Miałem wrócić do Łodzi we wtorek. I było to realne, ale przeszkodził obiad. Mało nie pękłem, ale nie sposób było odmówić. Jedliście kiedyś łososia - zupełnie nie wiem jak zrobionego - z sosem zawierającym koperek, miód i musztardę z Dijon? Nie? No to macie jeszcze coś do nadrobienia przed śmiercią.
Obżarty, znowu wylądowałem w Teatrze Wybrzeże. Blisko dwugodzinny spektakl "Ksiądz H., czyli Anioły w Amsterdamie" w reżyserii Bartosza Frąckowiaka na podstawie dwóch utworów Mariana Pankowskiego - dramatu "Ksiądz Helena" oraz powieści "Ostatni zlot aniołów" - wymęczył mnie. Niczego nie załapałem. Fajne było, że Ksiądz H. to ksiądz Helena (szkoda, że nie Teresa). Nużyły mnie kolejne dłużyzny, nierówność tempa i kompletnie dla mnie nieczytelna symbolika w natłoku przekraczającym moją zdolność percepcji. Z gejowskiego punktu widzenia zaznaczę, że można zobaczyć nagiego biskupa z radośnie powiewającym fiutem. Myślę, że z czasem aktorzy będą już w teatrze grać całkiem nago, choć w sumie to już było ... a do nas dopiero dociera.
Prowadzę dziwne życie, dziwne dla mnie samego. Najpierw wszedłem w świat malarstwa, a teraz wchodzę w świat teatru. Gdzieś pośrodku jest świat muzyki poważnej, do której jednak przekonania nie mam. Z literaturą też jestem na bakier. Sam jestem z zupełnie innej bajki, a ciągle trafiam na ludzi sztuki. Ba, jakoś ich do siebie przekonuję! Prowadzę dzięki temu cudowne życie, ale wciąż nie rozumiem, co oni z tego mają.
Golizna w naszym teatrze to nic nowego - w latach 70. też była modna i uchodziła za szczyt awangardy. Wprawdzie zazwyczaj reżyserzy rozbierali aktorki, ale zdarzały się też smakowite męskie akty, jak np. w niezapomnianym "Przyjeżdżam jutro" Henryka Tomaszewskiego (1974).
OdpowiedzUsuńMam podobne doświadczenia. Wielu wydaje się, że jestem taki mądry, inteligentny i po uszy zanurzony w kulturze. Nie wiem, skąd im się to bierze.
OdpowiedzUsuń@ Teresa & Prawiebrunet: A przeszkadza Wam ten imidż "bywalca salonów"?:P Proszę mi tu dobrze swoje role odgrywać, a nie narzekać:D
OdpowiedzUsuńJako wzór do naśladowania można sobie wybrać mojego znajomego pełniącego (społecznie) funkcję menedżera (nie wiem, czy to właściwe określenie) wiejskiego zespołu ludowego. Podczas jedengo z przeglądów takich kapeli schlał im się do nieprzytomności kontrabasista. Wszyscy zdecydowali, że znajomy powinien wyjść i go zastąpić, rzecz jasna - imitując jedynie grę. Skończyło się na tym, że na finale przeglądu dostał nagrodę dla najlepszego instrumentalisty (nie wydając ze swojego kontrabasu ani jedengo dźwięku). Grunt to dobre wrażenie!;) Pozdrawiam zatem wszystkich znawców i "znawców" kultury!
Teresa znów staje się światową damą. Odwiedza wernisaże, sale teatralne i buduary artystów. Co oni w Teresie widzą - oni już wiedzą co, trochę głupio, że nie wie sama Teresa.
OdpowiedzUsuńAle Teresa - na litość boską! - chodzenie do teatru to jest takie dziwne życie?! Widziałaś pewnie jakichś ludzi na widowni "Wybrzeża", piszesz, że "Ptaka" grają drugi rok (zagrali już zdaje się 52 spektakle), więc znaczy, że ludzie chodzą do teatru oglądać przedstawienia. Śledząc Teresiny tok myślenia, ci ludzie to dziwacy.
Idąc dalej: Teresa! spędzanie czasu z artystami to nie są cuda. Różni was tylko jedno: Ty umiesz liczyc, a oni zmyślać (niektórzy też umieją liczyć:)) I już. Nie widziałaś się w Narra - jaka jesteś tam barwna, rozmigotana, glamour? Oni mają to w głowach, co Ty, jedynie inaczej to wyrażają.
Jeszcze dalej: Teresa! Stoją przed Tobą kolejne cuda i dziwactwa (idę tropem myślenia Teresinego). Wyobraź sobie sytuację w której dziwaczejesz do tego stopnia, że wchodzisz do księgarni i kupujesz książkę. Mało tego, własnymi oczami i rozumem osobistym dokonujesz cudu i czytasz ją!!! A jeśli uda Ci się przeczytać dwie książki (mam jedną w domu, mogę pożyczyć) to przestaniesz być - jak to wdzięcznie ujęłaś - "na bakier". Spróbuj - ja spróbowałem i nadal żyję (choć to skromne życie, nie tak światowe, jak Twoje).
A już na samym końcu: Teresa!!! Pytasz "co oni z tego mają". Nie uważałem Cię nigdy za taką interesowaną osobę. Czy zawsze jest tak, że ktoś musi mieć "coś z tego"??? Ja wiem, że w Narra jeśli poświęcisz jakiemuś przytulakowi 10 minut uwagi, to od razu chcesz mieć z tego upojną noc w pościeli. Ale w życiu bywają takie dziwactwa, że można niczego nie oczekiwać w zamian (o tym nawet w jakiejś książce będziesz mogła poczytać, o ile podjemiesz to ryzyko).
