jak Teresa idzie do kilku (no dobrze, kilkudziesięciu) łóżek w Łodzi i jednego, jak najbardziej lokalnego, Narragansetu, to jest światowo, a jak idzie do teatru w dużym mieście, to już jest lokalnie? Mam nadzieję, że to niezręczność, a nie tor myślenia, bo byłoby to jakieś prowincjonalne strasznie. A, jak wiadomo, prowincja, to nie miejsce zamieszkania, tylko miejsce w głowie.
Komentowany tu wpis Teresy jest wyborną reakcją na poetykę obowiązującą u Schwaba. Tak się składa, że zupełnie przypadkiem znam dramaturgię autora (Geneta zresztą też coś chyba kiedyś…) i tym wyżej cenię spojrzenie Teresy przez pryzmat sugerowany nihilistyczną filozofią autora „Prezydentek”.
I tak sobie myślę, że sekscesy Teresy zupełnie Jej (niestety, widzę też, że innym i owszem) nie przeszkadzają w rozwoju, że tak powiem, duchowym. Erudycja Teresy nie tylko potwierdza Jej klasę, ale też dowodzi, że oprócz twardej dupy (z czego Jej sława) ma również wrażliwe i miękkie serce intelektualisty (za co Jej chwała).
A poza wszystkim Teresa, święte słowa są, że możesz tu pisać co tylko chcesz. Trwaj przy swoim. Dixi.
Teresa, toż to histeria na miarę jakiegoś PMS-a. Zlitujże(ż) się, (pięknie) proszę.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń@Jakiś: Za byka przepraszam, poprawę obiecuję.
OdpowiedzUsuńPisząc "lokalne atrakcje" mam na myśli fakt, że osoby nie mieszkające w Łodzi nie będą się podniecały wystawą czy sztuką, którą tylko tam na miejscu można obejrzeć. Co do ekscesów łóżkowych - o tych czyta się ciekawie bez względu na miejsce gdzie się odbywały.
Można komentować czyjeś życie nawet nie biorąc w nim bezpośredniego udziału, za to trudniej sztukę/wystawę/film, których to rzeczy się nie widziało.
Blog jest tylko i wyłącznie Teresy i może pisać co zechce. Nawet powinna. Co nie znaczy, że wszytko co napisze spotka się z żywym zainteresowaniem czytelników.
2Snajper: Piszesz: „…osoby nie mieszkające w Łodzi nie będą się podniecały wystawą czy sztuką, którą tylko tam na miejscu można obejrzeć. Co do ekscesów łóżkowych - o tych czyta się ciekawie bez względu na miejsce gdzie się odbywały”.
OdpowiedzUsuńAno, jak to literatura. Oczywiście gdyby sekscesy nie odbywały się na blogu Teresy, tylko w łódzkich teatrach, to czytałoby się o nich dobrze, prawda? A nie pomyślałeś, że opisanie np. spektaklu (i nawet zamieszczenie krótkiej notki recenzenckiej), może zainspirować kogoś do znalezienia np. spektaklu w swojej okolicy, przeczytania książki?
Za to zupełnie nie masz racji uważając, że – cyt. – „Można komentować czyjeś życie nawet nie biorąc w nim bezpośredniego udziału, za to trudniej sztukę/wystawę/film, których to rzeczy się nie widziało”. Otóż nie można. To znaczy oczywiście można, ale wtedy jest się już mentalnym zakładnikiem magla. Bo to się właśnie tak nazywa. Komentować – nawet na anonimowym blogu – można fakty podane przez autora, można podyskutować z jego przemyśleniami. Ale nie komentować życia. To więcej niż sztuka/wystawa/ film, prawda?
2Jakiś: Tak, notka-recenzja może być zachętą tak samo jak reklama w radiu czy plakat na słupie. A czy jest to najlepiej widać po liczniku odwiedzin i komentarzach. Być może czytelnicy tego bloga oczekują czegoś innego…
OdpowiedzUsuńPisząc "komentować życie" miałem na myśli rzeczy opisywane na blogu. Ot, taki skrót myślowy… Nie wszystko trzeba brać na poważnie i dosłownie.