A na koniec - Teresa! Gejowski punkt widzenia sprowadzasz do istnienia w sztuce bohatera geja, albo nagości aktora. No wiesz! To jest raczej pensjonarski punkt widzenia (czasem reprezentują go także bigoci) i nie gadaj głupot, że kręci Cię widok fiutka na scenie bardziej, niż np. ewentualność wyrecytowania inwokacji (tej z "Pana Tadeusza). To ostatnie zdanie jest szyfrem, którego - mam nadzieję "głupia szparo" (to cytat z MetkiBoskiej) nie zdradzisz.
Bardzo mi się podoba w 'wykonie' Terezy zachwyt nt obiadu i zawód w kwestii przedstawienia - How Egyptian :P
OdpowiedzUsuń'ksiądz helena' brzmi jak 'papież joanna' i już samo to jest pewnego rodzaju symboliką - ale mam nadzieje ze to Teresa zrozumiala akurat.
niezrozumiała symbolika jest w wielu przypadkach sprawą zrozumiałą (bez złośliwości) - ja natomiast wciąż nie pojmuje narzekań na tzw. "dłuzyzny" czy "nierówne tempo akcji". remedium byłoby zajęcie sie samemu spektaklem i poprowadzenie go w ozywczym rytmie krakowiaka i scenach zmieniajacych sie jak w teledysku :)czy tak ?
no ale - nie o to - nie o to - nie o to :))
Jak już pisałem gdzieś wcześniej - Droga Tereso - żadamy i łakniemy sprawozdań z nieco innych spektali, które były Twoim udziałem :))może być bez fotek :)
natomiast tematyke - "co oni z tego mają" i "co oni w tym widza" zostawimy sobie pewnie na osobiste rozmowy :)
kiss tymczasem :)
Relacje Teresy z wydarzeń kulturalnych przypominają mi zwierzenia Dody. "Wow, ale jestem bombowa! Byłam w galerii, zjadłam pyszne koreczki na wernisażu... Byłam w teatrze, widziałam gołą męską dupę! Siedziałam w pierwszym rzędzie, a że rzędy były ciasne, niechcący zrobiłam tej dupie rimming!".
OdpowiedzUsuńNo żesz kurwa. Teresa, to miło, że chodzisz do teatru i tyle stamtąd wynosisz, sweetie darling ;)
Cha, cha, aleście wsiedli na biedną Tereskę, która w swej dobrej woli i aspiracjach jest faktycznie rozbrajająca :)
OdpowiedzUsuńTereso, uważaj, bo jeszcze zostaniesz "okularnikiem" i stracisz pozycję w Narra... O ile wiem, nie lubią tam inteligentnych i oczytanych.
Przypominam sobie świetną (i bardzo okrutną) scenę z filmu "Klub 54". Prześliczny barman (Ryan Philippe) zostaje zaproszony przez jednego z bywalców lokalu na eleganckie party. Wszyscy są nim oczarowani do momentu, gdy słysząc nazwisko "Botticelli" chłopak pyta z niemądrą miną: "Who?" I wtedy cały czar pryska. Nigdy więcej go już nie zaprosili.
Kolejny raz złapałem się na tym, że zaglądając na tego bloga jestem mniej ciekawy o czym Teresa znowu napisze a zdecydowanie bardziej jak to skomentuje Metka Boska. Genialne poczucie humoru z małą dawką uszczypliwości.
OdpowiedzUsuń2Snajper: Koffana taktu to masz tyle, co żaba urody. I żaden pocałunek tego nie zmieni.
OdpowiedzUsuń2Teresa: zazdrosna raszplo, odwal się od kolegi :)
OdpowiedzUsuńSnajper, nie przejmuj się nią. To przekwitanie ;)
2Metka Boska: Ruro nieprzepchnięta spragniona docenienia, na bezrybiu i Snajper żaba? ;)
OdpowiedzUsuń2Azazel: dokładny cytat brzmiał tak:
OdpowiedzUsuńLejdi do Ryana: Mój Boże, wyglądasz jak z Boticellego!
Ryan: Kogo?
Lejdi: Och, nie myśl. Po prostu podziękuj.
2Teresa: co oni z tego mają? Kompletnie nic. Bliższe przyjaciółki są w tej dobrej sytuacji, że wiedzą, iż wzmiankowani oni NIGDY nigdy nic z tego nie będą mieli. Ale wciąż się łudzą. It is soooo nineteen-nineties. :-)
Dziewczęta, dziewczęta... Bo sobie dziury w rajtkach porobicie, jak będziecie się tak szarpały.
OdpowiedzUsuń2Teresa: Teresa, jak możesz tak do MetkiBoskiej?! No jak możesz?! Nie irytuj się siostro, bo będziesz przed wyjściem musiała się tynkować godzinę dłużej, niż zwykle.
2MetkaBoska: Otrzymałem od Ciebie RSVP, więc odpowiadam najeleganciej, jak potrafię: DUPA. A znaczy to (bynajmniej nie jest to francuski) Dziękuję Uprzejmie Przybędę Akuratnie:) Do zo:)
2Teresa: Oj, mylisz brak taktu ze szczerością :-p
OdpowiedzUsuń2Metka Boska: A ja naiwnie miałem nadzieję, że szanowna autorka nam tu rozkwitnie płodząc notki ciekawe, dowcipne i wartościowe. W takim razie może by tak Teresie progesteron zapodać?