Ale aż tak? :/
OdpowiedzUsuńNie mam w zwyczaju podpinać się pod czyjeś wypowiedzi, ale jako że najwyraźniej "mózg mam obrzęknięty"..., w kwestii komentarza powiem tylko, że podpinam się pod pierwszą wypowiedź Snajpera.
Ok, wywołany do wypowiedzi przez autorkę, pozwalam sobie na kilka uwag.
OdpowiedzUsuń1. Nie jestem fanem czytania recenzji przedstawień teatralnych czy filmów, których nie widziałem. Trudno mi więc zająć stanowisko. Nie ma też nic dziwnego w tym, że towarzystwo jest mało zainteresowane recenzjami teatralnymi Autorki, gdyż podobnie jak ja - na ogół sztuk oglądanych przez Nią nie widziało. Stąd też wpisy dotyczące recenzji teatralnych koncentrują się na interpunkcji egzotycznej a swoistej dla Autorki bloga.
2. Uważam, że to świetnie, że recenzje się pojawiają. Jeżeli jest się takim dzikusem jak ja, to ma się szansę wybrać creme de la creme teatralnych wydarzeń Łodzi i nie tracić czasu na chłam. Za to jestem Teresie wdzięczny. Tereso - pisz recenzje.
3. Blog nie może jednak wyłącznie zawierać recenzji teatralnych, gdyż wówczas będzie przyciągał jedynie teatromanki, których niestety jest mniejszość. Nie wszyscy tu jesteśmy tak potwornie ukulturalnieni, jak Teresa, która w przerwach pomiędzy obciąganiem, dawaniem dupy i udzielaniem się towarzysko, ma jeszcze czas na ubogacanie swej podłej duszy. Tak więc recenzje teatralne muszą być, ale nie mogą być sednem bloga, gdyż wówczas będzie go odwiedzał wyłącznie Jakiś i Gejowski, a to tylko w połowie jest towarzystwo warte zdzierania sobie lakieru z paznokci stukaniem w klawiaturę :) - pozdrowienia Ge, sweetie darling!
4. Teresa niestety popada ze skrajości w skrajność. Polega to na tym, że Teresa mniema, iż można pisać wyłącznie albo o głębokim analu (cyt. "po same kule") albo o najnowszych osiągnięcia Wiśniewskiego, Warlikowskiego, Grzegorka czy Lupy. Otóż między dupą i Lupą jest jeszcze całe pozostałe życie, które w przypadku Teresy jest bardzo urozmaicone i to powinno być w mojej ocenie zasadniczą substancją tego bloga (jeśli mogę sobie pozwolić na taki postulat). Można więc pisać (wdzięcznie wspominam te notki) o zmaganiu się z akumulatorem (czyś go suko w końcu wymieniła??), o wydarzeniach towarzyskich (np. imieniny Xella), o polityce (np. o reperkusjach sprawy Kozak przeciwko Polsce), o wybitnych postaciach (np. o Gejowskim), o stanie środowiska, o poglądach na życie, o muzyce, o sporcie (ćwiczenia przy drążku - tu Teresa winna się nam ukazać jako znawczyni tematu) i o wielu różnych sprawach. Jest wszak przestrzeń (podkreślmy raz jeszcze) między dupą i Lupą.
5. Uważam blog Teresy za interesujący. Jako początkująca blogerka (choć już e-celebrytka) Teresa uczy się jeszcze dobierania proporcji. W mojej ocenie jednak na ogół bulion, jaki podaje, jest wyśmienity. Czasem zgryziemy ziarno pieprzu (np. ostatnie notki o udziale w jakimś trójkącie), czasem trafimy na grzyba (mp. wrażenia Teresy z Ghostwritera), ale ogólnie zupa smakuje dobrze. Ma też nadal "oglądalność".
6. Pozostaję fanem tego bloga. "Przy Tobie, najjaśniejsza Pani stoimy i stać będziem". I nie zrażaj się - pisz recenzje teatralne i filmowe, ale też ukaż nam maluczkim trochę ze swojego wspaniałego świata pełnego blichtru, przystojnych mężczyzn, seksu, zabawy i zmagań z Toytoyem.
7. Roma locuta, causa finita.